piątek, 21 października 2016

15.

[Emily]
-Może, jednak Ci pomogę ? - spytałam po raz kolejny
-Poradzę sobie skarbie - usłyszałam w odpowiedzi
-Okej, w porządku - westchnęłam - w takim razie będę na dole, gdybyś mnie potrzebował
Theo nic nie odpowiedział, więc wyszłam na korytarz zostawiając go pakującego się w sypialni. Niektóre rzeczy spakował wczoraj, a dzisiaj rano je wysłał. Nie, żeby któreś z nas spodziewało się, że dojdzie to na miejsce do czwartku, ale przynajmniej nie będzie musiał płacić za nadbagaż. A to już jest jakiś plus. Kolejnym jest to, że przesiadkę ma w Londynie, więc może spotka się z rodzicami na kawę albo chociaż porozmawiają chwile na lotnisku.
Zeszłam do salonu, klapnęłam na kanapę i wzięłam ze stosiku jeden z magazynów. Trafiło na ten, na którego okładce znajdowała się moja najlepsza przyjaciółka, a w środku był wywiad z nią. Znałam go na pamięć, ale także wiedziałam o tych fragmentach, które Ann docelowo "wyrzuciła" do śmieci. Jak można się spodziewać redaktor naczelny nie był tym faktem jakoś specjalnie ucieszony, ale według umowy nie miał wyjścia. Kończyłam już czytać, gdy mój telefon zaczął wibrować na kanapie. Sięgnęłam po niego i odebrałam połączenie.
-Halo ?
-Co robisz ?
-Czytam wywiad z Tobą - zaśmiałam się - znam go już prawie na pamięć
-Theo się pakuje ?
-Tak, jest trochę w proszku - westchnęłam - ale nie chcę pomocy
-Szkoda, myślałam, że wyskoczymy razem na kolacje
-Jakaś okazja ?
-Nie, po prostu chłopaki zgadali się na treningu
-Kto będzie ?
-My - zachichotała - Mitch z Riri, Robert z Anią, Mats z Cathy ...
-Marco z Caroline - zaśmiałam się przerywając jej - nie musisz przedłużać
-Tak, oni też będą - jęknęła
-Nie wiem czy powinnam iść - skrzywiłam się - to Wasze, piłkarskie towarzystwo, a na dodatek wszyscy będziecie w parze
-Możesz być z nami w trójkącie - zażartowała
-Ale zabawne - mruknęłam - uśmiałam się do łez
-Przyjdź, będzie fajnie - prosiła - a może namówisz Theo
-Zobaczę co da się zrobić
-Wyślę Ci adres sms - oznajmiła - bądź o 19:30
-Ale ja się jeszcze nie ...
-Do zobaczenia - przerwała mi rozłączając się
Świetnie. Teraz nie mam wyboru. Muszę porozmawiać z Theo i zacząć się ogarniać. Tylko jak mam się ubrać ? Dobra, będę improwizować.
-Theo - zaczęłam wchodząc do sypialni - dużo Ci jeszcze zostało ?
-W zasadzie to nie - uśmiechnął się - a dlaczego pytasz ?
-Ann zaprosiła mnie na kolacje. Będzie kilku piłkarzy z partnerkami, masz ochotę wybrać się ze mną ?
-O której ?
-W pół do ósmej
-Nie dam rady kochanie - westchnął - muszę dokończyć się pakować, przygotować na jutrzejsze poranne spotkanie i lot
-Och jasne, a nie masz nic przeciwko, żebym wybrała się bez Ciebie ?
-No coś Ty - machnął lekceważąco ręką - i tak nie będę miał dla Ciebie za dużo czasu
-Jasne - szepnęłam - to ja się ogarnę
Stanęłam w garderobie przed swoimi rzeczami i nie miałam pomysłu co założyć, aż w końcu wzięłam kilka rzeczy i przeszłam z nimi do garderoby. Rozpuściłam swoje długie włosy, delikatnie je podkręciłam lokówką i przerzuciłam na prawe ramię. Zrobiłam makijaż, w którym główną rolę grały pomalowane na czerwono usta i skromne, czarne kreski wykonane eyelinerem na moich powiekach. Potem założyłam czarne spodnie, białą koszule i czarną, skórzaną kurtkę. Do tego dobrałam czarne, klasyczne szpilki i czerwoną kopertówkę. Byłam pewna, że przygotowanie nie zajęło mi zbyt wiele czasu, ale okazało się, że była już po siódmej.
