[Emily]
Byłam tak zestresowana, że jeszcze chwila, a zaczęłabym obgryzać paznokcie, żeby tylko się czymś zająć. Stałam przed lustrem i wpatrywałam się w swoje odbicie. Założyłam czarne, eleganckie spodnie, białą bluzkę w czarne paski i białą marynarkę, a do tego czarne szpilki i duża torba. Wyglądałam ładnie, elegancko i poważnie. To dobrze. Powinnam zrobić przed sądem jak najlepsze wrażenie. Od soboty przygotowywałam się mentalnie na przesłuchanie, ale nie do końca byłam pewna czego mam się spodziewać. Bałam się, że coś pójdzie nie tak, że adwokat Caroline zagoni mnie w kozi róg i wszystko spieprzę. Na to nie mogłam sobie pozwolić. -Emily - głos mojej siostry wyrwał mnie z zadumy - taksówka właśnie podjechała
-Dzięki, już idę - uśmiechnęłam się blado
-Jak się czujesz?
-W porządku - wzruszyłam ramionami, wrzucając do torebki ostatnie potrzebne rzeczy
-Postanowiłam, że przyjadę do sądu - poinformowała mnie, gdy schodziłyśmy po schodach - na salę nie wejdę, ale poczekam na korytarzu
-Tylko zmarnujesz czas - skrzywiłam się
-Mam go wystarczająco dużo, żebym mogła go trochę - zażartowała - przyjadę jak rozprawa już się zacznie, dobrze?
-Dobrze - wyszeptałam przytulając ją - dziękuję
-Trzymaj się Em - posłała mi troskliwe spojrzenie, a ja kiwnęłam głową i wyszłam z domu
Poprosiłam taksówkarza, żeby zawiózł mnie na ulicę równoległą do tej, na której mieści się sąd. Chciałam się jeszcze przejść i trochę odetchnąć lipcowym powietrzem. Moje obcasy stukały cicho o chodnik, gdy żwawo szłam do celu. Mijając kiosk zauważyłam kątem oka zdjęcia Marco. Zatrzymałam się, aby lepiej się przyjrzeć i moim oczom ukazały się nagłówki chyba wszystkich możliwych gazet. Przerażona podeszłam bliżej.
“ZNANY PIŁKARZ DAMSKIM BOKSEREM!”
“MARCO R. STANIE PRZED SĄDEM!”
“ZNANY, UWIELBIANY … SADYSTA?”
“MARCO R. ZNĘCAŁ SIĘ NAD SWOJĄ DZIEWCZYNĄ!”
“CO DALEJ Z KARIERĄ DAMSKIEGO BOKSERA?”
“CZY MARCO R. BĘDZIE MIAŁ JESZCZE SZANSĘ SKRZYWDZIĆ KOLEJNE KOBIETY?”
“CO WSTĄPIŁO W GWIAZDĘ BORUSSII DORTMUND?”
Krew mnie zalewała, gdy to wszystko czytałam. Miałam ochotę wykupić wszystko i sprzedać, ale to nie jedyny kiosk w tym mieście, w tym kraju, na tym kontynencie. Miałam wrażenie, że cały świat już wie o tych absurdalnych oskarżenia Caroline. Czy o to jej właśnie chodziło? O zrujnowanie życia Marco? Miałam ochotę wydrapać jej oczy, a nasiliło się to jeszcze bardziej, gdy tylko zobaczyłam ją na korytarzu sądu. Wyglądała strasznie, wciąż nosiła na sobie ślady pobicia. Ale ja jej nie współczułam. Nie mogłam. Minęłam ją bez słowa, kierując się w stronę prawnika. Obok niego stały siostry oraz rodzice Marco, jednak jego nigdzie nie było.
-Gdzie jest Marco?
-Już na sali - wyjaśniła pani Reus - cieszę się, że tu jesteś Emily
-Nie mogłabym być nigdzie indziej - uśmiechnęłam się blado
-Chodźmy na salę, zaraz się zacznie - powiedział Richard, ale ja się zawahałam
-Gdzie Ann i Mario?
