[Emily]
Obudziłam się podekscytowana jak nigdy w życiu. Zupełnie jakbym znowu miała kilkanaście lat i byłabym przed pierwszą, poważną randką. Tak samo jak wtedy nie wiem, czego się spodziewać. Ani kogo. Chciałabym, żeby wyszło idealnie, żeby to był jeden z piękniejszych wieczorów w moim życiu. Żeby spełniły się moje najskrytsze pragnienia i sny. Nosiło mnie od rana, więc założyłam strój do biegania, związałam włosy w kucyka i od razu po rozgrzewce ruszyłam do biegu. Wsłuchując się w rytm muzyki lecący ze słuchawek przebiegałam kolejne kilometry, mijając po drodze ludzi, którzy postanowili zrobić sobie niedzielny spacer. Po przebiegnięciu siedmiu kilometrów mimo zmęczenia czułam się wspaniale. Uspokoiłam skołatane nerwy, wyluzowałam się i ustaliłam plan działania na cały dzień. W końcu wieczorem muszę wyglądać jak bogini. -Cześć rodzinko – pomachałam do państwa Walker, którzy właśnie wyszli z naszego apartamentowca
-Emily! – zawołała Olivia – mój tata wrócił!
-Wiem słoneczko – podeszłam bliżej nich i cmoknęłam dziewczynkę w czoło – poznałam go wczoraj
-Ja byłam u dziadków – skrzywiła się
-Jak tam samopoczucie ? – spytała Ama
-Idę dzisiaj do opery – uśmiechnęłam się
-Z kim ? – zaciekawiła się
-Sama nie wiem – wzruszyłam ramionami
-Chyba nie rozumiem – zmarszczyła brwi, a ja zachichotałam
-Wychodzi na to, że mam randkę w ciemno z moim tajemniczym wielbicielem
-Z Marco ? – uśmiechnęła się
-Taką mam nadzieje – mrugnęłam do niej
-Jak się biegało ? – zapytał żołnierz
-Fantastycznie, dobrze jest się trochę zmęczyć
-Masz jakąś ulubioną trasę ?
-Niekoniecznie. Po prostu biegnę tam, gdzie mnie nogi poniosą
-Rozumiem – uśmiechnął się – musimy kiedyś pobiegać razem
-Pewnie – przytaknęłam – a teraz nie zabieram Wam już czasu i lecę do siebie. Bawcie się dobrze na spacerze
-Dzięki i udanego wieczoru
-Pa Emily – Oli pomachała mi, po czym złapała za rękę swojego tatę
Uśmiechnęłam się patrząc jak trzyosobowa rodzina oddala się ode mnie. Ama i Brian szli objęci, a Olivia trzymała swojego tatę za rękę dumnie jak paw. Musiała mieć niesamowitą niespodziankę rano. Kiedyś się zastanawiałam, czy ona w ogóle go pamięta, ale na tyle na ile poznałam Amę to mogłam spokojnie stwierdzić, że nie ma takiej możliwości, aby pozwoliła córce zapomnieć o ojcu. Weszłam do budynku, gdy tylko rodzina zniknęła mi z pola widzenia. Zaczęłam się rozbierać zaraz po wejściu do mieszkania i marzyłam już, tylko o szybkim prysznicu i pożywnym śniadaniu. Zbliżała się godzina dwunasta, więc teoretycznie do „randki” miałam jeszcze kilka godzin. Ale wiadomo, że czas lubi uciekać przez palce. Wzięłam ekspresowy prysznic, żeby trochę opłukać się po bieganiu, a po nim ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy i zeszłam do kuchni. Oczywiście zaczęłam od kawy, a zaraz potem zabrałam się za przygotowywanie śniadania, czyli owsianki z dodatkami. Bardzo zdrowo i bardzo pysznie. Moje ulubione śniadanie po bieganiu. Cały czas zastanawiałam się, w co powinnam się ubrać i jak się umalować. Chciałam wyglądać pięknie. Zaraz po zjedzonym posiłku zgarnęłam z kosmetyczki lakier do paznokci i zabrała się za ich malowanie. Postawiłam na lakier w kolorze róż, które wczoraj dostałam, czyli krwista-czerwień. Do tego wybiorę jakąś czarną sukienkę i będzie idealnie. Mała czarna zawsze się sprawdza. Siedziałam na kanapie, machając dłońmi i bojąc się zrobić cokolwiek, aby nie rozmazać lakieru na paznokciach. Jedyna czynność jaką wykonałam to było włączenie telewizora. Nie chciałam zanudzić się na śmierć. Na jednym z kanałów muzycznych leciała właśnie piosenka Ed’a Sheeran’a „Photograph”, więc uśmiechnęłam się smutno śpiewając razem z wokalistą. To prawda, że miłość może ranić, ale mimo wszystko nas wciąż do niej ciągnie. Chcemy być szczęśliwi, choć przez chwilę, chcemy poczuć, że żyjemy. A potem ... potem pozostają nam, tylko wspomnienia, wyryte w naszych głowach lub uwiecznione na fotografiach. Jednak miłość to coś więcej niż zranione uczucia czy wspomnienia. To coś co przydarza nam się w najmniej oczekiwanym momencie, to coś co sprawia, że oddychamy, to coś co sprawia, że nic inne się nie liczy. To coś o czym pragnie każdy. Ja to miałam. I straciłam to na własne życzenie. A teraz to odzyskam. Za wszelką cenę.