-Będę pod telefonem- oznajmiłam wrzucając do kopertówki szminkę i lusterko - a jakbyś chciał dołączyć to dzwoń
-W porządku
-Lecę - cmoknęłam go w policzek zostawiając na nim czerwony ślad - powodzenia
-Baw się dobrze! - zawołał za mną
W przedpokoju założyłam jeszcze ciepły bezrękawnik oraz gruby, ciepły szalik, zgarnęłam klucze i wyszłam. Całe szczęście naprawili nam windę, więc zaoszczędziłam trochę czasu i energii. Niestety mimo, iż restauracja nie było daleko, a ja jechałam samochodem to, za każdym razem trafiałam na czerwone światło i na miejsce dojechałam z lekkim opóźnieniem. Trochę obawiałam się, że dziewczyny będą ubrane jakoś elegancko, ale jak zobaczyłam je prawie wszystkie w spodniach to odetchnęłam z ulgą. Jedynie Ann jak zwykle postawiła na obcisłą, krótką spódnice, która podkreślała wszystkie jej zalety. Byłam już przy stoliku, gdy jeden z kelnerów wpadł na mnie z całym impetem. Chwała Bogu, że nic na mnie nie wylał. Zachwiałam się, a on złapał mnie tuż przed tym, gdy straciłabym równowagę.
-Bardzo panią przepraszam! - powiedział trzymając mnie za ramiona - zagapiłem się
-Nic się nie stało - posłałam mu niepewny uśmiech
-Jeśli mógłbym to pani jakoś wynagrodzić to ...
-Naprawdę nie trzeba - zapewniłam go
-Ale ...
-Panu już dziękujemy - usłyszałam stanowczy głos Mario
-Oczywiście - westchnął puszczając mnie
-Dziękuje - zaśmiałam się - chyba był gotowy trzymać mnie tu do końca życia
-Do usług - ukłonił się teatralnie
-Tak w ogóle to dobry wieczór - pocałowałam go w policzek
-Cześć Em - objął mnie - dobrze wyglądasz
-Dobrze się czuję - uśmiechnęłam się
Podeszliśmy do wszystkich, piłkarz odsunął mi krzesło pomiędzy Ann, a Riri, a sam zajął miejsce obok swojej narzeczonej.
-Nic Ci nie jest Em ? - spytała modelka
-Nie - pokręciłam przecząco głową - wszystko w porządku
-Wyglądało groźnie - stwierdziła Caroline, a ja spojrzałam na nią zaskoczona
-Zagapił się - westchnęłam - dobrze, że nie niósł tacy
-Hej Emily, a czemu nie przeprowadziłaś Theo ? - usłyszałam pytanie Ani
-Jest trochę zawalony, pakuje się, a jutro z samego rana ma spotkanie i potem lot - wyjaśniłam szybko - w zasadzie wszystko na szybko
-A gdzie leci ?
No tak. Nikt nie wie, że Theo wyjeżdża, bo ja sama dowiedziałam się zaledwie kilka dni temu.
-Do Seattle, ma tam szkolenie
-Nie chciałaś lecieć z nim ?
-Nie lubię deszczu - zażartowałam
Po chwili ktoś zmienił temat, więc odetchnęłam z ulgą, że nie jestem już na świeczniku. Czułam na sobie wzrok Caroline co mocno mnie peszyło, a najśmieszniejsze jest to, że Marco starał się w ogóle na mnie nie patrzeć. Nie było to najłatwiejsze zważając na fakt, iż siedział naprzeciwko mnie. Jeżeli to Ann nas tak usadziła to przysięgam, że ją zabije. Podeszła do nas kelnerka wręczając, każdemu menu i przy okazji kartę win oraz deserów.
