[Marco]
Luty nie zaczął się w tym roku zbyt przyjemnie. Ujemne temperatury, dodatkowa porcja śniegu, dużo wiatru, mało słońca. Trudno się wstaje z samego rana, gdy na zewnątrz wciąż jest ciemno. Środek nocy. Dzisiejszy trening był totalnym koszmarem, trener się chyba na nas uparł. Większa ilość kółek, dodatkowe ćwiczenia, więcej serii, więcej powtórzeń, a to wszystko jeszcze na czas ! Kto zrobił najmniej ten miał powtórkę. Byliśmy tak zmęczeni, że do szatni to się wręcz czołgaliśmy. Nie wiem, a może nie pamiętam jak udało mi się ogarnąć i dotrzeć do domu. Zrobiłem to chyba jakoś mechanicznie.-Kochanie – blondynka zawołała podejrzewam z kuchni – to Ty ?
-Tak, ja – westchnąłem rozbierając się
-Co się stało ? – weszła do przedpokoju wycierając ręce w ścierkę – marnie wyglądasz
-Trener nas wykończył
-Robię sobie koktajl, chcesz też ? – uśmiechnęła się
-Poproszę – pocałowałem ją w policzek – może w czymś Ci pomóc ?
-Dam sobie radę, Ty odpocznij
-Mówiłem Ci, że Cię kocham ? – uśmiechnąłem się
-Coś tam kiedyś wspominałeś – zachichotała wesoło
-Kocham Cię – pocałowałem ją
Wszedłem zadowolony do salonu, usiadłem na kanapie i już miałem włączyć telewizor, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, ale pokazał mi się numer nieznany. Cholera. Rozłączyłem się najpierw raz, potem drugi i odetchnąłem z ulgą, że nie zadzwonił po raz trzeci. Nie mam siły i ochoty udzielać wywiadów, ani na takowe się umawiać. Od tego mam menadżera.
-Proszę – moja dziewczyna podała mi szklankę z zielonym napojem
-Wygląda na zdrowe – skrzywiłem się
-Jest zdrowe – zaśmiała się – dostałam przepis od Ann
-Zakumplujecie się ?
-Chyba nam do tego daleko – skrzywiła się – ale bardzo się staram
-Ann to świetna osoba, ale też bardzo lojalna przez co bywa czasem uprzedzona
-Do Ciebie nie jest
-Myślę, że czasem jest, ale pięknie udaje – uśmiechnąłem się blado
Dziewczyna usiadła obok mnie, a ja ją objąłem. Kolejny raz mój telefon zaczął dzwonić i znowu numer nieznany.
-Odbierz, może to coś ważnego
-A może to zwykłe hieny
-Odbierz – powtórzyła – zawsze możesz się rozłączyć
Westchnąłem tylko, a następnie przesunąłem palcem po ekranie smartfona.
-Reus – zacząłem oficjalnym tonem
-Cześć Marco – usłyszałem znajomy głos, ale nie mogłem skojrzyć go z osobą – z tej strony Theo James, jestem ...
-Jasne, wiem kim jesteś – przewróciłem oczami
-Kontaktowała się z Tobą Emily ?
-Coś się stało ? – poderwałem się z miejsca idąc w stronę okna
-Zniknęła, od wczoraj z nikim się nie kontaktuje
-Dlaczego ? – przełknąłem ciężko ślinę
-Poroniła we wtorek – westchnął – wczoraj wyszła ze szpitala i przepadła
-Cholera, przykro mi
-Może wiesz gdzie mogę ją znaleźć ?
-Nie za bardzo – powiedziałem, a po chwili mnie olśniło – chociaż chyba wiem
-Gdzie ? – ożywił się
-Uważam, że skoro Emily zniknęła to nie chce się z Wami kontaktować. Pojadę tam i sprawdzę czy jest bezpieczna, a potem dam Wam znać
-To moja dziewczyna ! – warknął
-Theo do cholery ona właśnie przeży ła tragedie ! Nie unoś się honorem, tylko zdaj się na moją pomoc
-Dasz mi znać ? – spytał po chwili
-Tak, zadzwonie jak tylko będę na miejscu
-Dziękuje
-Ach Theo musisz mi dać swój numer. Niestety wyświetla mi się nieznany
-Wyślę Ci sms, okej ?
