[Marco]
-CO TY DO JASNEJ CHOLERY ODPIERDALASZ? - ryknąłem tak głośno, że na pewno cały apartamentowiec mnie usłyszał, a Caroline spojrzała na mnie ze strachem, upuszczając na ziemię telefon-Marco - szepnęła podrywając się z kanapy
Byłem wściekły. Nie, wróć. Ja byłem wkurwiony. Złość krążyła w moich żyłach z prędkością światła. Miałem ochotę coś rozwalić albo wyżyć się na kimś. Najbliżej była Caroline i to jej się oberwie. Zresztą jak najbardziej słusznie.
-Ja Ci to wytłumaczę - zrobiła krok w moją stronę, ale kiwnąłem głową, żeby się nie ruszała
-Co chcesz mi kurwa wytłumaczyć?! - zawołałem - wszystko słyszałem!
-To nie tak - jęknęła, a ja zaśmiałam się głośno i ironiczne
-Nie kompromituj się bardziej - warknąłem, a ona się wzdrygnęła słysząc mój ostry ton - co jej zrobiłaś Caroline?
Kobieta nic nie odpowiedziała, więc uderzyłem mocno w ścianę robiąc w niej wgniecenie i wrzeszcząc wniebogłosy.
-CO JEJ KURWA ZROBIŁAŚ?!
-Chciałam, tylko żeby ona wreszcie się od Ciebie odczepiła - w końcu wyjąkała przestraszona
-A zapytałaś mnie, czy tego chcę? - syknąłem, a po jej policzkach poleciały łzy
-Marco ona jest nikim. Nie powinna się dla nas liczyć. Jesteśmy razem, kochamy się. Ona chce to zniszczyć! - jęczała próbując się do mnie zbliżyć
-Nic nie wiesz Caroline - powiedziałem przerażająco cicho - a teraz powiesz mi wszystko co zrobiłaś, żeby Emily się ode mnie odczepiła
-A co jeśli Ci nie powiem? - szepnęła
-To wtedy zapytam jej. Zastanów się, którą wersję powinienem usłyszeć
I tak usłyszę obie. A potem Cię zabiję Caroline Bohs.
-Zaprzyjaźniłam się z nią, żeby ją zmanipulować, a ona dała się omotać jak dziecko - mówiła szybko i czasem niewyraźnie - wmawiałam jej, że jej ufam, że wiem, że ona Cię już nie kocha i mówiłam jak bardzo nie chciałabym Cię stracić. A ona coraz bardziej się od Ciebie odsuwała
Ja pierdole.
-Jesteś nienormalna Caroline - warknąłem patrząc prosto w jej przerażone oczy
-Robiłam to dla nas! - zawołała - jesteś dla mnie wszystkim Marco! Bałam się, że Cię stracę!
I słusznie.
-Bardzo słusznie się bałaś - rozejrzałam się po mieszkaniu, mając nadzieję, że to mnie uspokoi, ale tak się nie stało
Zresztą jeszcze nie skończyłem.
-Groziłaś jej - zrobiłem kilka kroków w jej stronę, a ona stała w miejscu i się we mnie wpatrywała
-Musiałam mieć pewność, że będzie się trzymała od Ciebie z daleka - powiedziała płaczliwym tonem - ona nam zagrażała Marco!
-Co jej powiedziałaś? - złapałem ją za ramiona i lekko potrząsnąłem, ale ona nawet nie próbowała się wyrwać
-Że jak się do Ciebie zbliży to ją tak bardzo upokorzę, że będzie miała ochotę umrzeć
Jezus Maria. Co za popierdolona suka. Teraz to dopiero mnie wkurwiła.
-KURWA CAROLINE! - ryknąłem tak głośno jak na początku, a ona momentalnie ode mnie odskoczyła - JESTEŚ POPIEPRZONA!
Odwróciłem się gwałtownie i ręką zrzuciłem wszystko co stało na kominku. Ramki ze zdjęciami, ozdoby, wazon z kwiatami. Wszystko rozbiło się o podłogę z głośnym hukiem.
-Sprawiło Ci to przyjemność?! - krzyknąłem, ale ona uparcie milczała - no powiedz mi kurwa! Sprawiło Ci to przyjemność?! Cieszyłaś się, że ona się Ciebie boi?!
Minęło kilkanaście sekund, aż wreszcie blondynka ku mojemu przerażeniu kiwnęła głową, odpowiadając tym samym twierdząco na moje pytanie. Czułem, że ziemia osuwa się spod moich nóg, ale nie dałem tego po sobie poznać, tylko zacisnąłem mocniej pięści i kolejny raz uderzyłem w ścianę, przeklinając przy tym głośno.