-Nie przeszkadza Ci, że jest tu Caro i Marco ? - szepnęła mi do ucha narzeczona bramkarza
-Nie - skłamałam - życzę im wszystkiego co najlepsze
-Ja bym tak nie mogła - skrzywiła się - serio, nigdy nie przestanę kochać Mitcha
-Czy ja mówiłam, że przestałam kochać Marco ? - powiedziałam na tyle cicho, żeby, tylko ona mnie usłyszała
-Jejku przepraszam - położyła mi głowę na ramieniu - nie pomyslałam
-Daj spokój - machnęłam ręką - nie musisz przepraszać
-Spotkamy się, któregoś razu to wszystko mi opowiesz - zachichotała
-Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się
Złożyliśmy dość duże zamówienie, kilka osób postawiło na wino, a kierowcy w tym ja musieli zadowolić się wodą. Państwo Lewandowscy jako jedyni zaczęli od deseru, a przyszła pani Gotze zamówiła jedynie sałatkę. Reszta wybrała dość klasycznie. Miałam okazje, tylko raz być w tej restauracji, ale jedzenie było niesamowicie pyszne.
-To teraz deser - zarządził Mario, a patrząc na Anie i Roberta roześmiał się głośno - albo i nie
-Ja dziękuje - powiedziałyśmy równo z panią Bohs
-Z wyglądu może niepodobne, ale widocznie poleciał na Wasze charaktery - szepnęła do mnie Ann - nie wiem czy Ciebie bierze za taką sukę czy ją za taką zajebistą laskę
-Ann - skarciłam ją cicho - uspokój się
-Wkurwia mnie ta blondyna - jęknęła - spójrz na nich. Czy on wygląda jakby ją kochał ?
-Nie mnie to oceniać - wzruszyłam ramionami - ale może pasują do siebie
-Chyba jak siostra do księcia - prychnęła
-O czym Ty mówisz ? - zmarszczyłam brwi
-Kopciuszek pasował do księcia i miał dwie siostry. Te siostry zdecydowanie do księcia nie pasowały
-Chcesz mi powiedzieć, że Caro jest jak siostra, która próbuje być kopciuszkiem ? - zaśmiałam się
-Załapałaś - uśmiechnęła się
-To niedorzeczne - westchnęłam - poważnie, musisz przestać
-Ann, a Ty masz ochotę na deser ?
-Nie dziękuje - mruknęła - już się najadłam
-Okej
Już miałam coś powiedzieć, ale wtedy właśnie poczułam, że telefon zaczyna wibrować mi w torebce. Sięgnęłam po niego dyskretnie, ale widząc, że dzwoni moja mama nie wahałam się, ani chwili, tylko szybko odebrałam.
-Cześć mamuś, coś się stało ?
-Kochanie jest z Tobą Marco ?
-Słucham ? - wykrztusiłam
-Jest z Tobą Marco ? - powtórzyła
-Tak, jest – odpowiedziałam niepewnie
-Zgarnij go szybko i przyjedźcie do nas
-Ale co się stało ?
-Są u nas rodzice, dziadkowe i siostry Marco - powiedziała, a ja musiałam zrobić dziwną minę i niektórzy się zaśmiali - Amelia źle się poczuła i zażyczyła sobie, żebyście przyjechali. Nie możemy dodzwonić się do Marco
-Będziemy za kwadrans - rzuciłam tuż przed tym jak się rozłączyłam
Dopiłam swoją wodę, schowałam telefon do kopertówki i poderwałam się z krzesła.
-Zbieraj się Marco – powiedziałam zakładając bezrękawnik
-Co się stało ?
-Chodzi o Twoją babcię – westchnęłam – wyjaśnię Ci po drodze
-Okej – poderwał się wkładając rękę do kieszeni – jesteś autem ?
-Yhmm – pokiwałam twierdząco głową
-Trzymaj skarbie – położył przed Caro kluczyki do samochodu – nie wiem, o której będę
Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony. Ja, Caroline czy nasi znajomi. Zważając na fakt, że wychodząc piłkarz ułożył dłoń na moich plecach, aby delikatnie popychać mnie do przodu to pewnie zarówno moje jak i nowej dziewczyny blondyna zdziwienie było na podobnym poziomie.