-Pewnie
-Jeszcze raz dziękuje Marco
-Podziękujesz mi jak ją znajdę
-Trzymam kciuki
-Do usłyszenia – rozłączyłem się
Wsunąłem telefon do tylnej kieszeni spodni i nie zwracając uwagi na Caroline, która siedziała wciąż na kanapie i przyglądała mi się ruszyłem do sypialni, a następnie do garderoby. Wziąłem jedną z mniejszych walizek i położyłem ją na łóżku, wrzucałem do niej po kolei jakiekolwiek w miarę podstawowe rzeczy.
-Co Ty robisz ?
-Muszę zniknąć na kilka dni, a przynajmniej na dzisiejszą noc
-Słucham ?! – spytała oburzona
-Emily zniknęła i nikt nie wie, gdzie jest, a ja się chyba domyślam
-To nie jest Twoja sprawa
-Caro ...
-No co ?! To jest Twoja była dziewczyna ! – zawołała
-Ona poroniła przedwczoraj, rozumiesz ?! Poroniła ! Ktoś musi ją znaleźć zanim zrobi coś głupiego – zapiąłem walizkę i ruszyłem do wyjścia
-Powiedz komuś o swoich podejrzeniach i po sprawie
-Sam to załatwię – westchnąłem ubierając kurtkę
-Jeżeli teraz wyjdziesz Marco to między nami koniec – powiedziała zrezygnowana
Zamarłem. Spojrzałem w oczy swojej dziewczyny, z których tryskały iskierki złości, ale też smutku.
-Kochanie – podszedłem do niej i położyłem swoją dłoń na jej policzku – postaw się w mojej sytuacji proszę Cię
-Zostawiasz mnie dla niej – po jej policzkach spłynęły łzy
-Skarbie – otarłem jej łzy – kocham Cię bardzo i chciałbym tu z Tobą zostać, ale ona właśnie przeżyła jedną z większych tragedii, jakie mogą się przydarzyć kobiecie. Straciła dziecko i uciekła od najbliższych, nie powinna być sama
-Wiem, ale czemu właśnie Ty ?
-Bo doskonale ją znam i chyba jako jedyny wiem, gdzie może być
-Nadal ją kochasz ?
-Muszę jechać kochanie, będę pod telefonem – pocałowałem ją w czoło unikając odpowiedzi – bądź tutaj jak wrócę, dobrze ?
-Nie obiecam Ci tego – odsunęła się na bezpieczną odległość ode mnie
Westchnąłem, spojrzałem na nią ostatni raz i wyszedłem z naszego mieszkania. Miałem szczęście, bo winda była na tym piętrze, więc wsiadłem do niej i zjechałem na parking podziemny. Bardzo szybko dotarłem do swojego samochodu, wrzuciłem walizkę do bagażnika i usiadłem na miejscu kierowcy. Mimo, że byłem tam miliony razy to ustawiłem nawigacje, żeby być na miejscu jak najszybciej. Będąc już na autostradzie wykręciłem na głośnomówiącym numer do trenera.
-Marco, stało się coś ?
-Potrzebuje urlopu
-Urlopu ? – powtórzył zaskoczony
-Wyjechałem właśnie z Dortmundu, nie wiem kiedy wrócę. Może jeszcze dziś, a może za kilka dni
-Nie możesz opuszczać treningnów
-Wiem
-Masz jutro rano być Marco - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu
-Nie będzie mnie – odparłem pewny siebie
-Zawieszę Cię
-W porządku – westchnąłem – dostanę to na piśmie ?
-Co się z Tobą dzieje Marco ?
-Chodzi o Emily, muszę ją znaleźć, a jak już ją znajdę to nie wiem czy będę mógł zostawić ją samą
-Ona nie jest już Twoją kobietą
-Ale dalej ... – przerwałem – dalej jest mi bliska
-Czy stało się coś poważnego ?