-A wiesz co sprawiło mi przyjemność w ostatnim czasie? - spojrzałem na nią twardo, a ona pokiwała przecząco głową - zdradzanie Cię Caroline. Sprawiło mi to cholerną, pieprzoną przyjemność i satysfakcję. Całowałam się z Emily bez żadnych wyrzutów sukienka i żałuję, że nie pozwalałem sobie na to częściej. Robiliśmy to nawet na oczach moich rodziców, a oni byli zadowoleni jak nigdy. Wszyscy to przed Tobą ukrywaliśmy i to właśnie sprawiło mi przyjemność
Z każdym moim słowem kobieta wzdrygała się coraz bardziej, a po jej policzkach spływały gorzkie łzy. Nawet nie było mi przykro. Zasłużyła sobie na to. Tylko, że ja jeszcze nie skończyłem. Najlepsze i najbardziej bolesne zostawiłem sobie na koniec. I choć dziwiłem się, że fakt, iż ją ranię nie powoduje u mnie wyrzutów sumienia to nie mogłem się powstrzymać przed rzucenie prawdziwej bomby. Tej, która zrani ją doszczętnie.
-Powiedziałaś Emily, że jesteś w ciąży - spojrzałem na nią niezadowolony - dlaczego ją okłamałaś?
-Nie okłamałam jej - odparła cichutko unikając mojego wzroku
-Tak? - uniosłem pytająco jedną brew
-Tak - przełknęła ciężko ślinę
Zostawiając ją samą, zapłakaną na samym środku salonu, ruszyłem do naszej łazienki. Z jednej z szafek wyjąłem test ciążowy, który był już zapewne dawno przeterminowany, a następnie wróciłem do swojej narzeczonej.
-Udowodnij mi - rzuciłem jej pudełko, a ono upadło tuż przed jej nogami
-Marco - jęknęła, a z jej oczu poleciały kolejne łzy
-Nie jesteś w ciąży Caroline - warknąłem
Gdy nic nie powiedziała, to ja wziąłem głęboki oddech, a potem patrząc jej w oczy wypowiedziałem dziewięć słów, które wywołały u niej jeszcze większą histerie.
-Nie jesteś w ciąży Caroline, bo jesteś kurwa BEZPŁODNA! - zawołałem podkreślając ostatnie słowo, a ona zrobiła kilka kroków w tył, wpadając na kanapę - zaskoczona? Myślałaś, że nie wiem, co? Zamierzałaś mi o tym w ogóle powiedzieć?! Jesteśmy kurwa zaręczeni! Jak mogłaś to przede mną ukrywać?! Miałem prawo wiedzieć takie rzeczy! Doskonale wiesz, że pragnę być ojcem Caroline!
-Skąd o tym wiesz? - wyszeptała krzywiąc się
-Twoja lekarka się wygadała jak ostatnio odbierałem Twoje wyniki badań. Mówiła jak bardzo jej przykro, że nie możemy mieć swoich dzieci, ale zawsze możemy spróbować adopcji - pokręciłem z niedowierzaniem głową - wiesz jaki byłem zdezorientowany?
-Marco … - zaczęła, ale po chwili przerwała zanosząc się płaczem
-Ja już skończyłem Caroline - przeczesałem palcami włosy - mam tego dość. Zmieniłaś się i nie wiem kim kurwa jesteś. Wiem, tylko że już z nami skończyłem
-Nie! - pisnęła ruszając w moją stronę - proszę Cię nie! Marco ja Cię kocham!