-Dlaczego zadzwonili do Ciebie ?
-Bo nie mogli się do Ciebie dodzwonić – wyjaśniłam – a wszyscy są u moich rodziców
-Ciekawe, o co chodzi z tym spendem rodzinny – zaśmiał się
-Prowadzisz – podałam mu kolczyki
-Wiesz, co dokładnie dolega babci ?
-Podobno źle się poczuła – westchnęłam – i poprosiła, żebyśmy przyjechali
-Oboje ?
-Na to wygląda – wzruszyłam ramionami
-Cholera, mam nadzieję, że to nic poważnego
-Trzeba być dobrej myśli – położyłam mu dłoń na ramieniu – na pewno wszystko jest w porządku
-Dziękuję Emily
-Za co ?
-Za wszystko – uśmiechnął się
-Nie ma sprawy – westchnęłam opierając głowę o zagłówek – może wreszcie poznam Nico
-Jak są wszyscy to on też jest – zaśmiał się – pewnie nie da Ci żyć
-O ile mnie polubi – zachichotałam
-Na pewno Cię polubi
-Skąd ta pewność ?
-Mamy ten sam gust – odparł lekko
-Marco! – zaśmiałam się
-Jestem szczery
Ależ mnie korciło, żeby zapytać, czy Nico lubi Caroline, ale w ostatniej chwili ugryzłam się dość mocno w język. Ałć, zabolało. Aż syknęłam z bólu.
-Co się stało ?
-Ugryzłam się w język. Nic poważnego
-Specjalnie ? – spojrzał na mnie kątem oka
-Oszalałeś ? – spytałam oburzona – czy ja wyglądam jakby to mi się podobało ?

-Nie – zaśmiał się – ale wolałem się upewnić
No i proszę. Okłamałam Marco. Nie, żeby to był pierwszy raz, ale jednak. Jestem prawie pewna, że on wie. Nie jest głupi, zna mnie i umie rozpoznać, kiedy kłamie. Jednak nic nie powiedział, aż do momentu, gdy podjechaliśmy pod dom moich rodziców.
-Mam nadzieję, że to co chciałaś powiedzieć, a raczej nie chciałaś nie było warte tego, żebyś się gryzła – posłał mi uśmiech, a ja przewróciłam oczami
-Jak zawsze jesteś wszechwiedzący
-Raczej wszechznający – zaśmiał się
-Na jedno wychodzi
Weszliśmy do domu, rozebraliśmy się w przedpokoju i wspólnie przeszliśmy dalej. W salonie siedzieli wszyscy i jak tylko weszłam tam w towarzystwie Marco to widziałam szerokie uśmiechy na twarzy Melanie, Yvonne, mojej mamy i oczywiście mamy mojego byłego narzeczonego.
-Gdzie jest babcia ?
-W sypialni Emily – usłyszeliśmy odpowiedź
Kurwa. Tylko nie to. Niech on tam nie wchodzi.
-Pójdę tam
-Pójdę z Tobą – powiedziałam szybko, modląc się, żeby ktoś zabrał stamtąd wszystkie nasze zdjęcia
-Panie przodem – uśmiechnął się wskazując na schody
Kiwnęłam głową posyłając mu nieśmiały uśmiech i ruszyłam pierwsza na górę. Zawahałam się na chwilę stojąc przed drzwiami, aż w końcu zapukałam i weszłam do środka słysząc „proszę”. Na moim dawnym łóżku leżała pani Amelia Reus. Nic się nie zmieniła od czasu, gdy ostatni raz ją widziałam.
-Nic się nie zmieniło – szepnął Marco wchodząc za mną, a ja się zarumieniłam
-Dzień dobry – uśmiechnęłam się do niej
-Emily – spojrzała na mnie babcinym wzrokiem pełnym miłości – chodź tutaj dziecko niech Cię uściskam
-Miło panią widzieć – przytuliłam ją – jak się pani czuje ?
