piątek, 15 września 2017

39.

[Emily]
Otworzyłam zaspane oczy. Słońce wpadało do sypialni przed duże okna, zatrzymując się na łóżku. Spojrzałam na swojego partnera, który jeszcze słodko spał, wtulony we mnie. Uśmiechnęłam się na ten widok, delikatnie pogładziłam go po policzku, po czym wyplątałam się z jego objęć. Z kuchni dochodziły stłumione odgłosy gotowania, więc szybko domyśliłam się, że to Ann szykuje śniadanie. Jej mąż jest już pewnie w Dortmundzie i dzielnie trenuje. Zachichotałam cicho pod nosem. Biedny Mario. Jak wróci, będzie przeklinał Marco, że ten “jest na zwolnieniu”. Wstałam z łóżka, narzuciłam na siebie koszulę swojego ukochanego, zgarnęłam telefon z szafki nocnej i opuściłam naszą sypialnię. Schodząc ze schodów, wyraźniej słyszałam już swoją przyjaciółkę, która nuciła pod nosem jakąś wesołą piosenkę.
-Dzień dobry - uśmiechnęłam się
-Cześć - pomachała mi, przerywając krojenie pomidorów
-Robisz dla nas śniadanie? - zajrzałam jej przez ramię - co to będzie?
-Jajka zapiekane w tostach, z pomidorami i serem - wskazała palcem na swojego smartfona, leżącego na blacie - możesz sobie przejrzeć przepis
-Zaufam Ci - zachichotałam - potrzebujesz pomocy?
-Jeśli możesz, to zrób kawę czy herbatę, jak wolisz
-Jasne - kiwnęłam głową - co dla Ciebie?
-Herbata - zerknęła na mnie kątem oka - już piłam dzisiaj kawę
-Od dawna jesteś na nogach? - zmarszczyłam brwi
-Przebudziłam się jak Mario wychodził na trening - skrzywiła się - a potem jakoś nie mogłam już zasnąć
Westchnęłam, powstrzymując się od komentarza. Wyjęłam z szafki trzy kubki, w dwóch z nich zrobiłam kawę, a w trzecim przygotowałam herbatę. Modelka powoli robiła dla nas śniadanie, a dom wypełniał się jego zapachem.
-Rozumiem, że Marco jeszcze śpi? - zaśmiała się
-Tak, korzysta ze zwolnienia - zażartowałam - musi się wygrzać, jeśli chce wyzdrowieć
-Faktycznie - uśmiechnęła się szeroko
-Zaraz pójdę go obudzić, żeby zjadł z nami
-Koniecznie! Lepiej smakuje gorące - otworzyła piekarnik i włożyła do niego dwie patelnie, z naszymi jajkami w tostach - za kilka minut będzie gotowe
-Co chcesz dzisiaj robić? - upiłam łyk gorącej kawy
-Myślałam, że może przejdziemy się na spacer po śniadaniu, co Ty na to?
-Pewnie, szkoda siedzieć cały dzień w domu, jeśli pogoda ma być w miarę dobra
Nakryłam do stołu, pomogłam ogarnąć blondynce blat, a gdy piekarnik zaczął pikać, ruszyłam na górę, żeby obudzić swojego ukochanego. Piłkarz leżał na brzuchu,rozwalony na naszym łóżku, obejmując moją poduszkę. Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Marco - wyszeptałam mu czule do ucha
-Hmm? - wymruczał
-Wstawaj - przeczesałam palcami jego gęste włosy - Ann zrobiła śniadanie
-Zjem później - mruknął
-Później będzie niedobre - pocałowałam go w szyję - no dalej, kawa też jest
-Kawę mieliśmy pić dopiero w południe - obrócił się na plecy, wciąż nie otwierając oczu - teraz czas na poranny sex
Zaśmiałam się wesoło i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Dopiero jak razem zamieszkamy - przypomniałam mu
-Łamiesz mi serce - spojrzał na mnie, swoimi pięknymi, zaspanymi oczami
-Przykro mi - cmoknęłam go w policzek - ruszaj tyłek
-Muszę się ubierać?
-Niekoniecznie - wzruszyłam ramionami - jak widzisz, ja jestem jeszcze nieogarnięta
-I masz na sobie moją koszulę - uśmiechnął się - kuszący widok
-Dla Ciebie mój widok zawsze jest kuszący - mrugnęłam do niego
-To prawda - kiwnął głową
-Idę na dół, masz dwie minuty, żeby do nas dołączyć - oznajmiłam
-A jak nie dołączę?
-To śpisz na kanapie - zachichotałam, wychodząc z sypialni
Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam powoli po schodach. Ann zdążyła nałożyć już, każdemu porcję śniadania na talerze. Usiadłam przy stole, na swoim stałym miejscu, a modelka zajęła miejsce obok mnie.
-Podsiadlaś mnie, Ann-Kathrin
-To dlatego, że się spóźniłeś Marco - odpowiedziała mu zadowolona - kawa na blacie, śniadanie na talerzu. Smacznego
-Dziękuję - usiadł naprzeciwko mnie, upił łyk gorącego napoju i zlustrował wzrokiem swój posiłek - Mario na treningu?
-Tak - przytaknęła - nie obija się, jak co poniektórzy
-Nie mam pojęcia, o czym mówisz - zaśmiał się, po czym spojrzał na mnie - wszystko w porządku, Em? Siedzisz tak cicho
-Nie chcę Wam przeszkadzać - zażartowałam
-Ktoś tu jest zazdrosny - blondynka delikatnie mnie szturchnęła
-Wczoraj uzgodniliśmy, że nie muszę być zazdrosna - pokazałam jej język
-To była wersja przy Mario - odparł wesoło piłkarz - co wymyśliłyście na później?
-Chcemy się wybrać na spacer - sięgnęłam po swój kubek - pogoda ma być dobra
-Świetny pomysł, wieczorem możemy zrobić ognisko, czy grilla - rzucił - zamkniemy sezon
-Byłoby super, ale nie wiem, czy mamy jedzenie na takie atrakcje - westchnęła pani Gotze - dam znać Mario, żeby kupił coś w drodze powrotnej
-Okej - uśmiechnął się
Dokończyliśmy jeść pierwszy i najważniejszy posiłek dnia, blondyn ogarnął kuchnię i brudne naczynia, Ann zabrała się za pisanie nowej listy zakupów dla swojego męża, a ja skorzystałam z okazji i pobiegłam na górę, aby się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i związałam je w luźnego koka. Akurat zapinałam stanik, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie i stanął w nich mój ukochany. Uśmiechnął się szeroko, oparł plecami o ścianę i spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem.
-Będziesz się tak gapił? - zerknęłam na niego
-Yhmm - kiwnął głową
Uśmiechnęłam się delikatnie, stanęłam tyłem do niego i sięgnęłam po czarne jeansy z niewielkimi przetarciami, leżące na łóżku. Do tego założyłam szeroki, beżowy sweter, w którym podwinęłam lekko rękawy. o tego założyłam szeroki, ciemnobeżowy sweter, w którym podwinęłam lekko rękawy, żeby nie były zbyt długie. Na nogi wsunęłam czarne botki na płaskiej podeszwie.
-Możesz przestać się gapić, kochanie - posłałam blondynowi uśmiech - i zacząć się szykować. Chcemy iść na spacer, zanim Mario wróci - przypomniałam mu
-Wiem wiem - przeczesał palcami włosy - potrzebuję, tylko kilka minut
-Jak zwykle - zaśmiałam się
Zrobił kilka kroków zbliżając się do mnie, złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Opierałam się plecami, o jego umięśnioną klatkę piersiową, czując jego ciepły oddech na swojej szyi.
-Kocham Cię, mała - powiedział cicho
-Ja też Cię kocham, mały - odchyliłam głowę i oparłam o jego ramię
Pocałował mnie w głowę, a następnie odsunął się ode mnie i ruszył do łazienki, aby się ogarnąć. Ja w tym czasie sięgnęłam, po biżuterię, którą sobie przygotowałam. Srebrny naszyjnik, kilka srebrnych, ciężkich bransoletek i dużych pierścionków. Zaszalałam. Do średniej, czarnej torebki wrzuciłam kilka, najpotrzebniejszych rzeczy.
-Gdzie jest moja czarna bluza? - Reus spojrzał na mnie udawanym, groźnym wzrokiem
-Masz na myśli naszą czarną bluzę? - uśmiechnęłam się szeroko
-Tak, właśnie to mam na myśli - przewrócił oczami - to, gdzie ona jest?
-W mojej szafie - wskazałam ręką - wisi na wieszaku
-Oczywiście, mogłem się domyślić - zaśmiał się
Kilkanaście minut później oboje byliśmy gotowi, zeszliśmy na dół i czekaliśmy na Ann, która rozmawiała jeszcze przez telefon. Zgarnęłam z lodówki butelkę wody, którą włożyłam do torebki, a piłkarz wziął jabłko, które również wylądowało w mojej torebce.
-Jak będzie mi za ciężko, to Ty będziesz nosił moją torbę - zażartowałam, kiwając na niego palcem
-Z największą przyjemnością - puścił mi oczko
-Moją torebkę też będziesz mógł ponosić, jeśli tak to lubisz! - zawołała Ann, zbiegając ze schodów
-Oczywiście, pani Gotze - wywrócił oczami, wywołując nasz chichot - gotowe panienki?
-Gotowe - przytaknęłyśmy
-To wychodźcie, a ja wszystko pozamykam - kiwnął głową na drzwi wejściowe
Posłusznie wyszłyśmy na zewnątrz i stanęłyśmy na podwórku przed drzwiami. Marco jeszcze chwilę krzątał się po domu, a po chwili wyszedł, zamknął drzwi i dołączył do nas. Złapał mnie za rękę, ściskając ją delikatnie.
-Którędy chcemy iść? - spytał
-Obojętnie - blondynka wzruszyła ramionami - zdajemy się na Ciebie
-Ostatnio spacerowałem tu na zimę, teraz jest zdecydowanie przyjemnie
-To dlatego, że nie lubisz zimy, kochanie - zachichotałam
-Dlatego właśnie jak będę miał przerwę zimową, to wyskoczymy do jakiegoś ciepłego miejsca - posłał mi uśmiech
-Byle nie do Dubaju - mruknęłam
-Nie, nie do Dubaju - pocałował mnie w czoło
-Dubaj jest cudowny, Em - zaćwierkała modelka - nie możesz się uprzedzać. Możemy jechać we dwie, jak chłopaki będą ciężko pracować na boisku
-Pomyślimy - wysiliłam się na uśmiech
-Ann, chcesz zabrać moją kobietę na szaloną wycieczkę do Dubaju? Nie wiem, czy będę mógł się na to zgodzić
-Marco skarbeczku - posłała mu promienny uśmiech - nie będziesz miał zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii
-Na pewno więcej niż Ty - odgryzł się
-Oj nie wiem, nie wiem - pokiwała głową w udawanym zamyśleniu
-Wracając do przerwy zimowej - przerwałam ich przyjacielską sprzeczkę - powinniśmy się wybrać wszyscy razem
-Tak, powinniśmy - kiwnął głową, mój mężczyzna - rozejrzymy się z Mario, za jakimś fajnym egzotycznym miejscem
-Kilka lat temu rozglądaliśmy się za tanimi miejscami - przypomniało mi się - zarzekaliśmy się, że sami za wszystko zapłacimy, a potem i tak rodzice dawali nam większość - roześmiałam się wesoło
-Stare dobre czasy - zachichotała modelka
-Pamiętam jak wydałem pół pensji na kwiaty dla Emi, a ona zostawiła je w kawiarni
-Były śliczne - westchnęłam - wróciłam po nie, ale już ich nie było
-Za karę nie kupowałem jej później kwiatów - mruknął rozbawiony
-To prawda - kiwnęłam głową - zamiast tego dostawałam czekoladki
-Przynajmniej na coś się przydały - blondynka wzruszyła ramionami - mogłaś je zjeść i byłaś zadowolona, a kwiaty tylko stoją w wazonach i usychają
-Powiedziała Ann, która uwielbia kwiaty i może mieć cały dom zawalony nimi - przewróciłam oczami
-Oj tak, kwiaty uwielbiam, szczególnie takie cięte - potwierdziła - ale często kupuję je sobie sama - prychnęła - choć przyznaję, że mąż też mnie rozpieszcza
-Teraz większość ludzi nie chcą dostawać kwiatów z okazji ślubu, a Ann wręcz o to błagała - Reus szturchnął ją biodrem
-Nie błagałam! - oburzyła się - po prostu wszyscy dobrze mnie znają i wiedzieli, co chciałabym najbardziej dostać
-A jak ktoś nie wiedział, to ja jako świadkowa go o tym informowałam - dodałam
-Ja, jako świadek, zajmowałem się nieco innymi sprawami - odchrząknął
-Właśnie Marco - klasnęła w dłonie - skoro jesteś już tutaj sami, to może…
-Nie jesteśmy sami - spojrzał na nią z udawanym przerażeniem, wskazując na mnie
-Chodziło mi o to, że nie ma z nami Mario - spiorunowała
-Ann zmierza do tego kochanie, że chciałaby wiedzieć co robiliście na kawalerskim - wytłumaczyłam
-Właśnie do tego zmierzałam - potwierdziła
-What happens in Vegas, stays in Vegas - uśmiechnął się szeroko


