piątek, 30 grudnia 2016

23.

[Emily]
Dzisiaj są urodziny mamy Marco. Przez ostatnie kilka lat to moi rodzice składali jej życzenia w moim imieniu, ponieważ byłam takim tchórzem, że nie potrafiłam nawet do niej zadzwonić. Było mi wstyd. A Marco mimo wszystko co roku przyjeżdżał do mojej mamy z życzeniami i kwiatami. On był fair, ja nie. Ubrana w czarną, krótką spódniczkę, czarny golf z długim rękawem i szpilki w tym samym kolorze, stałam przed drzwiami domu państwa Reus, a w ręku trzymałam bukiet kolorowych kwiatów.
-Emi – usłyszałam znajomy głos i od razu podniosłam wzrok
-Marco – powiedziałam cicho – nie wiedziałam, że na tu Ciebie wpadnę
-Moja mama ma urodziny – uśmiechnął się delikatnie
-Wiem, dlatego tu jestem – weszłam do środka, lekko się o niego ocierając
-Jest na tarasie razem ze wszystkimi –wytłumaczył - wchodź
-Nic się nie zmieniło – rozejrzałam się – no może jest więcej zdjęć
-To prawda – kiwnął głową – chcesz kawy albo herbaty?
-Nie dziękuję – spojrzałam na niego kątem oka – jesteś sam czy z Caroline?
-Sam – westchnął –Caro jest w pracy
Och. Nie miałam pojęcia, że jego narzeczona, gdzieś pracuje. To dla mnie nowość.
-Rozumiem – powiedziałam cicho, po czym wyszłam na taras
-Ciocia! – zawołał Nico, a ja wzięłam go na ręce
-Cześć chłopaku, cieszę się, że Cię widzę
-Ja też, pobawimy się?
-Pewnie – postawiłam go na ziemi – tylko najpierw złożę Twojej babci życzenia urodzinowe
Chłopiec kiwnął głową, a ja podeszłam do pani domu i uśmiechnęłam się do niej promiennie.
-Wszystkiego najlepszego – podałam jej kwiaty – dużo zdrowia, szczęścia, radości, spełnienia marzeń. No i oczywiście pociechy z dzieci i wnuków
-Dziękuję Ci Emily – przytuliła mnie mocno, a ja wdychałam zapach jej ulubionych perfum – bardzo mi miło, że przyjechałaś
-Nadrabiam stracone lata – posłałam jej delikatny uśmiech – przepraszam, że nawet nie dzwoniłam, gdy mnie nie było
-Byłaś zagubiona – posłała mi matczyne spojrzenie, pełne troski i zrozumienia – nie musisz przepraszać
-Dziękuję – powiedziałam niemal bezgłośnie, a ona kiwnęła głową
-Wstawię kwiaty do wazonu, a Ty się rozgość – wskazała ręką na stół
-Mieliśmy się bawić – jęknął Nico
-Ciocia musi najpierw coś zjeść – odparła spokojnie Mela – Ty też powinieneś coś zjeść synku
Przywitałam się z każdym i zajęłam ostatnie wolne miejsce przy stole. Starałam się nie zerkać co chwilę na Marco, który siedział koło mnie, ale na Yvonne, którą miałam po drugiej stronie.
-A gdzie zgubiłaś swoją córeczkę ? – spytałam uprzejmie
-Śpi w wózku – wskazała ręką na ogród – nie chciałam, żeby ktoś ją obudził
-Jak się mieszka z rodzicami Em? – zachichotała mama piłkarza
-Fantastycznie – zaśmiałam się – chociaż nic już się nie ukryje przed mamą
-Ach tak, wspominała, że z kimś się spotykasz – posłała mi uśmiech
-To prawda – upiłam łyk wina, którego nalał mi pan domu – ale dopiero od niedawna
-Coś poważnego?
