[Marco]
Po rozstaniu z Emily długo nie mogłem dojść do siebie, wydawało mi się, że moje życie się już się skończyło. Nic nie miało sensu, nikt mnie nie rozumiał, nikogo nie chciałem słuchać. Dzień mijał za dniem, a ja walczyłem ze sobą, żeby w jakikolwiek sposób podnieść się ze swojego dna. Trenowałem, jadłem, spałem, spędzałem czas z ludźmi, ale moje życie było puste, a sercu brakowało najważniejszego elementu. Emily była tym elementem zawsze, a ja byłem pewien, że tak samo jak przed nią nie było nikogo, tak samo po niej nikogo nie będzie. Kolejne kobiety próbowały się do mnie zbliżać, a ja odtrącałem je. Jedna po drugiej. Aż, któregoś dnia poznałem Caroline i była zupełnie inna. Wydawało mi się, że mnie rozumie, a przynajmniej starała się zrozumieć i nie próbowała na siłę się do mnie zbliżyć. Robiła to powoli, stopniowo, nie zacierając śladów Emily. Zawsze wiedziała, że bez względu jak idealna by nie była to nigdy nie będzie taka jak moja niedoszła żona. Z czasem ją pokochałem, jakimś cudem minimalnie udało jej się wypełnić pustkę w moim sercu. Zaznałem spokoju. I wszystko wydawało się być w porządku. Byliśmy parą, zamieszkaliśmy razem, dzieliliśmy się życiem. I nagle cały mój spokój został zaburzony, gdy w domu mojego przyjaciela zobaczyłem Emi. To był cios tak silny, że straciłem, wtedy głowę.Jakby mój umysł przestał normalnie funkcjonować. Już nie myślałem o tym, że mnie zostawiła, że cierpiałem, że w jakiś sposób byłem na nią wściekły. Chciałem na nią patrzeć, rozmawiać z nią, widzieć jak się śmieje, a nawet płaczę. Znowu chciałem być częścią jej życia. Jednak zarówno w moim, jak i w jej życiu wiele się zmieniło. Każde z nas było zajęte, każde z nas miało swoje nowe priorytety. Bałem się przyznać przed samym sobą, że nadal ją kocham, ale któregoś dnia obudziłem się sam w swoim ogromnym łóżku i wiedziałem. Wiedziałem, że żywię ją takim samym uczuciem jak kilka lat wcześniej. A potem w kuchni zobaczyłem kobietę, której zawdzięczałem ostatnie lata swojego życia, wsparcie, miłość i troskę. I wiedziałem, że bez względu na przeszłość nie mogę jej zranić, bo ją też kochałem. Kochałem dwie kobiety i nie mogłem podjąć decyzji, którą z nich wybrać. A może nie chciałem ? Łatwiej było żyć z jedną, a przyjaźnić się z drugą. Przyglądałem się jak Theo patrzy na Emily, jak o nią dba, jak się stara, jak kocha. Jednocześnie widziałem jak bardzo zazdrony był o mnie i postanowiłem się wycofać. Ciąża Em była ogromną przeszkodą. Wtedy właśnie podjąłem decyzje, że muszę ułożyć sobie zycie z Caroline. Z kobietą koło, której budziłem się, każdego ranka. Chciałem, żeby wszyscy widzieli, że jest moja, a ja należę do niej. A może chciałem, żeby panna Brown o tym wiedziała ? Miałem się oświadczyć w Dubaju, ale stchórzyłem, chociaż wtedy uświadomiłem sobie, że powinienem wreszcie założyć rodzinę. Zapomnieć o Emily. Moje życie okazało się, jednak bardziej skomplikowane niż mógłbym to sobie wyobrazić. Niespodziewana wiadomość, o tragedii jaka spotkała moją byłą narzeczoną była przytłaczająca, a jednak znalazem w sobie siłę, żeby ją wspierać. Każdego dnia patrzyłem na jej uśmiech i słyszałem jej śmiech, a jednak jej oczy wypełnione były smutkiem, bólem, cierpieniem. Nie chciała, żebym to widział, ale ja ją znam i nie trudno było mi to ujrzeć. Pierwszego wieczora, gdy się upiła, a następnie błagała mnie, żebym wyznał jej miłość zrobiłem to, ale gdy chciała mnie pocałować to nie potrafiłem się na to zgodzić. Tak naprawdę nie chodziło, ani o Caro, ani o Theo, ani o zdradę. Chodziło o Emily, o to, że namieszałoby to jej w głowie. A, jednak mimo wszystkich moich wątpliwości pozwoliłem sobie pocałować ją po naszym wygranym meczu, dotknąć jej aksamitnej, ciepłej skóry, zasmakować jej ust. I to było za dużo. Zawaliłem. Widziałem jej wzrok przesiąknięty pożądaniem, widziałem jak drżały jej