[Emily]
Od rana biegałam jak szalona. Nie miałam czasu zjeść śniadania, czy nawet napić się kawy. Przed siódmą rano byłam już w domu moich przyjaciół, skąd ulotnił się Mario. Pozwoliłam wyspać się Ann, a sama w tym czasie robiłam ostatnie szlify, w tym najważniejszym dniu. Dniu jej ślubu. Dniu, w którym z panny Brommel zmieni się w panią Gotze. Gdy modelka się obudziła czekało już na nią śniadanie i gorąca kąpiel. -Strasznie się stresuje – jęknęła pijąc herbatę – chyba nie dam rady nic przełknąć
-Musisz zjeść śniadanie – uśmiechnęłam się ciepło – to będzie długi dzień
-Chciałabym, żeby było już po ślubie – westchnęła odstawiając pusty kubek na stół – Ty też się tak stresowałaś?
-Ann jedz śniadanie – mruknęłam nie chcąc wracać myślami do dnia mojego nieudanego ślubu – za półtorej godziny będzie tu fryzjerka, a od tygodnia mówisz, że dzisiaj chciałabyś wziąć długą kąpiel i chociaż trochę się zrelaksować
-Wiem wiem – przewróciła oczami i zabrała się za śniadanie– już jem
-Dzwoniłam do Kościoła i na salę. Wszystko jest w porządku – uprzedziłam ją – nasze bukiety też będą na czas. Marco powiedział, że je odbierze i przywiezie tutaj
-A co z zespołem?
-Kryzys zażegany – uśmiechnęłam się – nie masz się czym martwić
-Okej – spojrzała na mnie zadowolona – dziękuję
-Doskonale wiesz, że nie masz za co mi dziękować – odparłam wstając z krzesła i zabierając jej pusty talerz – możesz lecieć do wanny, a ja przygotuję Twoją kreacje na dziś
-O której tutaj byłaś ? – spytała idąc po schodach
-Za kwadrans siódma – zachichotałam – jakoś nie mogłam rano spać
-Jesteś aniołem Emily! – zawołała i zniknęła na górze
Po chwili sama ruszyłam na górę do sypialni gościnnej. Wyjęłam z pokrowca suknie ślubną mojej przyjaciółki, buty, biżuterie i bieliznę, a na końcu dodatki. Upewniłam się, że mamy wszystko. Coś białego – suknia, bielizna. Coś niebieskiego – podwiązka. Coś nowego – biżuteria. Coś starego - buty, które Mario kupił swojej narzeczonej kupiła dawno temu, ale ona w nich nie chodziła. Coś pożyczonego – mój ślubny welon. Buty postawiłam na parapecie, bo to zapewnia parze szczęście i ładną pogodę, a do jednego z nich wrzuciłam monetę, która zapewni im dobrobyt. Chociaż nawet bez monety mają to zapewnione.
-Em! – usłyszałam krzyk, więc popędziłam do łazienki
-Co jest? – spytałam zdyszana
-Nie mogę znaleźć suszarki – westchnęła bliska płaczu – zawsze była w szafce
-Spokojnie – przytuliłam ją, mimo że stała w samym ręczniku – na pewno, gdzieś tu jest
-To znak, że coś pójdzie źle – jęknęła – czuję to
-Jesteś przewrażliwiona Ann – zaśmiałam się – idź do sypialni, ubierz się w coś wygodnego, a ja znajdę suszarkę
-Dzięki – mruknęła wlokąc się do sypialni
-I uśmiechnij się – zawołałam za nią
Przejrzałam wszystkie szafki, w których modelka trzyma swoje rzeczy i oczywiście nie znalazłam tego, czego szukałam. Zawiedziona zaczęłam przeszukiwać szafki piłkarza, aż w jednej z nich natknęłam się na suszarkę. Alleluja! Wzięłam ją do ręki, sięgnęłam po szczotkę i wyszłam z pomieszczenia. Moja przyjaciółka siedziała na łóżku w spodniach dresowych i rozpinanej bluzie. Na mój widok uśmiechnęła się szeroko i posłała mi pełne wdzięczności spojrzenie. Och Ann-Kathrin ... to dopiero początek dnia. Wdzięczna będziesz dopiero nad ranem.