Siedzieliśmy na tarasie przy zastawionym stole, piliśmy piwo, a w tle stał rozpalony grill, którego zawdzięczaliśmy kolację. Mario odpalił muzykę, Ann zadbała o nastrój - świeczki duże i małe paliły się gdzieś dookoła, a my z Marco zajmowaliśmy się jedzeniem i piciem. Powoli robiło się ciemno, chłodno, ale my dopiero się rozkręcaliśmy. Planowaliśmy rozpalić ognisko po posiłku i powspominać stare, dobre czasy. Akurat mieliśmy sprzątać talerze, gdy na podwórko wjechał samochód. Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, a mój mężczyzna wstał z miejsca i poszedł przywitać nowych gości. A dokładniej swoje siostry.
-Pomyślałyśmy, że dołączymy - uśmiechnęła się Yvonne - mam nadzieję, że nie przeszkadzamy
-Coś Ty! - przytuliłam ją - cieszę się, że jesteście
-Ale nam zrobiłyście niespodziankę - zachichotała Ann - co tak same?
-Sprzedałyśmy dzieci tatuśkom i jesteśmy - uśmiechnęła się Melanie
-Bardzo dobrze, zostało nam jeszcze sporo jedzenia, sami tego nie zjemy - zażartował Marco - a zaraz rozpalimy ognisko. Siadajcie do stołu
-Przyniosę dodatkowe talerze - oznajmiłam - chcecie coś ciepłego do picia?
-Ja poproszę zieloną herbatę - poprosiła ciężarna - zresztą chętnie Ci pomogę
Kiwnęłam głową, po czym ruszyłam do środka przez otwarte drzwi tarasowe. Wstawiłam wodę na herbatę, wyjęłam talerze z szafki i sięgnęłam do szuflady po sztućce.
-Dawno się nie widziałyśmy - oparła się o blat
-Wiem - skrzywiłam się - strasznie Cię przepraszam, ale ostatnio byłam zawalona robotą
-Nie unikasz mnie, prawda Em?
-Oczywiście, że nie! - spojrzałam na nią - kilka dni temu nawet rozmawiałam z Marco, że muszę się z Tobą umówić, ale mnie wyprzedziłaś
-Jakoś się tak złożyło - roześmiała się
-Jak się czujesz?
-Powoli coraz lepiej - pogładziła się po płaskim brzuchu - nie jest jeszcze idealnie, ale mdłości powoli ustępują, nie jestem już ciągle senna
-To dobrze -założyłam kosmyk włosów za ucho - początek chyba najgorszy, co?
-Zdecydowanie - sięgnęła po kubek z gotową herbatą - ale bardzo szybko mija
-Pewnie - westchnęłam
Wróciłyśmy na taras, gdzie usiadłam z powrotem na swoim miejscu. Piłkarze powoli rozpalali ogień, a modelka rozmawiała z najstarszą siostrą mojego ukochanego.
-Jedzcie dziewczyny - zachęciłam podając im talerze - szkoda, żeby się zmarnowało
-Em, jak praca?
-Dużo roboty - wzruszyłam ramionami - ale bardzo mi się podoba
-Pewnie trudno to pogodzić z projektem mieszkania
-Łatwo nie jest - zachichotałam
-Marco coś wspominał, że remont się przedłuży
-Najprawdopodobniej tak, ale wciąż liczę, że wyrobią się na czas - wyznałam - zobaczymy jak będzie
-Najważniejsze, żeby wszystko dobrze zrobili - uśmiechnęła się
-Ognisko zaraz będzie gotowe, możemy się przenieść jak zjecie - blondyn podszedł do nas i położył mi dłonie na ramionach - przyniosę Wam jakieś koce albo coś cieplejszego do ubrania
-Pomóc Ci? - spojrzałam na niego z dołu
-Dam sobie radę - pocałował mnie w czoło - to zajmie tylko kilka minut
-Okej - kiwnęłam głową
Kilkanaście minut później siedzieliśmy wokół ogniska wymieniając się wspomnieniami. Opowiadaliśmy sobie zabawne historie, sprzed kilku, a nawet kilkunastu lat i zastanawialiśmy jak to się stało, że minęło tyle czasu. Przecież to było jakby wczoraj.
-Chodźmy na spacer - szepnął mi do ucha Marco

piątek, 4 sierpnia 2017

38.

[Emily]
-Cholera – zaklęłam, widząc, która jest godzina
10:27
-Marco, wstawaj – szturchnęłam go – zaspaliśmy
-Która godzina? – westchnął, otwierając oczy
-W pół do jedenastej – jęknęłam, wygrzebując się z łóżka
-Cholera – zaklął, dokładnie tak jak ja kilka minut wcześniej – zanim dotrę na trening, to on się już skończy
-Zanim się ogarnę i dojadę do pracy, będzie już pora lunchu – mruknęłam
-Możemy zrobić sobie dzisiaj wagary - wstał z łóżka i ruszył w moją stronę, żeby mnie przytulić
-Nie możemy – zaprzeczyłam szybko - dzwoń do trenera, że zaspałeś i będziesz najszybciej jak się da
-Dobrze, zadzwonię – pocałował mnie w ramię – leć pod prysznic
Kiwnęłam głową, zgarnęłam z garderoby czystą bieliznę i pobiegłam do łazienki, żeby się wykąpać. Po dziesięciu minutach, stałam już przed lustrem i suszyłam włosy. Jak na złość cale się puszyły, nie chciały układać, a na pewno nie wyglądały dobrze. Pewnie tak, czy siak je zwiążę.
-A co Ty tu jeszcze robisz? – spytałam zdziwiona, widząc wylegującego się na moim łóżku piłkarza
-Dzwoniłem do trenera – wzruszył ramionami
-I co?
-Powiedziałem, że jestem chory – uśmiechnął się – i mam zwolnienie lekarskie do końca tygodnia
-Jesteś niemożliwy – przewróciłam oczami – wydawało mi się, że zwolnienie lekarskie może dać Wam, tylko Wasz klubowy lekarz
-Są wyjątki – zaśmiał się
-No dobrze, a skąd wytrzaśniesz teraz zwolnienie lekarskie do końca tygodnia?
-Mam trochę znajomości – puścił mi oczko – zresztą to tylko dzisiaj i jutro. W niedzielę nie mamy treningu. A w poniedziałek pojawię się w ośrodku zdrowy i pełny energii
-Fantastycznie, zawieziesz mnie zaraz do pracy
-Daj spokój, kotku. Jest piątek, nie opłaca Ci się już jechać do pracy
-Marco, nie mogę chodzić i nie chodzić do pracy jak mi się podoba – skrzywiłam się
-Wykonam jeden telefon, odbierzemy nasze zwolnienia lekarskie. Zawieziesz moje na stadion, ja zawiozę Twoje do pracy i oboje będziemy zadowoleni
-Nie jesteśmy chorzy – zachichotałam
-Ale tylko my o tym wiemy – uśmiechnął się szeroko – zbieraj się, a ja idę na dół zadzwonić
-Zrób kawę – poprosiłam, zanim wyszedł z mojej sypialni
Usiadłam przy toaletce, zrobiłam makijaż, podkreślający oczy i zastanawiałam się, co zrobić z włosami. Mogłabym je związać, ale lubię jak są rozpuszczone. W końcu sięgnęłam po lokówkę. Drobne fale rozsypały się po moich ramionach, tworząc całkiem dobry efekt. Skoro już dałam się namówić na wagary od pracy, to postanowiłam ubrać się zwyczajnie. Założyłam jeansy, szary sweter z dekoltem w serek, białe, krótkie Conversy. Na lewym nadgarstku zapięłam cienki, czarny zegarek, a do dużej torby wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy. Wzięłam jeszcze czarny kapelusik i byłam gotowa.
-W samą porę – usłyszałam, schodząc po schodach – zaraz kawa Ci wystygnie
-Oj tam – odłożyłam torbę i kapelusz na kanapę – co chcesz zjeść na śniadanie?
-Już zrobiłem śniadanie – zakomunikował
-Jesteś ideałem – uśmiechnęłam się
-Siadaj – kiwnął głową w stronę stołu
-Moja mama byłaby zachwycona, gdyby zobaczyła Cię gotującego w swojej kuchni
-W takim razie żałuję, że jej tu nie ma – postawił przede mną talerz z jajecznicą i awokado, a potem podał mi kubek z kawą
-Dziękuję
-Smacznego – pocałował mnie w dłoń – zdążysz się jeszcze spakować, przed wyjściem?
-Po co mam się pakować?
-Zobaczysz – mrugnął do mnie
Dokończyliśmy jeść śniadanie, posprzątałam po nim i wspólnie ze swoim facetem spakowałam sobie walizkę na weekend. Chociaż nie byłam pewna, gdzie się wybieramy. Kilka minut przed dwunastą, gotowi wyszliśmy z mojego rodzinnego domu. Naszym pierwszym przystankiem był oczywiście znajomy lekarz Marco, który wpisał nam zwolnienia lekarskie. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, zresztą tak samo jak on, widząc naszą dwójkę. W wyśmienitych humorach i w pełni sił.
-Jak często to robisz? – spytałam
-Wcale – wzruszył ramionami – dawno temu mi się zdarzyło
-Jak dawno? – oparłam łokieć o jego fotel i wplotłam palce w jego włosy
-Chyba jakoś ze dwa lata temu – pogładził mnie dłonią po kolanie – najpierw na stadion, czy do Ciebie do pracy?
-Do mnie. Ze stadionu jest bliżej do Twojego mieszkania, a Ty musisz się spakować
-Racja – kiwnął głową – wiesz, co teraz będzie?
-Oświeć mnie – spojrzałam na niego wyczekująco
-Wszyscy w Twojej firmie dowiedzą się, że jestem Twoim facetem – odparł zadowolony
-Aż tak Cię to cieszy?
-Pewnie. Uwielbiam się chwalić, że jesteś moją kobietą – powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam
-Tylko nie rób tego na łamach jakiegoś magazynu plotkarskiego – zażartowałam
-Za późno, już jestem umówiony na szczery wywiad dla Bild
-Dobrze wiedzieć – wybuchłam śmiechem