-Zaraz tutaj będą, nie panikuj - najstarsza z dzieci państwa Reus objęła mnie i razem weszłyśmy na salę
Wtedy go zobaczyłam. Siedział przybity na ławie oskarżonych i wpatrywał się w swoje spięte kajdankami nadgarstki. Chciałam do niego podejść, ale jego siostra mnie powstrzymała.
-Teraz nie powinnaś do niego iść - westchnęła - poczekaj do końca rozprawy
-Łatwo powiedzieć - mruknęłam, ale posłusznie usiadłam na swoim miejscu
Kilkanaście minut później na sali byli już wszyscy, wszedł sędzia i rozprawa się rozpoczęła. Siedziałam między Yvonne, a Ann, które starały się dawać mi otuchy, ale niewiele to pomagało. Blondyn zobaczył mnie bardzo szybko, ale tak szybko jak mnie zauważył tak szybko odwrócił wzrok. Żadnego uśmiechu, żadnego dłuższego spojrzenia. Jakbym była my totalnie obojętna. Zdawałam sobie sprawę, że nie chciał nic komplikować, tym bardziej, że wszyscy na niego patrzyli, ale jakaś część mnie była urażona. Z przerażeniem słuchałam zeznań Caroline, a potem Marco. Zupełnie się rozbiegały i choć wierzyłam w niewinność Marco, to wiedziałam, że sąd ma słowo przeciwko słowu i będzie ciężko wygrać. Bez jednoznacznych dowodów się nie uda. Cholera.
-Britta Hackenberg - usłyszeliśmy wszyscy, a ja rozejrzałam się nerwowo
Z jednego z ostatnich rzędów wstała niezbyt wysoka, szczupła blondynka. Sztuczne piersi rozsadzały za małą, białą koszulkę, a czarna spódniczka była tak krótka i obcisła, że aż zrobiło mi się słabo. Ja wszystko rozumiem, ale żeby ubrać się tak do sądu? Poważnie? Z tego całego zamyślenia ominęłam moment, gdy kobieta się przedstawiała i ocknęłam się dopiero jak zaczęła odpowiadać na pytania sędziego.
-Kim pani jest dla oskarżonego?
-Jestem najbliższą przyjaciółką jego byłej narzeczonej - powiedziała zerkając na Marco morderczym wzrokiem
-Jak długo go pani zna?
-Od kiedy spotka się z Caroline, czyli trochę ponad dwa lata
-Co może nam pani powiedzieć o wydarzeniach z 28 czerwca bieżącego roku?
-Caroline zadzwoniła do mnie około piętnastej, żeby porozmawiać o weselu i poprawinach, gdy nagle usłyszałam jak Marco wrzeszczy na Caroline. Dosłownie wrzeszczał. Słyszałam jak mówiła do niego, żeby się uspokoił, a potem telefon upadł na podłogę i połączenie się urwało. Dzwoniłam jeszcze kilka razy, ale to nic nie dało. Kilka godzin później przyszła do mnie zapłakana i pobita, była tak przerażona, że nawet nie dała się dotknąć. Nie wiedziałam co mam robić, dopiero w poniedziałek rano udało mi się ją namówić na obdukcję i to, żeby poszła na policje
-Czy pani Bohs wskazała pana Reusa jako jedynego sprawcę?
-Tak
-Rozumiem - kiwnął głową, po czym oddał głos adwokatowi Caroline
-Czy pani Bohs kiedykolwiek skarżyła się na swojego narzeczonego?
-Czasami się kłócili, ale nie chciała o tym za dużo rozmawiać
-Czy pan Reus był agresywny wobec pani Bohs?
-Mówiła, że boi się go, gdy się kłócą - powiedziała drżącym głosem, a ja omal nie przewróciłam oczami - zdarzało się, że po kłótniach nie chciała się ze mną widywać albo ubierała się tak, żeby zakryć jak najwięcej ciała
-Dziękuję, nie mam więcej pytać - spojrzałam zdezorientowana na Ann, a ona wzruszyła ramionami
Gdy Richard podniósł się z miejsca i zapiął marynarkę na jeden guzik to nie spuszczałam go z wzroku. Pewnie podszedł bliżej przyjaciółki Caroline, po czym spojrzał na nią zimnym wzrokiem.
