[Emily]
Z samego rana wciąż ubrana w piżamę zapukałam do sypialni Marco. Gdy po raz kolejny piłkarz nie pozwolił mi wejść, a raczej po prostu się nie odezwał to wkroczyłam do pomieszczenia. Marco spał w najlepsze zakopany w pościel i nie zwracał uwagi na otaczający go świat. Energicznie zamknęłam drzwi, które trzasnęły, a huk jaki spowodowały nieco rozbudził blondyna, który spojrzał na mnie zaspany, przeniósł wzrok na budzik i znowu spojrzał na mnie marszcząc przy tym zabawnie brwi.-Coś się stało ? - spytał zachrypniętym głosem.
-Nie - uśmiechnęłam się.
-To po co budzisz mnie tak wcześnie ?
-Chcę iść na spacer - wzruszyłam ramionami.
-Chryste Emily - zakrył się kołdrą - przyjdź później.
-Marco - jęknęłam.
-Przyjdź za co najmniej godzinę.
Przez kilkanaście sekund myślałam co mam zrobić, aby zwlec piłkarza z łóżka, aż w końcu zerwałam z niego kołdrę, po czym piszcząc jak nastolatka odwróciłam się do niego plecami. Wszystko, dlatego, że spał w samych bokserkach ! Widok jego prawie nagiego ciała i porannego wzwodu przyprawił mnie o lekki zawał serca i zaróżowione policzki. Brawo.
-Wystarczyło powiedzieć, że chcesz sobie na mnie popatrzeć - po chwili roześmiał się już całkiem rozbudzony.
-Nie wiedziałam, że jesteś prawie nagi - wydusiłam.
-Jasne - mruknął bez przekonania - zawsze tak śpię.
-Może ubierzemy się i pójdziemy, co ? – chciałam zmienić temat.
-Skoro i tak już nie śpię to możemy iść - westchnął - za 10 minut na dole ?
-Oczywiście - powiedziałam wciąż stojąc do niego tyłem.
Wyszłam z sypialni swojego byłego narzeczonego, przeszłam do sypialni, którą chwilowo zajęłam i od razu zamknęłam za sobą drzwi. Rozebrałam się, po czym założyłam czystą bieliznę, ciemne jeansy oraz granatowy, gruby sweter. Włosy związałam w koka, a twarz zostawiłam bez żadnego makijażu. I tak muszę się wykąpać, jak wrócimy ze spaceru. Na dół zeszłam kilka minut przed wyznaczonym czasem, ale i tak blondyn był pierwszy.
-Co chcesz zjeść na śniadanie ? - posłał mi swój nieśmiały uśmiech.
-A możemy zjeść po powrocie ? - spytałam z nadzieją.
-No nie wiem - pokręcił głową - będziesz głodna i nie będziesz miała siły.
-Zjem teraz jabłko - uśmiechnęłam się zgarniając owoc do ręki - a potem przygotujemy coś pysznego.
-W porządku - odparł niechętnie.
Zadowolona, że udało mi się go przekonać przeszłam do przedpokoju, usiadłam na drewnianym krześle i założyłam swoje zimowe botki. Potem mężczyzna pomógł mi ubrać kurtkę puchową, założyłam jeszcze szalik, czapkę i byłam gotowa do wyjścia.
-Cholera jak jest zimno - warknął blondyn zamykając za nami drzwi - nienawidzę zimy.
-Sory Reus. Taki mamy klimat - zachichotałam - jak spędzałeś swoją przerwę świąteczną ?
-Zabrałem swoją dziewczynę do Dubaju - wzruszył ramionami.
-Ach, a więc to tam świętowałeś Nowy Rok – powiedziałam czując ukłucie w sercu.
-Dokładnie - zaśmiał się - a Ty jak świętowałaś Nowy Rok ?
-Theo chciał, gdzieś wyjechać, ale w końcu zostawiliśmy w Dortmundzie i imprezowaliśmy z Ann i Mario.
-Byliście tylko we czwórkę ?
-Nie - pokręciłam przecząco głową - było kilku waszych kolegów z drużyny z partnerkami. Myślałam, że Wy też będziecie.
-Rozumiem.
-Jeśli chcesz to mogę porozmawiać z Caroline jak jutro wrócimy - powiedziałam po chwili.
-Nie trzeba, dam sobie z nią radę.
Pokiwałam twierdząco głową na znak zrozumienia i zamilkłam idąc przed siebie. Mimo, iż na początku trzymałam ręce w kieszeniach to bardzo mi zmarzły, więc wyjęłam je na ten mróz, zaczęłam je o siebie pocierać i chuchać na nie.
-Zimno ?
-Tylko w ręce - wyjaśniłam - nie wzięłam rękawiczek.
-Proszę - ściągnął swoje i pomógł mi włożyć na dłonie - są trochę za duże.
-Nie szkodzi - uśmiechnęłam się szeroko - i dziękuję.
-Drobiazg - puścił mi oczko - słyszałaś, że Ann i Mario biorą ślub ?
-Oczywiście ! Dowiedziałam się jako pierwsza.
-No tak, mogłem się domyślić. Rozumiem, że będziesz świadkową.