-Bardzo dobrze, dziękuję
-Zaraz babciu, ale podobno właśnie źle się czułaś – odparł piłkarz marszcząc przy tym brwi
-Już mi lepiej – machnęła ręką
-To dobrze – zachichotałam węsząc spisek – martwiliśmy się o panią
-A, gdzie się razem szlajaliście ? – spytała wesoło, a ja z trudem powstrzymałam się przed wybuchem śmiechu
-Byliśmy na obiedzie ze znajomymi – wyjaśnił Reus – na pewno dobrze się czujesz ?
-Oczywiście – powoli podniosła się do pozycji siedzącej
-Jeśli chciałaś nas tu ściągnąć to wystarczyło powiedzieć – piłkarz przewrócił oczami – przyjechaliśmy od razu zostawiając naszych przyjaciół na lodzie
-Caro też została na lodzie ? – zaświergotała 
-Pani Amelio – postanowiłam ratować sytuacje – nic się pani nie zmieniła
-Jesteś taka miła – uśmiechnęła się szeroko – niestety, choćbym nie wiem co robiła to, z każdym dniem coraz bardziej się starzeje
-Skoro pani się starzeje to poproszę o przepis na tą starość – zaśmiałam się wesoło
-Och dosyć o mnie – pokazała ręką, aby jej wnuk usiadł na krześle – opowiedz mi co u Ciebie
-W porządku, bardzo dziękuję
-Słyszałam o tym co się stało – westchnęła
-Babciu! – warknął blondyn
-Nic się nie stało – powiedziałam cicho – jakoś sobie z tym poradziłam
-Zawsze możesz przyjść do mnie się wyżalić – położyła mi dłoń na ramieniu – a jak będziesz wolała to możesz iść do Marco
Przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać, a blondyn przewrócił oczami. Charakter babci Marco wciąż jest taki sam jak kilka lat temu. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
-Wujek! – drzwi otworzyły się i jak tornado wpadł przez nie mały przystojniak
-Cześć chłopie – piłkarz potargał mu włosy – przedstawię Ci kogoś
-A kto to jest ?
-Nazywam się Emily – wyciągnęłam dłoń w kierunku chłopca – a Ty ?
-Nico – spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami – kim jesteś ?
-Przyjaciółką Twojej mamy – uśmiechnęłam się – nie było mnie w Dortmundzie jak się urodziłeś
-A gdzie byłaś ? – spytał zaciekawiony
-W Londynie, mieszkałam tam – wyjaśniłam – ale urodziłam się tutaj, tak jak Ty
-A skąd znasz wujka ? – wskazał na Marco
-Chodziłam z nim do szkoły – zaśmiałam się, pochylając się nad chłopcem – strasznie słabo się uczył
-Naprawdę ? – uśmiechnął się
-Pewnie – poczochrałam mu włosy jak wcześniej blondyn – tylko ciągle grał w piłkę
-I uganiał się za dziewczynami – dopowiedział sam zainteresowany
-Ja będę się uczył jak będę chodził do szkoły – Nico wypiął dumnie pierś – i będę też grał w piłkę
-Wspaniale – posłałam mu szeroki uśmiech
-A wujek nauczy Cię uganiania się za dziewczynami – blondyn sprawnym ruchem podniósł chłopca, a ten zaśmiał się wesoło
-Masz rękę do dzieci wnusiu – pochwaliła pani Reus
-Powiedz do Caroline – mruknęłam – może jest nieświadoma
-O to się nie martw – puścił mi oczko
-Nie zamierzam – odparłam obojętnie
-Emily pobawisz się ze mną w chowanego ?
-A Ty nie powinieneś już spać ? – zażartowałam
-Nie, jest jeszcze wcześnie – machnął ręką
-No to chyba dam się przekonać na wspólną zabawę – uśmiechnęłam się
-A ja chętnie do nas dołączę – odparł blondyn – babcia na pewno chciałaby odpocząć
Zachichotałam cicho, zerkając na babcię Reus, ale ona pokiwała głową, po czym machnęła na nas ręką, żebyśmy wyszli. No to wyszliśmy. Stanęliśmy, na korytarzu patrząc na siebie uśmiechnięci.