-Odwróć się – poprosiłam siadając za nią, a ona posłusznie wykonała moją prośbę
-Zamierzasz wysuszyć mi włosy? – spytała rozbawiona
-W końcu jestem Twoją świadkową – zażartowałam – muszę o Ciebie dbać
-Jak Twoja nowa przyjaciółka Caroline?
-Daj spokój – skrzywiłam się – nie sądziłam, że to będzie takie trudne
-Co takiego? Przyjaźń z nową narzeczoną faceta, którego kochasz czy zrezygnowanie z niego na rzecz tej pseudo przyjaźni? – spytała ironicznie
-Przestań – poprosiłam – skąd mogłam wiedzieć, że ona taka jest?
-Może stąd, że Ci mówiłam – wywróciła oczami
-Teraz już i tak nic z tym nie zrobię
-Zawsze możesz powiedzieć Marco prawdę. Tylko tą prawdziwą prawdę
-On mi nie uwierzy – rozczesałam jej długie, blond włosy
-Emily – odwróciła się, żeby spojrzeć mi w oczy – on uwierzy Ci we wszystko
-Co z Caroline? – spytałam czując, że pojedyncza łza spływa po moim policzku
-Skończ z nią. Ona nie jest potrzebna Ci do szczęścia, a tylko pieprzy Ci humor. Dałaś się jej zmanipulować, ale czasu nie cofniesz. Po prostu spróbuj to naprawić
-A jak mi się nie uda?
-To spakujesz walizki i polecisz odpocząć – powiedziała pewnie, a ja się zaśmiałam
-Co zrobię?
-Barbados – uśmiechnęła się, a ja zmarszczyłam nos nic nie rozumiejąc - zarezerwowaliśmy Ci pokój w hotelu. Polecisz jutro z samego rana, odpoczniesz, przemyślisz trochę rzeczy i wrócisz. My w tym czasie pojedziemy w podróż poślubną, chociaż nie na miesiąc
-Ann ja nie mogę. To jest za dużo – pokiwałam twierdząco głową – wiem, że chcecie dobrze, ale ja to musiało Was kosztować majątek, a ja nie mam tylu pieniędzy, żeby Wam oddać
-Em, ale nie musisz nam oddawać. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, traktuję Cię jak siostrę i robię to dla Ciebie, bo się o Ciebie martwię. Ostatnio mocno Cię wykorzystywałam i wiem, że musisz teraz odpocząć. Miesiąc na Barbados powinien postawić Cię na nogi
-Miesiąc ? – jęknęłam
-Tak – puściła mi oczko – i nie ma żadnej dyskusji
-Ale nie mogę jechać jutro, przecież są Wasze poprawiny ...
-My też lecimy jutro, pamiętasz? Skoro my pojawimy się na poprawinach, tylko na chwilę to nie ma potrzeby, żebyś Ty musiała tam być. Damy sobie radę
-W porządku – odpuściłam – ale nie zdążę się spakować, ani nic z tych rzeczy
-Spakowałyśmy Cię razem z Annie i Amą. Walizka jest już na sali weselnej. Jeśli zabawa będzie trwała długo to przebierzesz się tam i pojedziesz prosto do hotelu
-Okej – przytuliłam ją mocno – dziękuję. Wiesz, że Cię kocham?
-Pewnie, że wiem – wyczułam, że się uśmiecha – jest coś jeszcze
-Co takiego?
-Jeżeli nic nie stanie Wam na przeszkodzie to porozmawiasz z Marco. Powiesz mu o całej sytuacji z Caroline i o tym co do niego czujesz. Możecie lecieć tam razem. Jeśli jednak z jakiejś przyczyny Wam się nie uda to polecisz tam sama i nie załamiesz się, ok?
-Czy on wie o tym wyjeździe?
-Nie. Powiesz mu sama, ale na wszelki wypadek Mario go spakował
-Dobrze, niech tak będzie – spojrzałam na swoje idealnie pomalowane paznokcie – wolałabym nie wsiadać sama do samolotu
-Zobaczysz, że nie będziesz sama – założyła mi kosmyk włosów za ucho
-Koniec gadania – klepnęłam ją w udo – musimy wysuszyć Ci wreszcie włosy
-Czyń swoją powinność świadkowo – machnęła ręką i usiadła tyłem do mnie
Włączyłam suszarkę i powoli zaczęłam suszyć modelce włosy. Po kilku minutach kobieta puściła głośno muzykę i śpiewała jedną ze swoich ulubionych piosenek. A ja śmiałam się z jej daremnych prób zagłuszenia suszarki.
