piątek, 2 września 2016

9.

[Emily]
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęłam się szeroko. Delikatny makijaż, w którym podkreślone były głównie oczy. Ciemne loki opadały kaskadą na nagie opalone ramiona. Również opalone nogi podkreślone były przez białe, eleganckie buty na wysokim obcasie. A w centralnym punkcie lustra ona – biała, niesamowicie piękna i delikatna suknia ślubna, sięgająca mi zaledwie do połowy łydki. Sztywny gorset podkreślał moje kształtne piersi i odkrywał zgrabne ramiona, a rozkloszowany dół zakrywał to co powinien, ale podkreślał nogi. Na serdecznym palcu prawej dłoni lśnił pierścionek z diamentem, a już za chwilę pojawi się tam również obrączka. Byłam tak samo szczęśliwa co podekscytowana, starałam się nie stresować, bo to nic dobrego nie wnosi, a po dwudziestu latach tylko będę się z tego śmiała. Jestem pewna i nie mam czego się bać ! Sięgnęłam po swój bukiecik, po czym wyszłam z pokoju hotelowego. Nasz ślub i wesele odbywały się w hotelowym ogrodzie, a do dyspozycji gości były eleganckie pokoje. Z uśmiechem na ustach wyszłam na zewnątrz, moja druhna – Ann czekała już na mnie i jak tylko mnie zobaczyła to ruszyła ścieżką do „ołtarza”. Ja odczekałam dosłownie chwilę i poszłam za nią. Goście wstali ze swoich miejsc przyglądając mi się z zaciekawieniem i uśmiechem, a chór przygrywał marsz weselny. Mój ukochany stał na samym końcu ścieżki, ale nie mogłam dostrzec jego przystojnej twarzy. Zaraz obok niego stał jego drużba i mówił mu coś na ucho. Gdy tylko dotarłam na wyznaczone miejsce to stanęłam jak wryta. Obok mnie stał nie tylko Theo, ale też Marco. Obaj były ubrani identycznie w stroje pana młodego i wyciągali do mnie swoje prawe dłonie.
-Musisz wybrać Emily – powiedział ksiądz.
Niczego nie rozumiejąc rozejrzałam się dookoła, ale nikt nie był zdziwiony. Nikt oprócz mnie.
-Wybierz Em – usłyszałam głos swojej najlepszej przyjaciółki i druhny w jednym.
-Ja nie chcę wybierać – pokiwałam przecząco głową.
-Musisz – odparła łagodnie.
-Wybierz sercem kochanie – doradziła mi mama.
-Nie chcę wybierać – potworzyłam czując łzy w oczach.
-Po prostu wybierz Em – prawnik puścił mi oczko.
-Wiesz kogo kochasz – dodał Marco.
Czułam, że tracę grunt pod nogami i ziemia osuwa mi się spod nóg. Jakby nagle cały świat mi się zawalił. A najpiękniejszy dzień mojego życia zmienił się w koszmar. Wszyscy patrzyli na mnie ze zniecierpliwieniem i zaciekawieniem, a ja z bezsilności pozwoliłam, żeby łzy znajdujące się w moich oczach spłynęły po policzkach.
-Musisz wybrać Emily – powtórzył ksiądz – już najwyższy czas.
-Ja nie chcę wybierać ! – zawołałam głośno, po czym ruszyłam biegiem przed siebie.
-Emily !
-Nie chcę wybierać – powtarzałam jak mantrę zalewając się łzami.
-Em !
-Nie chcę wybierać – pokręciłam przecząco głową.
-Emily ! – ktoś zaczął mną potrząsać.
Chciałam się wyrwać, ale płacz i ucieczka tak mnie osłabiły, że nie miałam siły i w końcu się poddałam. A wtedy znalazłam się w swojej sypialni. Cała, zdrowa i bezpieczna. W bawełnianej piżamie i włosami związanymi w luźnego warkocza, bez pierścionka na palcu i tłumu gości dookoła. Tylko ja i ... Theo. Wtuliłam się w niego tak jak mała dziewczynka wtula się w swojego ogromnego misia szlochając tuż po wybudzeniu z koszmaru.
-Już kochanie wszystko w porządku – uspokajająco gładził mnie po plecach – to był tylko zły sen.
-Bardzo zły – wykrztusiłam drżącym głosem.
-Jesteś bezpieczna – pocałował mnie w czubek głowy – ze mną jesteś bezpieczna.
Pokiwałam twierdząco głową tuląc się do niego jeszcze bardziej. Szloch w końcu ustał, moje ciało przestało się trząść, ale nie byłam w stanie odsunąć się od swojego chłopaka.Był jak moje koło ratunkowe.
-Spróbujesz zasnąć ? – wyszeptał mi do ucha.
-Nie zostawisz mnie ?
-Ani na sekundę – obiecał.
-Nie puszczaj mnie – poprosiłam, gdy leżeliśmy już w ciemności przytulając się do siebie.
-Skarbie nigdy Cię nie puszczę – złożył czuły pocałunek na mojej szyi.
-Kocham Cię – wyszeptałam sennym głosem tuż przed tym, gdy Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
Słodki sen nadszedł bardzo szybko. Może to za sprawą czułych objęć mojego mężczyzny, a może wyczerpałam już limit strasznych koszmarów. Mniejsza z tym. Ważne, iż nie musiałam już wybierać. Tym razem byłam na uroczej polanie w samym środku lasu. W jego sercu. Leżałam na beżowym kocu, a dookoła mnie rozłożone były talerze z najróżniejszym jedzeniem i wino z kieliszkami. Patrzyłam na kolorowe kwiatki rosnące wśród wysokiej trawy, a także błękitne niebo z milionem puszystych, białych chmur. To był mój raj. Moje prywatne, wyśnione niebo. Niestety sny mają to do siebie, że te złe trwają w nieskończoność, a te dobre kończą się bardzo szybko. Nim zdążyłam do końca nacieszyć się sennym rajem, ponieważ poranne promienie słońca obudziły mnie z samego rana. Theo tak jak obiecał ani na moment mnie nie puścił. Cudownie jest obudzić się w jego ramionach rano i nie martwić się tym, że to zaraz się skończy.