„And if you hurt me
Well that’s okay baby, only words bleed
Inside these pages you just hold me
And I won’t ever let you go”
Półtorej godziny później leżałam w wannie pełnej wody rozkoszując się zapachem moich czekoladowych świeczek zapachowych. I w tamtym momencie nic więcej nie było mi potrzebne. Na spokojnie zrobiłam sobie peeling, ogoliłam dokładnie nogi i umyłam włosy. Spłukałam z siebie całą pianę, wytarłam skórę puszystym ręcznikiem i wysmarowałam całe ciało kokosowym balsamem do ciała. Uwialbiam jego zapach. I nie, tylko ja. Owinięta ręcznikiem zabrałam się za włosy. W pierwszej kolejności potraktowałam je specjalną pianką, po czym je wysuszyłam i nałożyłam odrobię olejku. Nie tylko wspaniale pachniały, ale były też miękkie i puszyte. Czyli wprost idealne. Założyłam czarne koronkowe majtki, cieliste pończochy i przeszłam do garderoby. Leżąc w wannie wpadłam na pomysł co powinnam założyć. Zdjęłam z wieszaka sukienkę, którą kupiła dla mnie moja najlepsza przyjaciółka, założyłam ją i przejrzałam się w lustrze. Powinno być dobrze. Do tego czarne klasyczne szpilki i niewielka kopertówka. Na koniec został mi do zrobienia jedynie makijaż. Na powiekach namalowałam eyelinerem czarne, identyczne, cienkie kreseczki, a usta podkreśliłam czerwoną szminką. Całość prezentowała się naprawdę dobrze. Było dopiero kilka minut po osiemnastej, a ja już byłam gotowa. Cholera, czy wypada mi jechać wcześniej i poczekać ? Moje wątpliwości chwilowo rozwiał dzwoniący telefon. Zerknęłam na wyświetlacz i widząc zdjęcie uśmiechniętej Ann, szybko przesunęłam palcem po wyświetlaczu.
-Cześć – powiedziałam wesoło
-Em – załkała do słuchawki
-Co się stało ? – spytałam zaniepokojona
-Musisz mi pomóc
-Dobrze, ale najpierw wyjaśnij mi o co chodzi
-Utknęłam w lesie, bez samochodu i pieniędzy – powiedziała wciąż płacząc - Mario nie odbiera telefonów
-Ann spokojnie, wyślij mi sms, gdzie dokładnie jesteś, a ja po Ciebie przyjadę – chciałam ją jakoś uspokoić, ale przez telefon to wcale nie jest takie proste – okej ?