-Ciekawe, czy Mario się stresuje – powiedziała, gdy już skończyłam
-Będziesz mogła go niedługo zapytać – uśmiechnęłam się chowając suszarkę pod łóżko – zobaczysz, że te kilka godzin minie jak pstryknięcie palcami
-Obyś miała racje
Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, więc poderwałam się z łóżka i zbiegłam na dół, żeby otworzyć fryzjerce. Panna młoda zeszła na dół i usiadła w salonie, gdzie niewiele młodsza od niej dziewczyna zabrała się za robienie jej ślubnej fryzury. Czas leciał niesamowicie szybko, zaraz po fryzjerce przyjechała makijażystka, a potem mama Ann. Moja fryzura i makijaż też były już gotowe, więc szybko założyłam swój strój – długą suknie w kolorze pudrowego różu oraz beżowe dodatki i złotą biżuterię.
-Czas się ubierać – powiedziałam w końcu – za jakąś godzinę musimy wyjść z domu
-Pewnie – kiwnęła głową – pomożesz mi się ubrać?
-Oczywiście
Modelka założyła szybko białą, koronkową bieliznę, a potem pomogłam jej włożyć suknie. Była idealna. Podkreślała wszystkie kształty Ann, a ona sama prezentowała się w niej jak milion dolarów.
-Jesteś najpiękniejszą panną młodą jaką ten świat widział – odparłam wzruszona wpinając jej welon we włosy – Mario padnie jak Cię zobaczy
-Dziękuję – uśmiechnęłam się – czy teraz mogę się przejrzeć?
-Tylko pod warunkiem, że zdejmiesz buty
-Dlaczego ? – zaśmiała się
-Taki jest przesąd – przewróciłam oczami – nie możesz oglądać się w lustrze w pełnym stroju. Musisz zdjąć choćby jeden element
-W porządku – zsunęła z nóg szpilki i ruszyła do lustra
Nie minęło nawet dziesięć sekund, gdy kobieta poszła się przejrzeć, gdy usłyszałam pukanie do drzwi, a potem ich otwieranie. Niespiesznie ruszyłam do przedpokoju, gdzie zastałam Marco. W smokingu.
-Przywiozłem Wasze bukiety – uśmiechnął się – ale muszę uciekać do Mario
-Bardzo Ci dziękuję – wzięłam do niego kwiaty – widzimy się w Kościele?
-Tak – kiwnął twierdząco głową – będę czekał na Ciebie przy ołtarzu
-Obiecuję, że nie ucieknę – posłałam mu uśmiech
-Do zobaczenia Em – pocałował mnie w policzek – ślicznie wyglądasz
-Do zobaczenia Marco – spojrzałam mu prosto w oczy – Ty też prezentujesz się całkiem dobrze
Piłkarz opuścił dom naszych przyjaciół, a ja zaniosłam bukiety do kuchni, żeby jeszcze przez chwilę postały w zimnej wodzie.
-Czy jeśli powiem, że wyglądam cholernie dobrze to wyjdę na egoistkę? – zapytała jeszcze panna Brommel, a ja się zaśmiałam
-Nie – pokiwałam przecząco głową – to Twój dzień i bardzo się cieszę, że uważasz, że wyglądasz cholerne dobrze
-Alleluja – zachichotała – wiesz, że Ty też wyglądasz dobrze?
-Mam taką nadzieję – uśmiechnęłam się = Marco przywiózł nasze bukiety
-Już pojechał? - rozejrzała się
-Tak, musiał już wracać do Twojego ukochanego
-Yhmm. Oni muszą być wcześniej w Kościele
Naszą rozmowę przerwała rodzicielka blondynki, która przyniosła iglę, nitkę, chleb i cukier, a następnie uklęknęła przed swoją córką i sięgnęła po jej suknie.
-Co Ty robisz mamo? – pisnęła
-Według przesądów w fałdkach sukni powinno się zaszyć okruszek chleba i ziarnko cukru – odparła lekko
-Nie – modelka pisnęła kolejny raz, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu – zapomnij!
-Kochanie ...