-Ty szukasz – zakomunikował Marco puszczając mi oczko – a prawdziwy mężczyźni pokażą Ci jak się chować
-Tak! Tak! – młody podskoczył kilka razy w miejscu – Emily będzie szukać!
-Fantastyczny pomysł – westchnęłam – liczę do pięćdziesięciu, więc macie mnóstwo czasu chłopcy
Zasłoniłam oczy i powoli liczyłam do określonej liczby, słyszałam jakieś szepty między panami, ale nie wsłuchiwałam się, bo chciałam grać fair. Jednak nie dało się nie słyszeć, że zostali na piętrze i chowają się po pomieszczeniach. Gdy skończyłam liczyć to odczekałam jeszcze chwilę i dopiero zaczęłam szukać. Po kilku minutach znalazłam Nico chowającego się pod łóżkiem moich rodziców, a zaraz potem Marco za zasłoną. Ambitnie jak zwykle.
-Kto teraz szuka ? – uśmiechnęłam się
-Ja! – zawołał chłopiec
-Na pewno ? – zmrużyłam oczy
-Tak – uśmiechnął się, a zaraz potem zasmucił – ale umiem liczyć, tylko do dziesięciu
-Nic nie szkodzi – jego ojciec chrzesny poklepał go po ramieniu – policz dwa razy, a my na pewno zdążymy się schować
-Dobra!
Młody zaczął liczyć, a piłkarz momentalnie ruszył na dół. Ja chwilę zastanawiałam się nad kryjówką, ale gdy drugi raz usłyszałam „jeden” to wiedziała, że nie ma czasu na myślenie. Zbiegłam na dół, więc przyciągnęłam wzrok wszystkich gości. Myślałam o skrytce pod schodami, ale czy nie to oczywiste ? Kolejny raz usłyszałam głos malca, tym razem krzyczał „szukam” i dosłownie w tym samym momencie zostałam wciągnięta ... do skrytki pod schodami.
-Myślimy podobnie, co ? – szepnął blondyn trzymając mnie na swoich kolanach
-Kradniesz moje najlepsze pomysły – uśmiechnęłam się
-To Ty je kradniesz słoneczko – powiedział, a ja zasłoniłam mu usta dłonią słysząc kroki na schodach
-Widzieliście Emily i wujka Marco ?
-Niestety – westchnęła Yvonne, a ja omal się nie roześmiałam – musisz ich poszukać
-Ale byli tutaj ? – dopytywał
-Jak Ci powiemy to nie będzie już fair – stwierdziła jego mama – szukaj szukaj, masz czas
-No dobra – jęknął
Siedziałam niecierpliwie wiercąc się na kolanach blondyna, ale gdy tylko chłopiec oddalił się od salonu to odetchnęłam z ulgą.
-Musimy być cicho – piłkarz pogładził mnie po policzku – inaczej się wydamy
-Spokojna Twoja rozczochrana – chciałam popsuć mu jego idealnie ułożone włosy, ale w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstki
-O nie mała – pokręcił przecząco głową – tak to my się nie bawimy
-A jak się bawimy ? – przygryzłam wargę
Mężczyzna spojrzał na mnie niepewnie, rzucił pod nosem kilka przekleństw, po czym przyciągnął mnie do siebie mocno i pocałował mnie tak namiętnie, że aż zrobiło mi się słabo. Gdy tylko puścił moje nadgarstki to wplotłam palce w jego dłonie napierając na niego bardziej i pozwalając mu całować mnie tak namiętnie jakby jutra miało nie być. Nagle Marco za mocno odsunął się do tyłu i oboje usłyszeliśmy jak jego plecy obijają się o ścianę. Momentalnie odsunęliśmy się od siebie, a chwilę później Nico radośnie otworzył drzwi schowka krzycząc głośno „mam Was!”. Nieco zażenowana wyszłam ze swojego ukrycia poprawiając ubranie, zaraz za mną wyszedł Marco i gdy go zobaczyłam to miałam ochotę zapaść się pod siebie. Wygniecione ubranie i potargane włosy to nic w porównaniu z moją czerwoną szminką na jego ustach. Cholera, z tego wszystkiego zapomniałam, że malowałam dziś usta na dość intensywny kolor.