-Dokładnie tak - spojrzałam na niego, a on posłał mi swój radosny uśmiech - co ?
-Nic, tylko będę Twoim weselnym partnerem.
-Mario poprosił Cię, żebyś był jego świadkiem ?
-Yhmm - pokiwał twierdząco głową.
-Znowu staniemy razem przy ołtarzu - powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
-Tylko nie ucieknij - zażartował, a ja o dziwo się zaśmiałam.
-To nie dawaj mi powodu - szturchnęłam go.
-Stoi - uśmiechnął się.
-Stoi - powtórzyłam.
-W takim razie jesteśmy umówieni - mrugnął do mnie.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale wtedy właśnie przypomniał mi się mój sen, w którym musiałam wybierać czy chcę poślubić Marco czy Theo. Wtedy wydawało mi się, że wybór jest bardzo trudny, a teraz myślę, że poszłabym za głosem serca, tylko czy moje serce wiedziałoby kogo wybrać ? Och, co za pytanie. Ono wie od dawna. Ten sen był jak złe proroctwo na nadchodzący wówczas dzień ... zaraz z samego rana pierwszy raz od dawna poważnie pokłóciłam się z moim chłopakiem, a przecież nic na to wcześniej nie wskazywało. Co prawda tuż po parapetówce mieliśmy dość nieprzyjemną sprzeczkę na temat piłkarza i tego, że dużo czasu spędziliśmy w trakcie zabawy. Zarzuty Theo były troszeczkę irracjonalne, ponieważ po tym jak Ama zastała nas w kuchni podczas rozmowy to prawie wcale nie spędzaliśmy czasu. Owszem byliśmy niby razem, ale jednak osobno. Nie rozmawialiśmy, nie tańczyliśmy, nie chowaliśmy się, gdzieś sami. Od czasu do czasu zerknęłam na Marco, ale nakryłam go również jak on przyglądał się mi, więc byliśmy kwita. Potem temat ucichł i wydawało mi się, że Theo się już uspokoił, ale niestety okazało się, że jest zupełnie inaczej. Od naszej kłótni minął ponad miesiąc, a ja wciąż wracam myślami do tamtych dni. Kilka z nich spędziłam u swoich rodziców, żeby przemyśleć to i owo, a on w tym czasie zrozumiał, że popełnił ogromny błąd. Długo biłam się z myślami co powinnam zdobić, aż w końcu doszłam do wniosku, że nie mogę skreślić ostatnich lat mojego życia i wybaczyłam prawnikowi. Oczywiście nie od razu, dałam mu szansę dopiero jak trochę się wykazał. I wbrew pozorom nie mieliśmy tak udanego sylwestra jak zapewne mieli Marco i Caroline. Z jednej strony cieszę się, iż byli oni w Dubaju, bo Theo nie miał kolejnych powodów do zazdrości czy swoich wymysłów, ale jednak jak usłyszałam od Ann, że ich nie będzie to poczułam w sercu ukłucie żalu. A pomyśleć, że to wszystko przez moją mamę, która kazała mi się zastanowić kogo kocham i kogo będę kochała tak samo za dwadzieścia lat, a ja głupia skonsultowałam się ze swoim sercem i rozumem.
-Księżniczko - usłyszałam głos, który wyrwał mnie z zamyślenia - odleciałaś mi, gdzieś daleko.
-Zamyśliłam się - palnęłam głupio.
-Zauważyłem - zaśmiał się, a ja zaraz za nim.
-Przepraszam - pokręciłam z niedowierzaniem głową - mógłbyś powtórzyć ?
-Oczywiście - uśmiechnął się - pytałem, czy dotleniłaś się już wystarczająco czy chcesz jeszcze pospacerować.
-Dotleniłam się, zmarzłam i marzę o gorącym prysznicu - zachichotałam.
Skierowaliśmy swoje kroki do domu mojego byłego narzeczonego, gdy nagle przyszło mi coś "szalonego" do głowy. Schyliłam się, zgarnęłam trochę śniegu, który uformowałam w kulkę i zgrabnym rzutem trafiłam piłkarza prosto w twarz.
-Trafiony zatopiony ! - roześmiałam się, a on posłał mi mordercze spojrzenie.
-Zaraz nie będziesz taka zadowolona ! - szybko pochylił się, zrobił ze śniegu kule i rzucił we mnie, a ja nie zdążyłam zrobić uniku.
Pisnęłam, gdy lodowaty śnieg częściowo wpadł mi pod ubranie i od razu rzuciłam się, aby oddać Marco. Wywiązała się z tego zabawna walka na śnieżki, która skończyła się na tym, że oboje byliśmy cali mokrzy, zmarznięci i śmialiśmy się jak dzieci.
-Przez Ciebie jestem mokra - mruknęłam obrażonym tonem.
-Jeszcze nie do końca - uśmiechnął się przebiegle.
-Co masz ma myśli ?
-To - pochylił się, objął mnie od tyłu i cały czas mocno mnie do siebie przytulając wrzucił mnie w największą zaspę.
-Maarco ! - piszczałam, gdy usiadł na mnie i nacierał mi policzki.
-Trafiona zatopiona - wyszeptał tuż przy moich wargach.