Ponad godzinę później zatrzymaliśmy się pod domem naszych przyjaciół. Spojrzałam zaskoczona na mojego ukochanego, a on posłał mi uśmiech i wzruszył ramionami. Po chwili z domu wyszła Ann, a zaraz za nią Mario, który ciągnął dwie małe walizki. Wtedy dotarło do mnie, że jedziemy we czwórkę. Ciekawe, czy Gotze będzie jechał jutro rano na trening. Jeśli tak, to współczuję.
-Hej! – zawołała entuzjastycznie modelka, siadając za mną
-Cześć – odwróciłam się, żeby cmoknąć ją w policzek – wiesz, gdzie jedziemy?
-Pewnie, że wie – odpowiedział za nią Marco – a Ty niedługo się dowiesz
-Mam deja vu – odparł Mario, wsiadając do auta – to już prawie rok, co?
-Szybko minęło – stwierdziłam – ale chyba nie jedziemy do Ga-Pa?
-Nie – roześmiała się Ann – ale powinniśmy skoczyć na weekend jak zacznie się zima
-Jeśli tylko uda nam się zgrać terminy, to na pewno się wybierzemy – uśmiechnął się blondyn – to co, jedziemy?
-Zdecydowanie – odwróciłam się z powrotem w stronę kierunku jazdy – potrzebujemy zatrzymać się na zakupy?
-Tak, ale zrobimy to na ostatnim odcinku drogi – położył dłoń na moim kolanie
-Słyszałem, że jesteście chorzy – zaśmiał się szatyn – jak się czujecie?
-Fatalnie – udałam, że kaszlę - uważaj, bo się zarazisz
-Lepiej nie. Trener by mnie zabił – poklepał swojego przyjaciela po ramieniu – wystarczy, że jeden dostarczył zwolnienie lekarskie
-Moja dziewczyna je dostarczyła – mruknął blondyn – zbyt źle się czułem, żeby pokazywać się na stadionie
-Dobrze, że tak szybko ozdrowieliście i możecie spędzić weekend ze swoimi wspaniałymi przyjaciółmi – wtrąciła pani Gotze
-Zapomniałaś dodać, jacy oni są skromni – zachichotałam
Rozmawialiśmy i żartowaliśmy przez większość czasu. Ja w końcu zorientowałam się, gdzie jedziemy. Nad jezioro, do domu Marco. A może to nasz dom? To poniekąd zawsze był nasz dom. W mieście, po bardziej turystycznej stronie jeziora zatrzymaliśmy się, aby zrobić zakupy. Nie trafiliśmy na wielu ludzi, dzięki czemu cała trójka moich najbliższych nie została rozpoznana, ani zaczepiona.
-Nie kupujmy za dużo, jesteśmy tu tylko do niedzieli
-Em ma rację, nie zamierzam tego zabierać do Dortmundu
-Wszystko zjemy – zapewnił nas Mario
-Będziemy gotować i oszczędzimy sobie zamawianie jedzenia
-Chyba chciałeś powiedzieć, że my będziemy gotowały, a Wy będziecie siedzieć na kanapie, oglądać mecze i pić piwo – dźgnęłam go palcem w brzuch
-Przejrzałaś mnie – pocałował mnie w czoło – ale jeśli chcesz, to chętnie zrobię dzisiejszą kolację
-Omówimy to w domu – pogładziłam go po policzku
-Dobra zakochańce, koniec czułości – Mario poklepał mnie po plecach, na co przewróciłam oczami – chyba mamy już wszystko. Możemy spadać do domku
-No to lecimy – uśmiechnęłam się – gdzie Ann?
-Poszła zająć kolejkę do kasy
Kiwnęłam głową, na znak zrozumienia, złapałam mojego faceta za dłoń i razem ruszyliśmy na poszukiwania naszej przyjaciółki. Modelka wypakowywała akurat zakupy na taśmę, a kasjerka sięgała po nie ze znudzoną miną.
-37 euro - oznajmiła w końcu
Zrzuciliśmy się po równo, zapakowaliśmy wszystko do papierowych toreb, które wzięli piłkarze i opuściliśmy market. Udało nam się upchać wszystko do bagażnika, po czym wsiedliśmy do auta. Tym razem usiadłam z tyłu, żeby poplotkować chwilę ze swoją przyjaciółką.
-Porozmawiamy później o wczoraj? – szepnęła
-Raczej nie – wzruszyłam ramionami – nie ma, o czym gadać
-Widać po Was, że już jest w porządku – pogładziła mnie po ramieniu – ale czy na pewno?
-Tak, na pewno – kiwnęłam głową – wszystko sobie wyjaśniliśmy i jest naprawdę dobrze
-Nie wiecie panienki, że w towarzystwie się nie szepcze – przerwał nam Mario
-Damy czasem muszą szeptać. Nawet w towarzystwie – bąknęła jego żona
-Już dobrze, skarbie – zaśmiał się, po czym zerknął na swojego przyjaciela – pamiętaj Marco, zawsze przytakuj swojej kobiecie
-Mario, pysiu – zaczęła blondynka – dajesz swojemu przyjacielowi wspaniałe rady. Dlaczego zawsze się do tego nie stosujesz? – zapytała podkreślając słowo „zawsze”
-Oczywiście, że się stosuje – prychnął – zawsze
-Na pewno mówicie cały czas o tym samym? – zażartował Marco – bo mam wrażenie, że to jakiś niezrozumiały dla mnie i Emi flirt. Czy „zawsze”, to jakieś Wasze tajne hasło?
-Jeśli opowiedzą na to pytanie, to już nie będzie tajne – zachichotałam – a ja już do końca życia będę kojarzyła to jedno słowo z nimi
-W takim razie nie odpowiadam – pani Gotze uniosła ręce w geście kapitulacji
-Kiedy będziemy mogli zobaczyć Wasze mieszkanko? - Mario mruknął do mnie w lusterku, ale ja słysząc o co pyta, jedynie jęknęłam
-To drażliwy temat - westchnął Reus
-Ale chyba się nie rozmyśliliście, co?
-Jasne, że nie - przewróciłam oczami - po prostu wszystko idzie nie tak jak trzeba
-Przeprowadzka przesunie się w czasie?
-Wszystko przesunie się w czasie! - ukryłam twarz w dłoniach - wybraliśmy super ekipę, która okazała się wcale nie być super
-Nie przesadzaj, skarbie - odparł czułe blondyn - wczoraj o tym rozmawialiśmy
-Pewnie, wiem. Co nie zmienia faktu, że chciałabym, żeby było tak jak zaplanowaliśmy
-Okej, ale skoro jedna ekipa nie daje rady, to czy nie możecie zatrudnić drugiej? - spytała ostrożnie Ann-Kathrin
-Dwie osobne ekipy nie chcą ze sobą pracować. Traktują się, tylko i wyłącznie jak konkurencja - mruknął Marco - już o tym myśleliśmy
-Macie mieszkanie wielkości dużego domu. Remont wcale nie jest prosty - odezwał się Mario - ale prędzej, czy później wszystko będzie zrobione
-Na razie zapowiada się, że raczej później, niż prędzej - bąknęłam
-Coś wspólnie wymyślimy. A teraz cieszmy się ciszą i spokojem - modelka klasnęła w dłonie, gdy mój mężczyzna otwierał bramę - cały weekend z dala od miejskiego zgiełku
-Jedziesz jutro rano na trening, Mario?
-Nie mam wyjścia - wzruszył ramionami - ale obiecuję Was nie obudzić o świcie
Wysiedliśmy z samochodu, wypakowaliśmy wszystkie walizki, które ulokowaliśmy w sypialniach. Marco schował auto do garażu, a nasza trójka rozpakowała zakupy. Była już pora obiadowa, ale nie mieliśmy pomysłu na posiłek.
-Może zrobimy zapiekankę? Trochę mięsa, warzyw, do piekarnika i gotowe - zaproponowała Ann
-Dobry pomysł - kiwnęłam głową - ja pokroję warzywa. Zajmujesz się mięsem?
-Oczywiście. Chłopaki, nakrycie do stołu i wybierzcie wino - zarządziła
Zajęliśmy się swoimi zadaniami, co jakiś czas śmiejąc się z żartów Mario, który jak zwykle nas nie zawodził. Prawdziwy mistrz dowcipu! Gdy skończyłam kroić warzywa do zapiekanki, przygotowałam sałatkę, a potem wyjęłam składniki potrzebne do fit ciasta by Ann, czyli z przepisu niezawodnej Ani Lewandowskiej.
-Powinniśmy zacząć od deseru, tak jak robią to Lewandowscy - kłóci się młodszy z piłkarzy
-Ale zaczniemy od zapiekanki - żona posłała mu groźne spojrzenie
-Zawsze przytakuj, Mario - zawołał Marco, obejmując mnie, na co wszyscy się roześmialiśmy
-I Ty Brutusie przeciwko mnie? - warknął żartobliwie szatyn - dobrze, zacznijmy od zapiekanki. Wygraliście
-Otworzę wino - szepnął mi do ucha blondyn - czerwone półsłodkie, może być? Wiem, że wolisz białe...
-Czerwone jest w porządku - uśmiechnęłam się, przerywając mu
Odsunął się ode mnie, aby swobodnie otworzyć butelkę, a ja usiadłam do stołu naprzeciwko Ann. Posłała mi swój promienny, szeroki uśmiech.
-Cieszę się, że jesteśmy tu wszyscy razem - oznajmiła w końcu - cieszę się, że wreszcie poszliście po rozum do głowy
-Zawsze można na Ciebie liczyć, Ann - zaśmiał się Marco, nalewając trunku do kieliszków
-Doskonale o tym wiem - puściła mu oczko - uwielbiasz moją szczerość
-Uwielbiam Cię całą - cmoknął ją w policzek
-Bo będę zazdrosna - odchrząknęłam
-Spokojnie skarbie. Twoja przyjaciółka woli nieco niższych mężczyzn
-Bardzo śmieszne - bąknął szatyn - różnica wzrostu wcale nie jest taka duża
-Żartuję brachu - odstawił butelkę na stół i przybili sobie piątki - siadaj i jedzmy
Blondyn zajął miejsce obok mnie, położył mi dłoń na kolanie i zabrał się za jedzenie.
-Kiedy lecisz do Londynu? - spytałam blondynkę
-We wtorek po południu - odpowiedziała, upijając trochę wina - zostaję kilka dni i lecę do LA
-A potem z LA do Dortmundu, czy jakieś jeszcze przystanki?
-Nie, wracam do domu - uśmiechnęła się - prawie dwa tygodnie, to wystarczająca rozłąka
-W kolejnym tygodniu rozpoczyna się Liga Mistrzów - dodał Mario - na szczęście Ann wraca, akurat na nasz pierwszy mecz
-Spotkamy się na stadionie, siostro - puściłam jej oczko
-Załatwimy Wam miejsca obok siebie - zapewnił Reus - będziecie mogły przeplotkować cały mecz
-No raczej - zachichotałam - przecież nie będziemy się skupiać na Waszej grze
-Em ma rację, idziemy się tylko najeść w loży vipowskiej - zaśmiała się moja przyjaciółka
-Kobiety piłkarzy - przewrócił oczami
Wybuchliśmy śmiechem. Dokończyliśmy jeść obiad, po którym ku wielkiej radości Mario podałam ciasto. Każde z nas zjadło po dwa kawałki i schowałam blachę do lodówki. Zostanie na resztę weekendu. Albo chociaż … na resztę dnia. Chłopaki poszli wyciągnąć łódkę, żebyśmy mogli popływać po jeziorze, a my w tym czasie posprzątałyśmy. Wzięłam bluzę Marco, gdyby zrobiło się chłodniej.
-Pozamykasz wszystko? - spytała blondynka, stojąc przy drzwiach tarasowych
-Tak, pewnie - machnęłam ręką - leć do chłopaków, a ja pójdę jeszcze do łazienki, wszystko tu ogarnę i zaraz do Was dołączę
Kilkanaście minut później stałam na pomoście, czekając aż mój mężczyzna pomoże mi wsiąść do drewnianej łódki. Gdy wreszcie to zrobił, wtuliłam się w niego, zmuszając naszego przyjaciela, żeby przez chwilę wiosłował. Wypłynęliśmy naprawdę daleko, zrobiliśmy przerwę i korzystaliśmy z błogiej chwili. Tylko nasza czwórka. Dwie zakochane pary. Moi najbliżsi przyjaciele. I mój Jedyny.

piątek, 21 lipca 2017

37.