-Strasznie tam ciasno – powiedziałam cicho
-Jasne – roześmiała się jego najstarsza siostra
-Marco wspaniały kolor szminki. Musisz mi koniecznie polecić – zawołała Melanie, a ja poczułam, że się rumienię
-Teraz szuka wujek – powiedziałam do Nico, po czym podniosłam wzrok na blondyna – może niech zacznie liczyć w łazience
-Pewnie – odchrząknął pewnie tak mocno zażenowany jak ja
Co mnie podkusiło, żeby całować się z byłym narzeczonym przy prawie całej rodzinie ? Chwała Bogu, że nie było tu Caroline czy Theo, bo rozpętała by się burza. Zachowaliśmy się jak napalona para nastolatków, która nie liczy się z konsekwencjami swoich czynów, a z tego co wiem to już od dawna nie jesteśmy ani parą, ani tym bardziej nastolatkami.
-Przepraszam, muszę lecieć. Dzwoniła Caroline – usłyszeliśmy wszyscy głos piłkarza
-Ja też będę się zbierać – powiedziałam ignorując ukłucie w sercu – muszę pożegnać się z Theo
-No tak – odchrząknęła moja mama – wspaniale, że przyjechaliście
-To już się nie pobawimy ? – spytał smutno syn Meli
-Następnym razem przystojniaku – pocałowałam go w czoło – obiecuję, że niedługo Cię odwiedzę
-I wtedy się pobawimy ?
-Oczywiście – uśmiechnęłam się
Kilka minut po wyjściu Marco z mojego domu rodzinnego, przeszłam do przedpokoju, ubrałam się i również wyszłam. Widziałam uśmiechy niektórych osób, gdy żegnałam się z całym towarzystwem, ale udawałam, że nie wiem o co chodzi. W końcu to był przypadek, żadne z nas tego nie planowało. I wyszło jak wyszło. Po kilkunastu minutach byłam już pod swoim mieszkaniem, ale bałam się wejść do środka. Co jak Theo coś zauważy ? Nie zamierzam znowu wdawać się z nim karczemne awantury, chociaż przyznaję, że teraz miały super powód, żeby na mnie nawrzeszczeć. I pewnie nawet nie próbowałabym się tłumaczyć, ani wykręcać.
-Jestem! – zawołałam zdejmując bezrękawnik w przedpokoju
Niestety nie doczekałam się żadnej odpowiedzi, a na dodatek wszędzie było ciemno. No cóż, najwidoczniej jeszcze mój mężczyzna położył się już spać. Najciszej jak potrafiłam rozebrałam się do końca i nie zapalając nawet światła ruszyłam na górę. Ani trochę się nie pomyliłam, jak tylko weszłam do sypialni to zauważyłam, że prawnik słodko śpi w naszym łóżku. No tak, tak się umówiliśmy. Przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż i wsunęłam się pod kołdrę. Tuż przed tym jak zamknęłam oczy usłyszałam jeszcze dźwięk przychodzącego sms. Nieprzytomnie spojrzałam na wyświetlacz telefonu i chyba od razu oprzytomniałam. Tej nocy już chyba nie zasnę. Dzięki Marco ...

„Uważam, że nie powinniśmy się na razie spotykać. Przepraszam.”

*****
Edit: Serdecznie pozdrawiam Anonima spod postu "." ... jak widzisz nie olałam bloga :) i oczywiście dziękuję drugiemu Anonimkowi, że się za mną wstawił <3 Buziaki!

5 komentarzy:

  1. Marcooooooo w musicie sie spotykać jesteście dla siebie stworzeni!!!!!!!
    Ps. Rozdział cudowny

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ten Marco wyprawia!! Sprytna ta babcia akcja udana xd rozdział genialny

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, przecież oni muszą się spotykac, a moze to Caro wyslala te wiadomość bez wiedzy Marco? Czekamy na ciąg dalszy i licze ze relacja Emi i Marco szybko sie rozwinie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział. Marco i Emily są stworzeni dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Babcia najlepsza!!!

    OdpowiedzUsuń