piątek, 2 grudnia 2016

21.

[Marco]
Idąc szpitalnym korytarzem czułem się jak włamywacz. I pewnie poniekąd nim byłem, bo o tej porze nie ma już odwiedzin, a większość pacjentów już dawno śpi. Byłem ciekawy czy Emily też śpi, a może nie może tu zasnąć. Szpital raczej nie kojarzy jej się zbyt dobrze. Przemknąłem szybko do sali byłej narzeczonej i zamknąłem cicho drzwi. Na szczęście była jedyną pacjentką tutaj, więc nie musiałem się martwić. Usiadłem na małym krzesełku, złapałem ją za rękę i pocałowałem jej wierzch. Kobieta poruszyła się przez sen i delikatnie uśmiechnęła. Już myślałem , że udało mi się jej nie obudzić, ale niestety się myliłem.
-Marco – wychrypiała słabym, zaspanym głosem otwierając oczy
-Śpij sobie – pogłaskałem ją po policzku – jestem tu
Cholera. Co ja najlepszego wyrabiam.
-Co Ty tu robisz ? – ułożyła się wygodniej patrząc na mnie swoimi brązowymi oczami
-Przyszedłem sprawdzić, czy z Tobą wszystko w porządku – wzruszyłem ramionami
-Tak, w porządku. Sprawdziłeś i możesz już iść
-Wyrzucasz mnie? – skrzywiłem się teatralnie, a ona zachichotała
-Uważam po prostu, że nie powinno Cię tu być – mruknęła – jest środek nocy i Twojej narzeczonej by się to nie spodobało
Westchnąłem ciężko i podniosłem się z miejsca, podszedłem do okna nic nie mówiąc, a przecież chciałem powiedzieć tak wiele. Że ją kocham, że się martwię, że zrobię wszystko, żeby znowu była szczęśliwa. Wszystkie słowa ugrzęzły mi w gardle i nie mogłem ich z siebie wyrzucić.
-Caroline była tu ze mną wcześniej – odparłem tylko – zmartwiła się
-Ann mi mówiła – wypuściła ze świstem powietrze
-Dlaczego Emily ? – spojrzałem na nią – powiedz mi dlaczego
-Ale ... – zaczęła, by po chwili przestać
-Obiecałaś mi Emi – podszedłem do niej i wziąłem jej twarz w swoje dłonie, tak łatwo byłoby ją teraz pocałować – obiecałaś
-Obiecałam – przyznała mi racje – i nie złamałam naszej obietnicy
-Słucham ? – zmarszczyłem brwi nic nie rozumiejąc
-Nie chciałam się zabić Marco – wyjaśniła spokojnie – nawet przez chwilę o tym nie pomyślałam. Nie było żadnego powodu, żebym miała się zabić. To był wypadek
-Wypadek ? – spytałem z powątpieniem, odsuwając się od niej
-Chciałam się rozluźnić biorąc kąpiel. Do tego wzięłam wino i tak sobie leżałam w tej wannie – powiedziała rumieniąc się, a ja uśmiechnąłem się myśląc o jej idealnym, nagim ciele – i zasnęłam. Cholera było mi tak dobrze, ale byłam też zmęczona podróżą i do tego jetlat. Po prostu zasnęłam
-Po prostu zasnęłaś – pokręciłem z niedowierzaniem głową – omal się nie utopiłaś Emi
-Wiem – skrzywiła się – przepraszam
-Nie musisz mnie przepraszać, po prostu bardzo mnie przestraszyłaś i się martwiłem
-Już nie masz powodu, w poniedziałek mnie wypisują – uśmiechnęła się blado – a psychiatra stwierdził, że ze mną wszystko w porządku
-Czemu dopiero w poniedziałek ? – spytałem zaskoczony
-Nie robią wypisów w niedziele – wyjaśniła - a najwidoczniej dzisiaj jest jeszcze za wcześnie
-Jeśli chcesz to mogę Cię odebrać – zaoferowałem
-Ann to zrobi, ale dziękuję za propozycje – rozejrzała się po pomieszczeniu
-Oczywiście, rozumiem – westchnąłem – nie wiem, czy Ann Ci mówiła, ale dalej jestem na liście osób, które mogą być informowane o Twoim stanie zdrowia
-Tak, wspominała – pokiwała twierdząco głową – strasznie Cię przepraszam, kompletnie o tym zapomniałam. Obiecuję, że pogadam o tym z lekarzem
-Nie musisz – machnąłem ręką – nie przeszkadza mi to
-Tobie może nie, ale ...