-Tak, ale nie wiem czy mogę panu powiedzieć
-Marco jest czwartek, więc powiedzmy, że w poniedziałek masz być na treningu, a oficjalnie nie zagrasz w sobotnim meczu z powodu choroby. Może być ?
-Dziękuje bardzo, ratuje mi pan tyłek
-Robię to tylko dlatego, bo wiem, że zależy Ci na tej dziewczynie. Nie możesz tego spieprzyć po raz kolejny
-Pan nie wie ...
-Wiem, uwierz mi, że wiem. Jedź do niej i lepiej, żebyś ją znalazł. Powodzenia
-Dzięki
-Pozdrów ją
-Na pewno – uśmiechnąłem się i rozłączyłem połączenie
Niecałą godzinę po wyjeździe z Dortmundu dotarłem nad Jezioro Sorpesee. Objechałem je dookoła, bo po drugiej stronie, gdzie było więcej lasu i mniej ludzi miałem działkę z niewielkim domem. Naszym domem. Upewniłem się, że mam klucze i podjechałem pod posesje, wjechałem dalej, zaparkowałem w garażu i wysiadłem. Zabrałem swoje rzeczy, a potem przeszedłem do domu. Alarm był wyłączony, ale wszędzie było ciemne, a okna były zasłonięte. Na pierwszy rzut oka nikogo tu nie było, ale nie mogłem przeoczyć beżowego kobiecego płaszcza czy butów na obcasie. Emily jest nad jeziorem, ale nie ma jej w domu. Odsłoniłem okna, zaniosłem walizkę na górę i udałem się do kuchni. Wyjąłem z szafki kubek termiczny, zrobiłem w nim herbatę i odrobinę posłodziłem. Wziąłem do ręki kubek, zgarnąłem z fotela ciepły koc i wyszedłem na zewnątrz. Powoli ruszyłem przez zarośniętą ścieżkę w kierunku pomostu. Niewielki, bo niewielki, ale prywatny i klimatyczny.
-Okryj się, bo się przeziębisz – położyłem jej koc na kolanach – i wypij herbatę, jest jeszcze gorąca
-Co Ty tu robisz ? - nawet na mnie nie spojrzała
-Po prostu jestem – wzruszyłem ramionami
-Powiedziałeś komuś ?
-Nie, ale zamierzam zadzwonić do Theo i powiedzieć mu, że jesteś bezbieczna
-Tylko nie mów mu proszę, gdzie jesteśmy
-Nie zamierzam – położyłem jej dłoń na ramieniu – zaraz do Ciebie wrócę, dobrze ?
-Dobrze – szepnęła
Odszedłem kilka kroków dalej, wyjąłem z kieszeni telefon i prawie natychmiast wybrałem numer do chłopaka mojej byłem dziewczyny.
-Masz ją ?
-Tak, jest cała, zdrowa i bezpieczna
-Za ile możesz ją przywieźć do Dortmundu ?
-Za jakieś trzy dni i powiedzmy sześć godzin
-Nie żartuj Marco
-Mówię poważnie. Jeżeli Em będzie chciała zostać tu trochę to odwiozę ją najpóźniej w niedziele wieczorem. Potem muszę wrócić do treningów
-Trzymaj łapy przy sobie Reus, bo inaczej Cię zabiję – warknął wścekły
-Ona straciła Wasze dziecko Theo. Nie w głowie jej romanse z byłym narzeczonym
-Jej może nie – mruknął
-Nie masz powodu do zazdrości. Trzymaj się Theo
-Dziękuje – powiedział jeszcze zanim zdążyłem się rozłączyć
Odwróciłem się w stronę pięknej szatynki, która siedziała na drewnianym krześle i ślepo patrzyła w punkt naprzeciwko siebie. Cholera. Nie jest dobrze.
-Może wrócimy do domu ?
-Chcę tu zostać
-Długo już tutaj siedzisz ?
-Nie wiem – prawie niezauważalnie wzruszyła ramionami – może od rana
-Jadłaś coś ?
-Tak, chyba tak
-Em posłuchaj, musisz wrócić ze mną do domu. Ogrzejesz się, zjemy coś, odpoczniesz i jak będziesz chciala to później tu wrócimy
-Zostaniemy tu ? – spojrzała na mnie pierwszy raz
-Jeżeli chcesz to tak. Do niedzieli
-Dziękuje
-To co wracamy do domu ?