-Ale. Ja. Nie. Kocham. Ciebie - wysyczałem przez zaciśnięte zęby
-Poczekaj - złapała mnie za rękę - obiecałeś, że mnie nie zostawisz
-Widocznie nie potrafię dotrzymać słowa - wyrwałem się, zmierzając do przedpokoju, ale po kilku krokach się zatrzymałem i odwróciłem, żeby na nią spojrzeć - jak wrócę tu jutro to ma tu nie być Ciebie i Twoich rzeczy
-Wyrzucasz mnie? - jej oczy rozszerzyły się z zaskoczenia
-Tak. Wynoś się z mojego życia i mojego mieszkania - idąc dalej zrzuciłem z komody cholernie brzydki wazon, który rozbił się na ziemię
-To był prezent od mojej mamy - warknęła
-Możesz ze sobą zabrać to co zostało - powiedziałem obojętnie – pierścionek też możesz sobie zatrzymać
Założyłem kurtkę, wróciłem się do kuchni po telefon i kluczyki do samochodu, po czym wyszedłem z mieszkania głośno trzaskając drzwiami. I wreszcie czułem się wolny. Nic już się nie liczyło oprócz rozmowy z panną Brown. A na pewno nie liczyła się Caroline, która wyszła za mną na klatkę schodową i wolała moje imię. Siedząc w samochodzie w podziemnym parkingu, próbowałem się chociaż trochę uspokoić. Nie ma żadnej możliwości, żebym pojechał w takim stanie do Emi i z nią rozmawiał. Tym bardziej, jeśli źle się czuje. Rozchorowała się? Zatruła? Skoro mieszka z rodzicami to na pewno ma wspaniałą opiekę. Dojazd do jej domu rodzinnego zajął mi zaledwie kwadrans. Wysiadłem z samochodu, podszedłem do furtki, którą otworzyłem od środka jak kiedyś i zatrzymałem się przed drzwiami. O dziwo trzęsły mi się ręce. Taki stary jestem, a taki głupi, że boję się zwykłej rozmowy. Dla odwagi wziąłem kilka głębokich, uspokajających oddechów. I dopiero wtedy zapukałem. Słyszałem kroki po drugiej stronie i za chwilę drzwi uchyliły się. Wyjrzała zza nich mama szatynki.
-Marco, witaj - uśmiechnęła się pani Brown - co Cię do nas sprowadza?
-Przyszedłem do Emily, podobno źle się czuła i dlatego nie było jej na poprawinach. Chciałem sprawdzić czy wszystko u niej w porządku - mimo, że to niegrzeczne to włożyłem ręce do kieszeni
-Emily nie ma - wydała się zmartwiona i obudził się we mnie jakiś instynkt - wyjechała nad ranem
-Wyjechała? - spytałem, czując, że nie mogę oddychać
-Ann i Mario wykupili jej wakacje - posłała mi przepraszający uśmiech
-Dokąd poleciała?
-Niestety nie chciała mi powiedzieć - wzruszyła ramionami - przykro mi
-Mimo wszystko dziękuję - chwyciłem ją za dłoń i złożyłem na niej szybki pocałunek - spróbuję się czegoś dowiedzieć
-Powodzenia - pomachała mi, gdy wsiadłem do samochodu
-KURWA! - ryknąłem uderzając w kierownicę
Odpaliłem silnik i jadąc przed siebie wykręciłem numer do mojego przyjaciela, a zaraz potem do jego żony. Żadne z nich nie odebrało, ale spodziewałem się, że tak będzie. W końcu są w samolocie na wysokości około dziesięciu tysięcy metrów i lecą na swoje wymarzone wakacje. A może Emily poleciała z nimi? Nie. Jej mama powiedziała, że poleciała rano, czyli pewnie zaraz po weselu. A państwo młodzi wyjechali po poprawinach. Cholera.
-Myśl Marco - powiedziałem do siebie w myślach
Kilkadziesiąt minut później byłem już na lotnisku i usiłowałem zbajerować jedną z pracownic.
-Naprawdę muszę się dowiedzieć, którym samolotem leciała Emily Brown - powiedziałem patrząc jej w oczy - to niesamowicie ważne
-Nie mogę udzielić panu takich informacji - skrzywiła się nieznacznie - bardzo mi przykro
-A może mi pani chociaż powiedzieć, czy ona w ogóle wsiadła do tego samolotu? Albo o której odleciała? – szukałem na siłę jakichkolwiek informacji
-Chwileczkę - wystukała coś w komputer, po czym spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach - tak, wsiadła. Została wpisana jako pasażerka samolotu, informacja ta pojawia się w systemie tuż przed startowaniem
-Cholera - westchnąłem - a ma bilet powrotny?
-Tak, ma – uśmiechnęła się
-Na kiedy? - spytałem uwodzicielsko
-Za dużo chciałby pan wiedzieć - roześmiała się
-Błagam panią - pochyliłem się w jej stronę i spojrzałem błagalnie w jej niebieskie oczy - muszę to wiedzieć . Naprawdę muszę
-Za miesiąc - opuściła w końcu- ale nie mogę panu podać szczegółów. I tak już nagięłam dla pana przepisy. Bardzo mi przykro
-Chociaż tyle - pocałowałem ją przelotnie w policzek, na co się zarumieniła – dziękuję bardzo!
-Powodzenia! - zawołała za mną
Skończyły mi się pomysły. Jedyne co mogłem zrobić to czekać, aż państwo Gotze wylądują i będę mógł się z nimi skontaktować. A na razie przenocuję w ich domu, dali mi klucze, żebym podlewał ukochane kwiaty Ann, więc raczej się nie obrażą, jak spędzę tam noc. Jutro natomiast wrócę do pustego mieszkania, przyniosę swoje rzeczy do sypialni gościnnej i będę się obijał, rozmyślając o tym, gdzie może być Emily i próbując się z nią skontaktować. Może do niej polecę? Muszę tylko wiedzieć, gdzie jest.