dłonie, gdy chciała rozpiąć mi koszulę. Musiałem to przerwać, ale było mi cholernie trudno. Nie wiedziałem jak powinienem to wyjaśnić, przecież każde moje słowa ją zranią. Wszystko będzie złe. A jednak to była chwila słabości. Mojej słabości, jej słabości, naszej słabości. Chciałem do niej iść i z nią porozmawiać, ale słysząc jej cichy płacz przez zamknięte drzwi czułem się jak kompletny idiota i nie potrafiłem wejść i z nią porozmawiać. Wyznanie jej miłości wiązałoby się z ciężką rozmową z Caroline i tłumaczeniem się przed Theo, że wcale nie chciałem wykorzystać sytuacji. To wyszło samo.Następnego dnia obudziłem się z samego rana, po zaledwie kilku godzinach trudnego, niespokojnego snu. Zegarek wskazywał, dopiero szóstą trzydzieści rano, ale ja wiedziałem, że już dzisiaj nie zasnę. Za, każdym razem jak zamykałem oczy widziałem Emily na swoich kolanach i niemal czułem smak jej ust. Pragnąłem iść do jej sypialni, znów ją pocałować i kochać się z nią przez cały dzień. To było jak coś nieuchwytnego. Niechętnie podniosłem się z ciepłego łóżka, zgarnął byle jakie ubrania i przeszedłem do sypialni. Wziąłem wręcz lodowaty prysznic, żeby chociaż na chwilę odciągnąć myśli od szatynki, ale na niewiele mi się to zdało. Fantastycznie. Wyszedłem spod prysznica, owinąłem ręcznik wokół bioder i wciąż mokry przeszedłem do sypialni. Ubrałem byle jakie cichy, które wyciągnąłem z szafy, ręcznikiem osuszyłem włosy i przeczesałem je, tylko palcami, bo nie chciało mi się ich układać. Wsunąłem telefon do tylnej kieszeni spodni, po czym opuściłem pomieszczenie. Po cichu zszedłem na dół i jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Emily siedzi na kanapie i popija herbatę. Miała na sobie krótkie spodenki od piżamę i bluzkę na ramiączka, a co najgorsze nawet z odległości kilku metrów widziałem, że nie ma stanika.
-Dzień dobry - powiedziałem po chwili
-Dzień dobry - mruknęła zerkając na mnie
-Jesteś głodna ?
-Nie dziękuje - uśmiechnęła się - już jadłam
-Jasne - pomyślałem, ale ze sztucznym uśmiechem, tylko kiwnąłem głową
Sam w sumie też nie byłem za bardzo głodny, ale towarzystwo Em nie działało na mnie zbyt kojąco po wczorajszym incydencie, więc zajęłam się robieniem kanapek w kuchni. Wyjątkowo długo zajęło mi zwykłe pokrojenie chleba i posmarowanie go masłem, ale każdą czynność starałem się jak najbardziej przedłużać.
-Robię sobie herbatę – usłyszałem za sobą – zrobić Ci ?
-Napiję się kawy – westchnąłem – jeśli byś mogła t...
-Jasne – przerwała mi – taka jak zwykle ?
-Poproszę – zerknąłem na nią kątem oka
-Dużo myślałam o tym co się wczoraj stało – powiedziała, a ja zamarłem, ale nie dałem tego po sobie poznać – myślę, że dobrze by było, gdyby to zostało między nami
Och. Chwała Bogu.
-Pewnie – odetchnąłem z ulgą – to dobry pomysł
-Ani Caroline, ani Theo nie byliby zadowoleni, gdybyśmy powiedzieli im prawdę – westchnęła – ale jeśli wolisz jej nie okłamywać to ...
-Na razie lepiej, żeby nie wiedziała, ale może kiedyś jej powiem – ułożyłem kanapki na talerzu
-Rozumiem – położyła mi dłoń na ramieniu – zjemy razem ?
-Podobno już jadłaś
-Tak, ale chętnie dotrzymam Ci towarzystwa – uśmiechnęła się – jeśli nie masz nic przeciwko
-Nie no co Ty – machnąłem wolną ręką – będzie mi bardzo miło
Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole, kobieta spokojnie popijała swoją herbatę zerkając na mnie od razu do czasu, a ja konsumowałem swoje śniadanie powtarzając sobie słowa, które usłyszałem od szatynki. „Dużo myślałam o tym co się wczoraj stało. Myślę, że dobrze by było, gdyby to zostało między nami”. Poczułem pewne małe ukłucie w sercu, ale miała racje. Żadne z nas nie chciało się przyznawać do „błędu” i zdrady przed nowym partnerem. Swoją drogą ja też dużo myślałem. Rozważałem wszystkie opcje. Od powiedzenia jej, że to był błąd do porwania jej do Vegas i poślubienia jej.