Miałam ogromną ochotę przyciągnąć go do siebie i pocałować, ale zanim zdążyłam to uczynić to mężczyzna już wstał i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Uśmiechając się jak głupi do sera chwyciłam ją i przy pomocy piłkarza stanęłam na nogach.
-Możemy wracać do domu - zaśmiał się - dalej marzysz o prysznicu ?
-Teraz marzę o wannie - rzuciłam przez ramię, idąc przed nim.
-Z tego co wiem to wanna jest, tylko w mojej łazience - dogonił mnie i spojrzał na mnie rozbawiony.
-I właśnie, dlatego zadowolę się prysznicem - puściłam mu oczko.
-W porządku - powiedział niepewnie, jakby się nad czymś zastanawiał, ale nie drążył tematu.
Gdy byliśmy już pod domem to nagle rozdzwonił się telefon blondyna, więc szybko wygrzebał go z kieszeni spodni i odebrał zaraz po tym jak sprawdził na wyświetlaczu kto dzwoni.
-Melanie - zaczął ciepłym głosem, z którego tryskała braterska miłość.
-...
-Nie jestem.
-...
-Przykro mi, ale do jutra nie ma mnie w domu - westchnął.
-...
-Jestem nad jeziorem.
-...
-Nie jestem sam - przewrócił oczami.
-...
-Z Emily - spojrzał na mnie, a ja szybko odwróciłam wzrok.
-...
-Jest w porządku Mel - uspokoił ją - nie mów proszę nikomu, gdzie jesteśmy, okej ?
-...
-Świetnie dzięki - uśmiechnął się, chociaż ona nie mogła tego zobaczyć.
-...
-Oczywiście, że ją pozdrowię.
-Ja też pozdrawiam - szepnęłam do niego, a on pokiwał głową na znak zrozumienia.
-Emily też Cię pozdrawia.
-...
-Okej - powiedział do telefonu, a potem zakrył słuchawkę i spojrzał na mnie - Mela też Cię pozdrawia.
-...
-Wpadnę do Was w poniedziałek i pogram z młodym w piłkę.
-...
-Nie panikuj - zaśmiał się - zagramy u niego w pokoju.
-...
-Jasne, do zobaczenia.
-... - jego siostra coś jeszcze powiedziała, a potem Marco się rozłączył.
Uśmiechnęłam się do piłkarza jak ten chował telefon, po czym wyciągnął klucze i otworzył przede mną drzwi.
-Mela się martwiła tym, że jestem chory i chciała mnie odwiedzić - powiedział jak akurat odwieszałam kurtkę.
-Skąd pomysł, że jesteś chory ? - zmarszczyłam brwi.
-Dzisiaj gramy mecz, więc skoro mnie nie ma to trener musiał dać jakiś oficjalny powód.
-I oficjalnie jesteś chory ?
-Yhmm - pokiwał twierdząco głową - Mela musiała usłyszeć to w telewizji, więc od razu zadzwoniła.
Bez słowa podeszłam do mężczyzny i przytuliłam go mocno, a on zakłopotany objął mnie dopiero po chwili. Muszę opanować moje chwile słabości.
-Dziękuje.
-Za co ? - wyszeptał mi do ucha.
-Za to, że tu przyjechałeś i zrezygnowałeś z meczu, i postawiłeś się trenerowi, i jeszcze masz problem z Caro. Dziękuję i przepraszam.
-Przyjechałem tu, bo chciałem, drużyna da sobie beze mnie radę, a trener wszystko rozumie, co do Caro to ona też w końcu zrozumie - pocałował mnie w głowę - nie przejmuj się.
-Jesteś jedyną osobą, która zna mnie na tyle dobrze, że wie jak mnie pocieszyć i mnie tak dobrze zna - powiedziałam - okazuje się, że po tylu latach jestem taka sama jak kiedyś.
-Trochę się zmieniłaś - zażartował - ale dam sobie rękę uciąć, że Theo wie o rzeczach, o których ja nie mam bladego pojęcia.
-Z Theo to nie jest już to samo - odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się blado - idę pod prysznic, a potem zjemy jakieś śniadanie, co ?
-Chcesz pogadać o tym co się dzieje z Theo ?
-Raczej nie - wzruszyłam ramionami.
-Okej - westchnął ciężko - spotkajmy się tu za chwile na śniadaniu.
Nic nie mówiąc ruszyłam na piętro. Zgarnęłam kosmetyki, ręczniki i zajęłam łazienkę. Wzięłam dość długi, gorący prysznic, który bardzo mnie rozgrzał, umyłam włosy, które tuż po wysuszeniu związałam w kłosa i założyłam na siebie ubrania te same, które miałam na spacerze. Nie malowałam się, bo jakoś nie miałam ochoty. Może nie wystraszę blondyna. Zeszłam gotowa na dół i jak dotarłam do kuchni to piłkarz smażył na dwóch patelniach dwa omlet z serem i papryką. Moje ulubione ...
-Pięknie pachnie - uśmiechnęłam się siadając na blacie.
-Mam nadzieje, że będzie smakowało równie dobrze.
-Na pewno - odparłam, a chciałam powiedzieć, że zawsze wychodziły mu najlepsze omlety pod słońcem.
-Kawa czy herbata ?