Minęły trzy dni, a jedyna wiadomość jaką dostałem od mojego przyjaciela to: “Dolecieliśmy bezpiecznie. Wyłączamy telefony, więc pisz maile jakby coś się działo - co wieczór będziemy sprawdzać. A&M. Ps. Nie mogę powiedzieć Ci nic co jest związane z Emily. Przepraszam”
No i super. Dzięki Ci przyjacielu. Siedziałem w salonie na kanapie, czytając jakąś sportową gazetę, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłem się z miejsca i ruszyłem, żeby otworzyć. Na szczęście Caroline wyprowadziła się z mojego mieszkania, tak jak jej kazałem. Przy okazji posprzątała wszystkie szkody, które wyrządziłem. Miło z jej strony. Otworzyłem drzwi i ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu stała za nimi policja.
-Dzień dobry, czy coś się stało?
-Marco Reus? - spytał jeden z policjantów lustrując mnie wzrokiem
-Tak, to ja - przytaknąłem
-Jest pan zatrzymany pod zarzutem napaści na panią Caroline Bohs - zakuli mnie brutalnie w kajdanki, zanim zdążyłem się w ogóle odezwać
Że co kurwa? Napaść? Czy ona oszalała?!
-To jakaś pomyłka! - zawołałem
-Wszystkie wyjaśnienia będzie mógł pan wygłosić na komisariacie - warknął policjant, ciągnąc mnie w stronę windy
-Mogliby panowie zamknąć chociaż moje mieszkanie? - spytałem zirytowany
-To nie należy do naszych obowiązków
Zajebiście .
Chyba jednak ktoś nade mną czuwa, bo na zewnątrz zobaczyłem mojego przyjaciela - Marcela, który omal nie dostał zawału na mój widok.
-Marcel! Zamknij moje mieszkanie i zadzwoń do Melanie! - zawołałem zanim wsadzili mnie do radiowozu
-W porządku, ale co się stało? – spytał kompletnie zdezorientowany
-Caroline oskarżyła mnie o napaść - zdążyłem powiedzieć, a później policjant zatrzasnął mi drzwi przed nosem
Widziałem przez okno, że Marcelowi wyszły ze zdziwienia wyszły na wierzch, ale zaraz się opamiętał i wyciągnął z kieszeni telefon. Zadzwoni do Melanie. To dobrze. Przez całą drogę siedziałem cicho i zastanawiałem się o co chodzi. Czemu do cholery oskarżyła mnie o napaść. Słaba zemsta za rozstanie i wrzucenie jej z domu. Ja pierdole. Jak rozejdzie się plotka, że napadłem na własną narzeczoną to prasa zje mnie żywcem. Będę z tym walczył przez kilka miesięcy. To zapewne odbije się na mojej karierze i grze. O cholera. A co jeśli będą chcieli mnie postawić przed sądem i wsadzą mnie do więzienia? Nie kurwa. Mam za dobrych prawników z klubu. Caroline przegra. I ostro tego pożałuje. Gdy tylko dojechaliśmy na komisariat, to policjanci zaprowadzili mnie na przesłuchanie do jakiegoś nowego policjanta. Na początku wyglądał na miłego, ale potem domyśliłem się, że nie jest po mojej stronie, ani nawet nie próbował być. Mówiłem mu po kolei co się działo u mnie w mieszkaniu w niedziele, opowiedziałem mu o kłótni, o tym co zrobiła Caro i o tym jak wrzuciłem ją z domu. On w zamian spytał, czy to właśnie dlatego się na nią rzuciłem, a gdy zaprzeczyłem to pokazał mi jej zdjęcia. Na większości z nich były zbliżenia na siniaki i zadrapania na jej ciele oraz inne okaleczenia. Jedno z nich przedstawiało jej prawie poobijaną twarz, drugie posiniaczone ramiona, a trzecie ręce. Jej prawy nadgarstek pokryty był całą masą siniaków, które powstały pewnie, gdy ktoś mocno ją za niego trzymał. Ale to nie byłem ja. Cholera jasna. To nie ja ją tak załatwiłem. Dlaczego mnie oskarżyła?! Dlaczego chce się na mnie zemścić rujnując mi życie? Czy nie wystarczy jej to co zrobiła Emily? Jezu, co się stało z kobietą, którą poznałem dwa lata temu i w której się zakochałem?