-O czym myślisz ? – spytał przygryzając płatek mojego ucha.
-Cieszę się, że możemy tak leżeć i nigdzie się nie spieszyć – uśmiechnęłam się.
-Magia urlopu – włożył swoją rękę pod moją koszulkę i pogładził mnie po brzuchu.
-Chyba Świąt – prychnęłam – gdyby nie to, że są Święta to w życiu byś nie wziął tak długiego urlopu.
-Wiesz, że to nie prawda – westchnął.
-Święta, Święta i po Świętach – mruknęłam – jeszcze, tylko Sylwester i wracamy do starego trybu życia.
-Nie, zaczynamy nowy rok od nowego trybu – złapał mnie za podbródek i przekręcił go tak, żebym patrzyła na niego – będziemy rodzicami, pamiętasz ?
-Uwierz mi, trudno mi o tym zapomnieć – zachichotałam.
-Może, gdzieś wyjedziemy ?
-Gdzie ?
-Gdziekolwiek – uśmiechnął się – tylko Ty i ja.
-Już jest chyba za późno na wyjazdy – westchnęłam.
-Do pracy idę 4 stycznia, czyli mamy jeszcze cały przyszły tydzień – pocałował mnie w czoło – spakujemy się i pojedziemy dzisiaj.
-No nie wiem – skrzywiłam się – umówiliśmy się już z Ann i Mario, że Sylwestra spędzimy razem.
-Będzie też Marco ? – uśmiechnął się ironicznie.
-Przestań – bąknęłam – myślałam, że mamy ten temat za sobą.
-Jasne. Pod warunkiem, że nie spędzisz kolejnej imprezy w jego towarzystwie.
-Nie spędzałam imprezy w jego towarzystwie ! Zajmowałam się nim tak samo jak innymi gośćmi – powiedziałam oburzona.
-Szczególnie, że zniknęliście sami w kuchni.
-Nie było nas, tylko pięć minut ! – przewróciłam oczami – musiałam wstawić kwiaty do wazonu i dałam mu coś do picia, a potem wróciliśmy do wszystkich.
-Pięć minut ? – prychnął – chyba tracisz poczucie czasu w jego towarzystwie.
-Dość Theo ! – podniosłam się gwałtownie z łóżka – rozmawialiśmy już o tym ! Ba ! My się już nawet o to pokłóciliśmy !
-Ten temat będzie nas już zawsze prześladował !
-Nie prawda ! To Ty w kółko rozdmuchujesz ten temat – pokręciłam z niedowierzaniem głową – nie możesz zrozumieć, że kocham Ciebie ? Noszę pod sercem Twoje dziecko ! To, że wróciłam do Dortmundu i znowu widuję się z Marco nie znaczy, że zaraz rzucę wszystko i do niego pobiegnę !
-Wciąż coś Was łączy – powiedział z wyrzutem.
-Oczywiście, że tak. Łączy nas PRZESZŁOŚĆ – powiedziałam podkreślając ostatnie słowo – i zawsze będzie nas łączyła, czy tego chcesz czy nie.
-Świetnie – powiedział sarkastycznie.
-Wiesz co ? Ja mam tego serdecznie dość ! – warknęłam – weź się zastanów co mówisz, a nie gadasz, żeby gadać.
Mój mężczyzna nic nie powiedział, tylko przewrócił oczami, więc wkurzona jeszcze bardziej niż dziesięć sekund wcześniej zamknęłam się w łazience głośno trzaskając drzwiami. Nie miałam zamiaru płakać, o co to nie. Zdjęłam piżamę, rzuciłam ją na ziemię i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek i nie przejmowałam się tym, że zalewa mnie chłodna woda. Jak gdyby nigdy nic namydliłam ciało żelem pod prysznic, spłukałam pianę dalej zimną wodą, przez którą moje ciało pokryło się gęsią skórką i sięgnęłam po szampon. Nałożyłam niewielką jego ilość na dłoń, rozprowadziłam po całej długość włosów i chwilę wmasowywałam substancję. Czynność tę powtórzyłam jeszcze jeden raz, a następnie na same końcówki nałożyłam odrobinę odżywki. Woda, z każdą kolejną minutą robiła się coraz zimniejsza, więc szybko zakręciłam kurek i sięgnęłam po ręcznik. Najpierw wytarłam się nim z grubsza, a potem osuszyłam nim włosy. Kilkanaście minut później stałam w garderobie ubrana w bieliznę i wybierałam sobie ciuchy do założenia. Założyłam zwykłe, ciemne jeansy ze zwężającą się nogawką oraz gruby sweter w jasnym kolorze wpadającym w szary. Włosy związałam w koka, a rękawy podciągnęłam przed łokieć. Gdy wyszłam z garderoby to łóżko było już posłane, a z łazienki dobiegał szum wody. Wzruszyłam ramionami i zeszłam do kuchni. Tym razem nie zamierzam robić śniadania też dla niego, niech sam się przemęczy. Może korona mu z głowy nie spadnie. Przygotowałam dla siebie zieloną herbatę, tosty z serem i szynką, a także łyknęłam leki przepisane przez pana doktora. Swoje śniadanie skonsumowałam siedząc przy stole i czytając najnowszy numer Glamour. Zanim mój facet pojawił się na dole to usłyszałam znajome piknięcie oznajmiające, że ktoś wpisał kos i wszedł do apartamentowca, a dosłownie trzy minuty później usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie byłam do końca pewna kto to jest, ale miałam tylko kilka możliwości.
-Ann ! – zawołałam przytulając swoją przyjaciółkę.
-Cześć piękna – pocałowała mnie w policzek – mam nadzieje, że nie jesteśmy za wcześnie.
-Ależ skąd – machnęłam ręką – wchodźcie.
-Hej – piłkarz cmoknął mnie przelotnie w policzek.

