piątek, 7 października 2016

14.

[Emily]
Po cichu weszłam do swojego mieszkania. Nic się nie zmieniło. Odwiesiłam kurtkę na wieszak, zdjęłam buty i zostawiłam bagaż na samym środku. Niespiesznie weszłam dalej i stanęłam przy wejściu do salonu, gdzie urzędował Theo. Dla obcych mógł wyglądać na spokojnego faceta, który pracuje czy odpalonym laptopie, ale ja widziałam, że wcale nie był spokojny. Stresował się pracą, czy może czekał na mój powrót ? W końcu Marco mu mówił, że odwiezie mnie w niedziele wieczorem.
-Pracujesz w niedziele ? – spytałam luźno – powinieneś trochę odpocząć
-Em – spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam szczerą troskę i miłość
-Cześć – uśmiechnęłam się
-Czekałem na Ciebie – odstawił laptopa na stolik do kawy, wstał i zbliżył się do mnie powoli
-Wiem – wzięłam głęboki oddech – przepraszam, to mnie po prostu przerosło i ...
-Nic nie mów – posłał mi delikatny uśmiech – wszystko rozumiem. Przepraszam, że nie okazałem Ci odpowiedniego wsparcia
-Theo ja nie chciałam tego wsparcia – westchnęłam – a okazało się, że bardzo go potrzebowałam
-I dostałaś je od Marco
-Przepraszam – spojrzałam na niego smutno
-Nie przepraszaj – niepewnie mnie objął – cieszę się, że nie byłaś sama
-Mogę Cię o coś zapytać ?
-Oczywiście – pocałował mnie w głowę
-Nienawidzisz mnie za to, że straciłam nasze dziecko ?
-Nigdy w życiu! – powiedział pewnie – ani przez chwilę o tym nie pomyślałem
-Żałuję, naprawdę żałuję
-Kochanie takie rzeczy się zdarzają. To nie Twoja wina, nawet przez moment nie myśl o tym. Nie możesz się obwiniać, okej ?
-Tak, wiem – oparłam czoło o jego ramię
Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło, a ja zdawałam sobie sprawę, że powinnam powiedzieć co czuję. Jednak nie byłam w stanie odezwać się, ani słowem, że chcę się rozstać. Jakbym miała gulę w gardle, które blokowała te najgorsze słowa. Cholera.
-Musimy porozmawiać Emily – usłyszałam nagle
-Tak ? – wyjąkałam
-Yhmm – pokiwał twierdząco głową – chyba, że nie czujesz się na siłach, żeby przeprowadzić poważną rozmowę to możemy ją przełożyć
-Nie nie. Porozmawiajmy – zrobiłam krok w tył uwalniając się z jego uścisku – pozwolisz, że usiądę w fotelu ?
-Jasne – uśmiechnął się – podać Ci koc ?
-Niekoniecznie – machnęłam ręką
Usadowiłam się wygodnie w ulubionym fotelu, a mój facet usiadł na kanapie. Nie spuszczał ze mnie wzroku, co mocno mnie peszyło, ale starałam się nie dawać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
-Chodzi o nas Em – oznajmił, a moje serce mocniej zabiło – ostatnio się posypało, to ja zawaliłem i dobrze o tym wiem. I wiem też, że to co się ostatnio stało bardzo na nas wpłynie. Ale kocham Cię Emily i chcę o nas zawalczyć
No to się kurwa porobiło. Mój pech osiągnął szczyt.
-Zawalczyć – powtórzyłam
-Dopiero się przeprowadziliśmy – zaczął – ale mam wrażenie, że to tutaj wszystko się zawaliło. Tak jakby Dortmund był jakiś pechowy
-Może to nie Dortmund, tylko ja – skrzywiłam się – gdybym poroniła w Londynie to nie zwaliłbyś tego na miasto
-Em tu nie chodzi o to, że poroniłaś. Chodzi o nasz związek, o nas. Po prostu
-Theo nie rozumiem, o co Ci chodzi – westchnęłam – co chcesz mi przez to powiedzieć
-Chcą mnie wysłać na duże szkolenie do Chicago. Na dwa miesiące – wyjaśnił – to mogłoby nam pomóc. Odcięlibyśmy się od tego wszystkiego
-Chcesz wyjechać na dwa miesiące na drugi koniec świata ?!
-Chcę wyjechać z Tobą
-Już podjąłeś decyzje, prawda ?