-Zobaczymy – wzruszyłam ramionami – będziesz miała okazję go poznać. Będzie ze mną na weselu Ann i Mario
-Cudownie – pisnęła Melanie – Ann mówiła, że to niezły przystojniak
-Przepraszam – blondyn poderwał się z krzesła i zniknął w domu
-Nim się nie przejmuj – szepnęła mi do ucha jego najstarsza siostra – myśli, że wciąż ma do Ciebie prawo, mimo że jest zaręczony
-To nie mój problem, że jest zazdrosny – wzruszyłam ramionami – miał swoją szansę
-O czym mówisz? – zmarszczyła brwi
-Nieważne – mruknęłam – zapomnij
-Czy dałaś mojemu bratu do zrozumienia, że go kochasz ? – spytała, a ja spuściłam wzrok – Emily?
-To trochę skomplikowane – zerknęłam na nią – nie mam ochoty o tym rozmawiać
-Emi możemy zamienić słówko?
-Jasne – wstałam od stołu, posyłając jego siostrze błagalne spojrzenie
-Może tutaj ? – wskazał na kuchnie, a ja kiwnęłam głową
-O co chodzi Marco?
-Jesteś szczęśliwa?
-Słucham ? – spojrzałam na niego zaskoczona – co to jest w ogóle za pytanie?!
-Odpowiedz – poprosił
-Tak, jestem szczęśliwa – spojrzałam mu w oczy – mam gdzie mieszkać, mam co jeść, mam przyjaciół, mam wspaniałą rodzinę i jestem zdrowa. Dlaczego miałabym być nieszczęśliwa?
-Nie zrozumiałaś mnie – pokręcił z niedowierzaniem głową – a raczej udajesz, że nie rozumiesz
-Więc mi wytłumacz – warknęłam – mam dość tych Twoich gierek Marco!
-Moich gierek?
-Tak! – zrobiłam krok do przodu i dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową – pogrywasz sobie ze mną, jakbym była jakąś pieprzoną zabawką. A ja nie jestem zabawką! Mam uczucia, jakbyś jeszcze nie zauważył!
-Em ...
-Od kiedy tylko wróciłam to zachowujesz się dziwnie i ja pewnie też zachowuję się dziwnie. Nie jesteśmy w stanie normalnie się ze sobą przyjaźnić!
-Emily ... – chciał mi znowu przerwać, ale mu nie pozwoliłam
-Myślisz, że fajnie jest zajmować się przygotowaniem wesela razem z Tobą?! Myślisz, że to nie boli, gdy idziemy razem na degustacje tortu albo rozsadzamy gości do stolików tak jak kilka lat temu?! Myślisz, że łatwo jest przyjaźnić się z Twoją nową narzeczoną?!
-Poczekaj do cholery jasnej – wysyczał przez zaciśnięte zęby łapiąc mnie za nadgarstki – nie pogrywam sobie z Tobą
-A jak zamierzasz wytłumaczyć fakt, że robisz sceny zazdrości? Albo mnie całujesz? Albo przychodzisz do mnie w nocy do szpitala? Albo bawisz się w jakiegoś pieprzonego tajemniczego wielbiciela? – wyrwałam mu się
-Skąd wiesz, że to byłem ja?
O kurwa.
-Nie byłam pewna, ale właśnie to potwierdziłeś – jęknęłam, chcąc zrobić krok do tyłu, ale kolejny raz mnie przytrzymał
-Nie przyszłaś – powiedział z bólem w głosie, a ja poczułam ukłucie w sercu – ani nic nie powiedziałaś. Po prostu wyjechałaś do Theo
-Przyszłam, ale Ciebie już nie było – spojrzałam mu prosto w oczy i nie zobaczyłam tam zdziwienia – a Ty doskonale wiesz, że tam byłam. Kto Ci powiedział? Ann? Mario? Theo?
-Theo ? – tym razem wyglądał na wstrząśniętego
Dobra. To wszystko poszło za daleko. Już nie ma miejsca na kłamstwo. Powinnam powiedzieć mu całą prawdę, a on zrobi z tym co tylko będzie chciał.
-Wyglądacie jakbyście rozmawiali o czymś bardzo poważnych – usłyszałam cichot i przeklnęłam swój los
-Cześć Caroline – posłałam jej wymuszony uśmiech – Marco mówił, że jesteś w pracy
-Trochę się urwałam – machnęła ręką – coś się stało?