-Herbata, koniecznie duża - zachichotałam - największa.
-Zrobię Ci w dzbanku - zaśmiał się.
-Dobrze, że nie w garnku - prychnęłam.
-Jeśli, tylko będziesz chciała to nie ma problemu - spojrzał na mnie rozbawiony.
Kilka minut później wszystko było już przygotowane, więc w dobrych nastrojach zasiedliśmy do stołu. Jedzenie okazało się oczywiście jak zwykle fantastyczne. Pan Reus talent kulinarny odziedziczył po żeńskiej stronie rodziny. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
-Emi - nagle spojrzał na mnie cholernie poważnie.
-Nie patrz tak na mnie, bo aż się boję.
-Obiecasz mi coś ?
-To zależy co - spojrzałam na niego niepewnie.
-Obiecaj mi, że jak wrócimy do Dortmundu to się nie załamiesz. Wiem, że tam pojawią się problemy i osoby, które będą się chciały o Ciebie troszczyć, ale musisz im na to częściowo pozwolić, tak jak pozwalasz na to mi. Będzie trudno wiem, ale bądź silna, ok ?
-Obiecuję - uśmiechnęłam się - ale mogę czasem zadzwonić ?
-Zawsze - upił łyka herbaty, ale i tak widziałam na jego twarzy cień uśmiechu.
-Uważaj - ostrzegłam żartobliwie - teraz będę dzwonić nawet w nocy.
-Wyciszę telefon - mrugnął do mnie, a ja się roześmiałam.
-Którejś nocy zapomnisz - podniosłam się z miejsca zabierając swoje naczynia - a wtedy właśnie ja zadzwonię i Cię obudzę.
-Okej, ale ten układ działa w dwie strony, nie ?
-W jakim sensie ?
-Skoro Ty możesz dzwonić do mnie nawet w nocy to ja do Ciebie też, prawda ? - zaśmiał się cicho, na co przewróciłam oczami.
-Zapomnij ! Możesz dzwonić, tylko o ludzkich porach - pokazałam mu język.
Zapakowałam do zmywarki brudne po śniadaniu naczynia, umyłam ręce w zlewie i wytarłam je ściereczką. Marco po chwili również skończył spożywać posiłek i wykonał prawie te same czynności co ja.
-Obejrzymy dzisiaj Wasz mecz ?
-A masz na to ochotę czy chcesz być miła ? - spytał podejrzliwie.
-Chciałabym zobaczyć chłopaków w akcji.
-Mnie już byś wolała nie oglądać ?
-Zgadłeś, gratuluje - powiedziałam sarkastycznie - w nagrodę wygrałeś robienie obiadu.
-I tak bym go robił.
-Tak, ale teraz nie masz wyjścia.
-W takim razie na co ma księżniczka ochotę na obiad ?
-Księżniczka ma ochotę, żebyśmy zamówili pizzę - zaśmiałam się radośnie - i to dużą z najlepszymi dodatkami.
-Pasuje mi - uśmiechnął się, po czym ze skupioną miną spojrzał na zegarek - cholera jeszcze tyle czasu do obiadu.
-Możemy zamówić jak będziemy oglądać mecz i napijemy się przy okazji piwa.
-Dziewczyno jesteś ideałem - zażartował, a ja mimo wszystko się zarumieniłam.
-Kiedyś już to słyszałam - mruknęłam cicho.
-Słucham ?
-Nie ważne - machnęłam ręką - mówiłam do siebie.
-Kiedyś już to mówiłem - powiedział przyglądając mi się, a ja tylko westchnęłam - pamiętaj, że mam dobry słuch Emi.
-Nie wymądrzaj się - burknęłam - naprawdę myślałam, że nie usłyszałeś.
-Co masz ochotę robić ?
-Obojętnie mi - wzruszyłam ramionami - decyduj.
-Możemy obejrzeć film albo jakiś serial zacząć.
-Serial brzmi lepiej.
-Grey's Anatomy ?
-Idealnie, już zapomniałam co tam się działo.
-Laptopa mam na górze - westchnął - przynieść go tutaj czy ...
-Możemy obejrzeć w Twojej sypialni, nie przeszkadza mi to - powiedziałam ciut za szybko, ale Marco nie wyglądał jakby zwrócił na to uwagę.
-To chodźmy - uśmiechnął się.
Pierwsza wspięłam się po schodach na piętro, weszłam do kiedyś naszej, a teraz sypialni blondyna i stanęłam zakłopotana na środku.
-Kładź się na łóżku, gdzie masz ochotę - machnął ręką, w kierunku mebla.
Chwilę się wahałam, aż w końcu położyłam się po swojej ulubionej stronie łóżka, a blondyn położył się zaraz obok mnie. Ułożył laptopa pomiędzy nami, puścił pierwszy odcinek, pierwszego sezonu serialu i oboje skupiliśmy się na oglądaniu. Chociaż w moim przypadku nie można było mówić o skupieniu. Rozpraszało mnie dosłownie wszystko. Zapach jego perfum, jego dłoń leżąca tuż koło mojej nogi, jego ramię ocierające się o moje, a także cisza przerywana odgłosami z serialu, mojego dudniącego serca czy jego oddechu. Miałam nadzieje, że Marco nie zwraca na te duperele uwagi, ale z drugiej strony między nami było coraz większe napięcie. A ja nie chciałabym pierwsza wybuchnąć. Nie w tym domu, nie w tym pomieszczeniu, nie na tym łóżku. Siódmy odcinek nie dobiegł jeszcze końca, gdy telefon piłkarza kolejny raz zaczął dzwonić. Mężczyzna posłał mi przepraszający uśmiech, zastopował serial i bez patrzenia na wyświetlacz odebrał połączenie.