-Myślałam, że moglibyśmy wyjechać po obiedzie zanim zrobi się ciemno – dotarły do mnie jej słowa
-Oczywiście, jak sobie życzysz
-Tak będzie najlepiej – odstawiła kubek na stół – chyba, że wolisz jechać wcześniej to nie ma najmniejszego problemu
-Dostosuję się do Ciebie – posłałem jej nieśmiały uśmiech
-Naprawdę chcesz się oświadczyć Caro ? – wypaliła zaskakując tym nie tylko mnie, ale też chyba siebie
Patrzyłem jej w oczy, które czekały na odpowiedź i zastanawiałem się czy chcę ją zranić jeszcze bardziej czy sprawić, że odetchnie z ulgą. Ale w naszej sytuacji była dobra chyba, tylko jedna możliwość.
-Tak – wstałem od stołu i nie odwracając się za siebie zaniosłem brudne naczynia do zlewu
-Och – usłyszałem jak odsuwa krzesło – pójdę się spakować i ogarnąć
-Pomóc Ci ?
-Obejdzie się – burknęła – dzięki
Poczekałem, aż moja była narzeczona pójdzie na górę, po czym wyjąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer do mojej dziewczyny.
-Cześć, tu Caroline Bohs. Jeżeli to coś pilnego to zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału, a postaram się oddzwonić ... pip
-Kochanie – zacząłem – dzisiaj późnym popołudniem będę już w domu. Chciałbym, żebyś tam była. Zrobię kolacje, obejrzymy film i może pogadamy. Co Ty na to ? Kocham Cię
Nie zdążyłem nawet odłożyć smartfona, gdy zaczął on dzwonić, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie pulchnej blondynki. Pośpiesznie odebrałem i zanim zdążyłem się odezwać to dziewczyna zaczęła już mówić.
-Zraniłeś mnie, wiesz ? Tak cholernie mnie zraniłeś. Ja wszystko rozumiem, Twoja przeszłość i rozstanie z Emily nie były łatwe, ale to już minęło Marco. Teraz jesteśmy razem, mieszkamy razem, powinniśmy sobie ufać i się wspierać, a Ty nagle pakujesz walizkę i jedziesz za swoją ex dziewczyną. Wiesz jak ja się czułam ? Czy ja się w ogóle dla Ciebie liczę ?
-Skarbie oczywiście, że się liczysz – westchnąłem – przepraszam. Działałem instynktownie, wiem, że Cię zraniłem i bardzo tego żałuję. Zrobię wszystko, żeby Ci to jakoś wynagradzać
-Nie wiem czy ja chcę, żebyś mi to wynagradzał Marco
-Caro nie mów tak – poprosiłem – nie odsuwaj się ode mnie. Nie odchodź
-Ty odszedłeś
-Przepraszam – powtórzyłem
-Nie wiem czy chcę wracać do mieszkania. Na razie jestem u rodziców i jest mi tu dobrze
-Potrzebuję Cię Caroline, a Ty potrzebujesz mnie. Kochamy się, musimy sobie jakoś od nowa poradzić. Razem
-To samo mówiłeś Emily, żeby ją pocieszyć ? – zaśmiała się ironiczne
-Emily to przeszłość, teraz liczysz się, tylko Ty Caroline. Przyrzekam
-Daj mi kilka dni, proszę
-Kocham Cię Caro. Naprawdę Cię kocham i nikogo więcej. Nie kocham Emily, ona nic już dla mnie nie znaczy. Jest, tylko kimś z przeszłości, a Ty jesteś moją przyszłością – powiedziałem przez zaciśnięte gardło
Słyszałem, że dziewczyna po drugiej stronie słuchawki cicho chlipie i pociąga nosem, ale nie odezwałem się, ani słowem, bo na pewno nie chciała, żebym to słyszał.
-Powiedz to jeszcze raz
-Co takiego ? – uśmiechnąłem się delikatnie
-Powiedz, że kochasz mnie, a nie Emily
-Kocham, tylko Ciebie. Już od dawna nie kocham Em skarbie – powiedziałem ciepłym głosem
-Ja też Cię kocham – westchnęła – naprawdę Cię kocham
-Będziesz w domu jak wrócę ?