-Okej – powiedziała cicho
-Wychodzę z domu i jadę po Ciebie. Niczym się nie przejmuj i spróbuj się uspokoić – powiedziałam chwilę przed tym, jak się rozłączyłam
Wrzuciłam do kopertówki wszystkie potrzebne rzeczy, założyłam czarny płaszcz i wyszłam z mieszkania zamykając je na klucz. Kilka minut później jechałam już swoim samochodem na miejsce, które wskzała mi modelka. To, tylko trzydzieści kilometrów od Dortmundu, na pewno uda mi się wrócić na czas i pójść do opery. A do tego zostanie mi jeszcze trochę czasu, aby pocieszyć przyjaciółkę i oddać ją w ręce narzeczonego. Może to zbyt egoistyczne i powinnam z nią zostać i odpuścić sobie opere. Przecież, jeśli mojemu tajemniczemu wielbicielowi zależy na naszym spotkaniu to znajdzie inny sposób, aby do niego doszło. Prawda ? Niecałe czterdzieści minut później zatrzymałam samochód i wypadłam z niego jak z procy.
-Kochanie – przytuliłam mocno zapłakaną modelkę – już jestem
-Och Emily – zawyła wtulając się we mnie
-Nie płacz proszę – pogładziłam ją w włosach – wsiądziemy do auta, porozmawiamy i potem zawiozę Cię do domu, dobrze ?
-Chcę porozmawiać z Mario – wyszeptała
-Oczywiście, niedługo spotkasz się z Mario
-Ale on nie odbiera ode mnie telefonów – pociągnęła nosem – i Marco też nie
-Co Marco ma z tym wspólnego ? – spytałam przez zaciśnięte gardło
-Są razem – ledwo zauważalnie wzruszyła ramionami – umawiali się na dziś już jakiś czas temu
-Och – westchnęłam – rozumiem
Wsiadłyśmy do samochodu, gdzie Ann odrobinę się uspokoiła i spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami.
-Powiesz mi jak to się stało, że tu utknęłaś ?
-Miałam jechać do sklepu, ale mój samochód jest w serwisie, więc wezwałam taksówkę. Ten facet od początku wydawał się taki podejrzany – ukryła twarz w dłoniach
-Zrobił Ci coś ? – dotknęłam jej ramienia, chcąc dodać jej otuchy
-Nie – pokręciła przecząco głową – no może oprócz tego, że przywiózł mnie tutaj i okradł
-Cholera, tak mi przykro – objęłam ją – zgłosimy sprawę na policje
-On ma wszystko – jęknęła – pieniądze, karty, dokumenty, klucze od mieszkania
-Dobrze, w takim razie od razu jedziemy na policje – zarządziłam odpalając samochód – a Ty dzwoń do banku
Najszybciej jak się dało wróciłam z powrotem do miasta, podjechałam pod komisariat główny i razem z przyjaciółką weszłam do środka. Ann musiała złożyć obszerne zeznania i pomóc przy sporządzaniu rysopisu mężczyzny. A potem kazali nam czekać.
-Wszystko będzie dobrze – posłałam jej blady uśmiech
-Emily, mogę Cię o coś zapytać ?
-Pewnie
-Dlaczego jesteś tak elegancko ubrana ? Wyglądasz niesamowicie, masz jakieś plany na wieczór
-Raczej miałam – westchnęłam widząc, że wskazówki zegara pokazują dwudziestą dwanaście
-Opowiedz mi o tym – poprosiła
-Zaczęło się wczoraj. Kurier przywiózł mi ogromny bukiet kwiatów z okazji walentynek, w środku był bilecik, ale nikt się nie podpisał. Myślałam może, że to Twój Mario, ale on wszystkiego się wyparł. Ale, przecież jeden bukiet nic nie znaczy, prawda ? – spojrzałam na nią – ale gdy w nocy wracałam od Amy to na mojej wycieraczce leżał kolejny bukiecik, tylko dużo mniejszy i bilety do opery na dzisiaj. Miałam się tam spotkać z moim tajemniczym wielbicielem
-Powinnaś jechać
-Już jest za ...
-Pani Brommel, mam dla pani dwie wiadomości. Dobrą i złą – podszedł do nas policjant – pozwoli pani ze mną ?
-Proszę powiedzieć tutaj, nie mam tajemnic przed przyjaciółką – westchnęła
-Od której wiadomości powinienem zacząć ?
-Od dobrej – powiedziała, a ja złapałam ją za rękę
-Udało nam się namierzyć tego mężczyznę i odzyskać pani rzeczy
-W takim razie jaka jest zła wiadomość ? – spytała przerażona
-Znaleźliśmy go piętnaście kilometrów dalej. Jego samochód rozbił się o drzewo.