-Przepraszam Em. Musiałem się zgodzić, nie miałem wyjścia
-W porządku – westchnęłam – kiedy mielibyśmy wyjechać ?
-Jak najszybciej
-Co to znaczy Theo ?
-Wstępne bilety mamy kupione na środę
Kurwa. Nie ma takiej opcji.
-Nie wyjadę z Tobą do Chicago Theo
I w ogóle nigdzie z Tobą nie wyjadę.
-Dlaczego ?
-Dopiero, co tu wróciłam, w naszym życiu nastąpiła duża zmiana i nie chcę znowu nic zmieniać
-Em ja muszę tam jechać, to ogromna szansa
-Rozumiem – pokiwałam twierdząco głową – jedź, a ja zostanę w Dortmundzie
-Chcesz na mnie poczekać ?
Nie. Chcę z Tobą zerwać idioto.
-Zawsze mogę Cię odwiedzić, prawda ?
-Na to liczę skarbie – uśmiechnął się
-Wyjedziesz już w najbliższą środę ?
-Przełożę wyjazd, nie chcę Cię zostawiać samej
-Nie w porządku. Im szybciej wyjedziesz, tym szybciej wrócisz. Nie będę tu sama. Mam rodziców, siostrę, Ann, Mario, Amę. Jakoś dam sobie radę
-Jesteś pewna ?
-Tak będzie dla nas najlepiej. Zaufaj mi
-Nie chcę Cię zranić, zawieść …
-Zaufaj mi – powtórzyłam – wszystko będzie w najlepszym porządku
I obmyślę plan jak Cię rzucić i nie zranić przy tym za bardzo.
-Kocham Cię Emily – uklęknął przede mną
Cholera. Nie oświadczaj się. Nie oświadczaj się. Nie oświadczaj się.
-Chcę, żebyś wiedziała, że bez względu na wszystko jesteś kobietą, którą kocham. Jeśli będzie się coś działo zawsze odbiorę od Ciebie telefon, o każdej porze dnia i nocy. Zawsze przyjadę, żeby Ci pomóc
-Wiem – uśmiechnęłam się – lepiej zacznij się pakować kochanie
Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i pokiwał głową, a potem przytulił mnie do siebie mocno, a ja mimo wszystko się w niego wtuliłam. W faceta, który w najgorszych chwilach mojego życia był dla mnie oparciem. I choć nie wyobrażam sobie życia z nim to nigdy o nim nie zapomnę. Nie mogłabym.
-A Ty jak się czujesz ?
-Te dni resetu były zbawienne, dużo sobie przemyślałam, a Marco dużo mi wytłumaczył. Staram się nie obwiniać i nie myśleć o tym co się stało, ale wiem, że to siedzi, gdzieś we mnie i może się ujawnić, w każdej chwili. Ann doradziła mi, żebym poszła na terapie i może to zrobię. Nie chciałabym wpaść w depresje, ani nic w tym rodzaju
-Na pewno są jakieś grupy wsparcia dla kobiet, które straciły dziecko. Pomogę Ci szukać
-Nie. Ja nie chcę słuchać innych kobiet i ich doświadczeń. Wolę był sam na sam z terapeutą i moimi problemami
-Okej, jasne. Rozumiem. Znajdziemy terapeutę
-Zapytam mamę, może ma kogoś godnego zaufania
-Damy radę – pogładził mnie po włosach
Nie damy. Ty nie dasz. Uciekasz do Chicago przed problemami.
-Tak – szepnęłam mało przekonująco – damy radę
-Jesteś zmęczona ? Może położymy się spać ? – zaproponował – jutro ciężki dzień, trzeba wrócić do rzeczywistości
-Ty idź, a ja prześpię się na kanapie
-Dlaczego ? Nie chcesz ze mną spać ? Czy stało się coś, o czym powinienem wiedzieć ?
-Nie – skłamałam – chodzi o mnie, a nie o Ciebie. Przepraszam, po prostu …
-Wciąż nie uporałaś się z pewnymi rzeczami, rozumiem. Spokojnie – uśmiechnął się łagodnie – idź do sypialni, a ja dzisiaj prześpię się, gdzieś indziej
-Na pewno ?