-Mamo – zmroziła ją wzrokiem – wystarczy, że muszę chodzić z monetą w bucie
-Ja ją tam włożyłam – powiedziałam zadowolona z siebie
-Fantastycznie, dzięki – mruknęła
-Dobrze – westchnęła pani Brommel – i tak nie mamy na to czasu
-No!
-Twoja mama ma racje, nie mamy czasu – spojrzałam na zegarek – gotowa?
-Jak nigdy w życiu
-No to w drogę – uśmiechnęłam się idąc w stronę drzwi
-Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Małżeństwo przez Was zawarte, ja powagą Kościoła Katolickiego potwierdzam i błogosławię, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen – powiedział ksiądz, po czym zwrócił się bezpośrednio do Mario – może pan pocałować żonę
Szatyn pocałował czulę swoją świeżo poślubioną żonę, a wszyscy obecni w Kościele zaczęli bić brawo. Następnie we czwórkę poszliśmy za księdzem, aby podpisać dokumenty. Kapłan pogratulował jeszcze moim przyjaciołom i mogliśmy opuścić świątynie. Na zewnątrz goście obrzucili ich drobnymi monetami i ryżem, a Marco musiał odciągnąć mnie dwa kroki do tyłu, żebyśmy przy okazji nie oberwali.
-Musisz pierwszy złożyć im życzenia – powiedziałam do niego cicho
-Dlaczego? – zmarszczył brwi
-Bo według przesądów to właśnie mężczyzna musi pierwszy złożyć parze młodej życzenia
-W porządku – roześmiał się – postaram się
Udało nam się złożyć życzenia młodym w pierwszej kolejności, a później stanęliśmy za nimi i odbieraliśmy od gości prezenty, koperty, kwiaty. Marco pakował wszystko do bagażnika weselnego auta, a ja uśmiechałam się do każdego tak szeroko, że zaczęła boleć mnie szczęka.
-Myślałam, że to się nigdy nie skończy – blondynka wypuściła ze świstem powietrze, gdy pod Kościołem została tylko nasza czwórka
-Od teraz musi być tylko lepiej – zażartował Mario – żadnych życzeń i sztucznych uśmiechów, tylko zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa
-Pakujcie się do auta dzieciaki – powiedział w końcu Marco idąc do drzwi kierowcy
-Muszę usiąść obok mojej żony – oświadcza Gotze i mimo wcześniejszych ustaleń siada z tyłu
Kiwam głową mimo, że na pewno już nie zwraca na mnie uwagi, po czym siadam na miejscu pasażera i przeglądam się w lusterku. Makijaż mi się nie rozmazał, fryzura nie popsuła. Jest w porządku.
-Em pamiętaj o czym rozmawiałyśmy w domu – modelka powiedziała głośno i wyraźnie mierząc mnie swoim nieustępliwym spojrzeniem w lusterku
-Pamiętaj – uśmiechnęłam się blado – spokojna głowa
-Czy powinniśmy się martwić? – zaśmiał się Reus
-Ty na pewno – pomyślałam, ale zamiast powiedzieć to na głos to tylko pokręciłam przecząco głową
-Nie pozwólcie nam się upić – poprosiła blondynka – chcę dotrwać do nocy poślubnej
-Będziemy Was pilnować – puściłam jej oczko – ja zresztą nie zamierzam dzisiaj nic pić
-Ja tak samo – odparł kierowca – to Wasz dzień, więc jeśli chcecie to się zabawcie. Będziemy mieli Was i wszystko inne pod kontrolą
-I właśnie dlatego wybraliśmy Was na świadków – zawołał pan młody i wszyscy roześmialiśmy się wesoło
W radiu poleciała piosenka Nickelback „Far Away”, a ja jak urzeczona wsłuchiwałam się w tekst piosenki, która była mi doskonale znana i zanim zdążyłam ugryźć się w język zaczęłam śpiewać. I wcale nie przez przypadek patrzyłam prosto na Marco.