-Nie mam innego wyjścia, co ? – powoli wstała
-Zdecydowanie nie – zabrałem od niej koc i kubek
Doszliśmy bardzo szybko do domu, dziewczyna położyła się na kanapie, a ja napaliłem w kominku. Powoli robiło się coraz cieplej, więc udałem się do kuchni w celu zrobienia czegoś pysznego do jedzenia. Zajrzałem do lodówki spodziewając się, że zobaczę tam tylko światło, ale było tam pełno jedzenia. Tego się nie spodziewałem.
-Na co masz ochotę ?
-Obojętnie mi
-Jakaś sałatka, makaron czy kurczak ?
-Kanapki będą w porządku
-Świetnie – przewróciłem oczami – czyli makaron
-Nie rozumiem czemu tu jesteś
-Bo się o Ciebie martwię – odpowiedziałem po chwili – wszyscy się o Ciebie martwią
-Pomóc Ci w czymś ? – podeszła do mnie i oparła się o blat
-Wstawisz wodę na makaron ?
-Pewnie
Tak jak kiedyś, zaczęliśmy wspólnie gotować. Poruszaliśmy się zgrabnie po niewielkiej kuchni co jakiś czas się o siebie ocierając. Przez chwilę mogłoby się wydawać, że nic się nie zmieniło, ale jednak się zmieniło i to bardzo dużo. Za dużo.
-Kto Ci powiedział ?
-Theo, dzwonił do mnie jak wróciłem z treningu
-Przepraszam, nie powinieneś się nade mną litować
-Nie lituje się nad Tobą Emily
Nic nie odpowiedziała, tylko spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i sięgnęła do szafki po kubek. Chyba żadne z nas nie zauważyło, a tym bardziej nie zdążyło zareagować, gdy kubek wypadł jej z dłoni i z hukiem rozbił się uderzając o podłogę. Panna Brown spojrzała na mnie przerażona, a następnie wybuchła głośnym płaczem trzęsąc się przy tym jak galareta.
-Hej nic się nie stało – podszedłem do niej i ją przytuliłem – to tylko kubek
-To moje życie – wtuliła się we mnie – znowu się rozbiło
-I znowu z czasem się poskleja, zobaczysz
-To moja wina, to znowu moja wina – nie przestawała płakać
-Spójrz na mnie Emi – odsunąłem ją od siebie i uniosłem delikatnie jej podbródek, żeby spojrzeć jej w oczy – wiem, że spotkała Cię straszna tragedia, naprawdę i jest mi z tego powodu cholernie przykro, ale choćbyśmy bardzo chcieli cofnąć czas to nam się nie uda. Rozumiem, że musisz jakoś przeżyć tę żałobę, ale w końcu będziesz musiała spróbować żyć jak dawniej. Jestem pewien, że wszystko się ułoży, zostaniesz mamą i będziesz szczęśliwa. Potrzeba tylko czasu
-On mnie nienawidzi – westchnęła – straciłam nasze dziecko, a on teraz mnie nienawidzi
-Emi on Cię kocha – ledwo przeszło mi to przez gardło – i bardzo się o Ciebie martwi. Nie wiem dlaczego poroniłaś, ale to na pewno nie była Twoja wina
-To się stało w nocy, zanim się zorientowałam to było już za późno – kolejna porcja łez spłynęła po jej policzkach
-Naprawdę mi przykro – pocałowałem ją w czoło – nie potrafię postawić się w Twojej sytuacji, ale zawsze możesz liczyć na moją pomoc
-Dziękuje – zamknęła na chwilę oczy, a potem spojrzała na mnie
-Zjemy ten makaron ? Zaraz będzie zimny – próbowałem rozładować atmosferę
-Nie jestem głodna
-Muisz zjeść, dopilnuje, żebyś jadła
-Proszę powiedz mi dlaczego tu jesteś. Powiedz mi prawdę
-Bo Cię kocham – pomyślałem, ale nie potrafiłem tego powiedzieć, nie potrafiłem jeszcze bardziej namieszać jej w głowie – spłacam swój dług
-Nie masz wobec mnie żadnego długu
-Ja uważam inaczej – próbowałem trzymać się swojej wersji, chociaż ona w każdej chwili mogła wyczuć, że usiłuje ukryć prawdę