-Czy kiedykolwiek była pani bezpośrednim świadkiem kłótni między panią Bohs, a panem Reusem?
-Nie
-A może pani wskazać datę kiedy ostatni raz się pokłócili? Oczywiście w przybliżeniu - uśmiechnął się drwiąco
-Ja … ja … - rozejrzała się po sali - nie pamiętam
-Dobrze. Czy kiedykolwiek oprócz dwudziestego ósmego czerwca widziała pani ślady pobicia na ciele pani Bohs?
-Nie - przełknęła ciężko ślinę
-To może chociaż pani o nich słyszała?
-Caroline nie mówiła mi o takich rzeczach - wyjąkała
-Ale mówiła pani, że jesteście najbliższymi przyjaciółkami
-Tak - kiwnęła głową - ale nawet najbliższe przyjaciółki nie rozmawiają o takich rzeczach
-O której godzinie dokładnie zjawiła się u pani pokrzywdzona? - spytał zerkając na Marco
-Dokładnie nie jestem pewna, ale było już ciemno - skrzywiła się - tak, na pewno było ciemno
-Wobec tego musiało to być około godziny dwudziestej drugiej - spojrzał na sędziego, a potem na swojego przeciwnika - czy od godziny piętnastej do dwudziestej drugiej kontaktowała się z panią pani przyjaciółka?
-Nie - pokiwała przecząco głową
-Dziękuję. Nie mam więcej pytań - wrócił zadowolony na swoje miejsce, a ja uśmiechnęłam się szeroko
-Może pani wrócić na swoje miejsce - westchnął sędzia
-Emily Brown - usłyszałam i poczułam, że serce bije mi jeszcze szybciej
-Dasz radę - szepnęła Ann - będzie dobrze
Podeszłam do pulpitu, oparła dłonie na barierkach i spojrzałam na sędziego. Obowiązkowo spytał mnie o najważniejsze dane osobowe, a ja odpowiedziałam bez zająknięcia.
-Kim jest pani dla oskarżonego?
-Byliśmy zaręczeni, a teraz się przyjaźnimy
-Jak długo go pani zna?
-Kilkanaście lat, poznaliśmy się w szkole podstawowej
-A jak długo byliście parą?
-Sześć lat - odparłam pewnie
-Czy może pani powiedzieć cokolwiek o wydarzeniach z dwudziestego ósmego czerwca?
-Nie, nie było mnie wtedy w kraju - westchnęłam - ale dzień wcześniej na weselu Ann-Kathrin i Mario Gotze, pani Bohs mi groziła
-Pani Bohs czyli pokrzywdzona? - upewnił się, a ja kiwnęłam głową
-Tak - potwierdziłam jeszcze, zerkając na Caro, która usiłowała zabić mnie wzrokiem
-Proszę nam o tym opowiedzieć
Wzięłam głęboki oddech, po czym zaczęłam mówić. Wszystko to uzupełniało i potwierdzało część zeznań Marco, który bez żadnych skrupułów przyznał przed sądem, że pokłócił się z Caroline z mojego powodu i przyznał, że była to poważna kłótnia, która wbrew zeznaniom jego byłej narzeczonej, nie skończyła się pobiciem.
-Dziękuję bardzo. Czy obrońcy mają jakieś pytania?
Pierwszy “zaatakował mnie” adwokat Marco, z czego bardzo się cieszyłam.
-Czy w trakcie trwania pani związku z oskarżonym, bała się go pani?
-Nie
-Czy był wobec pani agresywny?
-Nie
-Czy kiedykolwiek podniósł na panią rękę?
-Nie
-A czy którakolwiek z wymienionych przeze mnie rzeczy ma miejsce teraz?
-Nie - pokręciłam przecząco głową
-Czy przyjaźniła się pani z panią Bohs?
-Kilka razy się spotkałyśmy, ale trudno to nazwać przyjaźnią
-Czy pani Bohs panią manipulowała?
-Tak
-W jaki sposób? - wtrącił sędzia
-Wmawiała mi, że jest moją przyjaciółką, że mi ufa, że zdaje sobie sprawę, że nie mam zamiaru odbić jej narzeczonego. Dopiero jak się postawiłam to zmieniła nastawienie o zaczęła mi grozić
-Czy pani zdaniem pan Reus byłby zdolny, żeby uderzyć panią Bohs?