-Cześć - zaczął niepewnie - coś się stało ?
-...
-Skąd taki pomysł ?
-...
-Cholerna Melanie - warknął.
-...
-Wracamy jutro wieczorem.
-...
-Ann wstrzymaj się do jutra.
-...
-Okej, w porządku. Już Ci ją daję - westchnęłam.
Pokiwałam twierdząco, że zgadzam się na rozmowę z przyjaciółką, wzięłam telefon do ręki i podniosłam się z łóżka. Szybkim krokiem przeszłam do swojej, tymczasowej sypialni i zamknęłam za sobą drzwi.
-Cześć Ann - usiadłam na podłodze opierając się plecami o ścianę.
-Emily ! - zawołała do słuchawki - zniknęłaś.
-Nic mi nie jest Ann - przerwałam jej - jestem cała, zdrowa i bezpieczna.
-Wszyscy się o Ciebie martwimy.
-Wiem, przepraszam.
-Spotkałam Melanie w sklepie i wygadała się, że jesteś razem z Marco. Wyjechaliście razem ? - spytała z niedowierzaniem.
-Nie - westchnęłam - Theo do niego dzwonił, a Marco przyjechał mnie szukać.
-Trochę to skomplikowane.
-Wiem, opowiem Ci jak wrócimy.
-Jak się trzymasz ?
-Dobrze - wzruszyłam ramionami, choć nie mogła tego zauważyć - tu jest zupełnie inaczej, niż w Dortmundzie.
-To znaczy ?
-Marco traktuje mnie normalnie, nie pociesza mnie na sile, nie zmusza mnie do wyżalenia się czy płakania, a to mi pomaga. Owszem bardzo się o mnie troszczy, doceniam to, ale przy nim nie myślę o tym wszystkim. Jesteśmy tylko ja i on.
-Marco Cię zna i wie co robić.
-Tak, ale przecież to jest zupełnie nowa i cholernie trudna sytuacja - przełknęłam ciężko ślinę - nie codziennie traci się dziecko.
-Em - szepnęła zmartwionym głosem - to nie była Twoja wina, takie rzeczy po ...
-Po prostu się zdarzają - dokończyłam za nią - wiem o tym.
-Może jak wrócisz do Dortmundu to pójdziesz na jakaś terapię ?
-Może - mruknęłam.
-Zabrzmię brutalnie, ale Marco nie będzie cały czas koło Ciebie. Będziesz musiała radzić sobie bez niego - powiedziała spokojnie - ale masz mnie, Theo i całe mnóstwo rodziny i przyjaciół.
-Ann ja już nie wiem co robić, o czym myśleć. Sama się waham co do swoich uczuć i związków - jęknęłam - z jednej strony to wydaje się takie proste, a z drugiej to takie skomplikowane.
-Nie rozumiem.
-Opowiadałam Ci o swojej rozmowie z mamą, prawda ?
-Pewnie.
-A mimo to później pogodziłam się z Theo - potarłam dłonią kark.
-No tak.
-To mi się wydawało najlepszym rozwiązaniem. On mnie kocha, mieszkamy razem, a na dodatek byłam w ciąży. Nie chciałam komplikować wszystkim życia podejmując spontaniczne decyzje. Przecież, tyle ludzi przeżyło zawody, że mnie też by to nie zabiło. W końcu pogodziłabym się z tym, że nie jestem z Marco, przyzwyczaiłabym się do tego, że jest z Caroline i wszystko by się ułożyło
-Albo do końca życia byłabyś nieszczęśliwa.
-No właśnie - westchnęłam - a teraz, gdy poroniłam to wszystko wydaje się jeszcze bardziej trudne.
-Teraz zastanawiasz się czy jest sens być z Theo.
-Tak - potwierdziłam.
-Och Em - jęknęła.
-Ann ja go cały czas okłamuje wmawiając mu, że kocham tylko jego, a prawda jest zupełnie inna. Przecież on oszaleje jak się dowie, że tak bardzo kocham Marco, a on zgodził się, żeby ten mnie znalazł i pocieszał.
-Możliwe, ale poniekąd będzie mu też wdzięczny.
-Zależy mi na Theo, wiele mu zawdzięczam i nie chcę łamać mu serca.
-Więc wolisz złamać je sobie ?
-Moje serce już od dawna jest złamane - bąknęłam.
-Ale teraz masz szansę je naprawdę posklejać.
-Marco kocha Caroline.
-Bullshit - warknęła.
-Powiedział mi, że zamierza się jej oświadczyć - powiedziałam szybko.
-Co ?! - zawołała.
-Marco chce poślubić Caro.
-Ja pierdole - westchnęła - chyba go pojebało.