-Oczywiście, dobrej nocy – pocałował mnie w czoło
-Dobrej nocy – powtórzyłam
Zabrałam swój bagaż z przedpokoju i powlokłam się na górę do sypialni. Nie miałam na nic siły. Przebrałam się, tylko w piżamę i ułożyłam się do swojego łóżka. Wydawało mi się, że jestem zmęczona i szybko zasnę, ale bardzo się myliłam. Przewracałam się z boku na bok, a sen nie nadchodził. Zdecydowanie Morfeusz nie chciał porwać mnie do swojej krainy. Westchnęłam patrząc kolejny raz na telefon, w celu sprawdzenia godziny. Minęło, dopiero kilkadziesiąt minut. W końcu bez większego powodu, kierowana sercem weszłam w wiadomości i napisałam coś krótkiego … do Marco. Oczywiście.
„Śpisz ?”
O dziwo nie musiałam długo czekać na odpowiedź. I bardzo dobrze.
„Nie.”
„To tak jak ja. Nie mogę zasnąć.”
„Jak z Theo ?”
„W porządku. Długo rozmawialiśmy. A co z Caro ?”
„Pogodzeni”
Powinnam odpisać, że wiem, przecież słyszałam ich rozmowę. I słyszałam jak mówił jej, że ja już nic dla niego nie znaczę. To bardzo zabolało. Płakałam przez jakiś czas, ale w końcu moje serce skreśliło to z listy jego błędów i znowu błagało mnie, żebym wyznała mu miłość. Dzięki serducho. Zawsze można na Ciebie liczyć.
„To dobrze. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zła”
„Nie przejmuj się. Wszystko wziąłem na siebie i już po sprawie”
„Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, że mi pomagałeś przez ostatnie dni”
„Emily kolejny raz powtarzam Ci, że nie masz za co dziękować. Zawsze Ci pomogę”
„Miło to słyszeć”
„To dobrze”
Byłam już w trakcie odpisywania, gdy niespodziewanie doszedł kolejny sms. Z walącym sercem otworzyłam wiadomość i od razu zrobiło mi się smutno.
„Idź spać Emi. Już późno”
„Ale problem w tym, że nie mogę spać!”
„Dobranoc.”
„Hej”
Zawiedziona do kwadratu odłożyła telefon na szafkę nocną, otuliłam się szczelnie kołdrą i starałam się odpłynąć. Moje starania wychodziły beznadziejnie. Chyba nigdy nie zasnę. Zmęczona ciągłym staraniem usiadłam na łóżku, wyjęłam z szafki nocnej pudełko ze zdjęciami, które dostałam od Ann i Mario i otworzyłam je. Na samym wierzchu leżało moje zdjęcie z modelką. Stałyśmy uśmiechnięte i zadowolone pozując pod Big Benem. W Anglii była wtedy wspaniała pogoda, dużo słońca, zero deszczu i lekki wiaterek. Spędziłyśmy we dwie kilka dnia jak za starych dobrych czasów i nie przejmowałyśmy się facetami czy problemami. Wtedy jeszcze nie było mowy o powrocie do Dortmundu. Kolejne zdjęcie znowu przedstawiało mnie i Ann. Siedziałyśmy wtedy w londyńskiej kawiarni popijając pyszną kawę i jedząc ciasto. Nasz fotograf, którym był kelner uchwycił nas akurat, gdy śmiałyśmy się jak opętane. Aż uśmiechnęłam się widząc to zdjęcie. Przeglądałam zdjęcia czasem uśmiechając się, a czasem chichocząc na ich widok. Obejrzałam zaledwie kilkadziesiąt zdjęć, ale wszystkie były wspaniałe. Większość oczywiście przedstawiała mnie i moją najlepszą przyjaciółkę, ale czasem pojawiał się na nich także Mario, Theo, Annie czy inni nasi znajomi. Bardzo kusiło mnie, żeby obejrzeć zdjęcia z folijki, czyli te z Marco, ale powstrzymałam się. Zamiast tego schowałam wszystkie zdjęcia z powrotem do pudełka, a pudełko włożyłam do szafki. Było już bardzo późno, a mi zaczęło doskwierać zmęczenie. Jak, tylko ułożyłam się wygodnie to Morfeusz postanowił się nade mną zlitować i porwał mnie do swojej słodkiej krainy. 

[Marco]
Zaraz po wejściu do mieszkania odłożyłem walizkę na bok, rzuciłem na nią kurtkę i ściągnąłem buty. W mieszkaniu panowała nieznośna i przez chwilę byłem pewien, że Caroline nie dotrzymała naszej umowy.
