[Emily]
Obudziły mnie promienie letniego słońca, wpadające przez ogromne okno prosto do sypialni. Otworzyłam zaspane oczy, przeciągnęłam się i rozejrzałam po pustej sypialni. Mój wzrok zatrzymał się na zegarku, który pokazywał, że jest już prawie dziesiąta. Marco pewnie wstał już jakiś czas temu i nie chciał mnie budzić. Leniwie podniosłam się z łóżka, stanęłam przy oknie i wtedy go zobaczyłam. Siedział na pomoście w samych bokserkach, a po chwili wstał i wskoczył do wody. Postanowiłam, że do niego dołączę, więc szybko przebrałam się w czarny, prosty kostium, założyłam na niego luźną sukienkę i związałam włosy w luźnego koka. Zgarnęłam jeszcze ręcznik, po czym wyszłam z domu przez drzwi tarasowe i skierowałam swoje kroki w stronę jeziora.-Dzień dobry - powiedziałam podchodząc bliżej
-Dzień dobry, skarbie - uśmiechnął się z wody
-Mogę do Ciebie dołączyć?
-Zapraszam - odparł zachęcająco, kiwając przy tym głową
Odłożyłam ręcznik na leżak, rozebrałam się i zadowolona wskoczyłam do wody. Zimnej wody!
-Zimna! - pisnęłam, a on się roześmiał - kiedyś była cieplejsza
-Na pewno nie - podpłynął do mnie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję i objęłam go nogami w pasie - dobrze Cię mieć od rana w ramionach
-Od kilku dni masz mnie codziennie - potarłam swoim nosem o jego, na co się uśmiechnął - nie znudziłam Ci się jeszcze?
-Nigdy mi się nie znudzisz - cmoknął mnie w usta - jak się spało?
-Dobrze - wzruszyłam ramionami - ale zdecydowanie wolę się budzić, gdy jesteś obok mnie
-Wiem, przepraszam - skrzywił się nieznacznie - nie obudziłem Cię, bo zbyt słodko spałaś
-I chciałeś popływać sam w jeziorze - zażartowałam, dźgając go palcem w twardy brzuch
-Właśnie tak - przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i pocałował mnie w szyję - jadłaś coś?
-Jeszcze nie - pokiwałam przecząco głową - ale chyba nie jestem na razie głodna
-Nie przekonuje mnie to specjalnie - westchnął
-Popływajmy chwilę, a później wrócę do domu i zjem coś - przeczesałam palcami, jego jasne włosy - co Pan na to, Panie Reus?
-Może być - delikatnie odstawił mnie w miejsce, gdzie miałam grunt, a za chwilę ode mnie odpłynął
Zachichotałam cicho, poprawiłam kostium, po czym sama zanurzyłam się w wodzie i zaczęłam płynąć. Uwielbiam pływać. Jezioro jest czyste, przyjemne, a w dodatku w tym miejscu puste. Większość turystów jest po drugiej stronie, a tutaj jest cisza i spokój. Z tego wszystkiego nawet nie zorientowałam się jak daleko odpłynęłam. Złapałam kilka oddechów, a następnie znowu się zanurzyłam, tym razem żeby wrócić bliżej pomostu i Marco.
-Już Ci cieplej? - nagle wynurzył się tuż za mną, jak tylko się zatrzymałam i przestraszył mnie nie na żarty
-Marco - zbeształam go - nie możesz tak robić
-Jak robić? - uśmiechnął się pod nosem
-Tak mnie straszyć - mruknęłam
-Nie chciałem tego - pocałował mnie w głowę - to jak?
-Z czym? - zmarszczyłam brwi
-Pytałem, czy już jest Ci cieplej?