-Mario jakoś schudłeś – uśmiechnęłam się, a on przewrócił oczami.
-Bardzo śmieszne.
Poczekałam, aż moi przyjaciele się rozbiorą, schowałam ich rzeczy i weszliśmy dalej razem.
-Czego się napijecie ?
-Kawa – powiedzieli w tym samym momencie, a ja zachichotałam.
-Dostaliśmy ekspres na Święta, więc na jaką kawę macie ochotę ?
-Cappuccino – powiedział Gotze.
-Latte – modelka posłała mi swój słodki uśmiech – pomóc Ci ?
-Dam sobie radę – puściłam jej oczko.
-A Theo nie ma ? – spytała, gdy byłam już w kuchni.

-Jest na górze – odparłam obojętnie.
Położyłam tacę na blacie, zrobiłam kawy według „zamówienia” moich przyjaciół, dla siebie dorobiłam jeszcze jedną zieloną herbatę. W szafce znalazłam jeszcze jakieś ciasteczka, więc ułożyłam je na talerzyku, a następnie talerzyk na tacy. Wszystko zaniosłam do salonu, rozstawiłam na szklanym stoliku i uśmiechnęłam się siadając na fotelu.
-Pokłóciliście się ?
-Tak - powiedziałam krótko.
-Chcesz o tym pogadać ?
-Absolutnie nie !
-Mamy dla Was prezenty – szatyn szybko zmienił temat – Święty Mikołaj pomylił adresy.
-Pewnie dlatego, że ma ich tak dużo do zapamiętania – zaśmiałam się – ale u nas zostawił prezenty podpisane dla Was, więc możemy zrobić wymianę i będzie dobrze.
-Chwała Bogu – zażartował piłkarz.
Theo zbiegł ze schodów i nie mówiąc, ani słowa przeszedł do przedpokoju. Nie zwracając uwagi na zaskoczone miny Ann i Mario poderwałam się z miejsca i pobiegłam za nim.
-Wychodzisz ? – spytałam cicho.
-Tak – mruknął nawet na mnie nie patrząc.
-Ale Ann i Mario mają dla nas prezenty i pewnie będą chcieli nam złożyć życzenia i pogadać.
-To Twoi przyjaciele – spojrzał na mnie przelotnie – i Marco.
-Przestań – chciałam go złapał za łokieć, ale się odsunął.
-Idę i nie wiem, o której będę.
-A idź w cholerę ! – krzyknęłam, gdy tylko otworzył drzwi.
Policzyłam do dziesięciu co nie do końca pomogło i dopiero wróciłam do salonu. Usiadłam na swoim poprzednim miejscu, przytuliłam do siebie małą, ozdobną poduszkę i potarłam dłonią kark.
-Kłopoty w raju – zażartowałam – nie ważne.
-Od dawna tak jest ?
-Od rana – przewróciłam oczami – poszło oczywiście o Marco.
-Marco ? – zaśmiał się Gotze – cholera.
-Ja po prostu tego nie ogarniam ! Mam wrażenie, że Theo specjalnie porusza temat Marco, żeby mnie wkurzyć, a potem i tak sam jest wkurzony, a ja mam to wszystko gdzieś.
-Nie przeprosisz pierwsza, co ? – zaśmiała się modelka.
-W życiu ! Ja nic złego nie zrobiłam i nie chciałam się kłócić.
-I nie wyszłaś trzaskając drzwiami – dodał mężczyzna, na co jego narzeczona zgromiła go wzrokiem.
-Jakbym to zrobiła to jeszcze by pomyślał, że poszłam do Marco ! Och, bo na pewno mamy romans i tylko czekam, żeby wpaść w jego ramiona.
-Olej to Emily, w końcu Theo się ogarnie i zrozumie swój błąd.
-Lepiej, żeby nie było za późno.
-Chcesz go rzucić ?
-Nie ! Przynajmniej jeszcze nie – westchnęłam – ale jeśli do końca życia mamy się kłócić o Marco to albo znowu ucieknijmy albo się rozstańmy.
-To nie zabrzmiało dobrze – Ann pokręciła z niedowierzaniem głową.
Uśmiechnęłam się blado, po czym wstałam ze swojego miejsca kierując się do choinki. Ukucnęłam koło niej i wyciągnęłam trzy paczuszki. Dosłownie po chwili położyłam je na kolanach swojej przyjaciółki i wróciłam na fotel.
-Jedna dla Ciebie, druga dla Mario i trzecia dla Was – wyjaśniłam patrząc jej w oczy.
-Dwie dla Ciebie i jedna dla Theo – piłkarz podał mi dwie paczki, a jedną umieścił pod choinką – z najlepszymi życzeniami.
-I wzajemnie – uśmiechnęłam się.
Rozwinęłam papier z pierwszej paczki, a moim oczom ukazał się elegancki karton, w którym było całe mnóstwo zdjęć. Małe, duże, średnie takie jakby z polaroida.
-Och mój Boże – zakryłam dłonią usta – tych zdjęć tu jest całe mnóstwo.
-Dokładnie 500 – uśmiechnęła się panna Brommel – ale są też takie z Marco i to są te zapakowane w folijkę, więc możesz ich na razie nie otwierać.
