[Emily]
Po długiej i męczącej podróży doleciałam do Seattle przed południem, we wtorek dwudziestego czwartego lutego. Theo odebrał mnie z lotniska, szczęśliwy że przyleciałam, ale chyba nieco się zraził widząc, że jestem oschła i obojętna na jego zaloty. Do tego wszystkiego doszło moje ogromne zmęczenie, po całej podróży ledwo stałam na nogach. Gdy Theo przywiózł mnie do swojego dość dużego mieszkania, od razu zajęłam sypialnię gościnną i położyłam się spać. Cholerny jet lag. Obudziłam się późnym wieczorem, na zewnątrz było już ciemno, a w mieszkaniu panowała cisza. Ciekawe, czy mój jeszcze obecny chłopak mnie zostawił, czy może już śpi. Moje wątpliwości ulotniły się, gdy tylko weszłam do salonu.-Cześć śpiochu – powitał mnie uśmiechem – już lepiej ?
-Tak, dziękuję – kiwnęłam głową – dobrze było zasnąć w łóżku
-Mam, tylko nadzieję, że będziesz spała w nocy – zaśmiał się
-O to się nie martw – posłałam mu uśmiech, siadając na kanapie – ładne mieszkanie
-Dostałem na czas trwania szkolenia, było już urządzone
-Rozumiem – rozejrzałam się dookoła
-Widzę, że coś Cię trapi – powiedział w końcu – trochę Cię już znam
-Chciałam z Tobą porozmawiać – wyjaśniłam
-I dlatego przyleciałaś ? – dopytał
-Yhmm – mruknęłam
-Już myślałem, że się stęskniłaś – skrzywił się
-Przepraszam, oczywiście, że się stęskniłam. Po prostu musimy porozmawiać
-Brzmi groźnie – podniósł się z miejsca – masz ochotę się czegoś napić albo coś zjeść? Mogę coś zamówić
-Chętnie coś zjem – westchnęłam – zamów cokolwiek
-Oczywiście – zniknął w kuchni
Skorzystałam z tego, że mężczyzna jest zajęty i wyjęłam z kieszeni telefon. Ani razu od wylotu z Dortmundu go nie włączałam, więc nie zdziwiło mnie, że mam mnóstwo nieodebranych połączeń i wiadomości. Kilka od mamy, kilka od siostry, kilka od Amy i całą listę od Ann. Mogłam się domyślić. W Dortmundzie było jeszcze wcześnie rano, więc wysłałam sms do mamy, że jestem w Seattle i jest w porządku. Dopiero później zabrałam się za wiadomości otrzymane od przyjaciółki.
„Czemu się do mnie nie odzywasz ? :P”
„Emily ?”
„Musimy porozmawiać. Zadzwoń do mnie.”
„Zaczynam się o Ciebie martwić. Nie ma z Tobą kontaktu.”
„Emily to nie jest zabawne. Byłam u Ciebie w mieszkaniu, ale nikt mi nie otworzył. Twój samochód stoi na parkingu. Masz wyłączony telefon. O co chodzi ?”
„Mam zadzownić na policję ?”
„Jeśli zaraz do mnie nie zadzwonisz to przysięgam, że Cię zabiję.”
„EMILY!”
Och Ann. Tak bardzo Cię kocham i to słodkie, że tak się o mnie martwisz. Nic mi nie jest. Po prostu idę za głosem serca. Westchnęłam zastanawiając się nad odpowiedzią, ale dziewczyna i tak mi nie odpisze. Obliczyłam sobie szybko w myślach, że jak u nas będzie rano to w Niemczech będzie już wieczór. Wtedy do niej zadzwonię albo napiszę.
„Wszystko w porządku, nie musisz się o mnie martwić :) Odezwę się wieczorem <3”
-Zamówiłem pizze, jest niedaleko, więc będzie szybko. A do tego jest smaczna-Wspaniale – powiedziałam odkładając telefon na stolik – podoba Ci się tutaj ?