-Nie Ann. On po prostu ruszył dalej i nie ogląda się za siebie, a ja robię z siebie idiotkę.
-Emily posłuchaj mnie teraz uważnie - powiedziała poważnie - on Cię kocha i dam sobie rękę uciąć, że się nie mylę. Ruszył dalej, tylko dlatego, że jest pewien, że Ty też ruszyłaś dalej. On nie wie o Twoich problemach z Theo, wahaniach, niepewności i tym, że Ty też go kochasz. Myślę, że on wcale nie chce się oświadczyć Caro, to byłby największy błąd jego życia.
-Powiedział to, tylko, żeby mnie zranić ?
-Wątpię, ale może powiedział tak, żebyś nie miała podejrzeń wobec jego zachowania.
-Może - westchnęłam.
-Pogadaj z nim, powiedz mu prawdę i wtedy wszystko się wyjaśni.
-Nie mogę powiedzieć mu prawdy !
-Dlaczego nie ?
-Bo to nie jest najlepszy czas na takie rozmowy.
-Masz racje, najpierw powinnaś pogadać z Theo.
-Powinnam się z nim rozstać ? – spytałam szukając wsparcia.
-Tak, już dawno temu – wyznała zaskakując mnie bardzo.
-Ann !
-Przepraszam Em. Ja bardzo go lubię, naprawdę, ale jestem Twoją przyjaciółką i wiem, że nigdy nie zapomniałaś o Marco, a po za tym - przerwała na chwilę - myślę, że Theo też zdaje sobie z tego sprawę.
-Zacznę chodzić z kartką na czole "rozwalam, każdy swój związek" - zaśmiałam się ironicznie.
-Albo "od zawsze kocham, tylko jednego faceta i, każdy, który nim nie jest, nie ma u mnie szans".
-Nie mam takiego dużego czoła, żeby ten napis się zmieścił - zażartowałam, a blondynka roześmiała się wesoło.
Pukanie do drzwi sprawiło, że uspokoiłam się na chwilę, zasłoniłam dłonią telefon i powiedziałam głośne "proszę".
-Przeszkadzam ?
-Nie, wchodź - posłałam mu blady uśmiech - zagadałyśmy się.
-Wiem wiem, musicie nadrobić stracony czas – machnął rękę.
-O co co chodzi ?
-Potrzebuję na chwilę telefon – skrzywił się – mogę wziąć Twój ?
-Pewnie – zaśmiałam się – ale mogę dać Ci Twój, a sama wezmę swój.
-Dam sobie radę, gdzie jest ?
-W szufaldzie – wskazałam na szafkę nocną, a piłkarz wziął sobie mój telefon.
-Zaraz Ci oddam – mruknął, po czym opuścił pomieszczenie.
Odczekałam chwilę, aby odszedł spod drzwi i dopiero odezwałam się do modelki.
-Przepraszam, ale Marco na chwilę wszedł.
-Coś tam słyszałam, przez tą zasłoniętą słuchawkę – zachichotała.
-Ann – jęknęłam – nie wiem co się ze mną dzieje, ale ja ciągle mam na niego ochotę. Już mam dość tego, że jak jest blisko to muszę się powstrzymywać, żeby się na niego nie rzucić.
-W ciąży mogłabyś to zrzucić na hormony.
-Ale nie jestem już w ciąży – burknęłam.
-Między Tobą, a Marco jest silna chemia.
-Za silna ! – westchnęłam – a na dodatek nie jestem pewna czy on też to czuje.
-Na pewno – spróbowała mnie przekonać – a tak przy okazji możesz się na niego rzucić. Nikt się o tym nie dowie.
-Ann ! – zbeształam ją – to byłaby zdrada.
-Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – wyczułam, że się uśmiecha.
-Chciałabyś, żebym dawała takie rady Mario ?
-Pewnie, ale tylko pod warunkiem, że chodziłoby o mnie i o niego – zaśmiała się cicho – w innym wypadku nie ma mowy.
-Yhmm – stłumiłam śmiech.
-Muszę kończyć – jęknęła niezadowolona – powinnam zacząć się szykować na mecz.
-Trzymaj kciuki za wygraną.
-Ty też ! – cmoknęła – widzimy się w poniedziałek. Buziaki.
-Buziaki – pożegnałam się, wciąż zszokowana, że zaplanowała nam już spotkanie.
Gdy odkładałam telefon blondyna na ziemie zauważyłam jego tapetę i, aż poczerwieniałam z zazdrości. Magiczne zdjęcie zapewne z Dubaju, na którym Marco i jego przyszła narzeczona całują się namiętnie, aż emanowało miłością. Oboje mieli zamknięte oczy, ale widać było, że są zadowoleni i może nawet uśmiechnięci. W tle widać było wspaniałą, pustą plażę i wodę w cudownym odcieniu. Zablokowałam telefon, żeby sprawdzić czy na ekranie blokady jest to samo zdjęcie, ale wtedy zobaczyłam obrazek przedstawiający Mię, Nico oraz ich wujka. Dziewczynka drzemała spokojnie w ramionach mężczyzny, a chłopczyk uwieszony był przy jego nodze. Obaj panowie uśmiechali się szeroko do aparatu, więc ja też uśmiechnęłam się na ten widok.