-Bardzo Wam dziękuję !
-To czysta przyjemność, a teraz zobacz co jest w torebce.
Zaśmiałam się wyciągając z torebki czarną sukienkę. Dokładnie tą samą, którą Ann kazała mi przymierzyć tuż przed moją parapetówką.
-Miałaś ja odwiesić na miejsce ! – pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Owszem, ale tak idealnie w niej wyglądałaś, że nie mogłam jej nie kupić !
-Kiedy ja ją założę ? – skrzywiłam się.
-Na Sylwestra !
-O nie ! Na pewno nie – jęknęłam – a po za tym nie wiem, czy będziemy.
-Theo ?
-Raczej Marco – mruknęłam – myślę, że lepiej będzie jak odpuścimy sobie jego towarzystwo. Przynajmniej na razie.
-Wiesz wydaje mi się, że to Theo ma z nim większy problem niż Ty.
-Tak to prawda, ale to wcale nie oznacza, że to jest w porządku.
-Kocha ...
-Nie mów tego Ann ! – ostrzegłam ją – ani się waż.
-Ups – zachichotała – przepraszam.
-Przecież wiem, że go kochasz – Mario wzruszył ramionami – i nie robi to na mnie wrażenia.
-Super, dzięki – prychnęłam.
Zeszliśmy z dość drażliwego tematu na te luźniejsze i rozmawialiśmy sobie spokojnie dość dłuższą chwilę. Oczywiście nie obyło się bez oglądania zdjęć, które dostałam w prezencie. Wszystkie były wspaniałe, ale niektóre były tak niesamowite i ... stare. Już się bałam, że nie będę pamiętała co się kiedy wydarzyło, ale na szczęście Ann podpisała, każde zdjęcie. Musiała się bardzo napracować, ale jestem jej strasznie wdzięczna. Najlepsza przyjaciółka.
-No dobra muszę Ci powiedzieć, bo już nie wytrzymam – powiedziała nagle, po czym spojrzała na Mario maślanymi oczami – mogę, prawda ?
-Dziwie się, że tak długo wytrzymałaś – zaśmiał się całując ją w nos.
-O co chodzi ?
-Ustaliliśmy datę ślubu – pisnęła – pobieramy się w czerwcu.
-Och ! Którego ?
-Dwudziestego siódmego – uśmiechnął się piłkarz.
-Tak się cieszę ! – poderwałam się z fotela i przytuliłam modelkę – kiedy się zdecydowaliście ?
-Tuż przed Świętami, ale nikomu jeszcze nie mówiliśmy – westchnęła – mam nadzieje, że uda nam się ze wszystkim wyrobić, mamy bardzo mało czasu.
-Ann-Kathrin Brommel – spojrzałam jej w oczy – Ty ZAWSZE dajesz radę.
-Zostaniesz moją świadkową ? – szepnęła mi do ucha, a ja wciąż przytulając się do niej pokiwałam twierdząco głową.
-To dla mnie zaszczyt – uśmiechnęłam się w jej szyję – kocham Cię !
-Ja też Cię kocham – zachichotała przytulając mnie mocniej.
-Dziewczynki – Gotze tak mocno nas przytulił, że aż jęknęłyśmy – muszę się do Was dołączyć.
-Rozumiem, że mam oddać suknie do pralni i obwiązać karton wstążką ? – zażartowałam siadając na poprzednim miejscu.
-Chciałabym bardzo, ale ... – zerknęła na mnie, a następnie spuściła wzrok - ... uważam, że będziesz chciała do niej kiedyś wrócić i nie mogę Ci jej zabrać.
-Ona już się nie liczy Ann – przełknęłam ciężko ślinę – możesz ją wziąć.
-Zaufaj mi – posłała mi uśmiech – po prostu ją zatrzymaj.
-W porządku – uniosłam ręce w geście poddania się – wygrałaś. Suknia zostaje u mnie.
Z moimi przyjaciółmi spędziłam dosłownie cały dzień, a mój facet nie pojawił się nawet na chwilę. Pewnie, gdybym była sama to byłoby mi cholernie przykro, ale Ann doskonale mnie zna i wie jak odwrócić moją uwagę od przykrych rzeczy. Jak modelka i piłkarz opuszczali moje mieszkanie to na zewnątrz było już ciemno, więc tylko ogarnęłam nieco salon i od razu udałam się do sypialni. Mechanicznie przebrałam się w piżamę, by kilka minut później leżeć już w łóżku. Nie zamierzałam jeszcze spać i sięgnęłam po książkę, która czekała od kilku tygodni, abym wreszcie się za nią zabrała. Nie doszłam nawet do połowy powieści, gdy Theo postanowił zaszczycić mnie swoją obecnością.
-Cześć – powiedział, po chwili przyglądania mi się.
-Cześć – westchnęłam.
-Przepraszam – usiadł na łóżku i położył dłoń na moim udzie – zachowałem się jak idiota.
-To prawda – odłożyłam książkę na szafkę nocną.
-Wiem, że Cię zraniłem, ale jest mi głupio z tego powodu – pocałował mnie w dłoń – naprawdę przepraszam, to się więcej nie powtórzy.