-Emily – pokręcił z niedowierzaniem głową
-Po prostu chcę najpierw porozmawiać na luźne tematy – spojrzałam na niego błagalnie – skoro tu jestem to chcę wiedzieć jak Ci tu jest
-Jest dobrze, dużo pracy, ale podoba mi się – powiedział dość przekonująco – chcą mi zaproponować pracę na stałe
-Och, to fantastycznie
-Czyżby ? – zmarszczył brwi
-To dla Ciebie ogromna szansa, już raz zrezygnowałeś z Seattle
-Masz racje, ale teraz po szkoleniu będę mógł rozwinąć się w Dortmundzie
-Gdyby nie ja to ... – przerwałam szukając odpowiednich słów – to, gdzie byłbyś teraz ?
-Nie wiem – wzruszył ramionami – nie lubię za bardzo gdybać
-Pamiętam – szepnęłam
-A Ty gdzie byś była gdyby nie ja ? – spytał przyglądając mi się uważnie
Z Marco. U Marco. Tam, gdzie Marco.
-To zależy – powiedziałam wymijająco
-Zapytam inaczej – uśmiechnął się ironicznie – z kim byś była ?
-Theo – westchnęłam – nie stawiaj tak sprawy
-Po prostu pytam Emily
-Wiem – spojrzałam na swoje niepomalowane paznokcie
-Dalej go kochasz, prawda ?
-Kogo ? – spytałam głupio
-Marco. Dalej go kochasz – bardziej stwierdził niż zapytał, chociaż patrzył na mnie oczekując odpowiedzi
-Tak – powiedziałam cicho – dalej go kocham
-Od kiedy ?
-Od zawsze – wzruszyłam ramionami – myślę, że nigdy nie przestałam
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej ? – westchnął ciężko
-Bo wiedziałam, jaki jesteś o niego zazdrosny i nie chciałam Cię ranić – jęknęłam – a po za tym byłam z Tobą w ciąży i nie chciałam tego wszystkiego psuć
-Teraz chcesz ? – spojrzał na mnie smutno
-Naprawdę mi przykro – westchnęłam – bardzo mi pomogłeś, wspierałeś mnie, pokochałam Cię, ale to było zupełnie co innego niż z Marco. No i nie wiedziałam, że moje uczucia do niego wciąż są tak samo mocne
-Czy on też Cię kocha ?
-Nie jestem pewna. Chciałam najpierw z Tobą porozmawiać, a dopiero później z nim
-W porządku – obrócił w dłoniach szklankę – rozumiem
-Jesteś zły ? – spytałam cicho
-Em ... – nie zdążył dokończyć, bo po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka – przepraszam na chwilę
-Jasne – mruknęłam
Kilka minut później prawnik wszedł do pomieszczenia z pudełkiem pizzy w jednej ręce i talerzami w drugiej. Podał mi jeden talerz, a pudełko postawił na środku stolika do kawy. Nałożyłam sobie jeden kawałek i konsumowałam go powoli rozmyślając o naszej rozmowie. Mężczyzna do niej nie wracał, więc nie wiedziała, czy ja też powinnam. W końcu, gdy myślalałam, że już nie wytrzymam to on pierwszy odłożył talerz na stolik i spojrzał na mnie.
-Oczywiście, że nie jestem na Ciebie zły Emily. Gdy, tylko Cię poznałem i zobaczyłem jak cierpisz to ociecałem sobie, że zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Przez jakiś czas udawało mi się Ciebie uszczęśliwiać, ale jak widać przestało Ci to wystarczać. Nie mogę mieć do Ciebie żalu, to Twoje uczucia i nie mogę nic zrobić, żeby je zmienić. Kocham Cię i nie wiem, kiedy przestanę, ale rozumiem. Nie jestem miłością Twojego życia i nie wiem, czemu kiedykolwiek się łudziłem, że jest inaczej – powiedział z nutką żalu w głosie – widziałem, że wciąż Was do siebie ciągnie. Widziałem to, ale jednak wciąż wmawiałem sobie, że jest inaczej, że to nie prawda
-Przepraszam, że Cię okłamywałam – skrzywiłam się
-Nie szkodzi, rozumiem dlaczego to robiłaś – posłał mi nieco wymuszony uśmiech – życzę Wam szczęścia
-Co to znaczy ? – spytałam lekko zdezorientowana
-To znaczy Emily, że jeśli naprawdę go kochasz i jesteś z nim szczęśliwa to walcz o niego. Walcz o swoją miłość
-Dziękuję – szepnęłam czując, że w oczach gromadzą mi się łzy – nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy
-Chyba nie ma sensu, żebym wracał do Dortmundu, co ?