-Marco ? – usłyszałem nagle
-Tak skarbie, to ja! – zawołałem
-Cześć – uśmiechnęła się wchodząc do przedpokoju
-Ślicznie wyglądasz – przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem
-Czaruś – zachichotała
-Strasznie się za Tobą stęskniłem – cmoknąłem ją w szyje
-A ja za Tobą – posłała mi promienny uśmiech – masz jutro trening ?
-Tak, muszę się na nim pojawić
-Szkoda, myślałam, że spędzimy trochę czasu razem
-Spędzimy – obiecałem – dzisiaj wieczorem, jutro wieczorem i każdego następnego wieczora
-Przekonałeś mnie – przytuliła mnie mocno
-Na co masz ochotę ? – spytałem bawiąc się jej włosami – zrobię nam coś pysznego do jedzenia
-Na pewno mam ochotę na wino – zachichotała – a z resztą zdaję się na Ciebie
-Okej – odsunąłem ją od siebie delikatnie – to idę do garów
Zaśmialiśmy się oboje i w wyśmienitych humorach ruszyliśmy do kuchni. Otworzyłem butelkę białego wina, napełniłem nim dwa kieliszki i jeden z nich podałem swojej dziewczynie. Nie do końca wiedziałem co chcę ugotować, ale w końcu postanowiłem przygotować sałatkę Cezar. Szybko, prosto i oboje lubimy to danie. A potem będziemy mieli czas dla siebie.
-Pójdę się przebrać – oznajmiła Caroline wskazując na swoje dresy – założę chociaż jeansy
-Nie musisz. Wyglądasz wspaniale
-Zawsze tak mówisz – pokazała mi język wychodząc z kuchni
-Bo to jest zawsze prawda ! – zawołałem za nią
W kilkanaście minut przygotowałem dla nas sałatkę, doprawiłem ją i postawiłem na stole, który dodatkowo nakryłem i zapaliłem świeczki. Żeby było nastrojowo włączyłem muzykę i zgasiłem światła.
-Czuję się jak na randce
-To jest randka kochanie
-Tak ?
-Oczywiście – pocałowałem ją w skroń
Zasiedliśmy wspólnie do stołu naprzeciwko siebie i zabraliśmy się za konsumowanie sałatki. Jedliśmy, piliśmy wino i rozmawialiśmy na luźne tematy. Od czasu do czasu któreś z nas opowiedziało jakiś żart iwspólnie się śmialiśmy. Czas mijał.
-A jak się czuje Emily ?
-W porządku – wzruszyłem razmionami – powoli dojdzie do siebie
-Dużo o tym myślałam i oczywiście dalej utrzymuję, że mnie zraniłeś, ale ... – przerwała przyglądając mi się – ale wiem, że Emily nie chciała na siłę zwrócić Twojej uwagi, ani nawet nie prosiła Cię o pomoc. Po prostu musiałeś jej pomóc, bo najprawdopodpodobniej byłeś jedyną osobą, która mogła tego dokonać. Cieszę się, że jesteś taki wspaniały
-To nie wina Em, że chciałem jej pomóc
-Wiem – uśmiechnęła się – nie mam i nie będę miała do niej żalu
-Żal możesz mieć tylko do mnie – złapałem ją za rękę
-Powoli staram się go pozbyć
-To bardzo dobra wiadomość – puściłem jej oczko
-Marco, jeśli będziesz chciał pomagać Emily to po prostu mi o tym powiedz. Wiem, że ona potrzebuje teraz dużo uwagi i pewnie towarzystwa i troski. Wiem, że ma faceta, przyjaciół i rodzinę, ale w pewnym sensie ma też Ciebie, a skoro ma Ciebie to ma też mnie. Jeśli będzie potrzebowała pomocy to pomożemy jej razem, okej ?
Patrzyłem na swoją dziewczynę tak mocno zaskoczony, że nie mogłem wykrztusić słowa. Zachowała się wspaniale, a ja ... a ja udaję zajebistego faceta podczas, gdy wczoraj pocałowałem swoją byłą narzeczoną. Och i jeszcze powiedziałem jej, że Em nic dla mnie nie znaczy i jej nie kocham. Brawo Reus. Jesteś taki szczery.
-Okej – powiedziałem ostrożnie – jest jakiś haczyk ?