-Załatwione – piłkarz zatrzymał się tuż przy drzwiach – nie zapukałem.
-Nie szkodzi, ja też już skończyłam – uśmiechnęłam się do niego blado – podziwiałam Twoją tapetę.
-Melanie zrobiła nam zdjęcie w drugi dzień Świąt – podał mi telefon, więc ja oddałam mu jego – bardzo mi się podoba.
-Pasują Ci dzieci.
-Każdy mi to mówi – zaśmiał się – mama mówi, że mógłbym się wreszcie postarać o swoje.
-Na pewno będziecie mieć z Caroline piękne dzieci – westchnęłam – to z kim gracie dzisiaj mecz ?
-Borussia Dortmund kontra SC Freiburg – powiedział głosem komentatora – dwudziesta kolejka Bundesligi.
-Wspaniale – z udawanym entuzjazmem klasnęłam w dłonie – jaki obstawiasz wynik ?
-Dwa do zera dla nas – uśmiechnął się – a Ty ?
-Trzy do zera – puściłam mu oczko – Mario strzeli gola.
-Mario ? – prychnął – nie ma szans.
-Jesteś okropny – podniosłam się z ziemi – idziemy na dół czy kończymy oglądać odcinek ?
-Zapisałem, gdzie skończyliśmy, więc chodźmy na dół. Zrobimy obiad, bo niedługo zaczyna się mecz.
-Mieliśmy zamówić pizze.
-Ach no tak - poprawił dłonią włosy – kompletnie zapomniałem.
-Ile mamy do meczu ?
-Niecałą godzinę – spojrzał na zegarek.
-To zamówmy już tą pizze, pewnie jak przyjedzie to akurat zacznie się mecz.
-W porządku, na jaką masz ochotę ?
-Dużo dodatków, możesz wybrać – uśmiechnęłam się – przebiorę się.
-Chcesz koszulkę meczową ?
-A masz taką ?
-W samochodzie powinienem mieć – wyjaśnił – przyniosę Ci i po drodze zamówię.
-Dzięki ! – zawołałam już, gdy schodził po schodach.
Kilka minut później znowu pojawił się w pomieszczeniu zwanym moją sypialnią, ale dosłownie tylko na chwilkę, aby zostawić mi koszulkę ze swoim numerem i nazwiskiem na plecach. Szybko się w nią przebrałam i podłączyłam telefon do ładowarki. Pierwszy raz od wyjazdu z Dortmundu zobaczyłam, ile mam nieodebranych połączeń, nieprzeczytanych wiadomości czy maili. Och. Teraz nie mam do tego głowy.
-Oto i ona – powiedział na mój widok Reus – pszczółka Em.
-We własnej osobie – zachichotałam.
-Dobrze wyglądasz – pochwalił.
-W końcu to Twoja koszulka, co ?
-Moje rzeczy, po prostu wyglądają dobrze na kobietach.
-Zapewne jak większości mężczyzn – przewróciłam oczami rozsiadając się na kanapie.
-Wiesz jak dowalić facetowi – westchnął – piwo, wino czy herbata ?
-Piwo !
-Z lodówki ?
-No pewnie – zaśmiałam się.
-Mam nadzieje, że nie zachcę Ci się dzisiaj wracać do Dortmundu, bo ja też zamierzam się napić.
-Ależ proszę Cię bardzo – wzruszyłam ramionami – pij sobie do woli.
-Chyba nie pytałem, ale jak się tu dostałaś ?
-Jakoś – uśmiechnęłam się szeroko – to taki mój mały sekrecik.
-Widziałem buty na obcasie, więc na pewno nie przyszłaś na pieszo – zaśmiał się, a ja razem z nim.
-To byłby wyczyn mojego życia.
Rozmawialiśmy lekko i swobodnie, aż do momentu, gdy pojawił się nasz obiad, a zaraz później zaczął się mecz. Zajadając się pizzą i popijając ją piwem komentowaliśmy kolejne minuty meczu, gdy nagle w dziewiątej minucie przy asyście Auby, Mario strzelił gola. Pisnęłam uradowana, a potem wycelowałam palec wskazujący prosto w swojego byłego narzeczonego.
-Mówiłam, że Mario strzeli gola !
-Dobrze, już dobrze – uniósł ręce w geście poddania się – miałaś racje.
Do końca pierwszej połowy żadna z drużyn nie strzeliła już gola, natomiast Piszczek dostał żółtą kartkę. Marco jak to Marco bronił swojej drużyny i kolegi wykłócając się z telewizorem, że absolutnie ta kartka się nie należała. Sędzia niestety go nie słyszał, a ja miałam niezły ubaw.
-Wiesz, że jak będziesz się tak denerwował to i tak nic nie da ?
-Ten sędzia jest jakiś ślepy, może trzeba mu okulary kupić ?
-Mario da mu swoje – zachichotałam – nie stresuj się, to tylko żółta kartka.
-Kobiety – prychnął.
-Faceci – zaśmiałam się.
-Nie lubię oglądać meczy w telewizji – mruknął – w poniedziałek powiem im co robili nie tak.