-I love you
I have loved you all along
And I miss you
Been far away for far too long
I keep dreaming you’ll be with me
and you’ll never go
Stop breathing if
I don’t see you anymore – poczułam, że się rumienię, gdy tylko blondyn na mnie spojrzał i od razu spuściłam wzrok, przestając śpiewać
-Co jak co Em, ale śpiewać to Ty potrafisz – mruknął z uznaniem szatyn, a ja zachichotałam
-Bardzo Ci dziękuję Mario – ściszyłam nieco muzykę i odwróciłam się w ich stronę – ale Twoja żona ma dużo lepszy głos ode mnie
Nogi bolą mnie tak niesamowicie, że mam ochotę zdjąć szpilki i rzucić je daleko za siebie. Niestety obiecałam sobie, że zrobię to dopiero po poprawinach. Zostało jeszcze piętnaście minut do północy. Siedzieliśmy przy podłużnym stole i gawędząc wesoło, gdy nagle Marco wstał i ruszył w stronę wyjścia. Rozejrzałam się dookoła, ale nie napotkałam wzorkiem ani Caroline, ani Matta, a jedynie zachęcające spojrzenie mojej najlepszej przyjaciółki. Poderwałam się z krzesła i ruszyłam w tę samą stronę co mój były narzeczony, niestety straciłam go z oczu.
-Przepraszam widziałeś, gdzie poszedł Marco ? – spytałam jednego z gości, ale on tylko pokręcił przecząco głową – dzięki
Zdążyłam zrobić jeszcze kilka kroków w jeden z kilku korytarzy, gdy ktoś stanął mi na drodze. Niechętnie podniosłam wzrok i wtedy właśnie to zobaczyłam. Lśniące ze złości oczy Caroline. Przełknęłam ciężko ślinę i wysiliłam się na przyjacielski uśmiech. Nie odwzajemniła go.
-Szukasz Marco ? – uniosła pytająco jedną brew
-Tak – spojrzałam jej hardo w oczy – muszę z nim porozmawiać
-O czym?
-To nie jest Twoja sprawa – wzruszyłam lekceważąco ramionami
-Jest. To mój narzeczony
-Możliwe, że już niedługo – wypowiedziałam te cztery słowa pod wpływem silnego impulsu, a blondynka zbladła
-O czym Ty do cholery mówisz?!
-Zobaczysz Caroline – mruknęłam – a teraz zejdź mi z drogi
-Ani mi się śni – wysyczała przez zaciśnięte zęby – nie pójdziesz do niego
-Bo co mi zrobisz? – warknęłam – znowu spróbujesz mnie zmanipulować?
-On nie jest Tobą zainteresowany Emily – rzuciła ostro, ale ja udałam, że tego nie słyszę i chciałam ją minąć
-Puść mnie – szarpnęłam się, gdy złapała mnie za łokieć – co Ty wyprawiasz Caroline?!
-Sprzątam śmieci – syknęła, a ja w końcu wyszarpałam się z jej uścisku
-Będziesz miała problemy – bąknęłam – jesteś psychiczna
Udało mi się ją minąć, ale ona wcale nie zamierzała się poddać. Wystarczyły trzy słowa, żeby zatrzymała mnie w pół kroku. A słowa te odbiły się echem w mojej głowie i wyrządziły spustoszenie w moim sercu. Napadły mnie wyrzuty sumienia i odwróciłam się w jej stronę.
-Jestem w ciąży – powtórzyła – noszę pod sercem dziecko Marco. Jestem z nim połączona już na zawsze. Dam mu to czego Ty mu nie chciałaś dać. Rodzinę. Dziecko. Kochającą żonę
-Ale nie dasz mu szczęścia – powiedziałam drżącym głosem
-Mylisz się. On jest ze mną szczęśliwy, a gdy dowie się o ciąży będzie wniebowzięty. Przestaniesz dla niego istnieć
-Skoro tak uważasz to chyba bez znaczenia, czy z nim teraz porozmawiam czy nie? – chciałam być odważna, ale głos mi się załamał
-Jesteś tylko nic nieznaczącą przeszłością – warknęła podchodząc bliżej mnie – jesteś nikim. A ja jestem jego narzeczoną i spodziewam się jego dziecka. Cokolwiek mu powiesz to i tak go nie wzruszy. Zostanie ze mną, bo będzie tego chciał
Wiedziałam, że kobieta ma racje, ale cały czas szukałam w głowie nowych argumentów. Cholera. Cholera. To się nie dzieje naprawdę. Czemu teraz? Czemu?!