-A obiecasz mi jedną rzecz ?
-Co, tylko chcesz kochanie
-Nie zostawiaj mnie już dla Emily – usłyszałem, a moje serce zwolniło
-Obiecuję – powiedziałem z nutką wahania
-Będę jak wrócisz – szepnęła – już nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę
-Ja też nie mogę się doczekać
-Bardzo się stęskniłam – dodała zapewne uśmiechając się szeroko
-Ja stęskniłem się tak mocno jak nie potrafisz sobie wyobrazić
-Do zobaczenia Marco – rozłączyła się
Przez chwilę siedziałem jeszcze przy stole patrząc na swój telefon, ale w końcu wstałem i poszedłem na górę. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy, zniosłem walizkę swoją jak i Em na dół i zapakowałem je do bagażnika. Wspólnymi siłami ogarnęliśmy dom, spakowaliśmy jedzenie, żeby się nie zmarnowało, a potem siedząc po dwóch różnych stronach kanapy oglądaliśmy jakiś film lecący w telewizji. Atmosfera była zupełnie inna niż wczoraj podczas oglądania serialu, czy meczu. Nie musiałem nawet specjalnie rozmyślać, bo i tak wiedziałem, że to moja wina.
-Przepraszam – powiedziałem – zachowałem się nierozsądnie
-Tylko nie mów, że to była chwila słabości – jęknęła
Spojrzałem na nią i zobaczyłem wyraz jej twarzy. Skrzywiłem się w środku. Cholera.
-Nie Emily, to nie była chwila słabości – przeczesałem palcami włosy – ale mimo wszystko przepraszam
-Przeprosiny przyjęte – mruknęła – do tanga trzeba dwojga Marco
-Tak, to prawda – powiedziałem cicho
-Cieszysz się, że wracasz do domu, treningów i ... – przerwała na chwilę – i do Caroline ?
-Myślę, że wracam do normalnego życia po krótkich, ale intensywnych wakacjach – zażartowałem – ciekawe czy trener da mi popalić
-W razie czego zwal na mnie
-Chyba wolę uniknąć plotek, więc zostanę przy chorobie – westchnąłem
-Ach no tak – wyjąkała – oczywiście
-Nie chciałem Cię urazić Em
-Nie uraziłem – powiedziała niezbyt przekonująco – to oczywiste, że wolałbyś, żeby prawda nie wyszła na jaw
-Emily ja się Ciebie nie wstydzę – spojrzałem na nią – tylko nie wiem czy przydałby nam się rozgłos. Nikomu dobrze by to nie zrobiło
-No tak, grzebanie w przeszłości to specjalność dziennikarzy – westchnęła – rozumiem. Naprawdę
-I Theo by mnie zabił, gdybyśmy wylądowali jako para kochanków na okładce jakiegoś magazynu – zażartowałem, a ona wreszcie się zaśmiała – chyba chcesz mnie oszczędzić, co ?
-Oczywiście! – zachichotała – wolę się bawić na Twoim weselu, niż płakać na pogrzebie
Spojrzałem na nią zaskoczony, a do niej dopiero chyba, po chwili dotarło co tak naprawdę powiedziała. Skrzywiła się, po czym spuściła wzrok i odchrząknęła.
-Do mojego wesela jeszcze trochę czasu – powiedziałem – nie musisz się przejmować
-O to się nie martw – wzruszyła ramionami
Kilka godzin później wracaliśmy do Dortmundu, atmosfera w samochodzie była niezbyt przyjemna, więc chyba, każde z nas modliło się, żebyśmy jak najszybciej byli na miejscu. Gdy podjechałem pod apartamentowiec kobieta spojrzała na mnie smutno, ale mimo wszystko się uśmiechnęła.
-Dziękuję Ci Marco. Bardzo Ci dziękuję. Pomogłeś mi
-To żaden problem. Cieszę się, że pomogłem
-Mam u Ciebie dług wdzięczności – uśmiechnęła się blado
-Więc, kiedyś się zgłoszę, żeby go odebrać – mrugnąłem do niej
-W porządku – zachichotała
Kobieta złapała za klamkę, ale tuż zanim wysiadła złapałem ją za ramię. Odwróciła się do mnie nic nie rozumiejąc, a ja puściłem jej ramię.
-Odprowadzę Cię i pomogę z bagażem – posłałem jej uśmiech – okej ?