O cholera. Poczułam jak Ann mocno ściska moją dłoń, a z jej oczu wypłynęły kolejne łzy.
-Czy on żyje ? – spytała drżącym głosem
-Został przetransportowany do szpitala w stanie ciężkim. Nic więcej nie wiem
-Dziękuję – powiedziała – czy mogę już wrócić do domu ?
-Chwileczkę – zniknął na moment, po czym wrócił z torebką blondynki – może to pani wziąć
-Do widzenia – powiedziała wlokąc się do wyjścia
-Ja to wezmę – sięgnęłam po torebkę – dziękujemy i do widzenia
-Do widzenia – powiedział wzdychając ciężko
Ann przez całą drogę do domu nie odzywała się do mnie ani słowem. Martwiłam się o nią, to wszystko bardzo nią wstrząsnęło. A na dodatek, żadna z nas nie mogła dodzwonić się do Mario. Cholera jasna. To miał być takie piękny wieczór.
-To może wejdę na herbatkę ? – zażartowałam
-Nie musisz, dam sobie radę sama
-Wiem, że to co się stało ...
-Emily szkoda mi tego faceta, ale to nie była moja wina i nie będę się obwiniać – westchnęła – po prostu jestem wciąż zestresowana, zaskoczona i bardzo zmęczona
-Nie chcę Cię zostawiać samej
-Powinnaś – uśmiechnęła się – może jeszcze zdążysz na swojego spotkanie z tajemniczym wielbicielem
-Ty jesteś dla mnie ważniejsza – westchnęłam – poważnie. Może to tylko jakiś głupi żart
-A może to ktoś warty uwagi
-Nie
-Skąd wiesz, że nie ? – oburzyła się
-Bo, tylko Marco jest warty uwagi – zawołałam – a sama powiedziałaś, że on jest razem z Mario
-No tak – skrzywiła się – ale to nie znaczy, że to nie on
-Wiem – powiedziałam cicho
-Jest za kwadrans dziewiąta – powiedziała – może jeszcze na Ciebie czeka
-Sprawdzę to – posłałam jej uśmiech – na pewno nie chcesz, żebym z Tobą została ?
-Absolutnie – machnęła ręką – wezmę gorącą kąpiel i położę się spać. A jutro porozmawiam z Mario
-W razie czego dzwoń – poprosiłam – nie wyciszę telefonu
-Dobrze – przytuliła mnie – dziękuję, za to co dla mnie zrobiłaś
-Od tego są przyjaciółki – zachichotałam – zawsze Ci pomogę
-Powodzenia mała – odparła wysiadając – trzymam kciuki
-Pa ! – pomachałam jej
Odjechałam dopiero, gdy kobieta weszła do domu, a światło w przedpokoju się zapaliło. Chciałam, żeby on tam jeszcze na mnie czekał, żeby wszystko się udało. Żeby to był Marco. Wciąż miałam nadzieje, a przecież nadzieja umiera ostatnia. Niestety nic nie szło po mojej myśli. Utknęłam w jakimś dziwnym, niedzielnym korku, więc na miejsce dojechałam, gdy było piętnaście po dziewiątej. Rozglądałam się dookoła, ale nikogo nie było. Kompletne pustki. W budynku dowiedziałam się, że wszyscy weszli do sali i nikt nie czekał. Zrezygnowana stanęłam na chodniku i zła na siebie rozpłakałam się jak dziecko. Nie zdążyłam. Straciłam swoją szasnę na poznanie swojego tajemniczego wielbiciela. Wytarłam chusteczką mokre policzki i wydmuchałam nos. I gdy chciałam ją wyrzucić do śmietnika to coś przykuło moją uwagę. Bukiet krwistoczerwonych róż. Wepchnięty do śmietnika. Był tutaj. Czekał na mnie, a ja się nie pojawiłam. I odszedł.