-Trzymaj się od niego z daleka Emily – pogroziła mi palcem – nie zbliżaj się do niego, nie dzwoń, nie pisz i zapomnij, że on w ogóle istnieje. A jak tylko się do niego zbliżysz to tego pożałujesz. Upokorzę Cię tak mocno, że się załamiesz i będziesz chciała tylko umrzeć
Wzdrygnęłam się słysząc jej ostre słowa, a niewidzialny sztylet wbił się w moje serce do samego końca, po czym obracał się powoli sprawiając mi niesamowity ból. Miałam ochotę paść na ziemię i płakać.
-Wygrałaś Caroline – powiedziałam w końcu – ale to nie było fair play
-Ja nigdy nie gram fair play – uśmiechnęła się ironicznie – powiedz mi Emily jak to jest przegrać? Najpierw przegrywałaś bitwy, aż wreszcie pięknie i z gracją przegrałaś całą wojnę. Jak to jest?
Tak jakby cały mój świat legł w gruzach, a ja leżałam na samym dnie pod nimi. Zmiażdżyły mnie.
-Co ja takiego przegrałam? – westchnęłam – Marco? Ty też w końcu przegrasz tę wojnę i nawet nie będziesz wiedziała kiedy
-Uważaj na słowa – spojrzała na mnie lodowato
-Taka jest prawda Caroline. On w końcu przejrzy na oczy, zobaczy jaka jesteś i Cię zostawi. Co z tego, że jesteś z nim w ciąży i nosisz na palcu pierścionek zaręczynowy, do którego kiedyś może dołączy obrączka? To go nie powstrzyma. Zostawi Cię i staniesz się dla niego nikim
-Zamknij. Się. W. Końcu – szturchnęła mnie, a ja zachwiałam się do tyłu
-Trzymaj ręce przy sobie – spiorunowałam ją wzrokiem i szybkim krokiem skierowałam się z powrotem na salę
-Ty też! – zawołała za mną – pamiętaj co Ci mówiłam!
Pamiętam. Suko.
Gdy tylko dotarłam na salę to zauważyłam, że państwo młodzi pokroili już tort weselny, a Marco stał koło nich rozglądając się niespokojnie. Pewnie mnie szukał. Powinnam była tam być.
-Przepraszam – szepnęłam do ucha Ann – coś mnie zatrzymało
-Skoro Marco jest tutaj to co to było?
-Później Ci powiem – westchnęłam – nie gniewaj się tylko, dobrze?
-Oczywiście – posłała mi uśmiech – ale żałuj, że Cię tu nie było
-Żałuję – skrzywiłam się
-Jesteś strasznie blada. Dobrze się czujesz? Chcesz iść odpocząć?
-Nic mi nie jest – zapewniłam ją – nie martw się o mnie
Chwilę później Ann miała rzucać swój welon, a Mario muchę. Postanowili zrobić to w jednym czasie, więc parkiet był silnie oblegany przez panny i kawalerów. Zdjęłam mojej przyjaciółce welon, po czym stanęłam z boku. W bezpiecznej odległości od Marco. Jestem takim cholernym tchórzem, że boję się Caro.
-Em! Marco! Chodźcie do środka – zawołała blondynka – oboje jesteście jeszcze przed ślubem z tego co mi wiadomo
-Świadkowie nie biorą udziału w zabawach – przypomniałam jej, chcąc się wymigać
Kurwa. Nie miałam nastroju na takie głupoty. Chciałam zwinąć się w kłębek i płakać. Płakać. Płakać. Ciągle płakać.
-To moje wesele! A ja chcę, żebyście brali w tym udział! – spojrzała błagalnie najpierw na mnie, a potem na niego
Co mogłam zrobić? Nic. Nie miałam wyjścia. Gdy tylko zobaczyłam, że Marco zmierza do okręgu mężczyzn to ja ruszyłam do okręgu kobiet. I takim oto sposobem po chwili stałam na parkiecie tylko w towarzystwie Marco z welonem wpiętym we włosy.
-Pani pozwoli – uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie, aby rozpocząć taniec
Jeszcze pół godziny temu skakałabym z radości z takiego obrotu sprawy, ale teraz miałam wrażenie, że jestem trzęsącą się galaretą. Nie czułam się komfortowo w jego ramionach. Szczególnie czując na sobie palące spojrzenie nikogo innego jak, tylko Caroline Bohs. Gdy tylko napotkałam jej wzrok poczułam, że żołądek mi się kurczy i dopadły mnie mdłości. Ona mnie nienawidzi. I zrobi wszystko, żeby mi to udowodnić.