-Spokojnie, Caroline na pewno też nie ma nic przeciwko temu. Przecież wpisałaś mnie na listę już dawno temu
-Och no tak, zapomniałam – zaśmiała się – gratuluję Marco. Będziecie świetnym małżeństwem
-Emi ...
-Co pan tu robi?! – przerwała mi pielęgniarka, która weszła właśnie do sali – oszalał pan?! Godziny odwiedzin już dawno się skończyły!
-Przepraszam – westchnąłem – chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko jest w porządku
-Mógł pan sprawdzić rano – warknęła – to, że jest pan sławny nie znaczy, że ma pan większe prawa
-Idź już – powiedziała rozbawiona szatynka – dziękuję, że wpadłeś
-Trzymaj się mała – cmoknąłem ją w czoło – jeszcze do Ciebie zajrzę
Pielęgniarka odprowadziła mnie wzrokiem do samej windy, więc jak jej drzwi się za mną zamknęły to wybuchłem głośnym śmiechem. Chciała być straszna, ale jej nie wyszło. Na spokojnie wyszedłem ze szpitala, wsiadłem do samochodu, ale nie miałem ochoty jechać do domu. Chociaż powinienem. Było już po drugiej, ale nie czułem zmęczenia. Może to zasługa panny Brown. Gdyby nie ta cholerna pielęgniarka to powiedziałbym jej, że te zaręczyny nie mają dla mnie nawet po części takiego znaczenia jakie miały dla mnie zaręczyny z nią. Zapytałbym o Theo i o ich relacje, zapytałbym czy jest dla nas jakaś szansa. Tylko, że znowu mi się nie udało. Los chyba nie chce dać nam szansy. Jeździłem bez celu po mieście, mijając po drodze ludzi wracających z imprezy. I pewnie jeździłbym tak jeszcze bardzo długo, ale dopadły mnie wyrzuty sumienia, więc zawróciłem i po kilkunastu minutach byłam już w swoim mieszkaniu. Rozebrałem się po cichu i zostając w samych bokserkach wsunąłem się do łóżka, a moja narzeczona wyczuwając moją obecność wtuliła się we mnie mocno. Ja już sam się pogubiłem w tym co robię, co czuję, a już na pewno nie wiem co będzie dalej. Tyle pytań, tyle wątpliwości. Wszystko jest jak jednak, wielka niewiadoma. Albo po prostu miłość. Miłość jest niespodzianką, niewiadomą. Miłość jest wszystkim.


[Emily]
Po moim wyjściu ze szpitala czas leciał tak szybko, że nie nadążałam skreślać dni w kalendarzu. Marzec się skończył, nadszedł kwiecień i Theo wrócił ze szkolenia. Chociaż wrócił to za dużo powiedziane, bo po prostu przyjechał, spakował swoje rzeczy, wysłał je do Seattle i tyle. Długo dyskutowaliśmy na temat naszego mieszkania. Było niesamowite, piękne i uwielbiałam je, ale ja nie potrzebuję takiego dużego mieszkania, skoro i tak mieszkam sama. Więc wystawiliśmy je na sprzedaż, a ja ku wielkiej radości moich rodziców znowu się do nich wprowadziłam. Trudno było mi pomieścić wszystkie ubrania w dużo mniejszej garderobie, ale jakoś mi się udało. Znów czułam się jak nastolatka mieszkając z rodzicami. Chociaż miałam bardzo ograniczoną prywatność.
-Dziwnie pusto tu bez Twoich zdjęć z Marco – powiedziała moja siostra wchodząc do pomieszczenia – musiałaś zdejmować wszystkie ?
-Wal się – rzuciłam w nią poduszką – powinnam to zrobić dawno temu
-Nie czujesz się jak w punkcie wyjścia ? – usiadła na dywanie
-Co masz na myśli ?