-Nie. Marco nie uderzyłby ani mnie, ani Caroline, ani żadnej innej kobiety
-Dziękuję, nie mam więcej pytań
-Ja za to mam kilka - uśmiechnął się prawnik Caro, a ja miałam ochotę mu przywalić - jak długo nie widziała się pani z panem Reusem?
-Ponad 3 lata - odparłam
-A jak dużo czasu od pani powrotu do Niemiec spędziliście razem?
-Dość sporo - powiedziałam zgodnie z prawdą, na co on nieznacznie zmarszczył brwi, jakby spodziewał się innej odpowiedzi
-Ile z tego czasu spędziliście sami?
-Większość
-Kłóciliście się? - spytał po dłuższej chwili milczenia
-Nie, czasem zdarzały się drobne sprzeczki, ale były nieistotne
-Czego dotyczyły?
-Tego czy powinnam pić alkohol po poronieniu - przełknęłam ciężko ślinę - albo czy iść na spacer rano czy wieczorem
-Czy pan Reus zdradzał panią Bohs z panią?
-Pocałowaliśmy się, ale to nic nie znaczyło - westchnęłam - oboje byliśmy pod wpływem alkoholu
-Czy oskarżony nadużywa alkoholu?
Brawo Emily.
-Nie. Jest sportowcem i nie pije często
-Jest pani pewna?
-Tak, znam go
-Przed chwilą powiedziała pani, że byliście pod wpływem alkoholu - przypomniał mi, a ja omal nie przewróciłam oczami
-Panu nigdy nie zdarzyło się napić alkoholu?
-Ja tu jestem od zadawania pytań - warknął
-To było po tym jak straciłam swoje dziecko. Byłam załamana i zrozpaczona, chciałam topić smutki w alkoholu. Pierwszego dnia piłam sama, a Marco dopilnował, żebym wzięła leki i poszła spać - mówiłam zastanawiając się po co to opowiadam - kilka dni później był mecz. Wypiliśmy po jednym piwie, a w przypływie emocji,po wygranym meczu się pocałowaliśmy. To trwało zaledwie kilka sekund
Prawnik Caroline nie wydawał się przekonany, ale sędzia na którego spojrzałam patrzył na mnie z podziwem. Serio? Jestem szczera i mówię prawdę. To chyba normalne.
-Dobrze - odchrząknął - dlaczego rozstała się pani z oskarżonym?
-Przez nieporozumienie
-A mimo wszystko uciekła pani do Londynu
-Nie uciekłam, tylko wyjechałam - uśmiechnęłam się słodko precyzując jego wypowiedź
-Czy oskarżony chciał panią zmusić do ślubu?
-Nie
-Czy Marco Reus znęcał się nad panią psychicznie?
-Nie - skrzywiłam się
-A może bił panią? Katował? Gwałcił? - spytał ostro, wpatrując się we mnie tak intensywnie, że aż się wzdrygnęła
-Nie - prawie pisnęłam - nic z tych rzeczy
-Kłóciliście się będąc parą?
-Oczywiście, że czasem się kłóciliśmy, jak to w związku. Raz jest lepiej, a raz gorzej
-Jak poważne były to kłótnie?
-Nie były zbyt poważne. Może raz czy dwa zdarzyło się, że było poważnie
-Co to znaczy?
-To znaczy, że prawie się rozstawaliśmy, ale byliśmy dzieciakami i takie rzeczy były normalne
-Jak często się kłóciliście? - spytał, a ja zastanawiałam się, po cholerę wałkuje temat kłótni
-To znaczy? - dopytałam
-Ile razy w tygodniu?
-Interesuje też pana jak często uprawialiśmy seks? - zapytałam zirytowana, a kilka osób na sali parsknęło śmiechem
-Panno Brown - powiedział oburzony sędzia, ale w oczach błyszczało rozbawienie - następnym razem będę musiał ukarać panią grzywną
-Przepraszam - mruknęłam i spojrzałam na adwokata “pokrzywdzonej” - myślę, że sprzeczaliśmy się może kilka razy w miesiącu. O to na co idziemy do kina, u kogo nocujemy, czy w jakiej knajpie jemy obiad
-Nie mam więcej pytań - bąknął
-Może pani wrócić na swoje miejsce - uśmiechnął się sędzia
Zadowolona wróciłam na swoje miejsce, a moja przyjaciółka posłała mi szeroki uśmiech.