-Przepraszam – wyplątałam się z objęć piłkarza i mimo protestów wszystkich gości zostawiłam go na parkiecie samego
Swoje kroki skierowałam do jego narzeczonej, która patrzyła na mnie ze sztucznym uśmiechem, a w jej oczach tańczyła dzika satysfakcja.
-Z nas dwóch to Ty prędzej zostaniesz panią Reus – powiedziałam cicho zbolałym głosem, wpinając jej w tym czasie welon we włosy
-Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałaś – błysnęła uśmiechem i pewnym krokiem dołączyła do swojego ukochanego
A ja szybko przemknęłam przez tłum gości i wybiegłam na świeże powietrze. Ostatkiem sił hamowałam łzy, bo przecież nie mogę się rozkleić. Jakby Ann to zobaczyła to zniszczyłabym jej całe wesele.
-Czemu mi nie powiedziałaś, że Marco był Twoim narzeczonym? – usłyszałam i już wiedziałam, że to najgorsza noc mojego życia
-Przepraszam. Chciałam to zrobić, ale jakoś się nie złożyło – spojrzałam w oczy Matta, ale nie ujrzałam tam nic prócz obojętności
-Na pewno doskonale się bawiłaś, co ? – pokręcił z niedowierzaniem głową
-Bawiłam się? Myślisz, że zrobiłam to, żeby się Tobą zabawić?
-A co innego mogę sobie myśleć?
-Marco to przeszłość, do której ciężko mi jest wracać i dlatego Ci nie powiedziałam. Czekałam na odpowiedni moment
Mężczyzna przyjrzał mi się i widząc w jakim jestem stanie – na skraju rozpaczy, zrobił krok w moją stronę, a jego wzrok złagodniał.
-Masz rację. Przepraszam. Zachowuję się jak totalny dupek
-Ama Ci powiedziała? – spytałam, chcąc się upewnić
-Przez przypadek – wzruszył ramionami – myślała, że wiem
-Przepraszam – powtórzyłam
-Powiedziałaś, że Marco to przeszłość, ale ja widzę jak na niego patrzysz i odnoszę zupełnie inne wrażenie
-Chciałabym, żeby był moją teraźniejszością i przyszłością, ale on wybrał kogoś innego – skrzywiłam się – nie ma o czym gadać
-Yhmm – kiwnął głową na znak zrozumienia – co teraz?
-Wyjeżdżam – powiedziałam, a on spojrzał na mnie osłupiały
-Na stałe?
-Nie – pokręciłam przecząco głową – na razie nie. To tylko wakacje, chociaż nie będzie mnie cały miesiąc
-Nic wcześniej nie mówiłaś
-Bo dopiero niedawno podjęłam decyzję – a dokładniej to jakieś dziesięć minut temu, ale tego nie musiałam mu mówić
-Poczekam na Ciebie
-Nie. Nie czekaj – westchnęłam – Matt jesteś wspaniałym mężczyzną i bardzo Cię lubię, ale nic z tego nie będzie. Nie ma sensu, żebyś tracił na mnie czas. Znajdź sobie jakąś super dziewczynę, która od razu się w Tobie zakocha i bądź z nią szczęśliwy. Ze mną nie będziesz
-Jesteś pewna? – skrzywił się, gdy kiwnęłam głową – w porządku
-Przepraszam – nie wiem, który już raz to powtórzyłam
-Nie przepraszaj mnie już – przytulił mnie i pocałował w czoło – chyba czas na mnie
-Ale będziemy jeszcze w kontakcie? – spytałam cicho
-Oczywiście – uśmiechnął się – jestem wspaniałym przyjacielem
-Nie wątpię – roześmiałam się, ale to był tylko pusty dźwięk, bo wewnątrz cała płakałam
[Marco]
Byłem wykończony. Całe te przygotowania do ślubu, a potem sam ślub i wesele totalnie mnie wykończyły. Przepuściłem w drzwiach moją narzeczoną i weszliśmy do mieszkania. Kilkadziesiąt minut wcześniej odwiozłem państwa młodych z poprawin na lotnisko, a oni polecieli w swoją podróż poślubną. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu Emily nie pojawiła się na poprawinach, ale Ann wytłumaczyła mi, że bardzo źle się czuła. Chyba powinienem sprawdzić, czy wszystko w niej w porządku.-Może położymy się spać? – usłyszałem głos, który wyrwał mnie z rozmyśleń – wiem, że jest dopiero po piętnastej, ale jestem wykończona i najchętniej spałabym już do rana
-To jest dobry pomysł – westchnąłem – chodźmy do sypialni
-Chcesz iść pierwszy pod prysznic? – spytała obejmując mnie – bo ja chciałabym wykonać jeszcze jeden telefon
-Okej – odparłem cicho
Zostawiłem moją kobietę w sypialni, a sam poszedłem do łazienki. Nie zacząłem się nawet rozbierać, gdy przypomniałem sobie, że zostawiłem telefon w przedpokoju, a Mario miał do mnie pisać jak dolecą. Szybko opuściłem pomieszczenie i ruszyłem korytarzem do przedpokoju. Caroline ulotniła się z sypialni do salonu, gdzie rozmawiała z kimś przez telefon. Jak tylko usłyszałem jej słowa to zatrzymałem się gwałtownie i zacisnąłem dłonie w pięści.