-Znowu na garnuszku rodziców – wzruszyła ramionami – trochę nam się nie udało
-Wychodzi na to, że nie mamy szczęścia do facetów – zachichotałam
-Racja – westchnęła – a jak przygotowania do ślubu?
-Ann świruje, Mario wszystko bierze na spokojnie, a my z Marco stajemy na rzęsach, żeby im pomóc i załatwić większość – powiedziałam rozbawiona – zostały dwa miesiące
-Rozwożą już zaproszenia ?
-Tak – pokiwałam twierdząco głową – w zasadzie to już niewiele im zostało. Pewnie niedługo przyjadą tutaj
-Fajnie – uśmiechnęła się – z kim wybierasz się na wesele ?
-Sama ? – skrzywiłam się – nie no, jeszcze nie wiem
-Będziesz musiała przez cały wieczór znosić Marco i Caroline – pokręciła z niedowierzaniem głową – ociecuję, że jakoś się jej pozbędę
-Daj spokój Annie, już jest w porządku – machnęłam ręką – niech sobie będą razem szczęśliwi, a ja nie będę wchodzić im w drogę
-To niech przy okazji oni też nie wchodzą Ci w drogę
-Jasne – przewróciłam oczami – do ślubu to niemożliwe i dobrze o tym wiesz
-Ale poczekaj, przecież nie musicie współpracować. Wystarczy, że podzielicie się obowiązkami i każdy zrobi to co do niego należy
-Nie wiesz, o czym mówisz Annie – jęknęłam – wszystkie obowiązki spadły na nas, bo Mario cały czas trenuje, a Ann krąży po świecie wywiązując się z kontraktu
-Marco też trenuje - zauważyła mądrze
-I pewnie też niedługo będzie szykował się do ślubu – powiedziałam upijając łyk herbaty
-Caroline nie przeszkadza to, że tak dużo czasu spędzasz z jej narzeczonym ? – spytała ostrożnie
-Ona chyba myśli, że się zaprzyjaźnimy, czy coś – skrzywiłam się – nie widzi we mnie żadnej konkurencji
-A Ty uważasz, że jesteś dla niej konkurencją ? – spytała unosząc pytająco jedną brew
-Już nie – szepnęłam
-Ja uważam, że jesteś dla niej największą konkurencją. A mimo to ona ciągle się do Ciebie przywala
-Wiesz jak to mówią – zachichotałam - przyjaciół trzeba mieć blisko, a wrogów jeszcze bliżej
-Czy ona wie, że Ty i Marco ... no wiesz ... – przerwała na chwilę szukając odpowiednich słów - całujecie się od czasu do czasu
-Nie całujemy się! – powiedziałam oburzona – zdarzyło się, tylko dwa razy
-Chyba do kwadratu – zachichotała
-W ogóle się nie znasz – przewróciłam oczami – były dwa pocałunki. O dwa za dużo
-Widziałam Was w szpitalu siostrzyczko – cmoknęła z uznaniem – i Mario też Was widział
-Ann ? – spytałam z zaciśniętym gardłem wiedząc, że moja przyjaciółka wciąż trochę się gniewa na Reusa
-Była wtedy w toalecie – mruknęła – nic jej nie mówiliśmy
-Okej, to dobrze – odparłam zmieszana – temat skończony, to było w szpitalu
-Jesteście tacy żałośni – zaśmiała się – serio to co robicie to jest masakra
-Umówiłam się dzisiaj z Amą na kolacje – westchnęłam po chwili – chyba zacznę się szykować
-Przepraszam Em – jęknęła – nie to chciałam powiedzieć
-Nie jestem zła, poważnie – zerknęłam na zegarek – po prostu jest już późno
-Jak myślisz, co powinnam założyć ? – uśmiechnęłam się otwierając drzwi od garderoby – sukienka ? Spódnica ? Spodnie ?