-Nie masz mi nic więcej do powiedzenia ?
-A co mam powiedzieć ?
-Theo dawno się tak mocno nie pokłóciliśmy, a jedyne co masz mi do powiedzenia to, że jest Ci przykro i przepraszasz ? Mi też jest strasznie przykro i nawet przepraszam, że musisz się denerwować z tak głupiego powodu jak mój były chłopak, ale nic nie poradzę na to, że przeszłości nie da się wymazać.
-Em chodzi o to, że widziałem jak on na Ciebie patrzy i nie potrafię tego znieść, wkurza mnie to, że facet, który tak Cię zranił patrzy na Ciebie jakby nic się nie stało. A Ty patrzysz na niego takim wzrokiem ...
-Dość – przerwałam mu – sam się nakręcasz, nie widzisz tego ?
-Nie nakręcam się – zaprzeczył.
-Słuchaj ja nie naciskałam, żeby tu przyjechać. Po prostu się zgodziłam, więc jeśli masz z tym problem to pakuj manatki i wracamy do Londynu. Ile razy mam Ci jeszcze powiedzieć, że nic nie czuję do Marco ? Ile razy mam Ci mówić, że nic już nas nie łączy ? Mam wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchasz i wcale Ci to nie przeszkadza. W kółko coś wymyślasz, a ja mam tego dość. Czy kiedykolwiek zamkniemy ten temat ?
-A pomyślałaś, że dajesz mi powody, żebym się nakręcał ? – spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem – wyjechałaś z nim do Ga-Pa, zaprosiłaś go na imprezę parapetówkową, spotkałaś się z nim pierwszego dnia w Dortmundzie, zadajesz się z jego najlepszym przyjacielem, opowiadasz o nim sąsiadce, jak tylko do nas przyszedł to od razu poszliście do kuchni, żeby mieć trochę prywatności. O co chodzi Emily ?
-Ty chyba sobie żartujesz – zaśmiałam się ironicznie – jak śmiesz mi to wszystko wyrzucać ? Nie wiedziałam, że on jedzie do Ga-Pa, pytałam się Ciebie czy mogę go zaprosić i jakoś Ci to nie przeszkadzało, nie wiedziałam, że go spotkam pierwszego dnia w Dortmundzie i od razu po tym wróciłam do domu, Ama po prostu pytała czemu wyjechałam do Londynu to jej powiedziałam, a co do tej rzekomej chwili prywatności ... poszłam do kuchni, żeby włożyć kwiaty do wazonu i przy okazji zaproponowałam mu coś do picia. Ot taka chwila prywatności. A i jeszcze jedno ! Ja się nie zajadę z Mario, ja się z nim przyjaźnię i lepiej więcej się do tego nie wtrącaj.
-Podobno winny się tłumaczy – powiedział wstając, a ja poczułam, że cała się gotuję ze złości.
-Nigdy, ale to nigdy nie robiłam Ci problemów, o żadną kobietę, z którą pracowałeś lub pracujesz mimo, że mam powody do zazdrości. Zawsze Ci ufałam, bo o to chodzi w związku, ale jak widzę Ty mi w ogóle nie ufasz. A może specjalnie tu przyjechaliśmy, bo chciałeś mi pokazać jaki jesteś naprawdę ?! Nie podoba mi się to jak się zachowujesz i nie zamierzam już więcej Ci tego mówić. Zastanów się czego oczekujesz ode mnie i czego oczekujesz od naszego związku i wtedy porozmawiamy, bo jak na razie obrzucasz mnie błotem w najlepsze i chyba nie widzisz jak mocno mnie ranisz. Jeśli tak się traktuje kobietę w ciąży, którą rzekomo się kocha to ja się z tego wypisuje- wrzeszczałam ubierając się – wychodzę i nie zamierzam wracać. Gdzieś sobie przenocuję.
-Świetnie – bąknął – może zajrzyj do Marco.
-A, żebyś wiedział – warknęła, zgarniając z szafki swój telefon– ale pomyślę o Tobie jak będziemy uprawiali dziki sex w jego mieszkaniu.
Aż do chwili, gdy znalazłam się na zewnątrz nie pozwoliłam sobie na płacz. Dopiero, gdy otuliło mnie chłodne, grudniowe powietrze po moich policzkach spłynęły gorzkie łzy. Chyba nigdy jeszcze się tak nie pokłóciliśmy i nigdy tak to się nie skończyło. Zawsze jakoś dochodziliśmy do porozumienia, godziliśmy się i było w porządku. A teraz ? Powiedziałam mu, że wychodzę, a on nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Może przegięłam mówiąc, że pójdę do Marco, ale przecież gdyby Theo chociaż trochę mnie znał to doskonale by wiedział, że bym mu czegoś takiego nie zrobiła. Nawet po to, żeby się zemścić. To nie jest w moim stylu. Zanim zdążyłam się zorientować to byłam już pod domem moich rodziców. Otarłam nieco łzy, uspokoiłam się i dopiero weszłam na posesje. Już miałam wchodzić do środka, gdy przyszło mi coś do głowy. Przeszłam na tył domu, usiadłam na drewnianej huśtawce przyczepionej do drzewa i powoli się bujałam.