-Dobrze, zjem – odeszła ode mnie i po chwili usiadła przy stole
Zjedliśmy w ciszy obiad, po którym moja niedoszła żona bez słowa wstała od stołu i poszła na górę. Znam ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć o tym, iż ona chce zostać teraz sama, a ja to uszanuję. Dla jej dobra. Zamiast siedzieć bezczynie posprzątałem po naszym posiłku, po wspólnym gotowaniu, a na końcu pozbierałem wszystkie kawałki kubka lub jak to powiedziała Emily jej życia i położyłem je na blacie. Skoro to ma być jej cholernie rozwalone życie to ja je posklejam. Prawie dwie godziny zajęło mi sklejanie tego, ale w końcu jakoś udało mi się doprowadzić przedmiot do poprzedniej formy. Prawie idealnie, chociaż pęknięcia zostaną na zawsze. Zamknąłem kubek w szafce, do której Em nigdy nie zagląda i usiadłem na kanapie. Wyjąłem z kieszeni telefon, chwilę się zastanawiałem, aż w końcu wybrałem numer do swojej dziewczyny. Nie odebrała. Spróbowałem po raz drugi. Znowu nic. Aż w końcu za trzecim razem ...
-Cześć, tu Caroline Bohs. Jeżeli to coś pilnego to zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału, a postaram się oddzwonić ... pip
-Skarbie to ja, znalazłem Emily i zostanę z nią kilka dni. Wracam do Ciebie w niedziele wieczorem, nie martw się proszę. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham i nie rób nic głupiego. Zaufaj mi. Oddzwoń jak tylko odsłuchasz wiadomość.
Wściekły rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na fotel. Cholera ona mnie zabije albo odejdzie albo już odeszła. Co za koszmar. Ale ja nie dam jej odejść bez słowa. Jest moja, a ja jestem jej.
-Stało się coś ?
-Caroline nie odbiera ode mnie telefonów
-Wie, że ze mną jesteś ?
-Wie, że jechałem Cię szukać i była wściekła
-Przykro mi
-Jakoś to załatwię
-Napijemy się i pogadamy ? – wyjęła z szafki butelkę tequili
-Możesz pić alkohol ? – spytałem niepewnie
-Mogę, muszę i zamierzam. Z Tobą albo sama. Decyduj
-Jest jeszcze wcześnie – spojrzałem na zegarek
-Kobietom się nie odmawia. Pijemy
-To nie jest dobry pomysł Em. Nie możesz zapijać żałoby
-A co Ty wiesz o żałobie ?! – warknęła – straciłam dziecko ! Poroniłam ! Nie wiadomo czy kiedykolwiek zostanę jeszcze matką, a Ty mi mówisz co mogę, a czego nie ?!
-Martwię się o Ciebie
-Wy wszyscy się o mnie martwicie ! – zawołała – Emily nie może być teraz sama, Emily nie może się przemęczać, Emily nie może wrócić w tym stanie do domu, Emily nie może pić, Emily nie może zrobić nic głupiego, Emily nie ...
-Przestań – przerwałem jej – wiem o co Ci chodzi. Nie chcę traktować Cię jak wszyscy inni, ale nie jestem w stanie traktować Cię tak jak wcześniej. Chcesz pokazać, że jesteś twarda, ale w tej chwili to tylko pozory. Znam Cię i widzę, że cierpisz, przede mną nie musisz udawać
-Masz racje wcale nie jestem twarda i już chyba nigdy nie będę
-Przyniesiesz szklanki czy ja mam to robić ?
-Ja przyniosę – uśmiechnęła się prawie niezauważalnie
-Będę tego żałował – szepnąłem do siebie
Dziewczyna przyniosła dwie szklanki, postawiła je na stoliku do kawy i nalała sporą porcje alkoholu. Zanim zdążyłem sięgnąć po naczynie to szatynka wypiła już zawartość swojego. Pijana i jednocześnie załamana Emily to nie jest moja ulubiona wersja tej kobiety.