-Skoro idziesz, tylko do Amy i Briana to ubierz się na luzie – doradziła – jeansy też będą w porządku
-No nie wiem – skrzywiłam się – może znajdę coś innego
-Tylko nie zgub się w tej ilości ciuchów – zażartowała, wychodząc z mojej sypialni
-Bardzo śmieszne – powiedziałam już do siebie, przeszukując swoje ubrania
Trochę mi to zajęło i naprawdę nie wiedziałam w co mam się ubrać, w końcu zrezygnowałam z długich poszukiwań i zgodnie z radą mojej siostry sięgnęłam po ciemne jeansy z dziurą na prawym kolanie. Do tego dobrałam biały luźny sweter, sandałki na obcasie i szarą kopertówkę. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijaż zrobiłam skromny i delikatny. Nie chciało mi się stroić, więc się nie stroiłam. Za kwadrans ósma wyszłam z domu, wsiadłam do wcześniej zamówionej taksówki i podałam adres swojego starego apartamentowca. Dziwnie było wchodzić przez te same drzwi do budynku, ale wiedzieć, że to nie jest już mój dom. Teraz jestem jedynie gościem.
-Cześć – uśmiechnęłam się szeroko, gdy Brian otworzył mi drzwi – mam nadzieję, że się nie spóźniłam
-Witaj, wchodź – otworzył szerzej drzwi – jesteś idealnie na czas
-Olivki nie ma ? – spytałam rozglądając się za małą dziewczynką
-Nocuje u babci – uśmiechnął się zabierając ode mnie płaszcz
-Więc będziemy tylko we trójkę? – spytałam cicho
-Tak – potwierdził – Ama zapraszała jeszcze kogoś, ale niestety nie wypaliło
-Rozumiem
-Hej! – kobieta przytuliła mnie mocno – jak się masz ?
-W porządku – zaśmiałam się – trochę zmęczona
-No tak – westchnęła – przygotowania do ślubu zajmują mnóstwo czasu
-Dokładnie – potwierdziłam, wracając wspomnieniami do przygotowywań do mojego ślubu
-Siadaj do stołu, a ja już podaję kolację – powiedziała wesoło
-Jakie życzysz sobie wino Em ?
-Nie piję, ale dziękuję – wysiliłam się na uśmiech – herbata bardzo by mnie zadowoliła
-Jasne. Czarna, zielona, a może owocowa ?
-Zielona – poprosiłam – jeśli to nie problem
-Żaden – machnął ręką
Kilka minut później na stole stały już potrawy na kolacje, a także duży kubek z moją herbatą. Jak zwykle moja była sąsiadka ukazała swój talent do gotowania, a jej mąż nie przestawał jej chwalić. Uwielbiam ich. Są typ rodzajem par, na które patrzysz i myślisz „cholera, ja też tak chcę”.
-Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do nowych sąsiadów, są jacyś dziwni
-Jak to ?
-No wiesz – zmarszczyła drzwi – skupieni na swoich karierach. Wychodzą wcześnie rano, a wracają późnym wieczorem. Żadnego uśmiechu, ani powitania. Nawet mi nie odpowiadają na „dzień dobry”
-Może jeszcze to się zmieni – powiedziałam chcąc ją pocieszyć
-Jasne – bąknęła – nie wierzę w cuda
-Ja też – powiedziałam cicho
-Nie smućcie się tak – powiedział w końcu żołnierz – brakuje uśmiechów na Waszych pięknych twarzach
-Miło jest usłyszeć komplement od faceta, który nie jest Twoim ojcem – zażartowałam
-Właśnie! Jak się mieszka z rodzicami ?
-Na początku było dziwnie, ale już przywykłam. Trochę przeszkadza mi brak prywatności, ale nie mogę narzekać
-Mama nie wypytuje Cię, gdzie wychodzisz i o której wrócisz ?
-Jeszcze nie – zaśmiałam się wesoło – ale może dlatego, że większość czasu spędzam z Ann, Mario czy Marco planując ślub
-Widziałem Was ostatnio na giełdzie kwiatowej, ale potem zniknęliście w tłumie. Wyglądaliście na zajętych ...