-Theo, jeśli zostaniesz to będzie bardzo miło. Naprawdę nie musisz uciekać
-To nie jest miasto moich marzeń Em. Skończę szkolenie, pozamykam sprawy w Niemczech i się przeprowadzę
-Gdzie ?
-Albo wrócę do Londynu albo ... – przerwał rozglądając się dookoła
-Albo wrócisz tutaj – dokończyłam za niego – mam racje ?
-Tak, masz racje – westchnął – ale liczę na to, że kiedyś jeszcze mnie odwiedzisz. Że razem mnie odwiedzicie
-Oczywiście, że Cię odwiedzę – uśmiechnęłam się – tak łatwo się mnie nie pozbędziesz ze swojego życia!
-A jego ? – zażartował
-To, że go kocham nie znaczy, że będziemy razem – bąknęłam – nawet nie wiem, czy on czuje to samo
-Widziałem jak na Ciebie patrzy, musi Cię kochać – uśmiechnął się pokrzepiająco
-Dopóki nie wrócisz to zostanę w naszym mieszkaniu – zmieniłam temat – a potem możemy je wystawić na sprzedaż
-Daj spokój, możesz tam mieszkasz – powiedział oburzony – nie wyrzucam Cię
-Wrócę do rodziców – zaśmiałam się – może dobrze zrobi mi powrót na stare śmieci
-A może przeniesiesz się do Marco – upił łyk trunku ze swojej szklanki
-Teraz nie dasz mi spokoju, co ? – przewróciłam oczami
-Lubię patrzeć na iskierki w Twoich oczami
-Słucham ? – zakrztusiłam się z wrażenienia
-Masz w oczach takie iskierki. Radości, miłości, szczęścia. Zawsze jak mówisz o Marco to one tańczą jak szalone, a ja lubię na nie patrzeć. Dziwne, że wcześniej tego nie skojarzyłem
-Ale to Cię rani – skrzywiłam się – jak możesz lubić coś co Cię rani ?
-Patrzenie na Twoje szczęście Em nigdy nie będzie mnie raniło – odparł uśmiechnięty – no chyba, że będziesz usiłowała zabić mnie dostarczając mi patrzenia na Twoją miłość z tym blondynem
-Głupek – rzuciłam w niego poduszką śmiejąc się jak wariatka
-Z tego wszystkiego zapomniałem Ci złożyć życzeń z okazji walentynek, ale teraz już chyba trochę za późno, co ?
-W tym roku walentynki były do dupy – jęknęłam – i po walentynkach też było do dupy
-Coś się stało ?
-Długa historia – machnęłam ręką
-Mamy czas – spojrzał na zegarek – do pracy mam, dopiero na dziewiątą
-Musisz się jeszcze wyspać – powiedziałam rozbawiona
-Opowiadaj – ponaglił mnie
Przez chwilę się zawahałam, ale potem słowa wypłynęły ze mnie jak szalone i nie mogłam przestać mówić. Bez skrępowania opowiedziałam wszystko co zdarzyło się czternastego lutego, a potem następnego dnia. Mówiłam o swoich uczuciach i emocjach jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. A on słuchał mnie uważnie od czasu do czasu zerkając na mnie z uśmiechem. Zastanawiałam się, dlaczego tak się bałam tej rozmowy. Theo okazał się bardzo wyrozumiały i choć znam go od dawna to w życiu bym się tego nie spodziewała. Nie po tych jego scenach zazdrości o Marco.