-Mamy problem z weselem – skłamałam – ale jakoś go rozwiążemy
-W takim razie ja pójdę złożyć życzenia jubilatce, a wy dokończcie rozmawiać – spojrzała na Marco, który nie odezwał się, ani słowem, po czym zostawiła nas samych
-Emi ... – zrobił krok w moją stronę, a ja zrobiłam dwa w tył
-Nic nie mów – pokiwałam przecząco głową – jest tu Twoja narzeczona. Kobieta, z którą postanowiłeś spędzić resztę swojego życia. Idź do niej i zapomnij o tej rozmowie, a ja ... a ja pobawię się z Nico i też zapomnę, co tu się stało
-Powiedz mi prawdę Em – poprosił
-Prawda jest taka, że ... wcale nie chciałam się z Tobą spotykać tamtego wieczoru, ale nie do końca byłam pewna czy to ty, więc tam pojechałam. Byłam wcześniej i widziałam jak na mnie czekasz, ale nie miałam siły iść do Ciebie i powiedzieć Ci prosto w twarz, że nie chcę tego wszystkiego. Nas już dawno nie ma Marco i nigdy nie będzie. Zajmij się proszę swoją narzeczoną – byłam pewna, że się popłaczę, ale jakoś udało mi się powstrzymać
-Dlaczego Ci nie wierzę? – szepnął, a ja poczułam jakbym sama wyrywała sobie serce z piersi
-Nie mam pojęcia – wzruszyłam lekceważąco ramionami i minęłam go zaciskając dłonie w pięści
-Oświadczyłem się Caroline, bo mnie odrzuciłaś – powiedział cicho, zanim zdążyłam wyjść na taras – ale to chyba nie ma już dla Ciebie znaczenia, prawda?
-Tak, to nie ma znaczenia – powiedziałam przez zaciśnięte gadło
Z dobrą miną do złej gry weszłam znowu na taras. Caro siedziała na moim miejscu, ale jak tylko mnie zobaczyła to chciała wstać.
-Daj spokój – uśmiechnęłam się sztucznie – Twoje miejsce jest koło Twojego narzeczonego
Zdjęłam szpilki, porwałam w objęcia małego przystojniaka i zeszłam z nim na trawę.
-W co się bawimy ? – połaskotałam go, a on pisnął roześmiany
-Pogramy w piłkę ? – spytał z nadzieją, a ja nie miałam serca mu odmówić
-Oczywiście, że tak. Gdzie jest piłka?
-W krzakach – skrzywił się idąc w tamtą stronę
-Chcesz, żeby ciocia Emily się tym zajęła ? – zapytałam poważnym tonem, a on się do mnie uśmiechnął
-Jestem już dużym chłopcem i się nie boję
-Wspaniale – puściłam mu oczko
Zauważyłam, że Marco stał oparty o futrynę drzwi tarasowych i przyglądał mi się bardzo dokładnie. Nawet z odległości kilku metrów widziałam, jak bardzo zraniły go moje słowa. Było mi głupio. A przede wszystkim czułam, jakbym wypompowała z siebie całe powietrze. Możliwe, że właśnie zrujnowałam jakąkolwiek szansę na to, żebyśmy jeszcze kiedyś byli razem. Ale nie mogłam powiedzieć mu prawdy, gdy nakryła nas jego narzeczona. Patrzyła na mnie z taką ufnością. Nie mogę jej zranić, nie po tym co mi niedawno powiedziała.


**retrospekcja**
Siedziałyśmy z Caroline w jednej z dortmundzkich kawiarni i patrzyłyśmy na siebie w milczeniu. Kelner przyniósł nam nasze zamówienie – dwie kawy i dwa ciasta. Kiwnęłam mu głową w ramach podziękowania, a on oddalił się powoli.
-Na początku strasznie Cię nie lubiłam – przyznała cicho – i jest mi z tego powodu głupio
-Dlaczego?