-Tak – przerwałam mu – to był ciężki dzień
-... sobą – dokończył, a ja spojrzałam na niego zaskoczona – taka luźna uwaga
-Wszyscy brali nas za Pare Młodą – powiedziałam szybko – zresztą nie tylko tam nas biorą za parę
-Pasujecie do siebie – powiedziała Ama
-On pasuje do Caroline – odburknęłam twardo – nie ma co się oszukiwać
-Byłem pewien, że jesteście razem, gdy spotkałem go jak szedł z kwiatami na górę w walentynki. Potem Ama mi go pokazała i już wiedziałem, że szedł do Ciebie – upił łyk wina – gdybym go nie znał jako Marco Reusa to mógłbym pomyśleć, że to Theo
-W walentynki ? – spytałam czując suchość w gardle
-Tak – powiedział pewnie – wpadliśmy na siebie i trochę się sobie przyglądaliśmy. Chyba był zaskoczony moim widokiem, ale nie codziennie widuje się faceta w wojskowym mundurze
-Czyli o jednak był on – powiedziałam do siebie, uśmiechając się szeroko – to był Marco
-Słucham ?
-Nie ważne – machnęłam ręką – potwierdziłeś moje przypuszczenia i bardzo Ci za to dziękuję
-Jakie przypuszczenia ?
-Że to Marco był moim walentynkowym wielbicielem – wzruszyłam ramionami
-A potem zaręczył się z Caroline – warknęła kobieta – idiota
-Daj spokój, widocznie tego chciał
-On nie wie, czego chce Em – spojrzała mi w oczy – a powinien chcieć Ciebie
-Jeśli chcesz to ja mu zawsze mogę pokazać, czego powinien chcieć – zażartował pan Walker, a ja się zaśmiałam
-Dzięki! W razie czego będę wiedziała, do kogo mam się zgłosić
-Ktoś ma ochotę na deser? Upiekłam szarlotkę z przepisu mojej wspaniałem teściowej
-Z lodami i bitą śmietaną ? – zapytałam z nadzieją
-Wedle życzenia – uśmiechnęła się – a Ty kochanie?
-Tak samo – cmoknął się w skroń – pomóc Ci ?
-Już wystarczająco mi dzisiaj pomogłeś – nagrodziła go tak promiennym uśmiechem, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu – z całą pewnością dam sobie radę
Zostaliśmy przy stole, tylko we dwoje i spokojnie rozmawialiśmy na luźne tematy. Bałam się go zapytać o wojne, bo nie chciałam psuć mu wieczoru. Jednak bardzo mnie to ciekawiło, ani Ama, ani ja, ani jego najbliższa rodzina. Nikt nie wiedział, czemu wrócił. Przeszedł testy psychologiczne i wszystko było w porządku, nie miał większych urazów. Wszystko wydawało się być w porządku. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, gospodyni wybiegła, żeby otworzyć, a po chwili oboje usłyszeliśmy jej pisk. Mężczyzna zerwał się z krzesła dużo szybciej niż ja, ale dogoniłam go w korytarzu. Za drzwiami stał brat kobiet, ale nie wyglądał najlepiej. Spuchnięta i zakrwawiona twarz była widoczna na odległość. Brawo Matt.
-Cześć – powiedział po chwili – mogę wejść ?
-Co się stało ? – spytała ostro pani Zeit-Walker – z kim się pobiłeś?
-Drobna bójka w barze – machnął lekceważąco ręką
-Drobna – powiedziałam sarkastycznie, a on podniósł na mnie wzrok
-Witaj Emily – chciał się uśmiechnąć, ale tylko syknął z bólu – pięknie wyglądasz
-Nie mogę powiedzieć tego samego o Tobie – skrzywiłam się – opatrzę Cię. Ama możesz dać mi apteczkę ?
-Wszystko jest w łazience – spojrzała na mnie dziwnie – może jednak ja to zrobię?
-Dam sobie radę, a Wy spokojni zjedzcie sobie szarlotkę
Poszliśmy do łazienki, gdzie zamknęłam za nami drzwi i kazałam mężczyźnie usiąść na toalecie. Sama wyjęłam z szafki apteczkę i waciki.