-Jeśli masz czas
Wysiedliśmy z samochodu, wyjąłem z bagażnika jej rzeczy i weszliśmy do apartamentowca. Winda była zepsuta, więc musieliśmy iść schodami. Cieszyłem się, że postanowiłem pomóc szatynce z rzeczami. Nie powinna sama dźwigać. Gdy byliśmy na trzecim piętrze to spotkaliśmy małą dziewczynkę, miała może kilka lat. Podbiegła do Emily tuląc się do niej, a moja była narzeczona objęła ją niepewnie.
-Długo Cię nie było Emily – powiedziała słodkim głosikiem
-Musiałam trochę odpocząć
-A jak się czuję Twój dzidziuś ? – spytała kładąc malutkie dłonie na brzuchu kobiety
Cholera. W jednej chwili oczy kobiety wypełniły się łzami, wyrwała się delikatnie z objęć małej dziewczynki i pobiegła na górę. Nie wiedziałem co mam robić, bo mała zaczęła przeraźliwie płakać, ale chciałem też biec za Emily, żeby jakoś ją uspokoić. Po chwili drzwi jednego z mieszkań otworzyły się i ze środka wyszła Ama. Wzięła na ręce pewnie swoją córkę i zaczęła ją uspokajać.
-Co się stało ?
-Chodzi o Emily – kiwnąłem głową na schody, którymi pobiegła panna Brown
-Oli skarbie idź do domku, a ja zaraz wrócę – pocałowała dziewczynkę w czoło – wszystko jest w porządku. Nie płacz już
Gdy, tylko drzwi zamknęły się za małą to Ama stanęła bliżej mnie i spojrzała wyczekująco.
-Poroniła kilka dni temu, uciekła z Dortmundu, a ja jej pomogłem. Teraz Twoja córka zapytała ją o dzidziusia i chyba Emily znowu się rozsypała
-Cholera – westchnęła – tak mi przykro
-Kolorowo nie jest – potarłem dłonią kark – Em na pewno żałuję, że tak teraz uciekła
-W ogóle się tym nie przejmuj – machnęła ręką – Oli zaraz o tym zapomni
-Pójdę na górę – westchnąłem – a potem muszę wracać do domu
-Oczywiście, już Cię nie zatrzymuję
-Do zobaczenia – cmoknąłem ją w policzek
Złapałem za walizkę dziewczyny i popędziłem po schodach na górę. Postawiłem bagaż przy drzwiach numer szesnaście, ale nigdzie nie widziałem szatynki. Już myślałem, że weszła do środka, ale usłyszałem pociągnięcie nosem, więc zajrzałem na schody prowadzące wyżej.
-Hej – szepnąłem
-Cześć – ukryła twarz w dłoniach
-Pogadamy ?
-Nie nie, już jest ok. Nie musimy gadać
-Chcę Ci pomóc
-Wystarczająco już mi pomogłeś – spojrzała na mnie niepewnie – czas wrócić do rzeczywistości
-Będzie dobrze – przytuliłem ją, gdy tylko podeszła bliżej mnie – będzie dobrze, zobaczysz
-Dziękuję – wtuliła się we mnie
-Będzie dobrze – powtórzyłem całując ją w czoło
-Cześć Marco – pomachała mi, po czym zniknęła wraz ze swoją walizką za drzwiami mieszkania
-Cześć Emily – powiedziałem do siebie
*****
Przepraszam. Wiem, że rozdział nie jest na czas (chociaż wyświetla się, że został dodany o 20:00 jest już prawie 22 ...). Ostatnio miałam małe zawirowania z blogami i nie do końca byłam pewna czy dalej chcę pisać, ale postanowiłam stanąć na wysokości zdania i nie znikać tak nagle. Za rozdział zabrałam się, dopiero dzisiaj wieczorem, więc jest taki słaby, krótki i nudny. Nie mogę obiecać, że za tydzień będzie dłuższy, ciekawszy i sielankowy, ale postaram się, żeby po prostu był.
Buziaki
Rozdział jak zawsze wspaniały <3 <3 czekam na kolejne!!Mam pytanie czy będziesz dalej prowadziła bloga o Alex i Mario ?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak! W końcu jak złapię wenę to coś napiszę :)
UsuńJak zawsze wspaniały. Ahh te ich zawirowania, czekam na kolejny i liczę na jakieś info odnośnie opowiadania o Alex i Mario. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWracam do opowiadania o Alex i Mario! Tylko nie wiem, kiedy, bo jakoś brakuje mi weny :/
UsuńMówiłam że kolejny super rozdział 😘 ciekawe co będzie dalej. Czekamy na kolejny tu i na Alex i Mario będzie dobrze i uda cie się coś ciekawego napisać 💗💗💗
OdpowiedzUsuń