-Myślę, że bałam się Ciebie. W końcu jesteś ideałem dla mojego faceta, byłaś jego miłością i nagle znów się pojawiasz w jego życiu, a on bardzo się Tobą zainteresował
-W takim razie co się zmieniło ? – posłodziłam kawę i wymieszałam ją
-Poznałam Cię – uśmiechnęła się – i Ci ufam
-Bardzo się cieszę – wysiliłam się na tak promienny uśmiech jak jej – Marco ma szczęście, że na Ciebie trafił
-Tak myślisz?
-Pewnie – starałam się, aby zabrzmiało tak jak najbardziej pewnie
-Wiem Emily, że nie jesteś jedną z tych lasek, które na siłę próbują rozpieprzyć czyjś związek – powiedziała, a ja skuliłam się w środku – i wiem, że odpuściłaś sobie Marco
-Skoro sama go zostawiłam, to muszę się pogodzić z tym, że nie ma już powrotu – zażartowałam, chociaż nie miałam ochoty na żarty
-Cieszę się, że udało nam się złapać wspólny kontakt – uśmiechnęła się – chcę, żebyś wiedziała, że nie zamierzam pozbywać się Ciebie z życia Marco. Jesteś dla niego cholernie ważna, więc musi mieć z Tobą kontakt, ale wiem, że żadne z Was nie zrobi nic głupiego. Po prostu Wam ufam
-Nie zawiodę Cię- odchrząknęłam – a Marco sam dojdzie do tego, żę nie musi mieć ze mną kontatku. Myślę, że czuje się odpowiedzialny za mnie, ale w końcu mu to minie
-Możliwe – dokończyła jeść swoje ciasto, podczas, gdy moje wciąż pozostawało nietknięte
-Naprawdę go kocham – powiedziała – i wiem, że Ty też go kochałaś ...
Kochałam. Czas przeszły. Gdyby ona tylko wiedziała ...
-... a on kochał Ciebie. Tylko, że teraz kocha mnie. I jesteśmy szczęśliwi. Czy Tobie to przeszkadza?
Jak cholera.
-Nie – pokiwałam przecząco głową – oboje zasługujecie na szczęście
-Marco jest moim jedynym. Nie chcę go stracić ...
-Zobaczysz, że go nie stracisz – odparłam cicho
**koniec retrospekcji**


Chrześniak blondyna przybiegł do mnie wreszcie z piłką i zaczęliśmy grać. A raczej udawaliśmy, że gramy. Nie musiałam mu dawać forów, żeby mógł mnie ograć, bo sam fantastycznie sobie z tym radził. Kilka minut później dołączyła do nas Melanie i Yvonne, ale Marco odmówił, chociaż go wszyscy namawiali. Wszyscy tylko nie ja.
-Emily Twój telefon dzwoni – zawołała przyszła pani Reus
-Odbierz – powiedziałam bez zastanowienia
Mimo tego, co stało się w kuchni i o czym miałam zapomnieć bardzo dobrze się bawiłam. To miły odrywnik. Zresztą dwie siostry Reus też bawiły się świetnie. A Nico był zachwycony, że poświęciłyśmy mu tyle uwagi. Ale jaki facet nie byłby zadowolony z towarzystwa trzech pięknych kobiet? Gdy Mia zaczęła płakać, a chłopiec się zmęczył postanowiliśmy zrobić przerwę. I wtedy go zobaczyłam.
-Co Ty tu robisz? – spytałam podchodząc bliżej, a Matt posłał mi swój czarujący uśmiech
-Zostałem zaproszony – wzruszył ramionami, a ja wtedy zrozumiałam, że to on do mnie dzwonił
-Okej – zaśmiałam się – chcesz już mnie porwać?
-A chcesz już iść ? – założył mi kosmyk włosów za ucho, muskając przy tym mój policzek – do twarzy Ci z tymi rumieńcami
-Zmęczyłam się – wyjaśniłam – graliśmy z młodym w piłkę
-Widziałem – uśmiechnął się – to jaka decyzja?