-Marco oni grają wspaniale. Zarówno z Tobą, jak i bez Ciebie, więc uspokój się – posłałam mu uśmiech – prowadzą, więc w czym problem ?
-Nie mogą sobie pozwalać na dostawanie żółtych kartek – zmarszczył brwi.
Posłałam mu spojrzenie mówiące „To piłka nożna ... tu się dostaje żółte kartki”, a on zaśmiał się wesoło.
-W porządku, masz racje – odpuścił – po prostu żałuję, że nie mogę im pomóc.
-Przeze mnie.
-Dla Ciebie – założył mi za ucho kosmyk włosów, które uciekły z kłosa.
Druga połowa była o wiele bardziej emocjonująca niż poprzednia. Piłkarze od pierwszej chwili walczyli o bramki. My koniecznie chcieliśmy mieć na koncie kolejnego gola, a nasi rywale chcieli wyrównać wynik. Niestety nie udało im się, ponieważ kilka minut po tym jak Kagawa dostał żółtą kartkę, jego kolega z drużyny Aubameyang strzelił gola dając drużynie prowadzenie dwa do zera. Mecz trwał w najlepsze, a my kibicowaliśmy głośno i zacięcie. Nie wiem, które z nas bardziej się stresowało, gdy przeciwna drużyna znajdowała się pod naszą bramką.
-Taak ! – zawołał blondyn, gdy jego przyjaciel strzelił kolejną bramkę.
-Brawo Auba ! – klasnęłam w dłonie.
Do końca meczu wynik się utrzymywał, a my byliśmy z tego bardzo zadowoleni.
-Miałam racje ! Miałam racje ! – zaczęłam podskakiwał z radości – przegrałeś !
-Nie zakładaliśmy się – zaśmiał się.
-A szkoda – straciłam równowagę i upadlam na kanapę wybuchając śmiechem – o Boże !
-Upiłaś się ? – zażartował nachylając się nade mną.
-Jasne – powiedziałam sarkastycznie.
Mężczyzna spojrzał mi w oczy, a ja przez chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością. Patrzyłam na niego zafascynowana i zastanawiałam się, o czym myśli piłkarz. Po chwili zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, a ja chyba przestałam oddychać. To było jak te wszystkie romantyczne sceny w głupich komediach romantycznych. Facet patrzy na kobietę, a jej od razu miękną kolana. Przełknęłam ciężko ślinę i wtedy właśnie Marco delikatnie musnął swoimi ustami moje. Przyciągnęłam go bliżej siebie pogłębiając nasz pocałunek, a mężczyzna o dziwo wcale się nie opierał. Posadził mnie sobie na kolanach wciąż namiętnie mnie całując, wsunął dłoń pod moją, a raczej swoją koszulkę i pogładził mnie po plecach tak, że aż przeszedł mnie przyjemny dreszcz. O cholera. Drżącymi dłońmi zaczęłam rozpinać jego koszulę, a on wtedy jakby się ocknął. Odsunął mnie od siebie delikatnie i spojrzał na mnie niedowierzając.
-Przepraszam – zdjął mnie ze swoich kolan, posadził mnie na kanapie i sam poszedł na górę.
-Nie przepraszaj – szepnęłam do siebie.
Przejechałam palcami po swoich opuchniętych od pocałunków ustach i zamknęłam oczy wracając myślami do tego, co stało się chwilę wcześniej. To było tak cholernie przyjemne. Jakbym cofnęła się do naszej wspólnej przeszłości, gdzie takie pocałunki były wręcz codziennością. Plecy, po których jeszcze niedawno mnie gładził domagały się jego gorącego dotyku, którego było za mało. Wstałam nieśpiesznie z miejsca, zdjęłam koszulkę klubową Reusa zostawiając jedynie w staniku i ruszyłam na górę. Bez pukania weszłam do sypialni blondyna, gdzie mężczyzna siedział na łóżku. Podniósł na mnie wzrok i widziałam jak ciężko przełknął ślinę na mój widok. W duchu uśmiechnęłam się do siebie, ale nie chciałam mu tego pokazywać.
-Twoja koszulka – powiedziałam kładąc na łóżku ubranie, po czym wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Miałam nadzieje, że wyjdzie za mną i znów porwie mnie w swoje ramiona, ale mijały kolejne minuty, a nic takiego się nie stało. Z trudem powstrzymałam łzy, które gromadziły się w moich oczach i rzuciłam się na swoje łóżko tuląc do siebie poduszkę. To byłoby na tyle, jeśli chodzi o moje relacje z Marco. Już wiem, że nie muszę wyznawać mu swoich uczuć, bo on ich najzwyczajniej w świecie nie odwzajemnia. Chwila słabości. Pewnie tak jutro się wytłumaczy. Najgorsze dwa słowa jakie mogłabym kiedykolwiek usłyszeć. Chwila słabości ...
Przy końcówce o mało się nie poryczałam to nie mogła być cholerna chwila słabości oboje dobrze o tym wiedzą, czekam na kolejny, pozdro
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest genialny!! ❤❤
OdpowiedzUsuńOni powinni być razem, choćby nie wiem co się działo. Ta końcówka genialna oby tak dalej 💗💗💗 Buziaki 😘
Kiedy rozdział??
OdpowiedzUsuń