-Tak - pokiwałam twierdząco głową, odwracając się w jego stronę - już się przyzwyczaiłam
-A zgłodniałaś? - położył dłoń na mojej talii
-Nie - pokręciłam przecząco głową - ale skoro obiecałam, to chodźmy coś zjeść
-Kocham Cię, piękna kobieto - pocałował mnie czule, a ja rozpłynęłam się w środku jak czekolada
-Kocham Cię, przystojny mężczyzno - uśmiechnęłam się - naprawdę bardzo Cię kocham
-Jestem tu. Cały Twój - wziął mnie na ręce, wrócił do pomostu i mnie na nim posadził, po czym pocałował moje udo - a Ty jesteś tu cała moja i … cała mokra
-Zboczeniec - kopnęłam delikatnie jego bark, a on posłał mi rozbawione spojrzenie i pokręcił z niedowierzaniem głową
-Doigrasz się kiedyś - pogroził mi palcem wskazującym
-Obiecanki cacanki - pokazałam mu język
Piłkarz wyszedł z wody, usiadł obok mnie, a ja się do niego przytuliłam.
-Trochę się już opaliłeś - wskazałam na jego brzuch
-Wciąż mi dużo do Ciebie brakuje - pogładził moje ramię
-Ja byłam jeszcze na Barbados - przypomniałam mu
Chwilę siedzieliśmy jeszcze, mocząc nogi w wodzie, aż w końcu podnieśliśmy się z miejsca i odziani jedynie w kostiumy wróciliśmy do domu. Na drewnianej podłodze zostały ślady naszych mokrych stóp, ale żadne z nas specjalnie się tym nie przejęło.
-Na co masz ochotę? - spytał zaglądając do lodówki
-Obojętnie mi - westchnęłam siadając na blacie - może najpierw kawa?
-Sok - wyjął dzbanek i mi go podał, a ja wyjęłam ze zmywarki szklankę - naleśniki?
-Chcesz, żebym się roztyła? - zażartowałam
-Pewnie - roześmiał się - ja dalej Cię będę kochał, a przynajmniej pozbędę się konkurencji
-Bardzo sprytne posunięcie - prychnęłam - naleśniki mogą być, ale z owocami
-Okej, jak sobie życzysz - uśmiechnął się
-Dużo zostało nam jedzenia?
-Trochę - zamknął lodówkę, po wyjęciu wszystkich składników - będziemy musieli to zabrać do Dortmundu
-Fantastycznie - jęknęłam - zabierzesz to do siebie, bo u mnie w domu zawsze jest pełna lodówka
-Dziwnie będzie spać bez Ciebie - stanął pomiędzy moimi nogami, a ja się do niego przytuliłam
-Możesz czasem wpadać do mnie - uśmiechnęłam się pod nosem - a po za tym jak kupimy mieszkanie, to za kilka miesięcy będziesz miał mnie na co dzień
-Już nie mogę się doczekać - odparł swoim seksownie zachrypniętym głosem
-Wyjeżdżamy jutro rano?
-Jeśli chcesz, to możemy zostać jeszcze na dwa dni - pogładził mnie po plecach
-Ale mieliśmy iść jutro wieczorem do opery - przypomniałam mu
-Tak wiem. Możemy zmienić rezerwacje biletów na przyszły tydzień - założył mi kosmyk, mokrych włosów za ucho - chyba, że bardzo chcesz iść jutro
-Sama nie wiem - wzruszyłam ramionami - może faktycznie przełóżmy to, a jeszcze dwa dni tu zostaniemy
-Okej, potem zmienię rezerwacje - pocałował mnie w czoło
-Nie jesteś zły? - spytałam, unosząc pytająco jedną brew
-Nigdy w życiu - uśmiechnął się - ważne, że spędzimy wieczór razem. Tutaj czy w operze, to nie jest ważne
-Masz rację - rozpromieniłam się - to co z tym śniadaniem
-Się robi - odsunął się ode mnie, po to, żeby zaczął gotować, a ja siedziałam na blacie, beztrosko machałam nogami i przyglądałam mu się - fajny widok, co?