-Nie idźcie jeszcze – poprosiła pani domu – bardzo chętnie poczęstuję Was moim tortem
-A my bardzo chętnie go skosztujemy – odparł brat mojej byłej sąsiadki tuż po czym jak kiwnęłam twierdząco głową – ale potem porywam tę piękną kobietę na randę
-Oczywiście, nie będę miała nic przeciwko temu
Usiedliśmy na miejscach, które nam przygotowano, a Marco patrzył na nas wściekły. Cholera Reus. Zachowuj się. Nie jesteśmy tu sami.
-Słyszałam Matt, że Em zabiera Cię na wesele – o dziwo odezwała się Caroline – jesteś bratem Amy, tak?
-Dokładnie – odparł spokojnie – mam nadzieję, że będziemy się dobrze bawić
-Obawiam się, że będziesz większość czasu spędzał sam – warknął blondyn, a jego narzeczona posłała mu mordercze spojrzenie – Emily jest świadkową i nie będzie miała zbyt wiele czasu
-To nie jest Twój problem Marco – spiorunowałam go wzrokiem – pilnuj swojego nosa
-A żebyś wiedziała, że to zrobię - odburknął
-Kochani to nie jest czas na Wasze kłótnie – powiedział dobitnie pan Reus – zostawcie to na później
-Powinienem mu przywalić ? – szepnął mi żartobliwie do ucha mój partner, a ja zachichotałam wesoło
-Zdecydowanie – położyłam głowę na jego ramieniu – gdzie chcesz mnie zabrać?
-Niespodzianka – powiedział zadowolony z siebie, a ja przewróciłam oczami
-Mamo może chciałabyś się z nami wybrać nad jezioro ? – spytała nagle Yvonne – jedziemy w przyszły weekend
-Myślałam, że chcecie sobie zrobić rodzinny wypad
-Jesteś naszą rodziną – zaśmiała się kobieta –nie daj się prosić
-A czy ja jestem zaproszony? – spytał rozbawiony ojciec trójki rodzeństwa
-Nigdy w życiu – pokazała mu język, ale wszyscy wiedzieli, że żartuje
Siedzieliśmy rozmawiając przez kilkanaście minut, aż pani domu przyniosła tort. Nie chciała jednak zdmuchiwać świeczek. Zostawiliśmy poczęstowani ciastem, które było fantastycznie. No i nie było zbyt słodkie.
-Czy mogę Cię już porwać?
-Tak, proszę – uśmiechnęłam się
-Bardzo dziękujemy za gościnę, ale na nas już czas – odparł mężczyzna wstając, więc ja zrobiłam to samo
-A ja Wam dziękuję, że wpadliście – uściskała nas oboje – róbcie to częściej
-Do zobaczenia – pomachałam wszystkim i weszliśmy do domu, po to aby zaraz znowu z niego wyjść
Matt otworzył przede mną drzwi pasażera, więc posłusznie wsiadłam do auta i zapięłam pasy. Zanim on zdążył zrobić to samo, to już włączyłam radio i zaczęłam nucić lecącą w nim piosenkę.
-Strasznie dziwny ten Marco – skrzywił się siadając na miejscu kierowcy – nie lubicie się?
-To trochę skomplikowane – odchrząknęłam
-On jest świadkiem?
-Yhmm – przytaknęłam
-Jak będzie Ci robił problemy, to daj mi znać – posłał mi uśmiech
-Dam sobie z nim radę – wyjrzałam za okno – znam go nie od dziś
-Ale chyba się nie przyjaźnicie, co ? – zażartował, a ja westchnęłam
-Kiedyś się przyjaźniliśmy – wzruszyłam ramionami, po czym się powtórzyłam – a teraz nasza relacja jest mocno skomplikowana
-Co takiego się stało? – spytał, a ja omal nie zaklęłam
-Długa historia – odpowiedziałam wymijająco – nie ma o czym gadać
-Okej – powiedział lekko – nie będę Cię męczył
-Super – zachichotałam – to gdzie jedziemy?
-Zobaczysz – zaśmiał się
-Poowiedz mi – jęknęłam
-Co powiesz na jakiś wypad za miasto? Masz jakiś wolny weekend przed weselem?