-A ja się zastanawiałam kto się tak skrada po podwórku – usłyszałam głos mojej rodzicielki.
-Cześć mamo – westchnęłam.
-Co Ty tu robisz o tej porze ?
-Pokłóciłam się z Theo.
-Och – skrzywiła się.
-Mogę tu przenocować ?
-Oczywiście – uśmiechnęła się podchodząc bliżej – chcesz pogadać ?
-Sama nie wiem – wzruszyłam ramionami.
-Możesz po prostu się wygadać, a ja Cię wysłucham.
No to się wygadałam, a moja mama dzielnie mnie słuchała i ani razu mi nie przerwała. Na koniec znowu otarłam łzy, a ona mocno mnie przytuliła.
-Z Marco nigdy się tak nie pokłóciłam – dodałam.
-Twój związek z Marco był inny niż ten z Theo.
-Wiem – wzięłam głęboki oddech – ale zdarza mi się je porównywać i mam wrażenie, że Emily z Marco i Emily z Theo to dwie różne osoby. Czy kobieta może się, aż tak zmienić przy mężczyźnie ?
-Oczywiście – westchnęła – może rozkwitnąć albo uschnąć.
-A ja ?
-Nie jestem Ci w stanie odpowiedzieć na to pytanie skarbie – pogłaskała mnie po włosach tak jak wtedy, gdy miałam kilka lat.
-Wydawało mi się, że Theo nie ma problemu z tym, że tu jesteśmy, że widuję się z Marco i tak dalej, a teraz okazuje się, że to główny temat naszych kłótni. Po parapetówce też pokłóciliśmy się o Marco, ale myślałam, że już skończyliśmy ten temat.
-Uważam, że Theo jest po prostu zazdrosny i nie wie jak sobie z tym poradzić.
-Ale to chyba nie tłumaczy jego zachowania ?
-Nie – pokręciła przecząco głową – i ma u mnie ogromnego minusa, że wypuścił Cię z domu i nie próbował Cię zatrzymać.
-Wiem, ale nie wiedziałam, że jest do tego zdolny – westchnęłam.
-Dalej kochasz Marco ?
-Tak – przygryzłam wargę.
-A on Cię kocha ?
-Mamo to nie jest pytanie do mnie – jęknęłam – a tak przy okazji to ja nawet nie wiem, czy chcę znać odpowiedzieć na to pytanie.
-Dlaczego ?
-Bo to mogłoby tylko namieszać mi w głowie.
-Emily nie możesz tak twierdzić. Jeśli to miałoby namieszać Ci w głowie to oznacza, że nie jesteś pewna swoich uczuć. Kochasz Marco i Theo i ja to rozumiem, ale czy zastanawiałaś się, którego z nich kochasz bardziej albo którego z nich widzisz u swojego boku na starość ?
-To już nie ma znaczenia mamo, przecież jestem w ciąży i urodzę dziecko Theo.
-Kochanie dziecko musi mieć rodzinę, musi mieć oboje rodziców, ale Ci rodzice muszą być ze sobą szczęśliwi. Jeżeli będziesz szczęśliwsza u boku kogoś innego czy sama to nie wpłynie na wasze dziecko.
-Tak wiem, ale ...
-Co byś zrobiła gdyby teraz Marco przyszedł tu, powiedział, że Cię kocha i chcę spędzić z Tobą resztę życia ? – spytała przerywając mi, a mnie dosłownie zatkało.
-Nie wiem – odpowiedziałam – ale wiem, że na pewno on tu nie przyjdzie.
-Skąd ta pewność ?
-Mamo ! – westchnęłam – on ma dziewczynę i na pewno jestem ostatnią osobą, o której teraz myśli.
-Kochanie może przyjść za rok albo za dziesięć lat, ale chodzi mi o to co byś zrobiła.
-Nie wiem – powtórzyłam – wydawało mi się, że między nami wszystko skończone.
-Ale ?
-Ale wróciłam do Dortmundu i teraz już nie wiem co myśleć.
-Jak myślę o Twoim ojcu to wiem, że go kocham i będę go kochała za dwadzieścia lat. A Ty kogo będziesz kochała za dwadzieścia lat tak jak kochasz teraz ?
Spojrzałam w jej oczy i zastanowiłam się, a moje serce znało już odpowiedź, która zaskoczyła mnie tak mocno, że nie byłam w stanie się odezwać. Pierwszy raz w życiu bez względu na to czy kierowałabym się sercem czy rozumiem trafiłabym do tej samej osoby. Za dwadzieścia lat będę kochała tak jak teraz tylko jedną osobę.
Marco.
-Emily ?
-Kocham Marco. I będę go kochać tak samo za dwadzieścia lat.