-Nie – roześmiała się – żadnych haczyków. Po prostu chcę, żebyśmy byli ze sobą szczerzy
-W porządku – wysiliłem się na uśmiech
-Fantastycznie – uśmiechnęła się szeroko – bo chcę Ci powiedzieć, że Cię kocham
-Ja też Cię kocham – ucałowałem jej dłoń
Jeszcze chwilę poświęciliśmy na rozmowę i dopicie wina, po czym posprzątaliśmy po sobie i ruszyliśmy do sypialni. Pierwszy wziąłem szybki prysznic, umyłem zęby i ułożyłem się w naszym łóżku. Akurat jak Caroline brała prysznic to przyszedł do mnie sms. Od Emily.
„Śpisz ?”
Cholera. Co ona robi o tej porze ? I czemu do mnie pisze ? Powinna być z Theo ...
„Nie.”
„To tak jak ja, nie mogę zasnąć.”
„Jak z Theo ?”
„W porządku. Długo rozmawialiśmy. A co z Caro”
Tylko chwilę zastanawiałem się co napisać, ale postanowiłem powiedzieć prawdę.
„Pogodzeni”
„To dobrze. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zła”
„Nie przejmuj się. Wszystko wziąłem na siebie i już po sprawie”
„Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, że mi pomagałeś przez ostatnie dni”
„Emily kolejny raz powtarzam Ci, że nie masz za co dziękować. Zawsze Ci pomogę”
„Miło to słyszeć”
„To dobrze”
Usłyszałem, że moja dziewczyna myje już zęby, więc szybko naskrobałem nieco niemiłą wiadomość do mojej niedoszłej żony.
„Idź spać Emi. Już późno”
„Ale problem w tym, że nie mogę spać!”
„Dobranoc.”
„Hej”
Dosłownie w tym samym momencie, gdy odkładałem telefon na szafkę nocną to drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich pojawiła się blondynka. Posłała mi swój uroczy uśmiech i ułożyła się obok mnie.
-Z kim tak romansowałeś ? – spytała żartobliwie
Szczerość Reus. Choć raz bądź całkowicie szczery.
-Z Emily – westchnąłem – kolejny raz dziękowała mi za pomoc
-Miło z jej strony – odchrząknęła
-I jeszcze pytała czy jesteś na nią zła – dodałem – chyba obwinia się, że pokłóciliśmy się przed moim wyjazdem
-Co odpisałeś ?
-Że wszystko jest w porządku – pocałowałem ją w policzek – bo jest, prawda ?
-Tak – spojrzała mi w oczy – jest
-Wspaniale – uśmiechnąłem się – to możemy iść spać
-Dobranoc – złożyła na moich ustach słodki pocałunek
-Śpij dobrze – ucałowałem jej nagie ramię

[Emily]
Poniedziałkowy ranek nadszedł zbyt szybko. Mimo, iż nie ustawiałam budzika i zasnęłam późno to obudziłam się przed ósmą. W sypialni panowała cisza, która kiedyś bardzo by mi przeszkadzała, a teraz rozkoszowałam się nią jak nigdy. Za nic w świecie nie chciało mi się wstawać, więc leżałam i gapiłam się w sufit. Do czasu, gdy do sypialni nie zajrzał Theo.
-O już nie śpisz - spojrzał na mnie - przepraszam, że nie zapukałem, ale nie chciałem Cię obudzić
-Nie ma sprawy - zakryłam się kołdrą - dzień dobry
-Dzień dobry kochanie - uśmiechnął się
-Idziesz do pracy ?
-Mam kilka spotkań, ale mogę wrócić wcześniej
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową - ja pewnie spotkam się z Ann
-Świetny pomysł, przynajmniej nie będziesz sama
Mężczyzna zniknął w garderobie, z której wyszedł po kilku minutach ubrany w ciemny garnitur i białą koszulę. Poprawił krawat uśmiechając się do mnie swoim firmowym uśmiechem, a po chwili podszedł do łóżka, usiadł tuż przy mnie i położył mi dłoń na policzku.