-Dalej nie wiesz kto to był, tak ?
-Tak – kiwnęłam głową
-A Twoim jedynym typem był Marco ?
-Myślałam też o Tobie – powiedziałam rumieniąc się – i o Mario. Nikt więcej nie przychodzi mi do głowy
-Na pewno to nie byłem ja – roześmiał się – i Mario też raczej nie
-Rozmawiałam z nim o kwiatach i to nie on je wysłał – potwierdziłam
-Zostaje, więc tylko Marco
-Albo ktoś o kim nie pomyślałam – westchnęłam
-Raczej wątpię – zmarszczył brwi
-Ann twierdzi, że tego dnia Mario widział się z Marco. Więc mogę się mylić i to wcale nie był Reus
-Oni się przyjaźnią Em – pokręcił z niedowierzaniem głową – pomagają sobie, w każdej sytuacji, a potem chronią sobie wzajemnie tyłki. Co Twoim zdaniem Marco miał powiedzieć swojej dziewczynie ? Że zabiera Cię na walentynkową randkę ?
-O tym nie pomyślałam – zmarszczyłam nos, a on się uśmiechnął – w zasadzie nie miałam okazji porozmawiać o tym z Marco, ani nawet z Mario
-Więc jak wrócisz to go zapytaj
-Wiem, chcę z nim porozmawiać od razu – spuściłam wzrok patrząc w dywan – może pojadę do niego prosto z lotniska
-A kiedy w ogóle chcesz wracać ?
-Jeszcze nie wiem, nie zarezerwowałam lotu powrotnego
-Mogę Ci pomóc jutro – uśmiechnął się – żebyś już nie musiała się tyle razy przesiadać
-Dzięki – zachichotałam – byłoby miło
-Idziemy spać ? – zaproponował – chyba oboje jesteśmy padnięci
-Tak, idziemy spać – uśmiechnęłam się przytulając się do niego po kumpelsku – ale śpimy osobno!
-No ba! – zaśmiał się
[Marco]
Siedzieliśmy z Mario w jego mieszkaniu i graliśmy w Fife. Jak zwykle wygrywałem. Dobra, nie jak zwykle. Chciałem zabrać ze sobą Caroline, ale po pierwsze już była umówiona z jakąś swoją koleżanką, a po drugie miałem nadzieję, że spotkam tu Emily. Planowałem to zrobić, od kiedy nie pojawiła się pod operą dzień po walentynkach, ale ciągle nie mogłem jej dorwać. A teraz na dodatek Ann twierdzi, że nie ma z nią kontaktu. Znaczy podobno nie odbiera telefonów i nie wiadomo, gdzie się znajduję, ale pisała, że wszystko w nią w porządku. Może jest zajęta albo wyjechała, gdzieś żeby odpocząć. Może nad jezioro ... wcześniej o tym nie pomyślałem. -Em chciała się wtedy z Tobą spotkać – powiedział mój przyjaciel, gdy zrobiliśmy sobie chwilę przerwy
-Słucham ? – spojrzałem na niego zaskoczony
-Ann powiedziała mi dopiero teraz – westchnął – były razem, to Em przywiozła Ann do domu. No i wcześniej była z nią na policji
-Ale ja na nią czekałem – powiedziałem zdezorientowany – i to dość długo czekałem
-Minęliście się dosłownie o kilka minut – poklepał mnie po ramieniu – opowiadała Ann, że była na miejscu kwadrans po dziewiątej, ale jedyne co zastała to bukiet w śmietniku
-Cholera – warknąłem wściekły na siebie, że nie poczekałem dłużej – ja pierodole
-Musisz z nią pogadać, powiedzieć, że to byłeś Ty i wszystko będzie dobrze
-Wciąż nie mogę jej złapać. Unika mnie ?
-Raczej unika wszystkich – skrzywił się – od weekendu nie miała dla nas czasu, a teraz sam wiesz, że gdzieś zniknęła
-Może znów jest nad jeziorem – zastanowiłem się na głos – powinniśmy to sprawdzić
-Już nie dzisiaj – spojrzał na mnie – jutro, ok ?