-Zatrzymamy pana na 48 godzin - powiedział w końcu - będzie pan miał czas, żeby przemyśleć swoje zeznania, a prokurator zadecyduje co dalej
-Czy mogę zadzwonić? - spytałem cicho
-Tylko jedno połączenie - skierował w moją stronę telefon - dwie minuty
Tylko chwilę zajęło mi podjęcie decyzji do kogo zadzwonię.
-Klopp - usłyszałem głos trenera
-Trenerze potrzebuję prawnika - powiedziałem szybko - może mi pan pomóc?
-Oczywiście. Co się stało? - spytał zaniepokojony - z czyjego numeru dzwonisz?
-Z komisariatu - westchnąłem - Caroline oskarżyła mnie o napaść
-O napaść? - spytał z niedowierzaniem
-Tak - przytaknąłem - zamykają mnie na czterdzieści osiem godzin
-Niczym się nie martw. Wyciągniemy Cię z tego
-Dzięki - mruknąłem
-Koniec czas - odparł funkcjonariusz, zabierając mi słuchawkę
-Co teraz? - przełknąłem ciężko ślinę
-Zostanie pan zabrany do celi - uśmiechnął się ironicznie, a ja przełknąłem go w duchu
Na korytarzu zobaczyłem mojego przyjaciela i siostrę. Kobieta rzuciła mi się na szyję, przytulając mnie mocno.
-Czemu to zrobiła? - spytała idąc za mną
-Rozstaliśmy się i wyrzuciłem ją z domu
-Wszystko będzie dobrze Marco - wyszeptała mi szybko do ucha - obiecuję
-Musisz skontaktować się z Mario - poprosiłem - napisz do niego maila
-W porządku, zajmę się tym - kiwnęła głową
-Spróbuj się dowiedzieć, gdzie jest Emily!
-Yhmm. Zatrzymują Cię?
-Na czterdzieści osiem godzin - warknąłem - porozmawiaj z trenerem, on załatwi prawnika
-Dobrze. Trzymaj się - poklepała mnie po ramieniu - i niczym się nie przejmuj!
Chciałbym, ale niestety tylko tak łatwo jest to powiedzieć. Nie martw się. Trzy słowa, które powinny dawać nadzieje, że wszystko jest albo będzie dobrze. Mi nie dają. Nienawidzę bezczynności, a siedzenie bez powodu przez dwie doby w brudnej, małej celi jest cholerną bezczynnością. To wszystko do mnie nie trafia. Miałem milion pytań i niewiadomych w głowie. Po pierwsze kto pobił Caroline, po drugie czemu jest taka głupia, że oskarżyła właśnie mnie. Przecież prędzej czy później wyjdzie na jaw, że to nie ja jestem sprawcą. A co jeśli nie wyjdzie? Cholera. Pierwszy raz od dawna bałem się jak cholera i nie miałem pojęcia, czego się spodziewać. Martwiłem się też o Em. Nie mam pojęcia, gdzie jest, co robi i kiedy dokładnie wraca. Nie miałem szansy, żeby powiedzieć jej, że rozstałem się z Caroline i ona wcale nie spodziewa się mojego dziecka. Teraz powoli wszystko układało się w całość. Wiedziałem, co kierowało moją byłą narzeczoną, że tak mnie unikała i nie mogła zdobyć się na szczerą rozmowę ze mną. Dzięki Caro.
*****
Piątek 13 ... jak widać okazał się pechowy :D chociaż nie planowałam tego rozdziału pod tę datę xd zostawiam Was z nieco innym Marco niż do tej pory;) tak przy okazji ... serio myślałyście, że będzie tak łatwo? o co to to nie!
Buziaki!
ps. Bye Caroline!
Ja to się spodziewałam heppy end a ty co :(
OdpowiedzUsuńNo ale nic Marco sobie poradzi,kto wie może Emili wróci trochę wcześniej niż planowała :)
Haha mówiłam że będzie Bay Caroline xd Marco sobie poradzi dużo chłopiec z niego a Emily musi wcześniej wrócić nie ma bata :) Byle do piątku :*
OdpowiedzUsuńDługo zeszło mi wstawianie komentarza pod tym rozdzialem... bo nie wiedziałam co powiedzieć i dalej nie wiem.oprócz tego, ze Caro to jest jednak suka i tyle. Myślę, że zeznania Emily by pomogły, była zastraszana.. mogłaby opowiedzieć o tym że ta dziewczyna jest niezrownowazona. Może to właśnie JEST sposób na zemstę nie tylko na Marco Ale też na Emily? Kiedy ktoś krzywdzi kogoś kogo kochamy krzywdzi też nas prawda?
OdpowiedzUsuń