-Kocham Cię - złożył na moich ustach krótki pocałunek - zrobię wszystko, żeby Cię uszczęśliwić
-Theo - szepnęłam chcąc przeprowadzić "tą ważną" rozmowę właśnie teraz
-Nic nie mów - objął mnie delikatnie - rozumiem, że teraz jesteś trochę zagubiona i poczekam
-Chyba przeczekam. W Chicago - pomyślałam, ale zamiast powiedzieć to głośno to ja się, tylko delikatnie uśmiechnęłam
-Muszę lecieć - pocałował mnie w czoło - i tak już jestem spóźniony
-Powodzenia ! - zawołałam za nim
-Nie dziękuje - słyszałam jak zbiega ze schodów
I zaraz znów było cicho i spokojnie. Przez dobre kilkadziesiąt minut leżałam na łóżko rozmyślając nad wszystkim, aż w końcu postanowiłam wstać i jakoś się ogarnąć. Przecież nie mogę spędzić całego dnia w łóżku. Wykąpałam się w naszej łazience, wysuszyłam długie włosy i zrobiłam makijaż podkreślając przede wszystkim oczy. Psiknęłam się jeszcze perfumami i przeszłam do garderoby, gdzie założyłam bieliznę, czarne, obcisłe jeansy i gruby, ciepły, ciemnoszary sweter z luźnym golfem. Gdy zeszłam do kuchni zegarek wskazywał, że jest już prawie dziesiąta trzydzieści. Idealny czas na zjedzenie śniadania. Przygotowałam sobie owsiankę na mleku kokosowym, dodałam do niej banana, nasiona chia, jagody goji, trochę wiórków kokosowych i zabrałam się za jedzenie. Czas chyba wrócić do zdrowych nawyków żywieniowych. Kończyłam akurat swój posiłek, gdy ktoś niezbyt głośno zapukał do drzwi wejściowych. Poderwałam się z krzesła i pobiegłam do przedpokoju, gdzie tuż przed otwarciem drzwi przejrzałam się w lustrze. Na klatce schodowej stała Ama, a tuż koło niej Olivka.
-Cześć – uśmiechnęłam się – co Was do mnie sprowadza ?
-Przepraszam ciociu – szepnęła dziewczynka
-Och skarbie – ukucnęłam przed nią i rozłożyłam ramiona, żeby mogła się do mnie przytulić – ja też Cię przepraszam. Nie chciałam Cię zestresować
-A ja nie chciałam, żebyś przeze mnie płakała – wtuliła się we mnie
-To nie Twoja wina – pocałowałam ją w czoło – już w porządku ?
-Yhmm – pokiwała słodko główką
-Wejdziecie na kawę ?
-Jeśli zapraszasz – zaśmiała się moja sąsiadka – ale nie chcemy Ci przeszkadzać
-Daj spokój – machnęłam ręką – i tak jestem sama
Podniosłam sięm wciąż trzymając w ramionach małego szkraba i wpuściłam jej mamę do środka. Zamknęłam za nią drzwi i we trzy ruszyłyśmy do kuchni. Posadziłam Oli na blacie, posprzątałam po swoim śniadaniu i wyciągnęłam z szafki dwie filiżanki.
-Na jaką kawę masz ochotę ?
-Może być latte – wzruszyła ramionami
-Okej – posłałam jej blady uśmiech
-Marco mi powiedział – zakomunikowała – bardzo mi przykro
-Nie ma o czym mówić – westchnęłam – jakoś sobie z tym poradzę
-Jeśli będziesz potrzebowała się wygadać czy coś to wiesz, gdzie mnie znaleźć – posłała mi pokrzepiający uśmiech
-Oczywiście
-Ciociu włączysz mi bajkę ?
-Ja Ci włączę – opowiedziała jej mama – ciocia robi mi kawę
-Dobrze
Kilka minut później z salonu dobiegały głosy bohaterów bajki i śmiech dziewczynki, a my siedziałyśmy przy barku w kuchni i popijalyśmy gorącą kawę.
-Brian się odzywał ?
-Od jakiegoś czasu nie – mruknęła – ale liczę na to, że u niego wszystko w porządku
-Na pewno nie ma się czym martwić. Założę się, że lada dzień do Twoich drzwi zapuka listonosz i przyniesie Ci dobre wieści
-Oby, tylko były dobre – westchnęła – chciałabym, żeby przyjechał chociaż na przepustki
-Jak często je dostaje ?
-Rzadko, a nawet jak już je dostaje to nie korzysta
-Mówiłaś mu, że Ci się to nie podoba ?
-Nie – pokiwała przecząco głową
-To powiedz mu Ama – spojrzałam na nią – musicie być szczerzy
-Chodzi o to, że nie chcę go martwić. Ma już wystarczająco dużo na głowie
-Ama on Cię kocha, ale nie czyta Ci w myślach. Jeśli coś Cię dręczy to musisz mu o tym powiedzieć
-Zrobię to, jak tylko będę odpisywać na jego list. O ile w ogóle go dostanę
-Dostaniesz – powiedziałam pewnie
-Miałaś jakieś plany na dziś ?