-Jasne – wzruszyłem ramionami
-Ułoży się między Wami, zobaczysz. Ona ...
-GDZIE TY KURWA JESTEŚ ?! – usłyszeliśmy krzyk narzeczonej szatyna i oboje, aż podskoczyliśmy – JESTEM NA CIEBIE TAKA WŚCIEKŁA EM!
Cholera. Jak, tylko usłyszałem imię mojej byłem narzeczonej to poderwałem się z miejsca i pobiegłem do kuchni, a za mną mój kumpel. Modelka chodziła po kuchni z telefonem przy uchu i, aż kipiała ze złości.
-NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ!
-...
-TAK PO PROSTU ?! TAK PO PROSTU?! – wyrzucała z siebie słowa jak z karabinu maszynowego – TAK PO PROSTU TO JA MYŚLAŁAM, ŻE SIĘ PRZYJAŹNIMY!
-...
-NIE USPOKAJAJ MNIE! ZACHOWAŁAŚ SIĘ TAK BEZMYŚLNIE!
-...
-NO JA MYŚLĘ, ŻE NIC CI NIE JEST!
-...
-KIEDY WRACASZ ?
-...
-JAK TO NIE WIESZ ?! JAK MOŻESZ NIE WIEDZIEĆ ?
-...
-JESTEM SPOKOJNA! –zawołała, a my z Mario mimo wszystko się zaśmialiśmy
-...
-POWIEDZ MI TERAZ!
-...
-TO WEJDĘ NA SKYPE!
-...
-ŚWIETNIE – prychnęła
-...
-OK! - rzuciła do słuchawki, po czym się rozłączyła
Chcieliśmy odczekać chwilę z Mario, aż kobieta się uspokoi, ale nic nie wskazywało na to, że to szybko nastąpi.
-To była Emily ? – spytałem, żeby się upewnić
-Tak – westchnęła
-Co się stało ?
-Jak to co się stało ? – spojrzała na mnie wkurzona – wszystko spieprzyłeś
-Ja ?
-Tak Ty!
-Ann ... – zaczął Gotze
-Jest w Seattle – powiedziała nagle, a ja poczułem, że grunt usuwa mi się spod nóg - poleciała do Theo, nie wie kiedy wraca i nie chce mi powiedzieć, o co chodzi
-Kiedy ?
-Co kiedy ? – przewróciła oczami
-Kiedy do niego poleciała ? – sprecyzowałem pytanie czując gulę w gardle
-W poniedziałek w nocy – jęknęła – ale to był pierwszy wolny termin jak rezerwowała bilety tydzień wcześniej
-Tydzień czyli jakoś po walentynkach ? – spytał jej narzeczony, a ja poczułem jakbym dostał cios prosto w serce
-Tak – bąknęła – zdecydowała się lecieć do Theo po walentynkach i nic mi nie powiedziała i ...
Zanim modelka zdążyła dokończyć zdanie to wściekły na siebie, na Emily i cały świat ruszyłem do wyjścia. Zgarnąłem z biegu swoje rzeczy, po czym opuściłem mieszkanie przyjaciół, głośno trzaskając drzwiami.
[Emily]
Tym razem miałam jedną przesiadkę i w dodatku leciałam pierwszą klasą, więc nie czułam się bardzo zmęczona. Theo o mnie zadbał i byłam mu za to bardzo wdzięczna. Spędziłam w Seattle cudowne dziesięć dni, odpoczęłam, nabrałam dystansu. Co prawda mój były już chłopak nie miał dla mnie za wiele czasu, ale to co mi oferował w zupełności wystarczyło. Przy okazji zwiedziłam piękne miasto, mimo kiepskiej pogody było fantastycznie. Dogadałam się też z Ann, która na początku była na mnie cholernie wściekła. Jakimś cudem nie domyśliła się, czemu poleciałam do Stanów. Nie chciałam jej tego mówić przez telefon, ale w końcu dałam się namówić na szczerą rozmowę przez Skype. Nie wiem, kto się najbardziej cieszył, że rozstałam się z prawnikiem. Ja, Ann czy Ama. Moja mama domyśliła się wszystkiego, więc jej radość się nie liczy. Podekscytowana odebrałam swój bagaż i ruszyłam do wyjścia z lotniska włączając przy okazji telefon. Mimo, że moja przyjaciółka wiedziała o moim locie to i tak dzwoniła i jeszcze wysłała mi dziwnego sms.