-Będzie bolało – powiedziałam tuż przed tym, jak przyłożyłam wacik nasączony wodą utlenioną do jego łuku brwiowego
-Jestem twar ... kurwa – szarpnął się
-Nie panikuj – zaśmiałam się – podobno jesteś twardy
-Jestem, ale Ty nie jesteś delikatna
-To spora rana – powiedziałam dmuchając na nią – ale obejdzie się bez szycia
-Nie jesteś ani pielęgniarką, ani lekarzem – wytknął mi żartobliwie
-Nigdy nie możesz być pewien – zachichotałam naklejając cienkie plastry ściągające
-Okej – powiedział rozbawiony
-Kto Cię tak załatwić ? – spytałam przemywając jego wargę
-Ten drugi wygląda gorzej – mruknął – serio
-Czyli nie powinnam chcieć go zobaczyć ?
-Zdecydowanie nie
Dosłownie pięć minut później opuściliśmy pomieszczenie i dołączyliśmy do małżeństwa, a na stole tuż obok mojego miejsca stało nakrycie gotowe na Matta.
-Wezmę sobie lód z zamrażarki – zakomunikował
-Jasne, częstuj się – uśmiechnął się Brian – nie chcesz jechać na pogotowie ?
-Nic mi nie jest – usiadł obok mnie – nie pierwszy i nie ostatni raz
-Może niech jednak będzie ostatni – zasugerowała Ama – za stary jesteś na takie bójki
-Facet nigdy nie jest za stary na bójki – przybili sobie z żołnierzem piątki, a my przewróciłyśmy oczami
-Powinieneś stać po mojej stronie – bąknęła niebieskooka do męża
-Zawsze jestem po Twojej stronie – powiedział, czule całując ją w usta
-Jesteście tak słodcy, że zaraz się porzygam – zażartował jej brat
-Przestań! – skarciłam go śmiejąc się cicho
-A co mi zrobisz, jeśli nie przestanę ? – pochylił się nade mną, a ja poczułam zapach jego perfum, całkiem przyjemny zapach
-Uwierz mi, że nie chcesz wiedzieć – mruknęłam udając groźną
-Lubię igrać z ogniem – posłał mi pewny siebie uśmiech
-To dobrze trafiłeś, bo jestem ognistą dziewczyną – puściłam mu oczko
-Już się nie mogę doczekać, gdzie zademonstrujesz mi swój ogień – szepnął mi do ucha
-Matt daruj sobie te głupie flirty. Taki kobieciarz jak Ty raczej nie pasuje do Emily
-Może czas zmienić preferencje – uśmiechnęłam się słodko
-Okej, już nic nie mówię – mężczyzna uniósł ręce w geście poddania się, a my z Mattem zaśmialiśmy się zerkając na siebie
Jeszcze dobrą godzinę siedzieliśmy przy stole rozmawiając i żartując, ale robiło się późno i chyba czas było kończyć. Gdy zegarek wskazywał już, że jest w pół do dwunastej w nocy to dopiłam swoją trzecią herbatę z rzędu i podniosłam się z krzesła.
-Czas się zbierać do domu – powiedziałam – ale bardzo dziękuję za zaproszenie. To był udany wieczór
-Zamówić Ci taksówkę ? – spytał uprzejmie pan domu
-Przejdę się, dobrze mi to zrobi
-Ja Cię odprowadzę – zaoferował brat gospodyni

5 komentarzy:

  1. Nikogo nowego!Emily ma być z Marco!

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystko super pięknie, ale czemu ona flirtuje z bratem Amy skoro kocha Marco?

    OdpowiedzUsuń
  3. napisane nie na czas nudne nijakie w kółko to samo weź się zastanów czy oni mają być razem czy nie a nie tak przeciągasz albo w lewo albo w prawo chyba pewnie tak mało komentarzy bo wszyscy już zasnęli a w dodatku nie dodałaś na czas więc już widać że znowu zaczęło się twoje olewanie blogów tak samo jak na Alex i Mario

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby mój stary "przyjaciel"? Normalnie znowu wywołujesz uśmiech na mojej twarzy! Tylko proszę ... używaj znaków interpunkcyjnych.

      Usuń
  4. Nie nie ona musi być z Marco jak najszybciej! Ps. Genialny jak zawsze

    OdpowiedzUsuń