-Mój ulubiony - wymruczałam zadowolona
-I niech tak lepiej zostanie - spojrzał na mnie przez ramię i puścił mi oczko
-Dobrze, panie Reus – zachichotałam
Kilka minut później kuchni wypełniła się zapachem pysznych, świeżych naleśników, a mi aż ciekła ślinka. Nie mogłam się doczekać, kiedy ich spróbuję. Marco przygotował dla mnie naleśniki z nutellą, truskawkami, malinami i borówkami. A dla siebie z jogurtem i tymi samymi owocami.
-Chcę takie codziennie – jęknęłam przeżuwając kawałek
-Ja robię śniadania, ale Ty musisz zajmować się kolacjami
-Okej, kolacje są moje – uśmiechnęłam się szeroko
-A obiady możemy jeść na mieście – zaśmiał się
-Ewentualnie u rodziców – pokazałam u język – założę się, że bardzo się ucieszą
-Tak, to prawda
-Wiesz co – odsunęłam od siebie talerz – jakoś nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że zamieszkamy razem dopiero za jakiś czas. Nawet jeszcze nie kupiliśmy tego mieszkania, niewiadomo ile potrwają wszystkie formalności i czy w ogóle to mieszkanie nam się spodoba. A remont może potrwać kilka miesięcy albo się przedłużyć i będziemy w tym tkwić strasznie długo
-Kochanie, musisz przestać – westchnął – poważnie musisz przestać być taką pesymistką, bo inaczej będę musiał Ci zrobić jakąś kurację optymistyczną
-Kurację optymistyczną? – uniosłam pytająco jedną brew
-Tak – zaśmiał się
-A na czym będzie ona polegała? – pochyliłam się nad stołem, uśmiechając się wesoło
-Jeszcze nie wiem – machnął ręką – ale na pewno wymyślę coś stosownego
-Może wezmę pod uwagę tę kurację. Tak profilaktycznie – mrugnęłam do niego
-Dobry pomysł – posłał mi delikatny uśmiech – a co do Twoich wątpliwości, to zapewniam Cię, że damy sobie ze wszystkim radę. Kilka lat żyliśmy osobno i nic nam nie było, a teraz to tylko kilka miesięcy
-Wtedy byliśmy dzieciakami – przypomniałam mu
-A masz jakiś lepszy pomysł? – spytał zaciekawiony
-Nie – skrzywiłam się – u Ciebie mogę bywać, ale nie chcę tam nocować, ani mieszkać. Hotel odpada, bo to tylko niepotrzebny wydatek, a Twoja przeprowadzka do moich rodziców byłaby niezręczna. Nie chcę, żebyś poczuł się urażony, ale byłoby nam ciasno, zero prywatności, a po za tym jesteś przyzwyczajony do większych przestrzeni dla siebie
-Masz rację – odchrząknął – tylko, że ja też nie mam pomysłów. Możemy wprowadzić się do mieszkania, jak tylko ogarniemy podstawowy remont, ale spanie na materacu i urządzanie się powoli będzie na dłuższą metę męczące
-Okej, musimy to przetrwać – jęknęłam
-Chyba, że ... – przerwał, aby się rozejrzeć – jest jeszcze jedna opcja
-Tak?
-Możemy zamieszkać tutaj na czas remontu. Razem
-Nie – pokręciłam przecząco głową – nie możemy
-Dlaczego? Uwielbiasz ten dom Em
-Oczywiście, że tak, ale stąd do Dortmundu jedzie się około godziny! Nie możesz tracić tyle czasu na dojazd rano na trening, a potem, żeby wrócić tu z powrotem – powiedziałam piskliwym głosem
-Ty też musiałabyś dojeżdżać do pracy do Dortmundu
-Owszem, ale ja nie jestem sportowcem i nie potrzebuję, aż tyle odpoczynku
-Skarbie, nie martw się tylko o mnie. Dojazdy nie są takie straszne, czasem po mieście tyle jeździmy. Chodzi o to, że będziemy daleko od rodziny i znajomych?