6 komentarzy:

  1. Kolejny świetny rozdział!! Theo zazdrosny masakra, oby Emily wybrała dobrze kogo kocha. :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku! Dzisiaj trafiłam na twojego bloga i jest on cudowny! Jeden z lepszych jakie przeczytałam! *.* Szkoda, że rozdziały pojawiają się tylko raz w tygodniu... A sytuacja coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Tylko smuci mnie fakt, że ojcem tego maleństwa jest Theo. Jak już tak ostro się kłócili, to myślałam, że Em nagle może coś się stać i straci to dziecko. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczy się akcja.
    ~Paula

    OdpowiedzUsuń
  3. Wierzysz, nie wierzysz-JESTEM. (brawa, oklaski, salwa braw, meksykańska fala, tańczymy kaczuchy..)

    Jak wiesz-nie mam zaległości, nie miałam i mieć nie będę w czytaniu.
    Jak wiesz -nie chciało mi się, bo nie, komentować.
    Jak wiesz -w roku szkolnym mi się zachce.
    I co?
    Jestem! (oklaski, brawa, fala..kaczuchy XDD)(soory musiałam;D )

    Już się śmieję, więc ten komentarz nie wróży niczego budującego ani konstruktywnego ani inne śmieszne słowa.
    To tak.

    1. Theo - NIE LUBIĘ THEO. niech se idzie trzaskając drzwiami w podskokach tańcząc krakowiaczka nawet i do Londynu- BEZ EMILY. <-ten punkt gdybym komentowała [ :))) ] znajdowałby się pod wszystkimi poprzednimi rozdziałami. Oczywiście nie wykluczam też skoku z mostu do rzeki, czy jakże niefortunnego upadku z wysokiej skały. Na pewno się jakaś w Dortmundzie znajdzie. Jak nie..zadzwoń, przylecę z chęcią i się nim zajmę. Jestem już serio zdesperowana jak tylko widzę jego imię. (właśnie sobie przypomniałam, że w Simsach chyba mam jednego co się nazywa Theo i jest w mojej ulubionej rodzince.. Ja już mu zgotuje śmierć w płomieniach :))) )

    2. Emily.- chciałam coś powiedzieć o poprzednim ale opadła mi szczęka przy tym rozdziale. KOCHA MARCO. No ja jej też tyłek skopię.. (co we mnie dzisiaj tyle agresji?! ) jak nie poleci do rudego.. tzn..blondyna:) i mu tego nie powie. Jak kiedyś przyjadę do Dortmundu i go spotkam to od razu mu powiem: "Marco, Emily cię kocha. Ale w sumie ja też. Skoro ja już tu jestem.." ALE BĘDZIE WIEDZIAŁ. Bo to ważne.
    Kiedyś czytałam jedno FF, że dziewczyna w ciązy (chyba w 5 miesiącu?) została zapłodniona, także wiesz...podsuwam ci lekko wspaniałe pomysły do wspaniałej fabuły. Reus może się poprawić. :D

    3.Ann i Mario-mogą coś wypaplać? Byłabym im wdzięczna. W nagrodę dałabym Mario pączka a Ann... mus z awokado co co chwila widzę na jej snapie...B) (sama zrobię, a co!)