-Czemu nie pijesz ?
-Zamyśliłem się – upiłem łyk
Ona za szybko pije, zdecydowanie za szybko. Nie zdążyłem dokończyć pierwszej szklanki podczas, gdy ona wypiła już trzy. I powoli się wstawiała, chociaż powoli to chyba złe określenie.
-Dlaczego tak mało pijesz ? – wybełkotała
-Piję równo z Tobą - skłamałem
-Tak ?
-Oczywiście
-To dobrze – zachichotała
-Może pójdziesz na górę się przespać ?
-O tej porze ? Chyba oszalałeś ! – rzuciła we mnie poduszką – impreza się dopiero rozkręca
-Emily jesteś pijana – wstałem, zbliżyłem się do niej i położyłem jej dłoń na ramieniu
-Nie jestem – odepchnęła moją dłoń
-Okej, niech będzie – westchnąłem
W zasadzie dziewczyna sama dokończyła pić tequile, a ja siedziałem bezradny i się jej przyglądałem. Gdyby widział to Theo, Ann, jej mama albo ktokolwiek inny kto jest jej bliski to chyba by mnie zabił. Miałem się nią zająć, a pozwalam jej się upić. Najpierw się upije, potem zacznie płakać, a ja chyba wtedy oszaleje. Nie zniosę jak kolejny raz wpadnie w histerie.
-Marco ?
-Hmm ?
-Kochasz mnie ?
-Słucham ? – zakrztusiłem się własną śliną
-Nadal mnie kochasz ? - powtórzyła
-To nie jest rozmowa na teraz
-Dlaczego nie ?
-Ponieważ jesteś pijana i jutro nie będziesz nic pamiętała
-Kochasz mnie czy nie ? – spytała poważnie
-Mówiłem Ci, że nigdy nie przestałem
-Powiedz to
-Kocham Cię Emily
I nagle dziewczyna poderwała się z miejsca i omal mnie nie pocałowała. Złapałem ją za ramiona i odsunąłem od siebie, ale wcale jej to nie zniechęciło. Dopiero po chwili się zorientowała, że nie pozwolę jej, żeby mnie pocałowała, a wtedy mnie spoliczkowała i popłakała się. Cholera.
-Pocałuj mnie Marco. Proszę, pocałuj mnie
-Nie zrobię tego. Oboje jesteśmy zajęci, oboje będziemy tego żałować. Ja będę żałował, że wykorzystałem to, że jesteś pijana, a Ty ... a Ty nie będziesz żałowała, bo jest szansa, że nie będziesz tego pamiętać. Nie zrobię tego. Przykro mi
-Nienawidzę Cię! – zaczęła mnie szarpać – tak bardzo Cię nienawidzę ! Zrujnowałeś mi życie !
-Wiem i cholernie tego żałuje – pochyliłem się nad nią i zatrzymałem się kilka milimetrów przed jej ustami – i dlatego właśnie Cię nie pocałuje, żeby Ci go nie zrujnować jeszcze bardziej
-A jeżeli ja Cię pocałuje ? – spytała z nadzieją, a ja nie miałem ochoty odmawiać
No to tak. Mamy COMBO. 2 komentarze pod rząd... Co się ze mną dzieje? :D
OdpowiedzUsuńTrochę ci pomarudzę, ale tylko trochę i przejdę do rzeczy milszych.
Najpierw to co najbardziej mi się nie podoba.
1. MARCO. TEN TO KURDE MA PROBLEMY. NIE POCAŁUJĘ CIĘ BO MAM OKRES KURDE. NIE POCAŁUJĘ BO MNIE BOLI GŁOWA. NIE TERAZ. NIE. NIE CHCĘ. NIE ZAMIERZAM. No cholera! Niech będzie facetem a nie babą! Halo.. No ludzie..Nie rozumiem kompletnie tego zachowania.