-Byłaś świetna mała - szepnął Mario
-Dziękuję - odetchnęłam z ulgą, że już po wszystkim
-Marco będzie Ci za to mocno dziękował - zachichotała modelka
-O ile to coś dało - mruknęłam
-Zalazłaś za skórę Caro i jej prawnikowi. Jestem z Ciebie dumna
-To nie było takie łatwe - wypuściłam ze świstem powietrze - czasem byłam poważnie przerażona, że powiedziałam za dużo
-Mówiłaś prawdę i niczego nie pominęłaś. To się chwali
Kolejni świadkowie zeznawali na korzyść Marco, ale to wciąż były tylko poboczne zeznania. Nic co mogłoby poważnie konkurować z obdukcją i zeznaniami Caroline. Co chwila na nią zerkałam i choć nie wyglądała na taką pewną siebie jak na początku, to widziałam też, że nie zamierza się poddawać. Cholera. Mijały sekundy, minuty, godziny, a sprawa wciąż tkwiła w martwym punkcie. Traciłam powoli nadzieję, gdy nagle telefon zawibrował mi w torebce. Szybko rozejrzałam się po sali, ale nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Dyskretnie wyjęłam smartfona i przeczytałam wiadomość od mojej siostry, która sprawiła, że poziom nadziei w moim organizmie powiększył się dziesięciokrotnie.
“Em jakaś kobieta chodzi po korytarzu i twierdzi, że musi zeznawać, bo wszystko wie, ale ochrona nie chce jej wpuścić. Wydaje się cholernie wiarygodna i zmartwiona.”
“Zaraz coś wymyślę. Nie pozwól jej wyjść.”
Podałam telefon z otwartymi wiadomościami do Melanie, a ona podała go Richardowi. Kiwnął głową na znak zrozumienia, po czym przerwał świadkowi, zwracając się do sędziego. -Wysoki Sądzie wnoszę o piętnaście minut przerwy. Pojawiły się nowe dowody w sprawie i chciałbym je sprawdzić, zanim zaprezentuje je tutaj na sali - usłyszeliśmy wszyscy i modliłam się, żeby sędzia się zgodził
-Dobrze. Piętnaście minut i ani chwili dłużej - odparł
Gdy tylko sędzia opuścił salę rozpraw to prawnik piłkarza wybiegł z sali. Chciałam iść za nim, ale powstrzymał mnie Mario. Może to i lepiej. Przez cały kwadrans przerwy, ani na moment nie wyszłam na korytarz i co chwila zerkałam na Marco, który udając niewzruszonego siedział wyprostowany na krześle i wpatrywał się w jakiś punkt przed sobą. Caroline natomiast tak się zestresowała, że nerwowo wykręcała palce i patrzyła wszędzie, nawet na mnie. Jej zdenerwowanie, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że bezczelnie kłamała z tymi oskarżeniami. Miałam, tylko nadzieję, że ta kobieta ma coś sensownego do powiedzenia i to pomoże. W niej ostatnia nadzieja nas wszystkich. Po wyznaczonym czasie wszyscy znowu zebrali się w sali, adwokat porozmawiał z sędzią i swoim przeciwnikiem, po czym kobieta została wezwana na świadka. Niepewnie podeszła do pulpitu, przedstawiła się i zaczęła mówić. A ja zbierałam szczękę z podłogi.
-Kim jest dla pani oskarżony? - czyli standardowe pytanie na sam początek
-Jest moim sąsiadem
-Jak długo się znacie?
-Oficjalnie się nie poznaliśmy - odchrząknęła - ale znam z widzenia jego i jego narzeczoną. Czasem na siebie wpadaliśmy i wymieniliśmy kurtuazyjne powitania
-Rozumiem. Co może nam pani powiedzieć o wydarzeniach z dwudziestego ósmego czerwca?