    4.Marco -wszystko wszystkim. Caro Caro. Reus Reusem. Emily Emily, ale ta ostatnia dwójka się kocha i ma być razem. NIE UWIERZĘ, jeśli Reus powie, że kocha Caro a Em jest mu obojętna. Nie mnie takie bujdy, jasne? No. Pisz sobie pisz tam dalej...:)

    5. TY. O TY WIELKA. (najlepsze na koniec <33 <33 <333 Aww^^) Ten rozdział to mistrzostwo. Mam wrażenie, że jest najdłuższy ze wszystkich, co się dotychczas pojawiły. Nie użyję określenia, że najlepszy, bo poprzednie są też wspaniałe. (chyba o tym wiesz?) Ale za to powiem, że to jeden z moich 10 ulubionych (bo jeszcze epilog, haa, a już byś mi wypomniała, że głupi human liczyć nie umie^^)
    Odkleić się nie umiałam. Siedziałam z przyklejonym dziobem do ekranu laptopa, bo mi przeglądarka pomniejszyła czcionke i nic nie widziałam, więc siedziałam, nie umiałam się oderwać.Nawet jak ekran zaparował. (doobra, nie zaparował . ) (bo nie oddychałam, haha!. )
    Kończę, nie?
    Wiesz, może następny też skomentuje. Ale jak się Emily pogodzi z Theo.. to ci normalnie... Takim hejtem pocisnę, że zobaczysz. I to nie takim podprogowym a'la ty, tylko takim wiesz, aż mi blogger ocenzuruje. ZOBACZYSZ!
    Ale skoro masz mnie mejks hepi to może cię trochę oszczędzę.:)

    Zatem do 10-tki. O 20 (jak zwykle jestem..komentuję..:)))) no. )
    Buźka!
    Papaaaa :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla zwieńczenia efektu (włącz podczas czytania komentarza)
      https://www.youtube.com/watch?v=_OpkP6zTxD8

      Usuń
  4. O kurczę, opowiadanie o Marco a ja do tej pory na nie nie wpadłam? :O
    Obiecuję nadrobić wszyściutko w najbliższym czasie, a przy okazji zapraszam na nowy projekt, w którym będą toczyć się losy piłkarzy BvB :)
    https://hunting--season.blogspot.com/

    "Rutynowy obóz przygotowawczy piłkarzy BvB zostaje zaburzony przez tajemniczą witrynę internetową. Jej anonimowy autor odgraża się, że zna każdy, nawet najmroczniejszy sekret piłkarzy, a teraz pozwoli, by te ujrzały światło dzienne. Nikt się tym zbytnio nie przejmuje... do czasu, kiedy Marco Reus pada pierwszą ofiarą.
    Sezon na łowy, oficjalnie rozpoczęty."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znowu ja! Nadrobiłam wszyściuteńko i czas na podsumowanie.
      Spodziewałam się kontynuacji parapetówki, a tu taki przeskok czasowy, no ale ok.
      Widzę, że nastały mroczne czasy w zwiazku Em i Theo i... jestem całkowicie po stronie Theo. W sensie kibicuję Em i Marco, bo widać od prologu, że oni są dla siebie stworzeni, nie wolno ich rozdzielać i koniec :D
      Jeżeli jednak chodzi o tą kłótnie, to Theo dla mnie wysunął kilka trafnych argumentów jak np ten, że Em sama mu daje powody do nakręcania. I tak dziwne, że chłop długo wytrzymywał. Nie mogę poją jej zarzutów. Twierdzi, że sam sie zgadzał na te ich spotkania z Marco, a tera sie czepia, no ale gdyby sie nie zgadzał i robił jazdy od początku to założe się, że Em by sie wielce obraziła. Nie wspomnę już nawet o tym, że uważa iż Theo nie ma powodów do zazrości, a sama przyznaje jawnie przed sobą, że kocha Marco! No ludzie, to strasznie fałszywe z jej strony.
      Ech, zostaw go kobieto i nie męcz już.
      Jej matka dała jej kilka słusznych rad i myślę, że panienka Brown powinna z nich skorzystać.
      Ależ się emocjonalna zrobiłam xd
      Cóż, dzięki za umilenie mi wieczoru i byłabym wdzięczna gdybyś informowała mnie o nowych rozdziałach w zakładce Spam ;)
      Pozdrawiam serdecznie ;*

      Usuń