[Emily]
Rzuciłam swoje rzeczy na podłogę, oparłam się o drzwi wejściowe, zamykając oczy i wypuściłam ze świstem powietrze. Musiałam się uspokoić, potrzebowałam chwili, żeby złapać oddech. Kilka minut później pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam w głąb domu. W jadalni natrafiłam na moich rodziców i Annie, jedzących obiad. Poczułam ścisk w żołądku i ciche burczenie, ale nie miałam ochoty nic jeść.
-Wcześnie wróciłaś, kochanie - uśmiechnął się do mnie tata - siadaj do stołu i zjedz z nami obiad
-Nie jestem głodna - skłamałam
-Wszystko w porządku, Em? - Annie spojrzała na mnie z wahaniem
-Jestem zmęczona, pójdę się położyć - wzruszyłam ramionami
-Jesteś chora? - zmartwiła się moja rodzicielka
-Pokłóciłam się z Marco - mruknęłam
Nie czekając na odpowiedź, zmusiłam się do odejścia. Szybkim krokiem weszłam po schodach i zamknęłam się w swojej sypialni. Upewniłam się, że drzwi są zamknięte na klucz. Chciałam być sama. Rozebrałam się do bielizny, wyciągnęłam spod poduszki koszulkę Marco i założyłam ją. Leżąc w łóżku, otulona kołdrą i zapachem mojego ukochanego, pozwoliłam sobie na płacz. Łzy spływały po moich policzkach, rozmazując starannie zrobiony rano makijaż. Tak bardzo chciałabym, żeby ten wieczór inaczej się skończył. Nie miałam ochoty słuchać, jak moja siostra próbuje przekonać mnie do rozmowy, więc sięgnęłam po swój telefon i słuchawki. Odpaliłam aplikację Spotify, miałam tam kilka playlist na różne nastroje. Włączyłam najsmutniejszą z nich, zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby muzyka mnie pochłonęła. Dzisiejsza kłótnia bardzo mnie zaskoczył, ani przez chwilę się jej nie spodziewałam. A później było już za późno. Nie mogłam pogodzić się z tym, jak zachował się Marco i jak mnie potraktował. Czy jego zazdrość mogła wynikać z braku zaufania? Czy dałam mu do zrozumienia, że powinien być zazdrosny? Czy to w ogóle była moja wina? Myśli przelatywały mi przez głowę z prędkością światła, jedna za drugą. Oczywiście, że żaden związek nie jest idealny i w każdym zdarzają się kłótnie. Jednak miałam cichutką, malutką nadzieję, że my potrafimy tak dobrze się dogadać, żeby obyło się bez kłótni. Byłam naiwna. Sygnał przychodzącej wiadomości przerwał moje rozmyślania. Wstrzymałam oddech, myśląc o blondynie jako o nadawcy. Przeliczyłam się. Sms był od Ann, która jakimś cudem wiedziała już co się dzieje. Nie byłam tylko pewna skąd.
“Chcesz porozmawiać o tej kłótni?”
“Nie, chyba nie” 
“Na pewno? Na mnie zawsze możesz liczyć!”
“Wiem i bardzo Ci dziękuję. Teraz chcę być po prostu sama”
“Och. Jasne. Powiesz mi chociaż o co poszło?”
“Sama nie wiem. To trochę skomplikowane. Skąd w ogóle wiesz?”
“Annie do mnie dzwoniła”
“Hmm…”
“Em? Wszystko się wyjaśni, to tylko drobna kłótnia. Zdarza się w najlepszym związku”
“Tak, wiem. Muszę to na spokojnie przetrawić”
“Marco się odzywał?”
“Nie”
“Odezwie się. Zobaczysz”
Długo wpatrywałam się w te trzy słowa. Chciałabym, żeby Ann miała rację. Nie odpisując, odłożyłam telefon na bok i z powrotem zatraciłam się w muzyce. Mijały kolejne minuty, piosenki, myśli, a ja wciąż byłam w punkcie wyjścia. Nie doszłam do żadnych sensownych wniosków. I miałam wrażenie, że nie ruszę z miejsca dopóki nie wyjaśnię sobie wszystkiego ze swoim ukochanym. Na nieszczęście dla mnie, byłam tchórzem i bałam się zrobić pierwszy krok. Bałam się, że odtrąci mnie, bo sam nie jest jeszcze w nastroju do rozmów. Tego bym nie zniosła. Czas leciał tak szybko, że nawet nie zauważyłam, że się ściemniło. Byłam głodna. Chciało mi się siku. Dochodziła już dwunasta w nocy, więc wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju. Nie słyszałam żadnych odgłosów, co oznaczało, że moi rodzice siedzą już w swojej sypialni. Siostra pewnie gdzieś wyszła albo też siedzi u siebie. Zeszłam na dół, gdzie najpierw skorzystałam z toalety, a następnie dorwałam się do lodówki. Znalazłam w niej resztki sałatki i makaron z serem. Pozwoliłam sobie na zjedzenie obydwu potraw i znowu przemknęłam do swojej sypialni. Tym razem nie zamykałam drzwi na klucz, nie czułam już takiej potrzeby. Najwcześniej rano ktoś do mnie zajrzy, a wtedy będę miała za mało czasu na rozmowę, bo będę się śpieszyć do pracy. W najlepszym wypadku, jak ktoś tu zajrzy to będę już w pracy. Uciekam przed własną rodziną, to straszne. Jednak pytania, które mogą paść z ich strony, nie są spełnieniem moich marzeń. Wystarczy, że rozmyślanie o kłótni boli, a rozmawianie z kimś pośrednim, to jak rozgrzebywanie ran. Na nowo zaczęłam płakać, szloch rozniósł się po całej sypialni, łzy spływały po policzkach. Powinnam wziąć się w garść, zamiast rozpaczać z takiego powodu. Skuliłam się w kłębek, objęłam mocno poduszkę, pozwalając aby moje łzy się na niej zatrzymywały. Drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do środka, ale nawet się nie obejrzałam.
-Chcę być sama - pociągnęłam nosem
Byłam pewna, że ktokolwiek to był, odpuścił, ponieważ drzwi z powrotem się zamknęły. Jednak materac ugiął się pod ciężarem drugiej osoby i w ułamku sekundy znalazłam się w objęciach Marco. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami, a on otarł moje łzy i pozwolił, żebym się w niego wtuliła.
-Musimy o tym porozmawiać - szepnęłam, nie przestając płakać
-Wiem - pocałował mnie w głowę
Udało mi się uspokoić po kilkunastu minutach. Mój ukochany przez cały czas trzymał mnie ciasno w swoich ramionach, głaskał po plecach i pozwalał mi się wypłakać.
-Zachowałem się jak palant - powiedział po chwili
-Zachowałeś się jak palant - potwierdziłam
-Przepraszam - westchnął - zraniłem Cię. Naprawdę tego nie chciałem i gdybym tylko mógł cofnąć czas to bym tego nie zrobił. Znowu przeze mnie płaczesz, nie powinno tak być. Przepraszam, skarbie
-Nienawidzę się z Tobą kłócić - odparłam cicho
-Ja też tego nienawidzę - mruknął
Nie wyjaśniliśmy sobie nic i było mi przykro z tego powodu. Na szczęście piłkarz zaczął mówić, a raczej się tłumaczyć.
-Sam nie wiem co we mnie wstąpiło, może byłem zmęczony całym dniem i nie panowałem nad sobą. Wiem, że nie miałem prawa się na Tobie odgrywać i oskarżać Cię. Bardzo tego żałuję. Chodzi o to, że jestem o Ciebie cholernie zazdrosny, jestem zazdrosny o każdego faceta, który się koło Ciebie kręci. Kocham Cię, ufam Ci, szanuję Cię. Skarbie, wielbię ziemię po której stąpasz. Nie zmienia to jednak faktu, że chciałbym być jedynym facetem w Twoim życiu. Jedynym, który o Ciebie dba. Jedynym, który pilnuje, żeby nic Ci się nie stało. Jedynym, który się troszczy, żebyś nie zapominała o posiłkach. Jedynym, który zawsze Cię wysłucha. Jedynym, który zawsze Cię pocieszy. Jedynym, którego będziesz kochała. Chcę być Twoim jedynym, w każdym aspekcie życia - przerwał na chwilę - obiecuję, że zrobię wszystko, żeby na to zasłużyć i nie będę się na Tobie odgrywał. Nigdy. Nie będę Cię ranił. Nigdy nie zrobię tego umyślnie. Wybaczysz mi, Emi? Wybaczysz mi, że zachowałem się jak dupek?
-Jak mogłabym Ci nie wybaczyć? - pocałowałam go w brodę - przecież Cię kocham
-Nawet jak zachowuje się jak dupek? - spytał żartobliwym głosem
-Nawet jak zachowujesz się jak dupek - zachichotałam
-To dobrze - uśmiechnął się delikatnie
-Jesteś moim jedynym, Marco - spojrzałam mu w oczy - już na zawsze nim będziesz. Nie zapominaj o tym
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham
Blondyn pochylił się, żeby mnie pocałować, a ja wplotłam palce w jego farbowane włosy. Czule musnął moje wargi, po czym pogłębił pocałunek, wsuwając język w moje usta. Jęknęłam, oddając się tej przyjemności. Przesunęłam paznokciami po jego karku, za co zostałam nagrodzona cichym westchnieniem.
-Jak się tu znalazłeś? - wyszeptałam w jego usta
-Annie mnie wpuściła
-Nie mogłeś poczekać do rana?
-Chciałem poczekać - pocałował mnie w ramię - ale nie mogłem czekać, skoro Ty tu płakałaś
-Nie miałeś pewności, że płaczę - zmarszczyłam brwi
-Zanim Twoja siostra mnie wpuściła, to zadzwoniła do mnie i kazała mi ruszyć do Ciebie dupę
-Zdrajczyni - roześmiałam się
-Zniszczyłem nam cały wieczór - westchnął - a zapowiadał się naprawdę dobrze
-Odbijemy sobie - przeczesałam palcami jego włosy
-Jeszcze dużo wieczorów przed nami, co?
-Pewnie - zachichotałam - tak samo jak kłótni
-Nie damy rady ich uniknąć?
-Niczego bardziej nie pragnę - wtuliłam się w niego - ale obawiam się, że to niemożliwe
-Byłem dzisiaj w naszym mieszkaniu - powiedział cicho - całkiem dobrze im idzie, ale nie są pewni, czy wyrobią się do końca roku
-Jak to? - wyjąkałam - przecież mieli to zrobić w góra dwa miesiące!
-To samo im powiedziałem, ale podobno wszystko jest bardziej skomplikowane niż im się na początku wydawało
-Wybraliśmy ich, bo byli najlepsi. Teraz się okazuje, że to bullshit
-Są najlepsi, dokładnie to sprawdziliśmy – cmoknął mnie w ramię – i dlatego powinniśmy im zaufać
-Mieliśmy plany, Marco. Do końca stycznia mieliśmy uwinąć się z remontem, żebyśmy mogli wprowadzić się na przełomie lutego i marca. Teraz wszystko się przesunie i wprowadzimy się pewnie dopiero w maju
-Wprowadzimy się tak jak planowaliśmy – pocieszył mnie – nie musimy czekać, aż całe mieszkanie będzie gotowe. Możemy się wprowadzić i wykańczać je, już w nim mieszkając
-I przez kilka miesięcy będziemy się męczyć z kartonami i innymi duperelami – skrzywiłam się – nienawidzę tego
-Jakoś sobie poradzimy – wzruszył ramionami – to nie będzie trwało wiecznie
-Mam nadzieję – zachichotałam
-A po za tym nie potrzebujemy dużo do szczęścia – wymruczał, bawiąc się moimi włosami – wystarczy nam sypialnia, kuchnia i łazienka
-Jesteś pewien, że to nam wystarczy? – uniosłam pytająco jedną brew
-Zapomniałem, że Ty potrzebujesz jeszcze garderoby – zażartował, na co dźgnęłam go w bok
-Myślałam raczej o salonie i jadalni – przewróciłam oczami – bo dam sobie rękę uciąć, że będą nas wszyscy odwiedzać jak tylko się przeprowadzimy
-No to ich nie wpuścimy – zaśmiał się – albo przyjmiemy ich w kuchni
-Co chcesz zrobić ze swoim mieszkaniem?
-Jeszcze o tym nie myślałem – przyznał – pewnie je sprzedam
-Nie będzie Ci go szkoda?
-Absolutnie nie – pokręcił przecząco głową 
-Jeśli chcesz je sprzedać, to powinieneś niedługo je wystawić – palcem rysowałam szlaczki na jego brzuchu – i zastanów się, co chcesz zabrać do naszego mieszkania
-Tylko ubrania i osobiste rzeczy, reszta zostaje
-Ale jak to? – wyjąkałam
-Zaczynamy od nowa, więc urządzamy wszystko od nowa – pocałował mnie w czoło – nie potrzebuję rzeczy, któcych używałem z Caro
-Chcesz wszystko zostawić? – spytałam jeszcze raz – sprzedać umeblowane mieszkanie ze wszystkim?
-Dokładnie to chcę zrobić
-Powinieneś ogłosić to na swoim fanpage’u – zaśmiałam się – to będzie prawdziwy hit! Każdy będzie chciał kupić to mieszkanie. Nie mówiąc już o fankach, które przyjdą tylko po co, żeby chociaż przez chwilę poleżeć w Twoim łóżku
-Bardzo zabawne – prychnął
-Mówię poważnie! – zachichotałam – najbardziej pożądane mieszkanie w Dortmundzie
-Dobrze się bawisz, co? – spojrzał na mnie rozbawiony
-Wspaniale! – uśmiechnęłam się szeroko – a tak poważnie to myślę, że zamiast sprzedawać, powinieneś wynająć to mieszkanie. Wtedy będziesz mógł zostawić je całkowicie umeblowane i możesz sporo zarobić. Na dłuższą metę pewnie więcej niż na sprzedaży
-Ja nie potrzebuję dodatkowo zarabiać pieniędzy
-Wiem – kiwnęłam głową – to tylko pomysł. Zresztą możesz te pieniędze przeznaczyć na jakiś cel
-Charytatywny?
-Na przykład – przytaknęłam – albo zrobić z tego lokatę czy cokolwiek innego. Wiesz ... pieniądze na przyszłość albo coś na czarną godzinę. Trzeba to przemyśleć
-Pieniądze, które nasze dziecko dostanie na 18 urodziny – uśmiechnął się
-Taka góra pieniędzy rozpuściłaby nam dziecko do szpiku kości! – pokręciłam z niedowierzaniem głową – zresztą, jeśli będziemy mieli więcej niż jedno dziecko to będzie bardzo nie fair, żeby tylko pierwsze dostało taki prezent na 18 urodziny
-To prawda – skrzywił się nieznacznie – możemy zrobić z tego kilka funduszy, dla każdego z dzieci
-Mimo wszystko uważam, że to kiepski pomysł – upierałam się przy swoim – gdybyś dostał tyle pieniędzy na początek dorosłego życia, to co byś z nimi zrobił?
-Pewnie bym je wydał – roześmiał się – jakieś szybkie auto czy inne drogie zabawki
-No właśnie – westchnęłam – my wiemy jak trudno zarabia się pieniądze, ale jakbyśmy je dostali tak po prostu bez żadnej pracy to nie szanowalibyśmy ich
-Jak zwykle masz rację, skarbie – pogładził mnie po policzku – na szczęście mamy jeszcze mnóstwo czasu na zastanowienie
-Czasu z pewnością mamy mnóstwo – uśmiechnęłam się
-Nie chcę nic mówić – zerknął na zegarek – ale jest już prawie trzecia w nocy, a oboje musimy rano wstać
-Trzecia? – jęknęłam
-Yhmm – pokiwał twierdząco głową
-Jutrzejszy dzień będzie trudny – wypuściłam ze świstem powietrze, wygrzebując się z łóżka – muszę jeszcze zmyć makijaż i umyć zęby. Zostaniesz, prawda?
-Nie mam przy sobie żadnych rzeczy
-Zostań, proszę – spojrzałam na niego błagalnie – jest za późno, żebyś jechał do domu
-W porządku – posłał mi delikatny uśmiech – użyczysz mi swojej szczoteczki?
-To bardzo niehigieniczne – zbeształam to
-I tak wymieniamy się regularnie bakteriami, które mamy w ustach – zaśmiał się, rozbierając się do bokserek
-Musisz być cicho, jak będziemy szli do łazienki – posłałam mu mordercze spojrzenie – i ani mi się waż mnie szczypać, czy klepać po pupie
-Czuję się jak dzieciak, który jest tu po kryjomu – przewrócił oczami – a Twoja siostra wie, że tu jestem. Rodzice pewnie też. Jakbyś jeszcze nie zauważyła, to często tu bywam
-Nie bądź taki mądry, Marco – bąknęłam
-Będę się zachowywał, obiecuję – objął mnie, układając głowę na moim ramieniu – swoją drogą, zapomniałem Ci powiedzieć, ale masz piękną piżamę
-Założyłam ją, gdy wróciłam do domu – spojrzałam na koszulkę piłkarza, którą miałam na sobie – pachnie Tobą
-Będę częściej podrzucał Ci swoje koszulki – pocałował mnie w czoło
Po cichu przeszliśmy do łazienki, gdzie zmyłam makijaż i oboje umyliśmy zęby moją szczoteczką. Związałam jeszcze włosy w dobieranego warkocza, po czym wróciliśmy do mojej sypialni. Marco ułożył się wygodnie na łóżku, a ja ustawiłam mnóstwo budzików, zasłoniłam zasłony i dopiero do niego dołączyłam. Wtuliłam się w niego, oplatając jego ciało jak bluszcz i układając głowę na jego sercu tak, aby jego bicie mnie uśpiło.
-Kocham Cię – wyszeptałam, tuż przed zaśnięciem – dobranoc, kochanie
-Ja też Cię kocham – usłyszałam w odpowiedzi – śpij dobrze, skarbie