-Wiem – zachichotała do słuchawki – ona jest taka głupia. Poważnie B. myślałam, że zacznie płakać i sprawiało mi to taką satysfakcje. Wreszcie udało mi się na dobre pozbyć jej z życia Marco. Długo nad nią pracowałam, ale okazuje się, że Emily jest jak kukiełka. Bardzo łatwo jest nią sterować. Wiem! Gdybyś widziała jej minę, gdy jej groziłam albo gdy powiedziałam jej, że jestem w ciąży. Naiwniaczka! Nie wiedziałam, że można kogoś tak łatwo zmanipulować! Wcześniej bym się z nią zaprzyjaźniła, żeby odsunęła się od Marco, ale cholera nie wpadłam na to. Trudno. Ważne, że teraz się mnie boi, po tym jak jej groziłam i już nie zbliży się do Marco. Mam ją z głowy ...
Dość. Tego. Kurwa.
No to się porobiło! Jak pisałaś szok inna Emily a Caro szkoda gadać nawet. Oby Marco przyleciał do Emily na wakacje. Genialny rozdział :**
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie. Jest to jedno z moich ulubionych. Postawa bohaterów do tej pory trochę mnie irytowała. I zapewne nie tyko mnie, ale wszystkich, którzy kibicują Emily i Marco. Ale rozumiem, że akcja nie może toczyć się zbyt szybko, a ma dostarczyć nam emocji, zainteresować, wciągnąć. Mam nadzieję, że teraz, gdy Marco poznał prawdziwą twarz swojej narzeczonej, wszystko będzie szło w dobrym kierunku ku miłości Marco i Emily. Może Marco do niej wyjedzie? Zapewne wymyślisz coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paula
Co tu się zadziało!!! Ale chamska(żeby nie powiedzieć gorzej) ta Caro. Na taką trafić to naprawdę pech. Jak przeczytałam ten fragment gdzie mówi, że jest w ciąży to mnie zatkało...Co ta biedna Emily musiała czuć. W końcu chciała porozmawiać z Marco a ona stanęła na drodze.
OdpowiedzUsuńSuper, że tak szybko Marco usłyszał rozmowę telefoniczną. Zerwie z Caro i poleci do Emily;) Super się czyta Twój blog.
Matko jak ja nienawidzę tej Caro... Błagam niech oni wreszcie będą razem ❤
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ❤❤
Zaskoczylas mnie. Naprawdę... A ta dwójka musi być razem. Po prostu musi. Ale Emily i tak troszkę dalej mnie irytuje. Naprawdę, tak wystraszyła się Caro? Łatwo oddała Marco tej wariatce. Może się czepiam... może troszkę. :D ale i tak trzymam kciuki za tą dwójkę. Mimo że mają czasem nie po kolei w głowie. :D pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy w grę wchodzi dziecko to zmieniają się priorytety i Emily zdaje sobie z tego sprawę :) ale zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów! Buziaki
UsuńTak,tak ,tak , nareszcie !!!! Xd
OdpowiedzUsuńWreszcie się doczekałam, teraz tylko Marco musi skanczymy definitywnie z caro i dojechać do Emily i będzie zajebiście :D
Proszę dodaj rozdział jak najszybciej, bo umieram z ciekawości co zrobi teraz Marco :)
Pozdrawiam Ala :)