-Nie, nie chodzi o to – przewróciłam oczami – naprawdę chodzi mi o dojazdy. Ja mam do pracy na 9, więc dla mnie to nie problem, ale jak Ty musisz czasem dojechać na trening na 7, to pomyśl o której musiałbyś wstawać, żeby zdążyć! W końcu miałbyś dość i odbiłoby się to na nas
-Emily zapamiętaj sobie raz na zawsze, że moje zmęczenie i samopoczucie nie odbije się na nas i naszym związku – mruknął urażony – jestem przyzwyczajony do życia w biegu. Jeśli drobne utrudnienia mają być ceną tego, że codziennie będę miał Cię blisko siebie, to kompletnie mi to nie przeszkadza
-Ale mi to przeszkadza – westchnęłam – możesz mnie mieć codziennie blisko, nawet jeśli będziemy mieszkać osobno. Przynajmniej będziemy się wysypiać i będziemy na miejscu
-Okej – ustąpił – jeśli tak wolisz, to w porządku. Po prostu chciałem podrzucić jakiś pomysł
-Możemy tu przyjeżdżać na niektóre weekendy. Naprawdę lubię ten dom i lubię tu przebywać. Możemy wrócić do niektórych starych nawyków
-Pewnie, możemy – wstał i zebrał nasze talerze, a ja jęknęłam cicho i położyłam głowę na stole – idziemy na zewnątrz?
-Yhmm – mruknęłam
-Nie chcę się kłócić – poczułam jego ciepły oddech na szyi, a po chwili dotyk jego ust – i nie gniewam się. Pewnie masz racje, co do tego wszystkiego. Musisz po prostu pamiętać, że cholernie za Tobą szaleję i dla Ciebie jestem w stanie zrobić wszystko. Nawet jeśli codziennie musiałbym dojeżdżać na treningi po kilka godzin
-Wiem wiem – podniosłam na niego wzrok – ale ja nie chcę tego wykorzystywać. Nie chcę, żebyś zadowalał mnie kosztem siebie. Tak nie będziesz szczęśliwy
-Jeśli Ty jesteś szczęśliwa, to ja też jestem – pogładził mnie po policzku – w poniedziałek obejrzymy mieszkania, zdecydujemy się na to, które najbardziej będzie nam się podobało i od razu je kupimy. Tu nie potrzeba wielkich formalności, pamiętaj, że nie musimy się martwić kredytem, ani niczym takim
-Pamiętam – roześmiałam się – ale chcę się dołożyć do tego mieszkania
-Jeszcze o tym porozmawiamy – przewrócił oczami – a jak tylko kupimy mieszkanie to zaprojektujesz nam wnętrze i zaczniemy remont. Pasuje?
-Pasuje – kiwnęłam głową
-To uśmiechnij się, myśl pozytywnie i chodź ze mną na pomost – dał mi pstryczka w nos, a ja nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć
-Chodźmy – przytuliłam się do niego – złapiemy jeszcze trochę słońca i naładujemy baterie
-I pozytywne myśli – pocałował mnie w czoło
-Tak, to też – zachichotałam
Z powrotem wyszliśmy na zewnątrz, skierowaliśmy swoje kroki na pomost, gdzie Marco od razu wskoczył do wody, a ja dla odmiany położyłam się na jednym z leżaków. Co prawda nie musiałam się specjalnie wystawiać na słońce, bo byłam już wystarczająco opalona. I pewnie będę opalona do połowy jesieni, a może opalenizna wytrzyma do zimy? Byłoby super!
-Pewnie mnie zabijesz, jak się na Ciebie położę, co? – usłyszałam nad sobą i automatycznie otworzyłam oczy – jestem taki mokry
-Nawet nie próbuj! – wyciągnęłam rękę, żeby go powstrzymać
Blondyn uśmiechnął się jak mały chłopiec tuż przed tym jak próbuje coś nabroić i w jednej chwili pochylił się nade mną i zaczął strzepywać wodę z włosów na mój brzuch. A ja zaczęłam piszczeć i tak się wiercić, że aż spadłam z leżaka i obiłam sobie cały bok i ... pupę. Jak na złość piłkarz zaczął się śmiać.