piątek, 14 lipca 2017

36.

[Emily] 
Wraz z nadejściem września, nadeszła smutna, jesienna rzeczywistość z mnóstwem obowiązków. Zarówno zawodowych jak i prywatnych. Skończyło się lato, skończyła się sielanka. Jeśli narzekałam, że mamy dla siebie z Marco za mało czasu, to byłam głupia. Teraz widujemy się na tyle rzadko, że nie mogę się już doczekać, aż zamieszkamy razem. Mimo wielu projektów zawodowych, staram się poświęcić czas na zaprojektowanie naszego mieszkania, żeby tylko wszystko przyśpieszyć. Niestety remont, który miał się zacząć na początku sierpnia, zaczął się kilka dni temu, a ekipa na wstępie ostrzegła nas, że wszystko może się przedłużyć. Wymyśliliśmy sobie zmiany, to teraz mam za swoje!
Obudziłam się kilka minut po szóstej, odsłoniłam zasłony, żeby wpadło trochę słońca do pomieszczenia i po cichu zeszłam do kuchni, żeby napić się kawy. W domu było bardzo cicho, co oznaczało, że wszyscy domownicy jeszcze śpią na górze. Z kubkiem gorącej, mocnej kawy wróciłam do swojej sypialni, aby przygotować się do pracy. Zgarnęłam z garderoby bieliznę i szlafrok, po czym udałam się do łazienki. Szybko się wykąpałam, nasmarowałam ciało balsamem, założyłam bieliznę, a mokre włosy owinęłam ręcznikiem. Suszarkę i lokówkę miałam u siebie, więc ogarnęłam po sobie łazienkę i wyszłam. Miałam jeszcze trochę czasu, więc nie śpiesząc się wysuszyłam włosy, wmasowałam w nie olejek, następnie zakręciłam delikatne loki. Z makijażem też nie szalałam, postawiłam raczej na naturalność. Wytuszowałam jedynie rzęsy, nałożyłam odrobinę podkładu i pomalowałam usta beżową pomadką. Miałam już iść do garderoby, aby wybrać sobie coś do ubrania, ale wtedy właśnie mój telefon oznajmił nadejście wiadomości. Sięgnęłam po niego, a na twarzy pojawił mi się szeroki uśmiech. I pomyśleć, że to tylko dlatego, iż wiadomość była od mojego ukochanego.
“Dzisiaj mam później trening. Z chęcią zawiozę Cię do pracy, co Ty na to? x.” 
“Jestem na tak!!! x.” 
“Będę po Ciebie o 8:15. x.” 
“Już się nie mogę doczekać. x.” 
Wciąż zadowolona i uśmiechnięta, odłożyłam telefon na blat toaletki, po czym ruszyłam do garderoby. Dzisiaj miałam luźniejszy dzień, więc postanowiłam ubrać się również nieco luźniej niż zwykle. Założyłam ciemne jeansy, z małymi dziurami na kolanach, niebieską koszulę z rękawem ¾, której tył sięgał mi poniżej kolan, a przód kończył się nieco poniżej bioder. Do tego dobrałam czarne szpilki na wysokim obcasie i dużą torbę, w tym samym kolorze, do której wrzuciłam całe mnóstwo potrzebnych mi rzeczy. Do przyjazdu Marco miałam jeszcze ponad pół godziny, więc zostawiłam torbę i buty w sypialni, a sama zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie i przy okazji odnieść pusty kubek po kawie.
-Dzień dobry - uśmiechnęła się moja siostra
-Dzień dobry - odwzajemniłam jej uśmiech - co tak wcześnie na nogach?
-Jakoś nie mogłam spać - mruknęła
-Urlop Ci nie służy - szturchnęłam ją w biodro, sięgając po talerz
-Daj spokój - mruknęła - co to za przyjemność, jak zmuszają Cię do wolnego
-Gdybyś wykorzystywała dni wolne jak każdy normalny człowiek, a nie zostawiała to na później, to nie musiałabyś teraz siedzieć w domu
-Mądrala - przewróciła oczami, na co się zaśmiałam
-Poczęstuję się Twoimi tostami - oznajmiłam - trochę się śpieszę
-Jasne, bierz - machnęła ręką w kierunku tostera - zrobię sobie nowe
-Dzięki - cmoknęłam ją w policzek
Nałożyłam sobie tosty na talerz, położyłam na nie po plasterku sera i usiadłam przy stole, żeby w spokoju zjeść.
-O której masz autobus?
-Marco zawozi mnie do pracy - uśmiechnęłam się delikatnie - ma dzisiaj późniejszy trening
-Tylko nie spóźnij się do tej pracy - zażartowała
-Postaram się - zachichotałam - chociaż może być ciężko
-W sobotę znowu jest mecz?
-Nie, dopiero w przyszłym tygodniu - westchnęłam - chcesz się ze mną wybrać?
-Czemu nie - wzruszyła ramionami
Zjadłam śniadanie, rozmawiając jednocześnie ze swoją starszą siostrą, a gdy pakowałam naczynia do zmywarki, to w pomieszczeniu pojawiła się nasza rodzicielska. Zamieniłam z nią dosłownie kilka słów, ale ponieważ czas mocno mi się skurczył, to pobiegłam na górę, aby umyć zęby. Poprawiłam jeszcze szminkę, zgarnęłam swoje rzeczy z sypialni i byłam gotowa. W przedpokoju założyłam szpilki i w ostatniej chwili chwyciłam skórzaną kurtkę. Popołudniu jak będę wracała z pracy, może być chłodno.
-Wychodzę! - zawołałam - miłego dnia!
Przed domem stał sportowy samochód blondyna, więc szybko wsiadłam na miejsce pasażera i pochyliłam się w stronę kierowcy, aby go pocałować.
-Dzień dobry, skarbie - posłał mi swój uroczy uśmiech
-Dzień dobry - oparłam głowę o jego ramię - stęskniłam się za Tobą
-Ja też się stęskniłem - westchnął, całując mnie w głowę - wszystko w porządku?
-Pewnie - wysiliłam się na uśmiech, odsuwając się od niego - jedźmy, bo jeszcze oboje się spóźnimy
-O której dzisiaj kończysz? - spytał, odpalając auto
-Myślę, że uda mi się wyrwać koło czwartej - zerknęłam na zegarek - dzisiaj mam luźniejszy dzień
-Mogę Cię odebrać i skoczymy na jakiś obiad
-Obiad brzmi super. Dam Ci znać, jak będę kończyła - posłałam mu uśmiech
-W porządku - położył mi dłoń na kolanie i wsunął palce w dziurę w jeansach, tak że mógł dotykać mojej nagiej skóry - po treningu wpadnę do naszego mieszkania i sprawdzę jak ekipa sobie radzi
-Tylko bądź miły - poprosiłam
-Zobaczymy - zaśmiał się - jak trzeba będzie, to dam im popalić. Płacę, wymagam
-Masz rację - kiwnęłam głową - ja wybiorę się tam jutro w trakcie lunchu
-A kiedy coś zjesz? - uniósł pytająco jedną brew
-Pewnie w drodze - wzruszyłam ramionami
-Emi, nie możesz jeść w biegu - powiedział zmartwiony - to niezdrowe
-Od czasu do czasu nic mi nie będzie - zapewniłam go - możesz być spokojny
-Byłbym spokojniejszy, gdyby to Ci się nie zdarzało
-Wiem - pogładziłam go po karku - postaram się, żeby zdarzało mi się to jak najrzadziej
-To dobrze - zerknął na mnie kątem oka
-Rozmawiałeś ostatnio z Melanie? - spytałam zmieniając temat, a gdy kiwnął głową to zadałam kolejne pytanie - jak ona się czuje?
-Coraz lepiej, powoli ustępują jej mdłości
-Muszę się z nią umówić, jak tylko znajdę trochę czasu
-Na pewno się ucieszy - odparł, podjeżdżając pod miejsce mojej pracy
-Nie chcę się żegnać - mruknęłam
-Wiem, ja też - pogładził mnie po policzku - zobaczymy się za kilka godzin
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham, myszko - pocałował mnie w skroń, a potem w usta - myśl o mnie
-Cały dzień - obiecałam - Ty też o mnie myśl
-Zawsze - uśmiechnął się
Ostatni raz pocałowałam mojego ukochanego, po czym zabrałam swoje rzeczy i wysiadłam z samochodu. Do dziewiątej było jeszcze kilka minut, więc nie śpieszyłam się z wejściem do budynku. Zamiast tego pomachałam jeszcze Marco na pożegnanie i przez chwilę patrzyłam jak odjeżdża.
-Dzień dobry, Emily - usłyszałam radosny głos sekretarki - Camilli, jak tylko weszłam do środka
-Dzień dobry, Cam - posłałam jej uśmiech
-Widziałam, że ktoś Cię przywiózł. Facet?
-Tak - kiwnęłam głową, nie wdając się w szczegóły
-Musisz nam go kiedyś przedstawić - uśmiechnęła się szeroko
-Kiedyś - zachichotałam
-Chcesz go przed nami ukrywać? - zawołała za mną, gdy szłam do swojego biurka
-Możliwe - odwróciłam się do niej i puściłam jej oczko
-Jest, aż taki dobry czy taki beznadziejny? - zażartowała
-To pierwsze! - zaśmiałam się
-Musisz mi opowiedzieć wszystko na lunchu!
Wybuchłam śmiechem, nie odpowiedziałam już nic, tylko ruszyłam do swojego biurka, które znajdowało się w open space. Większość ludzi, dopiero się schodziło, ale ja nie zwracałam na nich uwagi. Od razu zabrałam się za swoją robotę, żeby tylko udało mi się wcześniej wyjść i spędzić trochę czasu ze swoim facetem. Ostatnio zajmujemy się projektowaniem wnętrza hotelu, który powstanie nad jednym z jezior w okolicy Dortmundu. Będzie to bardzo nowoczesny budynek z mnóstwem atrakcji dla ludzi w każdym wieku.
-Em - zaczepiła mnie koleżanka z biurka obok, pokazując mi dwie podobne do siebie próbki kolorów - który Twoim zdaniem jest lepszy?
-To jest do lobby? - dopytałam, na co przytaknęła - zdecydowanie ten, który trzymasz w lewej ręce
-Właśnie tak czułam - cmoknęła z uznaniem - wielkie dzięki
-Do usług - uśmiechnęłam się
Wróciłam do swojej pracy, dłubiąc w programie do projektowania wnętrz i co chwila zerkając do wzorników, które zawalały moje biurko. Hotel ma 3 piętra, a każde z nich ma wyglądać nieco inaczej, choć wciąż pasować ma do reszty. Oznacza to, że musimy zrobić trzy różne projekty korytarzy, sypialni i łazienek tak, aby zmiany były widoczne, ale nie znaczące. Wydaje się proste? Wcale takie nie jest. Niestety. Do tego mamy do zaprojektowania cały parter, a także podziemie, które przeznaczone będzie do imprez. Głównie dla młodych ludzi. Gdy uda nam się wreszcie skończyć naszą pracę i wszystkie projekty zostaną zaakceptowane, to wtedy do akcji wkroczą architekci krajobrazu. Cały wielki teren, na razie pusty zmienić się ma w piękny ogród z miejscami do odpoczynku, kilkoma pomostami, prywatną plażą i wieloma innymi atrakcjami. Jak wszystko będzie gotowe, za jakieś dwa może trzy lata, to zabiorę tam Marco. Mam nadzieję, że mu się spodoba, kiedyś, jak to zobaczy. Czas leciał jak szalony, wypełniony robotą i, ani się obejrzałam, a nadszedł czas na lunch. Udało mi się wymigać, od wspólnego posiłku z Cam, która za wszelką cenę chciałaby dowiedzieć się czegoś o mężczyźnie, z którym się spotykam. A ja na razie nie czuję potrzeby ogłaszać światu, że moim ukochanym jest Marco Reus. Skoro media dają nam jeszcze spokój, to chcę żeby to trwało jak najdłużej.
-Myślałam, że w końcu coś zjesz, ale coś nie możesz się oderwać od tego biurka - usłyszałam za sobą głos mojego kolegi
-Faktycznie - zachichotałam, patrząc na zegarek - trudno, wyjdę wcześniej i wtedy coś zjem
-Dzisiaj tak, czy siak możesz wyjść wcześniej - postawił na moim biurku miskę z sałatką - zjadaj i nie gadaj
-Dziękuję, Paul - westchnęłam z wdzięcznością
-Na zdrowie - mrugnął do mnie, odchodząc
Zrobiłam sobie krótką przerwę, zjadłam ze smakiem sałatkę grecką, po czym wyrzuciłam do śmieci plastikową miskę oraz widelec.