[Marco]
-Dokąd się wybierasz ? – spytała moja dziewczyna, gdy zakładałem w przedpokoju kurtkę
-Umówiłem się z Mario – skłamałem – pewnie wrócę późno
-Akurat dziś ? – jęknęła – myślałam, że może spędzimy razem wieczór
-Wczoraj spędziliśmy cały dzień razem – pocałowałem ją w czoło
-Wiem i było bardzo przyjemnie – uśmiechnęła się – musisz wychodzić ?
-Obiecałem
-W porządku – odpuściła – bawcie się dobrze
-Nie czekaj na mnie! – powiedziałem wychodząc
Wszedłem do windy, zjechałem na parking podziemny i wsiadłem do swojego sportowego auta. Odjechałem z piskiem opon, w kierunku stadionu. Jednak po drodze zatrzymałem się w kwiaciarni.
-Dzień dobry – uśmiechnąłem się do florystki
-Dzień dobry – powiedziała uprzejmie – w czym mogę panu pomóc ?
-Poproszę o bukiet czerwonych róż, najlepiej duży i najpiękniejszy jaki uda się pani zrobić
-Oczywiście – uśmiechnęła się – dla ukochanej ?
-Tak – przytaknąłem
-W takim razie zabieram się do pracy – odparła zadowolona
Dziesięć minut później podała mi idealny bukiet, za który zapłaciłem i opuściłem kwiaciarnię. Na stadion nie miałem daleko, więc pojawiłem się tam dość szybko. Wszedłem przy pomocy wejściówki, wcześniej rozmawiając ze swoim ulubionym ochroniarzem.
-No Reus nie śpieszyłeś się – zaśmiał się Mario, gdy wszedłem do szatni
-Musiałem jeszcze kupić kwiaty – wyjaśniłem
-Spodobają jej się – uśmiechnął się – wstaw je do wazonu
-Dziękuję, że mi pomagasz
-Sam, przecież nie dasz rady zawiązać sobie krawata – zaśmiał się, a ja przewróciłem oczami
-Czuję się, jakbym zdradzał Caroline
-W pewnym sensie to właśnie robisz
-Miałem nadzieje, że jakoś mnie pocieszyć
-A jak mam Cię pocieszyć ? Znasz moje zdanie w tej kwestii – westchnął – powinieneś ją rzucić w cholerę i związać się z Emily
-Mario nie wiem, czy Emily mnie chce
-I, dlatego wolisz mieć otwarte obie furtki ? – przewrócił oczami
-Nie do końca, o to chodzi – ukryłem twarz w dłoniach – po prostu nie chcę ranić Caroline
-Prędzej, czy później będziesz musiał
-Jak jest między Em i Theo ? – spytałem zmieniając temat
-On jest tam, a ona jest tu. Nie zanosi się, żeby było inaczej – wzruszył ramionami
-Czyli ona nie chcę do niego lecieć ?
-Nie, dam sobie rękę uciąć, że modli się, aby ten nie wracał zbyt szybko
-Jest tak źle ?
-Ich związek wisi na cienkim włosku Marco – mruknął – jeśli ona poleci do niego albo on przyleci tutaj wcześniej to znaczy, że będą o to walczyć, ale mi się nie wydaję, żeby do tego doszło
-Rozumiem – kiwnąłem głową
-A po za tym, po dzisiejszym wieczorze wątpię, żeby Emily myślała o Theo – wyszczerzył zęby w uśmiechu
-Mogłem najpierw porozmawiać z Caroline – westchnąłem
-Będziesz miał jeszcze czas – poklepał mnie po ramieniu – a teraz masz go nie za wiele
-Cholera – zerknąłem na zegarek – muszę się szykować
-No co Ty nie powiesz ? – zaśmiał się
-Masz mój garnitur ? – spytałem rozbierając się pospiesznie
-Oczywiście, że tak
-Dobra, to lecę szybko pod prysznic
-Migusiem – zawołał śmiejąc się
Pięć minut. Tylko tyle wystarczyło mi, żeby wziąć prysznic. Kolejne pięć, żeby się ubrać. Czarny garnituru, biała koszula i czarny, cienki krawat. Czyli standardowo. Mam nadzieję, że Emily się spodoba. A jak nie to przekonam ją czymś innym niż swoim nienagannym wyglądem. Ale, żeby taki był musiałem ułożyć jeszcze włosy. To zajęło mi zdecydowanie najwięcej czasu.