-Jesteś okropny – warknęłam – to wszystko przez Ciebie!
-Chodź tutaj – wyciągnął dłoń w moim kierunku, żeby mi pomóc
-Przez Ciebie będę cała poobijana – bąknęłam, wstając przy jego pomocy
-Nie chciałem, przepraszam – pocałował mnie w nos – później Cię wymasuję
-Siniaków się nie masuje – zrobiłam naburmuszoną minę, a on zaśmiał się jeszcze głośniej – idź stąd!
-Moja kobieta jest agresywna – klepnął mnie w pośladek, oczywiście ten, na który upadłam
-Zabiję. Cię. – zagroziłam – Ty lepiej nie zasypiaj w nocy, bo możesz się już nie obudzić
-Grozisz mi? – błysnął uśmiechem
-Tak – zbliżyłam się do niego z bojową miną, a on wykorzystał ten moment i mnie pocałował – czasem mnie denerwujesz, wiesz?
-Skarbie, gdybym Cię nie denerwował, to Twoje życie byłoby nudne – odparł jak zwykle pewny siebie
-Kocham Cię – szepnęłam przytulając się do niego
-Ja też Cię kocham – pocałował mnie w czubek głowy
Chwilę staliśmy przytuleni do siebie, aż w końcu wzięłam głęboki wdech i używając całej swojej siły spróbowałam odepchnąć od siebie Marco, tak żeby wpadł do wody. Oczywiście, nie do końca to przemyślałam i skończyło się na tym, że w wodzie wylądowałam ja. Mój ukochany natomiast stał na pomoście i aż zginał się ze śmiechu. To zdecydowanie ostatni śmiech jego życia.
-Nie mogłeś już wpaść do tej wody ? – jęknęłam – ja spadłam przez Ciebie na twardy pomost!
-Sama spadłaś, ja Ci nie pomagałem – prychnął
-Kłamca – zmrużyłam oczy, usiłując wygrzebać się z powrotem na pomost, nie używając przy tym drabinki – weź mi pomóż, a nie tylko się śmiejesz!
-Boję się, że jak podam Ci rękę to mnie wciągniesz do jeziora – usiadł na leżaku i patrzył na mnie rozbawiony
-Panie Reus, zachowuje się Pan bardzo niestosownie – udało mi się w końcu wyjść z zimnej wody – i muszę się w końcu na Panu zemścić
-A co Pani planuje, panno Brown? – uśmiechnął się
-Jeszcze nie wiem – podeszłam do niego i zanim zdążył zareagować to na nim usiadłam
-Cholera – zaśmiał się – zdążyłem trochę wyschnąć!
-To trudno – położyłam się na nim tak, że schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi
-Skarbie – położył dłoń na moich plecach – jesteś jeszcze na mnie zła?
-Oczywiście, że tak – zażartowałam
-A jak mogę Cię poprosić? – przesunął dłonie na moje pośladki, a ja aż przygryzłam wargę, żeby się nie uśmiechnąć
-Na pewno coś wymyślisz – zachichotałam jak nastolatka
Przez kilka godzin na zamianę leżeliśmy na leżaczkach i kąpaliśmy się w jeziorze. W końcu postanowiliśmy wrócić do domu, gdzie najpierw wzięliśmy wspólny prysznic, a następnie przygotowaliśmy jakiś szybki obiad. Pogoda na zewnątrz była fantastyczna, ale zazwyczaj tak jest na przełomie. Żeby jak najbardziej z tego skorzystać to późnym popołudniem wybraliśmy się na długi spacer. I nikt nam nie przeszkadzał, nikt nas nie zaczepiał. Mogliśmy bez skrępowania okazywać sobie czułości i nie martwiliśmy się paparazzi. Na nasze szczęście nikt jeszcze nie wyśledził, że blondyn ma swój dom nad jeziorem, a skoro będziemy tu teraz częściej bywać to całkiem dobra wiadomość.
Jak zawsze super, czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCudowny ❤❤❤
OdpowiedzUsuń