-Ann mówiła, że mamy się dzisiaj spotkać, ale jeszcze się nie odzywała, więc nie wiem jak to wyjdzie – wzruszyłam ramionami – nie przeszkadzasz mi, jeśli do tego właśnie zmierzasz
-Opowiesz mi o tym wyjeździe z Marco ?
-Nigdzie z nim nie wyjechałam – zaśmiałam się – to on przyjechał do mnie
-Skąd wiedział, gdzie Cię szukać ?
-Zna mnie – obróciłam kilka razy kubek w dłoniach – ukryłam się w jego domu nad jeziorem. To było nasze miejsce, zawsze czuję się tam bezpiecznie i to było pierwsze miejsce, o którym pomyślałam, gdy postanowiłam wyjechać
-Czemu nikomu nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz ?
-Bo nie puściliby mnie samej, a ja właśnie chciałam być sama – westchnęłam – przynajmniej na początku
-Cieszysz się, że Marco do Ciebie dołączył ?
-Cieszę się, że znalazł się ktoś to mi pomógł
-Myślę, że każdy chciał Ci pomóc, ale tylko Marco tak naprawdę udało się tego dokonać
-On zna mnie lepiej niż ja sama. Wiedział co należy robić, żeby mi pomóc, ale jednocześnie nie powtarzał w kółko pustych słów. Nie pozwolił mi się załamać, dbał o mnie i będę mu za to wdzięczna do końca życia
-Ale ?
-Nie ma, żadnego ale – skłamałam
-No dalej, wyrzuć to z siebie
-Ale ten wyjazd namącił mi w głowie –schowałam twarz w dłoniach – i dowiedziałam się kilku rzeczy, których nie chciałam wiedzieć
-Myślisz, że Marco też ma teraz mętlik w głowie ?
-Nie. Wrócił do swojej dziewczyny i jest szczęśliwy
-Skąd ta pewność ?
-Powiedział mi, że chcę jej się oświadczyć – jęknęłam – a ja uświadomiłam sobie, że mój związek z Theo nie ma już przyszłości
-Och – spojrzała na mnie smutnym wzrokiem –bardzo mi przykro
-Już nie wiem co mam dalej robić
-Może powiedz prawdę Marco
-Powinnam wiem, ale najpierw chciałam załatwić sprawę z Theo
-Nie udało się ?
-Powiedział, że mnie kocha, że chcę walczyć i powinniśmy zacząć od nowa w Chicago
-Chicago ? – spytała wstrząśnięta
-Jedzie tam na szkolenie na dwa miesiące. Podjął już decyzje, a ja powiedziałam mu, że nie pojadę z nim
-I co dalej ?
-Będziemy tkwili w tym naszym pseudozwiązku na odległość. Ja w Niemczech, a on w Stanach – wzruszyłam ramionami
-Czemu nie powiesz mu, że to nie ma sensu ?
-Próbowałam, ale wtedy on zaczął mi mówić jak mu na mnie zależy i spanikowałam. Muszę wymyślić jak powiedzieć mu prawdę i nie zranić go za bardzo
-Moim zdaniem to głupie – upiła łyk kawy – może nie dajesz mu nadziei skoro powiedziałaś mu, że z nim nie wyjedziesz, ale tylko marnujesz czas. Jakbyś powiedziała mu prawdę to już mogłabyś stać pod drzwiami Marco i modlić się, żeby zerwał z Caroline dla Ciebie, a Ty czekasz, aż Theo będzie gotowy na Twoje wyznanie. Przecież zawsze może zacząć sam od nowa w tym swoim Chicago
-A ja będę miała poczucie winy
-Przez chwilę Em – westchnęła – potem zrozumiesz, że to było konieczne
-Może masz racje, ale naprawdę chcę to przemyśleć
-Okej okej – uniosła ręcę w geście kapitulacji – zrobisz jak zechcesz, ale ja chcę Ci, tylko przedstawić inny punkt widzenia
-Dziękuję – uśmiechnęłam się
Przez chwilę żadna z nas nic nie mówiła, a ciszę przerywał odgłosy ztelewizora dobiegające z salonu,a po chwili również znajome piknięcie. Nie miałam wątpliwości, że to właśnie Ann weszła do budynku, aby się ze mną spotkać. Ama chyba też doszła do tego wniosku, bo uśmiechnęła się szeroko. Modelka zadzwoniła dwa razy dzwonkiem, po czym weszła do mieszkania jak do siebie. Co za niecierpliwa istota.