-Tego dnia jakoś po południu usłyszałam krzyki z mieszkania pana Reusa. Bardzo mocno kłócił się ze swoją narzeczoną, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Kilka razy usłyszałam huk, jakby coś upadło na ziemię i się rozbiło. Akurat, gdy miałam iść ze swoim synkiem i psem na spacer, żeby nie słuchać tych krzyków to pan Marco wyszedł wściekły z mieszkania i trzasnął drzwiami. Po chwili za nim wybiegła pani Caroline, płakała i błagał, żeby jej nie zostawiał, bo ona tak strasznie go kocha. Nie zauważyła mnie, gdy stałam na schodach i czekałam, aż wejdzie do mieszkania. Zrobiła to po kilku minutach i wtedy na korytarzu zapanowała cisza. Nie chciałam o tym zbytnio rozmyślać i wyszłam na spacer. Gdy dwie godziny później wracałam do mieszkania, to razem ze mną do budynku wszedł jakiś mężczyzna. Wysiadł na piętrze państwa Reus, a następnie skierował swojego kroki do ich mieszkania. Zanim drzwi windy się zamknęły to usłyszałam jeszcze jak pani Caroline mówiła do niego, żeby uderzył ją mocno, bo to musi wyglądać jak napaść. Szczerze mówiąc nie wzięłam jej słów na poważnie. W poniedziałek wyjechałam na wakacje i dopiero dzisiaj dowiedziałam się o oskarżeniach i rozprawie. Jestem pewna, że to nie pan Marco Reus pobił panią Caroline Bohs. Ręczę za to głową - zakończyła, a ja patrzyłam zdumiona to na Marco, to na sędziego i Caroline
-Dziękujemy, proszę usiąść
-Zaraz, a pytania? - spytał adwokat Caro
-Myślę, że tutaj niepotrzebne są pytania, bo wszystko jest jasne. Udamy się teraz na naradę, a po powrocie nastąpi odczytanie wyroku i jego uzasadnienia
Tak mocno zaciskałam kciuki, że paznokcie wbijały mi się w dłonie, ale starałam się nie zwracać uwagi na ból jaki mi towarzyszył. Wszyscy bardzo się stresowaliśmy, chociaż po takich zeznaniach nie może być źle. Po prostu nie może.
-Sąd uznaje oskarżonego Marco Reusa za uniewinnionego od zarzucanego mu czyny - usłyszałam i uśmiechnęłam się tak szeroko, że aż zdrętwiała mi szczęka, a to co dalej mówił sędzia już do mnie nie trafiało
Nawet nie pamiętałam jak wszystko się zakończyło, ale wiedziałam, że Marco podziękował swojemu prawnikowi, a zaraz potem rzuciłam mu się w ramiona. Nic mnie nie interesowało. Ani to, że wszyscy na nas patrzą, ani to że wczepiłam się w niego jak mała, bezbronna dziewczynka w swojego misia, ani nawet to, że nie wiedzieć kiedy zaczęłam płakać. Makijaż, który spływały razem z moimi łzami zatrzymywał się na śnieżnobiałej koszuli blondyna, ale najwyraźniej mu to nie przeszkadzało, bo trzymał mnie mocno w swoich silnych ramionach.
-Nie płacz - szepnął mi do ucha - gdzie jest ta silna i odważna dziewczyna, która pyskowała adwokatowi?
-Poszła na spacer - pociągnęłam nosem, patrząc na niego niepewnie, a on roześmiał się wesoło
-To może jej poszukamy? - zaproponował
-Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się delikatnie
Blondyn wyciągnął z kieszeni chusteczkę, otarł nią moje łzy, po czym spojrzał na swoją rodzinę i przyjaciół, którzy stali kilka kroków za nami.
-Zabiorę Emily na spacer. Spotkajmy się u Was w domu za dwie godziny. Mamo możesz zrobić obiad? - błysnął uśmiechem - jestem strasznie głodny
Opuściliśmy budynek sądu tylnym wejściem i udaliśmy się na krótki spacer. Przez chwilę oboje milczeliśmy nie wiedząc co należy powiedzieć.
-Dziękuję - odparł po chwili