Kilka minut przed czwartą udało mi się wyjść z pracy. Niektórzy jeszcze siedzieli i pracowali nad swoimi projektami, a niektórzy wyrobili się wcześniej i tak jak ja mogli sobie pozwolić na wcześniejszy fajrant. Przed budynkiem zauważyłam samochód piłkarza, a on sam stał oparty o drzwi pasażera. Gdy tylko mnie wypatrzył, otworzył je z szelmowskim uśmiechem, delikatnie opierając się o nie opierając.
-Dobrze panią widzieć, panno Brown
-I vice versa, panie Reus - uśmiechnęłam się
-Cześć, kochanie - wymruczał prosto w moje usta, jak zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam się do niego - byłaś grzeczna?
-Jak zwykle - zachichotałam rozbawiona
-Zwykle nie jesteś grzeczna - kąsnął mnie w ucho
-Przestań - jęknęłam - jesteśmy na parkingu, ktoś może nas zobaczyć
-Wstydzisz się mnie? - uniósł pytająco jedną brew
-Nie, nigdy w życiu - dałam mu szybkiego buziaka - ale nie ogłaszam całemu światu, że jesteśmy razem, bo nie potrzebujemy niepotrzebnego zainteresowania
-Masz rację - kiwnął głową, po czym wskazał na wnętrze auta - wsiadasz?
-A mam inne wyjście?
-Zawsze mogę Cię wsadzić - stwierdził, wzruszając lekko ramionami
-Wsadzić możesz później - puściłam mu zalotnie oczko i usiadłam na miejscu pasażera, a on stał oszołomiony, choć też rozbawiony moimi słowami
-Zrobię to - odparł w końcu
Zamknął moje drzwi, obszedł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy, od razu odpalając silnik.
-Od kiedy zrobiła się pani taka wyuzdana, panno Brown?
-Wyuzdana? Kochanie, wyuzdana to ja dopiero będę - przygryzłam wargę
-Nie wiem, co w Ciebie wstąpiło, ale bardzo mi się podoba - pogładził mnie po udzie
-To z tęsknoty
-Czyli musisz się za mną trochę stęsknić i wtedy taka się stajesz - zażartował - czemu wcześniej mi tego nie mówiłaś?
-Wcześniej tego nie wiedziałam - zaśmiałam się
-Cóż - odchrząknął - dobrze, że to w końcu wyszło na jaw
-Lepiej prędzej niż później - położyłam swoją dłoń na jego i splotłam nasze palce
-Gdzie masz ochotę zjeść obiad?
-Obojętnie mi - wzruszyłam ramionami - wybierz coś
-Może ta nowa włoska knajpka? -zaproponował - podobno jest całkiem niezła
-Niech będzie, sprawdźmy jak jest - uśmiechnęłam się - może nawet skuszę się na małą pizzę. Na lunch Grecja, na obiad Włochy. Może na kolację Francja albo Hiszpania? A może Japonia?
-Na kolacje będzie to samo co na deser
-A co będzie na deser? - zachichotałam
-Ty - założył okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnął się szeroko, zwiększając jednocześnie prędkość
-To groźba czy obietnica? - zmrużyłam oczy
-Jedno i drugie - oderwał wzrok od drogi, żeby na chwilę na mnie spojrzeć
-Czy będę rano obolała? - spytałam żartobliwie - bo od rana powinnam być na nogach, a nie wiem czy będę w stanie chodzić
-Możliwe, że przez noc byś się zregenerowała, ale ponieważ zamierzam mieć Cię też na śniadanie - ścisnął moje udo - to obawiam się, że musisz wziąć chorobowe
Wybuchłam szczerym, radosnym śmiechem, po czym klepnęłam go w ramię i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Co takiego greckiego jadłaś dziś na lunch?
-Paul przyniósł mi sałatkę grecką - bąknęłam - nic wielkiego
-Paul? - spytał z zaciekawieniem, ale wyczułam w jego głosie nutkę zazdrości
-Kolega z pracy - sprecyzowałam, chociaż zapewne nie było to konieczne
-Czemu to właśnie on przyniósł Ci coś do zjedzenia? - zadał kolejne pytanie, mocniej ściskając kierownicę
-Zauważył, że straciłam poczucie czasu i nie wyszłam na lunch - wyjaśniłam spokojnie
-Emily, wydawało mi się, że rozmawialiśmy o tym rano - mruknął, jakby obrażony - czemu zapomniałaś o lunch?
-Straciłam poczucie czasu - powtórzyłam rozdrażniona, że nie do końca mnie słucha
-I ten cały gość się Tobą opiekuje? - rzucił z pogardą
-O czym Ty w ogóle mówisz? – odparowałam zła - to była zwykła, koleżeńska przysługa! Każdy mógłby być na jego miejscu!
-Jakoś żadna koleżanka nie przyniosła Ci sałatki, tylko właśnie on! - warknął
-Przecież o to nie prosiłam! - przewróciłam oczami
Blondyn prychnął coś pod nosem, co jeszcze bardziej mnie rozjuszyło. Cudowne popołudnie i cudownej atmosferze.
-Marco, możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? Nie rozumiem tej całej afery - wbiłam w niego wściekłe spojrzenie - tutaj nie chodzi o lunch, co? Ty po prostu jesteś zazdrosny! - podczas, gdy on w ogóle na mnie nie patrzył, ja wciąż mu się przyglądałam - jesteś wściekły, że pracuje z facetami i się z nimi dogaduje? Cóż, to nie mój problem
-To nie mój problem - przedrzeźniał mnie
Westchnęłam ciężko, chowając twarz w dłoniach. Jakim cudem tak zepsuliśmy atmosferę? Było tak miło, byliśmy wyluzowani i swobodni. Teraz czuję, że oboje stąpamy po kruchym lodzie. A ja boję się wpaść do lodowatej wody. Boję się, że utonę. Znowu.
-Odwieź mnie do domu - poprosiłam - ta rozmowa do niczego dobrego nie prowadzi, a ja nie mam siły na dyskusje. Porozmawiajmy o tym jutro, jak oboje ochłoniemy
-Mieliśmy jechać na obiad - spojrzał na mnie
-Nie lubię jeść w nieprzyjemnej atmosferze - bąknęłam
-W porządku, porozmawiamy jutro … - przeczesał palcami włosy - albo innym razem
Pokiwałam twierdząco głową, błagając w myślach samą siebie, żeby się nie rozpłakać. Dlaczego ta drobna sprzeczki tak mnie załamała? Przecież kiedyś musiało to nastąpić. Pierwsza sprzeczka, która nie skończyła się buziakiem i śmiechem po kilku minutach. Cholera. Po kilkunastu minutach Reus zatrzymał się przed moim rodzinnym domem.
-Cześć - wysiliłam się na uśmiech
-Cześć - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, który odwrócił po kilkunastu sekundach Wysiadłam, trzaskając lekko drzwiami i ruszyłam do środka, nie oglądając się za siebie.

piątek, 9 czerwca 2017

35.