„Zadzwoń do mnie jak, tylko wylądujesz! Muszę Ci coś powiedzieć! To ważne!”
Przykro mi Ann. Kocham Cię bardzo, ale teraz muszę załatwić coś innego. Pojechałam taksówką na chwilę do swojego mieszkania, gdzie zostawiłam walizki, po czym tą samą taksówką ruszyłam do mieszkania Marco. Pewnie nie wyglądałam najlepiej, ale nie chciałam zostawiać tego na później. Wielokrotnie będąc u Theo zastanawiałam się, czy nie powinnam zadzwonić do blondyna, ale doszłam do wniosku, że takich spraw nie załatwia się przez telefon.-Dziękuję bardzo – uśmiechnęłam się płacąc kierowcy
-Miłego dnia – powiedział radośnie tuż przed tym jak wysiadłam
-Mam nadzieję, że będzie miły – pomyślałam idąc do apartamentowca
Na moje szczęście ktoś akurat wychodzi, więc szybko wbiegłam do środka i nie czekając na windę pobiegłam na górę. W głowie układałam sobie przemowę, ale wciąż coś mi nie pasowało. Postanowiłam, że będę kierowała się sercem, a nie rozumem. I to prosto z serce wypłyną moje słowa. Stojąc przed drzwiami wzięłam kilka głębokich oddechów, a później zapukałam.
-Emily! Co za niespodzianka – drzwi otworzyła mi dziewczyna blondyna
-Cześć Caroline – wysiliłam się na uśmiech – przepraszam, że przeszkadzam. Jest Marco ?
-Niestety – skrzywiła się - wysłałam go przed chwilą na zakupy
Znowu się minęliśmy. Fantastycznie.
-Och, jasne – westchnęłam – to złapię go później
-A może coś mu przekażę ? – spytała wesoło – coś ważnego ?
-Chciałam ... chciałam z nim porozmawiać o weselu Ann i Mario – powiedziałam na poczekaniu – w końcu oboje jesteśmy świadkami
-Oczywiście – uśmiechnęła się – spróbuj do niego zadzwonić, to umówicie się na jakieś spotkanie
-Dzięki – mruknęłam – to uciekam
-Poczekaj – złapała mnie za rękę, gdy odwróciłam się, aby odejść
-Tak ? – spojrzałam na nią wyczekująco
-Może wpadniesz do nas dziś wieczorem ? Urządzamy kolacje – kolejny raz „nagrodziła” mnie swoim szerokim uśmiechem i już miałam go serdecznie dość
-Jest jakaś specjalna okazja ? – spytałam mając nadzieję, że uda mi się porozmawiać z piłkarzem
-Tak – omal nie pisnęła i wyciągnęła w moim kierunku dłoń, a na jednym z jej palców lśnił ogromny, diamentowy pierścionek – Marco mi się oświadczył!
OMG!Jak on mógł się jej oświadczyć?! Oni muszą to odkręcić, czekam na kolejny, pozdrowionka
OdpowiedzUsuńMARCO JEST IDIOTĄ! EMILY POWINNA O NIEGO WALCZYĆ MIMO WSZYSTKO!
OdpowiedzUsuńwhyyyyy ?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam bardzo, że co?No chyba Emily się miał oświadczyć. Co nie?
OdpowiedzUsuńCo on zrobi??? Tak nie może być na pewno zaraz wszystko się wyjaśni. Muszą być razem oboje się kochają :*
OdpowiedzUsuńmoje zycie stracilo sens
OdpowiedzUsuń