-Gotowy – westchnąłem – jak wyglądam ?
-Pięknie ptysiu – zażartował robiąc do mnie maślane oczy
-Jesteś idiotą – zaśmiałem się
-Emily padnie jak Cię zobaczy – puścił mi oczko – albo się na Ciebie rzuci
-Chyba wolę to drugie – sięgnąłem po płaszcz – ile mam czasu ?
-Kwadrans – zerknął na zegarek
-W porządku, zdążę dojechać – wziąłem do ręki kwiaty
-Powodzenia Reus
-Dzięki Gotze – uśmiechnąłem się
-Informuj mnie na bieżąco ! – zawołał zanim wyszedłem Zadowolony opuściłem stadion, pożegnałem się z ochroniarzem dziękując mu, że pozwolił mi się tu przygotować i skierowałem swoje kroki na parking. Wsiadłem na miejsce kierowcy, położyłem kwiaty na miejscu pasażera i odpaliłem samochód. Na miejsce dojechałem dwie minuty przed czasem, więc nie zastanawiając się długo zaparkowałem na pierwszym wolnym miejscu i wysiadłem z samochodu. Stanąłem tuż koło wejścia, czekając na swoją „spóźnioną walentynkę”. Bałem się, że ludzie będą podchodzili do mnie oczekując autografów i zdjęć, ale na szczęście byli tak zaaferowani sobą i pośpiechem, że nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Nie dostrzegłem też, żadnych fotoreporterów, więc mogłem być spokojny. Nasze zdjęcia nie trafią jutro na żadne okładki. Z każdą kolejną minutą byłem coraz bardziej zestresowany. Już dawno powinniśmy być w środku, a kobiety jak nie było tak nie ma. Spojrzałem na zegarek, a jego wskazówki pokazywały, że jest ósma trzydzieści. Nawet, jeśli Emily się pojawi to do opery jej nie zabiorę. Czas mijał, a nadzieja znikała. Rozglądałem się jak wariat marząc o tym, żeby ujrzeć w oddali szatynkę, ale po prostu nic nie ujrzałem. W promieniu kilkuset metrów nie było żywej duszy. Starałem się nie myśleć, o tym, że kobieta po prostu zdecydowała się nie przyjść, ale coś nagle jej wypadło. Ale, gdy zobaczyłem na zegarku, że jest dziesięć po dziewiątej to zrezygnowany wyrzuciłem kwiaty do śmietnika i powlokłem się do samochodu. Kilka minut siedziałem jeszcze, opierając głowę o kierownice, aż w końcu odpaliłem samochód i odjechałem w stronę domu.
*****
Trzymamy kciuki za naszą Reprezentację! Do boju chłopaki!
Świetny rozdział a mam do ciebie pytanie kiedy pojawi się rozdział o Alex i Mario ?
OdpowiedzUsuńjeszcze w tym tygodniu :)
UsuńJak tak można?! Było tak blisko i nic z tego nie wyszlo ale liczę ze w kolejnym rozdziale wszystko się wyjasni ;) Fajnie by też bylo gdyby rozdzialy były dluzsze ;)
OdpowiedzUsuńuwierz mi ... sama bym chciała, żeby były dłuższe, ale ostatnio strasznie krucho u mnie z czasem :/ mam takie swoje "minimum" do napisania, żeby dodać i po prostu ostatnio rozdziały zahaczają o dolną granicę :( ale obiecuję, że spróbuję się poprawić :D buziaki!
UsuńCHYBA SOBIE ŻARTUJESZ! CZYŚ TY OSZALAŁA ? DLACZEGO TO ZROBIŁAŚ ? BYŁO TAK BLISKO! TO NIE JEST FAIR
OdpowiedzUsuńNo nieeeeee poczekalbyś Marco jeszcze z 5 minut i wszystko by bylo bjuti. Mam nadzieję że wszystko się wyjaśni. Czekam niecierpliwie na następny:*
OdpowiedzUsuńTak blisko a jednak tak daleko są od siebie oby wszystko się wyjaśniło pasują do siebie jak nikt :** Z małym opóźnieniem przeczytany ale świetny rozdział :***
OdpowiedzUsuń