[Emily]
Uśmiechnięta i zadowolona wyszłam z apartamentowca, kierując się do stojącego niedaleko wejścia czarnego, sportowego samochodu. Mój ukochany stał oparty o drzwi pasażera i obserwował każdy mój krok, a ja rumieniłam się jak nastolatka pod jego spojrzeniem.
-Stęskniłeś się, co? - zażartowałam stając niecały metr przed nim
-Żebyś wiedziała - posłał mi swój pewny siebie uśmiech
-Ja też tęskniłam - powoli pokonałam ostatnią dzielącą nas odległość, a Marco wykorzystał to i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie
-Nie mogłem przestać o Tobie myśleć - pogładził mnie po policzku
-To dlatego, że Cię obgadywałyśmy - roześmiałam się
-Niczego innego nie mogłem się spodziewać - zawtórował mi
-Masz pozdrowienia od Amy
-Bardzo dziękuję. Co u nich? - spytał otwierając mi drzwi od samochodu
-Dobrze, ale powoli planują życiowe zmiany
-Zabrzmiało poważnie - ściszył radio, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać
-Tak jest - przeczesałam palcami włosy - myślą o przeprowadzce, ale też o powiększeniu rodziny
-Faktycznie życiowe zmiany - kiwnął głową - trzymam za nich kciuki
-Ja też - uśmiechnęłam się - Oli o Ciebie pytała, była rozżalona, że jej nie odwiedziłeś
-Następnym razem wybierzemy się do nich razem - położył dłoń na moim kolanie
-Z jakiej okazji Twoja mama robi taki wielki obiad dla wszystkich?
-Nie mam bladego pojęcia, tylko mnie zaprosiła i powiedziała, że mam Cię koniecznie przywieźć. Nie chciała powiedzieć o co chodzi
-Och - westchnęłam - to dowiemy się dopiero na miejscu
-Dokładnie tak - mruknął
-A jak tata? Załatwiliście wszystko?
-Mniej więcej - zachichotał
-Mniej, czy więcej? - rozbawiona uniosłam pytająco jedną brew
-Mniej - odparł nieco zażenowany, ale ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu - Twój śmiech łamie mi serce
-Powinieneś się cieszyć, że potrafisz mnie rozśmieszyć - wytknęłam mu żartobliwie
-Kochanie ja doskonale zdaję sobie sprawę, że potrafię Cię rozśmieszyć - przerwał, aby na mnie zerknąć - na wiele innych sposobów
-No tak, jak mogłam o tym zapomnieć - pokazałam mu język, czym mocno go rozbawiłam
-Nie natknęłaś się na nowych lokatorów swojego mieszkania?
-Nie, a nawet jeśli bym się na nich natknęła, to pewnie bym ich nie poznała. Widziałam ich tylko raz i to było dawno temu
-Myślałem, że będziesz je chciała sprawdzić, tak jak sprawdziłaś nasze mieszkanie
-Nasze mieszkanie znaczyło dla mnie dużo więcej - przypomniałam mu
-Wiem - kiwnął głową
Dojechaliśmy na miejsce, a przed domem państwa Reus stały już samochody, co oznaczało, że Melanie i Yvonne są już na miejscu.
-Twoi dziadkowie też mieli być? - zmarszczyłam brwi, usiłując sobie przypomnieć
-Mama nic nie wspominała - wzruszył ramionami - ale jak widać, również się pojawili
-Ciekawe co się dzieje
-Nie tylko Ty chciałabyś wiedzieć
Blondyn zaparkował przed bramą, zabraliśmy swoje rzeczy i trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę domu. Zanim jednak doszliśmy do drzwi, to usłyszeliśmy śmiech dochodzący zza domu. No tak, siedzą na ogrodzie i korzystają z letniej pogody.
-Dzień dobry - powiedzieliśmy równocześnie
-Jesteście nareszcie
-Nie spóźniliśmy się - piłkarz zerknął na zegarek - nawet jesteśmy przed czasem
-Siadajcie gołąbeczki - zarządziła starsza z sióstr Reus
-Przywitam się z moim chrześniakiem - szepnął mi do ucha, kiwając głową w stronę trampoliny, na której skakał Nico
-Jasne - uśmiechnęłam się
Gdy blondyn poszedł do swojego siostrzeńca, ja przywitałam się ze wszystkimi obecnymi przy stole, a następnie zajęłam jedno z dwóch wolnych miejsc.
-Marco wspominał, że byłaś dzisiaj u swojej przyjaciółki - zaczęła pani domu
-Tak - kiwnęłam głową - dawno się nie widziałyśmy
-Dobra, to teraz się przyznajcie co jest grane - zanim pani Reus zdążyła powiedzieć coś jeszcze, to wrócił Marco i zaskoczył nas wszystkich swoją bezpośredniością
-A co ma być grane synku? Zaprosiłam swoje dzieci na obiad i i dziwo wszystkie znalazły dla mnie czas
-Zawsze znajdujemy dla Ciebie czas - posłał jej swój najpiękniejszy uśmiech - po prostu zapraszasz nas w weekendy
-Zmieniam przyzwyczajenia - zażartowała
-Nico, chodź tutaj do mnie, synku - zawołała Mela - musisz umyć rączki i będziemy jedli obiad
-Ale ja nie jestem jeszcze głodny - jęknął rozglądając się, aż jego wzrok zatrzymał się na mnie - cześć ciociu
-Cześć chłopaku - uśmiechnęłam się - dostanę jakiegoś buziaka na powitanie?
Radośnie kiwnął głową i podbiegł do mnie, żeby dać mi słodkiego buziaka w policzek, jednocześnie zarzucając mi ręce na szyję.
-A teraz biegnij do łazienki, żeby umyć rączki - szepnęłam mu do ucha
Kilka minut wszyscy siedzieliśmy już przy stole, który aż uginał się od nadmiaru jedzenia. Nałożyłam sobie na talerz po trochu wszystkiego, a Marco nalał mi wody do szklanki. Sam też zrezygnował z wina, ponieważ jest kierowcą. Zresztą chyba większość zrezygnowała z picia alkoholu. Może oprócz rodziców i dziadków Reus. Cóż, najwidoczniej zamierzających wrócić do domu taksówką albo będą tu nocować.
-Kiedy zobaczymy Wasze mieszkanie?
-Raczej nie prędko - westchnęłam - chcemy trochę pozmieniać
-Dokładnie, będziemy wyburzać ścianę w kuchni i łączyć pomieszczenia na górze - wyjaśnił blondyn - na razie musicie uzbroić się w cierpliwość
-Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to od nowego roku będziemy mogli zacząć się urządzać i powoli wprowadzać
-Niecałe pół roku to niezbyt dużo czasu na tak wielki remont - zauważyła Melanie
-Wystarczająco - uspokoił ją jej brat - zresztą na pewno nie uda nam się wprowadzić w styczniu. Myśleliśmy raczej o końcu lutego, początku marca
-To i tak szybko, chyba już się nie możecie doczekać wspólnego mieszkania, co?
-Zdecydowanie - przytaknął
-Czekaliśmy tyle lat to poczekamy jeszcze trochę - uśmiechnęłam się - byle nie za długo
-Zawsze wiedziałam, że do siebie wrócicie - podsumowała babcia Reus
-I jak zawsze miałaś rację, babciu - zaśmiała się Yvonne
-Nie tak zawsze - bąknął żartobliwie mąż staruszki, na co wszyscy się roześmialiśmy
Dokończyliśmy jeść obiad w wyśmienitych humorach, oczywiście skusiliśmy się jeszcze na deser, a następnie razem z siostrami mojego ukochanego posprzątałam ze stołu.
-Poradziłabym sobie, dziewczynki. Nie musiałyście się tak starać
-Przygotowałaś cały obiad sama, mamo, więc my po nim posprzątałyśmy. Nie ma o czym gadać
-Następnym razem to my z chłopakami sprzątamy - zaśmiał się Marco
-I bardzo dobrze - zachichotałam
-Trzymam Cię za słowo - mama pogroziła mu palcem
Mia śpiąca do tej pory w wózku, obudziła się i zaczęła głośno płakać, a Yvonne poderwała się z miejsca i ruszyła ją uspokoić. Mimowolnie uświadomiłam sobie, że gdybym nie straciła swojego dziecka to ono byłoby już ze mną. Odruchowo położyłam sobie dłoń na płaskim brzuchu, co bardzo szybko zauważył piłkarz. Nakrył swoją dłonią moją dłoń i splótł nasze palce razem, po czym pochylił się, żeby szepnąć mi do ucha.
-Nie myśl o tym, mała - pocałował mnie w głowę - wszystko będzie dobrze
-Wiem - szepnęłam - tylko byłabym już mamą
-Jeszcze nią będziesz, zobaczysz - wolną ręką pogładził mnie po plecach - staraj się o tym za dużo nie myśleć
-Och jak ona urosła! - usłyszałam głos Meli, więc podniosłam wzrok i zobaczyłam siostrzenicę Marco
-Jest śliczna - odchrząknęłam - rośnie jak na drożdżach
-To prawda - przytaknęła jej mama - nie mogę się na nią napatrzeć, każdego dnia widzę jak bardzo się zmienia
-Należy się cieszyć każdą chwilą spędzoną z dzieckiem - podsumowała pani Reus
-Ani się obejrzysz, a Mia będzie taka duża jak Nico. Zobaczysz! - zaśmiała się Melanie, kiwając siostrze palcem przed nosem
-Nico jest jeszcze małym chłopcem, prawda? - najstarsza z rodzeństwa zaczęła droczyć się ze swoim siostrzeńcem, a ten posłał jej urażone spojrzenie
-Nie jestem mały, ciociu! - zawołał wyrzucając ręce w górę - jeszcze trochę i będę tak duży jak wujek Marco i będę grał w piłkę tak jak on!
-Rośnie mi konkurencja - odparł rozbawiony blondyn - to może zrobimy mały trening, co Ty na to duży chłopaku?
-Tak! Chodźmy! - w ciągu kilku sekund znalazł się obok nas i złapał Marco za rękę, ciągnąc go w stronę trawnika
Po chwili cała męska część rodziny zajmowała się grą w piłkę, a ja wraz z żeńską częścią siedziałam przy stole i oddawałam się przyjemnej konwersacji. Kilkadziesiąt minut później chłopcy zmęczeni wrócili do stołu i każdy z nich złapał za szklankę. Każdy oprócz Marco.
-Mógłbyś chociaż udawać, że się zmęczyłeś - szepnęłam
-Przecież oni i tak znają prawdę - wzruszył ramionami - to jak dobry wstęp do treningu
-I ani trochę się nie zmęczyłeś? - zmrużyłam oczy - ani troszeczkę?
-Możliwe, że miałem drobną zadyszkę - przyznał - ale minęła
-Hmm - uśmiechnęłam się, kładąc głowę na jego ramieniu
-O czym rozmawiałyście? - spytał muskając ustami moje czoło
-Tak ogólnie - mruknęłam - babskie tematy, nic ciekawego
Marco zamilkł na chwilę, a zanim znów zdążył się odezwać, to Mela i jej mąż wstali ze swoich miejsc i kobieta odchrząknęła, chcąc zwrócić naszą uwagę.
-Korzystając z okazji, że jesteśmy tu wszyscy, chcieliśmy Wam powiedzieć, że jestem w ciąży - uśmiechnęła się szeroko - to już ósmy tydzień
W ciągu kilku sekund wszyscy poderwali się, żeby zacząć im gratulować i wyściskać ich jak najmocniej. Ja będąc w lekkim szoku, po tym co usłyszałam, nie ruszyłam się nawet na milimetr.
-Skarbie, chcesz wyjść na chwilę, żeby to przetrawić? - usłyszałam cichy głos blondyna, ale pokręciłam przecząco głową
-Musimy im pogratulować - przełknęłam ślinę
-Nie musisz tego robić teraz, jeśli nie czujesz się na siłach. Melanie zrozumie
-To będzie niegrzeczne - skrzywiłam się - nic mi nie jest. Naprawdę
Nie czekając na mojego ukochanego odsunęłam krzesło i wstałam, kierując się w stronę siostry piłkarza, która właśnie wyswobodziła się z objęć swojej babci.
-Mela - przytuliłam ją mocno - gratulacje! Bardzo się cieszę!
-Widziałam Twoją minę - szepnęła - powinnam Cię wcześniej uprzedzić, przepraszam
-Daj spokój - westchnęłam - nic mi nie jest, po prostu mnie zaskoczyłaś i to wszystko. Naprawdę się cieszę, a Ty i Marco przesadzacie
-Mój brat się o Ciebie martwi, pozwól mu na to - poprosiła - jesteś dla niego wszystkim
-On jest dla mnie wszystkim - odsunęłam się od niej, żeby spojrzeć jej w oczy - możesz być o nas spokojna, wszystko będzie już dobrze
-Wiem - kiwnęła głową
Kątem oka widziałam, że Marco skończył już rozmawiać ze swoim szwagrem, więc puściłam jego siostrę i pozwoliłam mu wreszcie się do niej dostać. Sama wróciłam na swoje miejsce, dopiłam wodę, którą miałam w szklance, a do pustego do tej pory kieliszka nalałam odrobinę wina.
-Nic nie mów - ostrzegłam blondyna, gdy tylko do mnie dołączył i dostrzegł kieliszek w mojej dłoni
-Pozwól mi się tylko upewnić, że wszystko jest w porządku
-Wszystko jest w porządku - zapewniłam - po prostu dzisiejszy dzień jest pełen niespodzianek i przyszłych matek. Muszę to jakoś przetrawić
-Dobrze - usiadłszy na swoim miejscu, objął mnie ramieniem - rozumiem
-Melanie, ułatwiłam Ci tym obiadem sprawę, co? - zażartowała pani Reus - a Ty mnie nawet nie uprzedziłaś!
-Przepraszam mamo - roześmiała się - chciałam Wam zrobić niespodziankę
-Zrobiłaś, oj zrobiłaś - uśmiechnęła się
-A jak Nico na to zareagował? - spytała najstarsza z rodzeństwa
-Ucieszył się, już się nie może doczekać kolejnego członka rodziny
-Pewnie ma nadzieję, że to będzie brat - powiedział Marco
-To prawda, najbardziej chciałby mieć brata - pogładziła się po brzuchu - ale na pewno ucieszy się też z siostry
-Przepraszam - westchnęłam zerkając na wibrujący telefon - zaraz wracam
Zanim odebrałam, to przeszłam na przód domu i usiadłam na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych.
-Cześć Ann - odparłam entuzjastycznie
-No nareszcie odebrałaś - bąknęła
-Bez przesady - zaśmiałam się - przecież codziennie mamy nawet mały kontakt
-Wiem, ale to za mało! Musimy się wreszcie zobaczyć! - jęknęła - co robicie zakochańce?
-Jesteśmy u rodziców Marco, ale pewnie niedługo się zbieramy
-To wpadajcie od razu do nas. Proszę!
-Marco wspominał coś o weekendzie …
-Nie! Przywiedźcie dzisiaj - przerwała mi
-Ann od rana jestem na nogach, a poza tym to był długi dzień. To nie może poczekać?
-Stęskniłam się za Tobą, zresztą chcemy Wam coś powiedzieć. Nie daj się prosić
-Tylko nie mów, że jesteś w ciąży - jęknęłam - albo że podjęliście decyzję i zaczęliście się starać o dziecko
-Co? - roześmiała się wesoło - kto jest w ciąży?
-Ama stara się o drugie dziecko, Melanie jest w ciąży - westchnęłam - oczywiście cieszę się ich szczęściem, ale to dziwne. A na dodatek za każdym razem jak pojawia się temat dziecka lub ciąży, to Marco chucha i dmucha jakbym była ze szkła
-Szykuje się wielki baby boom - odchrząknęła - Marco się martwi, bo Cię kocha i stara się na Ciebie uważać, po Waszej ostatniej rozmowie. Jeśli Ci to przeszkadza, to może mu powiedz
-Nie przeszkadza mi to, a przynajmniej nie cały czas. Wiem, że się martwi i staram się go uspokajać, ale czasem …
-Czasem ma powody do zmartwień? - spytała
-Tak - mimo, iż nie mogła tego zobaczyć, to i tak kiwnęłam głową - dzisiaj sobie uświadomiłam, że gdybym nie poroniła, to byłabym już mamą. Zabolało
-Wiem, zawsze będzie bolało, ale z czasem coraz mniej, aż w końcu nie będzie to uciążliwy ból. Czas leczy rany - uspokoiła mnie - dodatkowo wydaje mi się, że jak urodzisz dziecko, to będzie najpiękniejsza chwila Twojego życia i ona ukoi, każdy Twój ból
-O ile w ogóle kiedykolwiek urodzę - bąknęłam
-Emily Brown, zabraniam Ci tak mówić! - warknęła - wpadnijcie dzisiaj to wybiję Ci te głupoty z głowy
-Wpadniemy - obiecałam - ale nic mi nie będziesz wybijała
-Zobaczymy - zachichotała - o której będziecie?
-Sama nie wiem - zerknęłam na zegarek - za dwie godziny albo trochę później
-Okej, to daj znać jak będziecie w drodze
-Pewnie, odezwę się - rozejrzałam się po ogrodzie - a teraz kończę, bo na pewno wszyscy się zastanawiają, czemu zniknęłam na tak długo
-Marco pewnie odchodzi od zmysłów - zażartowała, na co przewróciłam oczami - pozdrów go
-Ty pozdrów Mario. Do zobaczenia - rozłączyłam się
Wstałam ze schodów, otrzepałam spódnice i już miałam wrócić do wszystkich, gdy zza rogu wyszedł na mnie Marco.
-Już myślałem, że uciekłaś - pogładził mnie po policzku
-Rozmawiałam z Ann - posłałam mu słodki uśmiech - przepraszam
-Nie ma sprawy - zaśmiał się - co ustaliłyście?
-Obiecałam jej, że do nich dzisiaj wpadniemy 