Dwa. (znowu się czepię Marco..) Sam przyznał, że kocha Emily ALE cały czas zawraca se tyłek Caro i wyciąga najgłupszy możliwy argument, że oboje są zajęci. Serio? Theo? A niech gościu idzie w piz.. :) . Przepraszam-emocje .
KOLEJNE. Jak można kończyć w takim momencie. Czyli jednak ją pocałował? Najpierw się zapiera a potem "nie ma ochoty odmawiać"... NO HALO..?
Kolejne co pośrednio mi się nie podoba a pośrednio chcę skakać z radości.
Dlaczego.. hmm.. (NIE HEJTUJĘ, OKEJ?:D <3 )
No to tak. Od początku jak się dowiedziałam, że Emily jest w ciąży wręcz wiedziałam, że poroni. Nie chcę ci zarzucać, że to zbyt popularne, (może to ja jestem taka mądra i przewidująca^^ ) ale..myślałam, że jak do tego dojdzie będzie trochę więcej emocji Emily a nie tylko fochów na Reusa i cały świat. ALE SAM FAKT, ŻE PORONIŁA-SZAŁ. :D Jestem na tak. Mimo, że coś tam mi się nie podoba, to wiesz (mam nadzieję), że uwielbiam tego bloga. To, że mi nie przypadło do gustu nie znaczy, że innym się nie spodoba, każdy woli co innego, tak jak ja wolę zdesperowane skoki w przyszłość hahahah
DOBRA! To co mi się podobało!
(nie, nie zwracam mu honoru) ALE-Reus trybi. On ganz myśli i jestem w szoku. Naraził karierę, (O WIELKI BOHATER)..naraził karierę i co.. I nie całuje jej mówiąc, że jest w związku.. Nie przeboleję, serio. (pogodzę się. Jadę w końcu na "urlop" na cały tydzień-wyleczę szkolną chandrę i swoje wąty do tego rozdziału. Wracam w piątek po 15 (o ile przeżyję pierwszy lot w poniedziałek), więc o 20 jestem TU i czytam coś, co będę chciała wysłać do Nagrody Nobla pod kategorią "Oliwia jest w pełni zadowolona". Zadanie ciężkie, ale wiem, że dasz radę! :D
Weny, weny, do za tydzień<3
Buziaaakiii:)
Jaka tragedia spotkała Emi najgorsza rzecz jaka może być. Na pewno wszystko się ułoży. Ehh zazdrosny Theo mógł sam jej poszukać a Marco cały czas ukrywa swoje uczucia i tak pewnie będą razem. Buziaki :***
OdpowiedzUsuńPierwsze co mi się podoba, to że jest to rozdział napisany z perspektywy Marco. Oby takich więcej.
OdpowiedzUsuńJestem strasznie zła na Reusa i Brown, ale po kolei.
Caro wcale nie wydaje sie być taka jak opisywała ją reszta. Wydaje sie byc bardzo w porządku dziewczyną, a jej reakcja moim zdaniem była właściwa.
Podejrzewam, że żadna dziewczyna nie chciałaby, aby jej facet tak po prostu zerwał się w jednej chwili i oświadczył, że jedzie do swojej byłej... gdzie będą sami... przez kilka dni. Reus puknij się w głowę, jeżeli uważasz, że jakakolwiek normalna laska by to tolerowała.
Emily... na nią to już mi słów brak. Dobra, poroniła, ma żałobę i tak dalej, to musi być dla niej straszna tragedia. Ale jednak pomimo tej wcześniejszej rozmowy z matką zanim jeszcze straciła dziecko, wróciła do Theo! No błagam, co z nią jest nie tak?
Czy ta dwójka gamoni, która tak strasznie się zapiera, że jest za późno na cokolwiek między nimi, nie jest w stanie pojąć, że takim nieodpowiedzialnym zachowaniem krzywdzą tylko innych?
Reus też niczym niezdecydowana panienka: pocałowałbym ją, ale nie pocałuję, choć chciałbym, ale mi nie wolno, to niech ona mnie pocałuje, wtedy będzie ok.
Ech... co za facet :D
Niech się wreszcie wezmą za siebie i skończą tą szopkę :D
Czekam na kolejny, pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)