-Przed weselem może być ciężko, ale zawsze da się coś zorganizować – uśmiechnęłam się – masz już jakiś konkretny pomysł?
-Pracuję nad tym – uśmiechnął się przebiegle, a ja szturchnęłam go lekko w rękę
-Jesteś taki okropny – mruknęłam żartobliwie
-I tak mnie lubisz – puścił mi oczko
-Nie da się ukryć – zachichotałam
Kilkanaście minut później dojechaliśmy pod zwykły blok, mężczyzna zaparkował samochód na jednym z wolnych miejsc, wysiadł z auta i po chwili otworzył przede mną drzwi.
-Gdzie jesteśmy?
-Zobaczysz – zaprowadził mnie do wejścia
Tuż przed tym jak otworzył przede mną drzwi od jednego z mieszkań to odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy.
-Jesteśmy u mnie – powiedział cicho
-Och – uśmiechnęłam się – otwieraj te drzwi! Chcę zobaczyć jak wygląda Twoje mieszkanie
-Na pewno lepiej niż zwykle – zaśmiał się, po czym otworzył drzwi
Weszłam do środka i po chwili stanęłam jak wryta. Na środku stał zastawiony stół, a wokół niego było pełno kwiatów. Czerwonych róż. Moich ulubionych.
-Ama Ci powiedziała jakie lubię kwiaty? – spojrzałam na niego zadowolona
-Możliwe – wzruszył ramionami – może być?
-Jest pięknie – pocałowałam go w policzek – dziękuję
-To jeszcze nie wszystko - zapowiedział
-Zrobiłeś nam obiad? – spytałam podekscytowana
-No jasne – kiwnął głową na kuchnie – siadaj, a ja zaraz podam
-Kolacja też jest? – zapytałam siadając do stołu
-Tylko z pakiecie ze śniadaniem – zażartował
-No to chyba będę musiała się na niego zdecydować – zaśmiałam się wesoło
*****
Kochani! Przepraszam! Naprawdę przepraszam! Rozdział miałam gotowy i napisany na zeszły piątek, ale kompletnie się zagapiłam i zapomniałam kliknąć "opublikuj" po ustawieniu automatycznej daty publikacji ... zorientowałam się dopiero dzisiaj rano i strasznie jest mi głupio. Mam nadzieję, że byliście zajęci przygotowaniami do Świąt i nawet nie zauważyliście braku rozdziału ;)
Wesołych Świąt (troszkę spóźnione) i Szczęśliwego Nowego Roku! 
Bawcie się jutro dobrze! 
Buziaki

4 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze świetny ja nawet nie zauważyłam że nie ma rozdziału. Czekam jeszcze na rozdział o Alex i Mario!!! I oczywiście czekam jak Emily i Marco się pogodzą i będą razem !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie,nie,nie! To wszystko idzie w złym kierunku. Oni oszukują siebie i wszystkich w okół... niech się ogarną bo to naprawdę zaczyna robić się chore. Ehhh... zirytowali mnie. A najbardziej zirytowala mnie kolacja ze sniadaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam odnosić wrażenie, że ta cała Caro, której wszyscy tak nie lubią jest lepszą partią dla Marco niż Emily. Która coraz bardziej zaczynna mnie wkurzać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam komentarze u góry i się zgadzam. Emily robi focha. Może sama bym go robiła...nigdy nic nie wiadomo, ale mogła nic nie mówić w tej kuchni. Milczenie jest czasem sposobem a tak powiedziała chyba za dużo...chociaż nie bo nie powiedziała, ze z Theo sie rozstała by być z Marco. Ah.....zawiła ta historia. Chodzą do siebie jak "Żuraw i Czapla". Teraz tylko wielki wybuch może pogodzić tę parę...Jakiś totalny punkt kulminacyjny.
    Dodasz może w bohaterach Matta?Ama ? (a może lepiej nie, niech każdy wyobraża sobie ich po swojemu)
    Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku 2017!

    OdpowiedzUsuń