-Emily – rzuciła mi się na szyje przytulając mnie mocno – tak bardzo się o Ciebie martwiłam
-Już w porządku Ann – zamknęłam oczy rozkoszując się zapachem jej słodkich perfum – nic mi nie jest
-Nigdy więcej mi tego nie rób, ok ?
-Obiecuję – uśmiechnęłam się
-Dobrze się czujesz ? – odsunęła się ode mnie, żeby mi się przyjrzeć – wyglądasz całkiem nieźle
-Nic mi nie jest – powtórzyłam – daję sobie radę
-Okej – powiedziała ostrożnie – powiedzmy, że Ci wierzę
Dopiero, po chwili dziewczyny przywitały się, a ja zabrałam się za robienie kawy dla mojej przyjaciółki. To będzie długa rozmowa.
-Zostawię Was same – powiedziała pani Zeit-Walker – powinnam iść jeszcze na zakupy, bo Matt wpada na obiad
-Jesteś pewna ? Nie będziesz nam przeszkadzała
-Powinnyście pogadać, może Ann przemówi Ci do rozsądku – roześmiała się – zgarnę Oli i wychodzimy
-Wpadajcie częściej
-Do zobaczenia – cmoknęła mnie w policzek – trzymaj się
-Do zobaczenia!
Obie z blondynką usłyszałyśmy jak drzwi wejściowe zamknęły się za moją sąsiadką i jej córeczką, ale mimo wszystko siedziałyśmy w ciszy patrząc, tylko na siebie.
-Całowałam się z Marco – powiedziałam w końcu
-I co ? – uśmiechnęła się szeroko
-Ustaliliśmy, że to był błąd i nie będziemy nic mówić, ani Caro, ani Theo
-Jak to ? – wyjąkała zaskoczona
-No cóż – westchnęłam – Marco najpierw mnie pocałował, a potem odsunął mnie od siebie i odszedł
-Cholera
-Myślę, że to wystarczający dowód na to, że mnie nie kocha, a jeśli ...
-Przestań – przerwała mi – nie wierzę w to i nigdy nie uwierzę
-Potrzebujesz czegoś, żeby jeszcze się przekonać ? – westchnęłam – słyszałam jego rozmowę z Caroline
-No i ?
-Kilka razy powtórzył, że mnie nie kocha, że jestem, tylko kimś z przeszlości. Za to jej w kółko powtarzał, że kocha, tylko ją i tylko ona jest jego przyszłością
-Chyba sobie żartujesz – prychnęła
-Wiem, co słyszałam
-Drań – wysyczała przez zaciśnięte zęby – ukręcę mu jaja, jak tylko go spotkam
-To raczej nie sprawi, że mnie pokocha
-Em, przecież to niemożliwe, żeby Cię nie kochał. Przecież pojechał za Tobą, spędził z Tobą kilka dni. Pocałował Cię do cholery!
-A potem uznał to za błąd
-Uważam, że coś jest z nim nie tak – skrzywiła się – jeszcze trochę i przestanę go lubić
-Nie przesadzaj Ann
-Irytujecie mnie oboje, zachowujecie się jak dzieci we mgle. Potrzebujecie latarki ? - zachichotałam słysząc jej słowa
-Chcesz być naszą latarką Ann ? – zażartowałam
-Nie śmiej się – skarciła mnie – chcę Wam pomóc
-Już nie ma takiej potrzeby, możesz odpuścić
-A Ty zamierzasz odpuścić ?
-Myślę, że najpierw powinnam powiedzieć Ci jak Theo spalił mój pomysł zerwania z nim na panewce – westchnęłam
-Rozumiem, że rozmowa z nim nie przebiegła tak jak chciałaś
-Rozmowa z nim nie przebiegła wcale – westchnęłam
-Opowiadaj – zarządziła
A ja posłusznie zaczęłam opowiadać jej wszystko po kolei czując, że to co się ostatnio dzieje w moim życiu to jedno wielkie bagno, z którego sama nie wyjdę. Na szczęście zawsze mogę liczyć na moją przyjaciółkę i pomoc od niej. Chociaż są rzeczy, z którymi będę musiała uporać się bez niej i to będzie najgorsze.

2 komentarze:

  1. Aww rozdział jak zawsze ciekawy i świetny. Ciekawe co zrobić Emilly z Theo? Może koniec związku czekamy na kolejny 😂😍😍

    OdpowiedzUsuń