-Jeszcze? - potarł dłonią kark
-Yhmm - kiwnęłam głową
-Będzie ciekawie - cmoknął mnie w czoło - chodźmy, mama podała jeszcze ciasto i owoce
-Już nie mam miejsca na nic - poklepałam się po brzuchu - zaraz mi spódnica pęknie na szwie
-Z pewnością - spojrzał na mnie rozbawiony
-Twoja koszulka też jakoś bardziej opięta się zrobiła - zażartowałam, chcąc mu lekko dogryźć
-Doigrasz się wreszcie! - rzucił groźnie, robiąc krok w moją stronę
-Nie Marco, poczekaj chwilę - wyciągnęłam ręce w jego kierunku, żeby go powstrzymać, ale niewiele mi to pomogło, bo blondyn w ciągu kilkunastu sekund przerzucił mnie sobie przez ramię - Marco!
-Radzę nie kopać, bo wszyscy zobaczą jaką masz bieliznę
-Puść mnie! - piszczałam i śmiałam się jednocześnie
-Bardzo przepraszamy - powiedział, gdy znaleźliśmy się na tarasie - muszę załatwić kilka rzeczy z moją dziewczyną
-Marco - syknęłam
-Dosłownie kwadrans - kompletnie mnie ignorując, znowu zwrócił się do swojej rodziny
Zostałam wniesiona do domu, gdzie piłkarz od razu skierował się na piętro i zaniósł mnie prosto do swojej sypialni.
-Hmm … chcesz mnie tu ukarać? - przygryzłam wargę, gdy postawił mnie na podłodze
-Możliwe - uśmiechnął się - odwróć się
Posłusznie stanęłam tyłem do niego, a on objął mnie i … o zgrozo zaczął mnie łaskotać. Chciałam się wyrwać, ale on wcale nie chciał mi na to pozwolić. Piszczałam, krzyczałam i śmiałam się na zmianę, a on był nieugięty.
-Jesteś. Takim. Dupkiem! - ledwo z siebie wykrztusiłam wykrztusiłam
-Też Cię kocham - pocałował mnie w szyję, po czym przestał mnie łaskotać.

piątek, 12 maja 2017

34.

[Emily]
Siedziałam przy stole w domu moich rodziców i piłam spokojnie kawę, podczas gdy moja rodzicielka przygotowywała śniadanie. Świeżo umyte i wysuszone włosy związane miałam w koka, a ubrana byłam wciąż w piżamę i szlafrok.
-Masz jakieś plany na dziś, Emily? - zapytała głośno - widzisz się dzisiaj z Marco?
-Jeszcze nie wiem. Zostało mi kilka dni, zanim zacznę pracę i chyba nadrobię zaległości towarzyskie - wypiłam ostatni łyk kawy i odstawiłam kubek na stół - czemu pytasz?
-Z ciekawości - wzruszyła ramionami - omlet dla Ciebie już gotowy
-Okej - odchrząknęłam, idąc do niej po talerz - dziękuję
-Znaleźliście już ekipę do remontu? - spytała siadając naprzeciw mnie
-Jeszcze nie - skrzywiłam się - ale cały czas szukamy
-To dobrze, jakbyście potrzebowali pomocy to zawsze możecie na mnie liczyć
-Wiem - uśmiechnęłam się - i jestem Ci za to wdzięczna. To co, mogę tu jeszcze trochę pomieszkać?
-Tak długo jak będziesz chciała - roześmiała się - to zawsze będzie Twój dom
Kiwnęłam głową, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo dołączyli do nas tata i Annie. Posłałam siostrze promienny uśmiech, a ona usiadła obok mnie.
-Naprawdę czuję się, jakbyśmy cofnęły się w czasie - szepnęła mi do ucha - rodzinne śniadanie, pogawędki, jeszcze tylko bra…
-W towarzystwie się nie szepcze - przerwał jej tata, na co ona przewróciła oczami
-Widzisz się dzisiaj z Marco?
-Jeszcze nie wiem - zachichotałam - i mama zapytała o to samo
-Jesteśmy ciekawe jak Wam się układa
-W porządku, nie musicie się martwić
-Jesteś szczęśliwa, Emily - stwierdziła zadowolona
-Oczywiście, że jestem szczęśliwa - podniosłam się z miejsca, zbierając brudne naczynia po swoim śniadaniu - kocham go i wreszcie nie muszę tego ukrywać
-Nawet nie powinnaś - usłyszałam znajomy głos
-Co Ty tu robisz? - uśmiechnęłam się szeroko
-Wpadłem na kawę - kiwnął głową, żeby przywitać się z moją rodziną i podszedł do mnie, żeby mnie pocałować - dzień dobry
-Dzień dobry
-Jesteś głodny Marco?
-Nie dziękuję - posłał mojej mamie delikatny uśmiech
-W takim razie zrobię Ci tylko kawę
-Siedź mamo - machnęłam ręką - ja mu zrobię
Zapakowałam naczynia do zmywarki, po czym wyjęłam z szafki kubek, aby zrobić w nim kawę dla mojego faceta.
-Będziesz tak codziennie wpadał bez uprzedzenia na kawę? - uniosłam pytająco jedną brew
-Jeśli będę wpadał codziennie to nie będę musiał Cię uprzedzać, bo będziesz wiedziała, że wpadnę - puścił mi oczko
-Mądrala - szturchnęłam go - dużo masz czasu?
-Pewnie - zerknął na zegarek, tuż przed tym jak podałam mu kubek z gorącą kawą
-To chodźmy na górę, muszę się ogarnąć - złapałam jego dłoń, ciągnąc go za sobą
-Drzwi otwarte - zażartował mój tata, jak wchodziliśmy już po schodach, a ja poczułam, że się rumienię
-Bardzo śmieszne - mruknęłam, pod nosem
Marco wszedł pierwszy do mojej sypialni, a ja zamykając drzwi za nami, pozwoliłam im trzasnąć, żeby wszyscy na dole to usłyszeli.
-Żałuję, że nie chciałaś u mnie nocować - blondyn objął mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu
-Hmm … ja też żałuję - uśmiechnęłam się - ale Ty też mogłeś tu nocować
-Wiem - pocałował mnie w szyję - mogłem się na to zdecydować
-Trochę po fakcie pan do tego dojrzał, panie Reus - powoli obróciłam się w jego ramionach i pogładziłam go po policzku - ale już niedługo będziesz miał mnie co noc w swoim łóżku
-Naszym łóżku - poprawił mnie, uśmiechając się delikatnie
-Jak dużo słyszałeś na dole?
-Wystarczająco - pochylił się i mnie pocałował - ja też Cię kocham
-I nie będziesz tego ukrywał?
-Nigdy w życiu - przesunął palcem, po mojej dolnej wardze - co dzisiaj planujesz robić?
-Muszę się trochę poudzielać towarzysko. Chyba odwiedzę Amę. A Ty, co będziesz dzisiaj robił?
-Miałem nadzieję, że spędzę dzień z moją dziewczyną, ale skoro ona ma plany beze mnie, to będę musiał coś wykombinować - uśmiechnął się
-Możemy się zobaczyć później albo możesz się wybrać ze mną, ale …
-Ale musicie pogadać. Rozumiem - kiwnął głową - zobaczymy się później
Odsunęłam się od niego i odeszłam w stronę garderoby, a on w tym czasie rozsiadł się na moim łóżku. Przeglądałam ubrania na wieszakach i nie mogłam się zdecydować co założyć. Norma. W końcu założyłam czarną bluzkę hiszpankę i obcisłą jeansową spódnice, a do tego czarne sandałki na obcasie i małą torebkę na ramię.
-Zamierzasz tak wyjść na miasto? - spytał blondyn, gdy wróciłam do sypialni i usiadłam przy toaletce - w dodatku beze mnie
-Coś jest nie tak? - uśmiechnęłam się do jego odbicia w lustrze
-Wszystko - zlustrował mnie wzrokiem, na co posłałam mu mordercze spojrzenie - oczywiście skarbie wyglądasz niesamowicie, ale cholera, będę cały dzień myślał tylko o tym, że inni faceci będą się na Ciebie gapić
-Nikt się nie będzie na mnie gapił - zachichotałam - a po za tym nawet jeśli, to tego nie zauważę. Pamiętaj, że jestem zajęta i tylko mój facet mnie interesuje
-Całe szczęście - zaśmiał się – daj mi znać jak będziesz już wolna to po Ciebie przyjadę i zabiorę Cię do siebie albo przyjedziemy tutaj
-Okej – puściłam mu oczko, malując rzęsy
-Mario ciągle mi suszy głowę, że mamy się spotkać we czwórkę. Pewnie Ann go nęka – powiedział po chwili milczenia – może umówimy się z nimi na piątek? Co Ty na to?
-Pewnie, bardzo chętnie. Do mnie też Ann ciągle pisze, może mają nam coś do powiedzenia
-Możliwe – sięgnął po książkę, która leżała na moim stoliku nocnym – zaczęłaś już czytać?
-Jeszcze nie – roześmiałam się – zacznę jak będę miała trochę czasu i chęci, a na razie nie mam ani jednego, ani drugiego
Blondyn kiwnął głową, a ja skończyłam się malować, po czym rozpuściłam włosy, rozczesałam je i delikatnie zakręciłam przy pomocy lokówki. Psiknęłam się perfumami i sięgnęłam po srebrną bransoletkę.
-Mógłbyś? – podałam ją piłkarzowi, siadając obok
-Pewnie – uśmiechnęłam się, zapinając mi biżuterię na prawym nadgarstku
-Dziękuję – pogładziłam go po policzku i pocałowałam czule w usta
-Zawsze do usług – przyciągnął mnie tak, że usiadłam mu na kolanach
-Takie poranki będziemy mieli codziennie?
-Nawet lepsze – trącił nosem mój nos – poranny sex jest lepszy niż kawa
-Hmm ... – wymruczałam uśmiechając się szeroko – czyli nie będę piła rano kawy?
-Dopiero w południe – zażartował
-Brzmi obiecująco – przeczesałam palcami jego idealnie ułożoną fryzurę
-Jesteś gotowa?
-Tak – kiwnęłam głową – wezmę tylko torebkę i lecimy, dobrze?
-Oczywiście – podniósł się z łóżka, otrzepał spodnie i zerknął na telefon – skoczę na chwilę do rodziców
-Coś się stało?
-Nie, tata prosi, żebym mu z czymś pomógł. Szybko to ogarnę – machnął ręką
-W porządku - zabrałam swoje rzeczy, złapałam go za dłoń i pociągnęłam w stronę wyjścia - chodź mój szoferze
-Bardzo śmieszne – prychnął – założę się, że wszyscy będą Ci zazdrościć takiego szofera
-A niech zazdroszczą – uśmiechnęłam się – tylko tyle im zostało, bo cóż ... nie lubię się dzielić
-Ja też tego nie lubię – cmoknął mnie w czoło – i nigdy w życiu nie zamierzam się Tobą dzielić. Z nikim. Chyba, że ... – przerwał, a ja obejrzałam się, dostrzegając na jego twarzy zmieszanie
-Chyba, że co? – uniosłam pytająco jedną brew, na co on pokiwał przecząco głową, dając mi do zrozumienia, że to nic ważnego – no dalej, powiedz mi
-Chyba, że z naszymi dziećmi - westchnął – przepraszam
-Nie przepraszaj – przewróciłam oczami – to nie jest temat tabu
-Wiem, ale nie czujesz się z tym najlepiej i ...
-Jestem w porządku – uśmiechnęłam się delikatnie – nie traktuj mnie jakbym była porcelanową laleczką, o którą trzeba dbać
-Jesteś moją silną, wspaniałą kobietą, o którą zamierzam dbać do końca moich chwil
-Dostanę cukrzycy przez Ciebie – zażartowałam, a on zaśmiał się głośno
Zeszliśmy na dół, gdzie pożegnaliśmy się z moimi rodzicami i wyszliśmy z domu. Mój wspaniały mężczyzna otworzył przede mną drzwi od samochodu, pomógł mi wsiąść, po czym ruszył na swoje miejsce.
-Kojarzysz tę cukiernię niedaleko mieszkania Amy?
-Pewnie - kiwnął głową, zerkając na mnie kątem oka
-To podrzuć mnie tam, dobrze? Kupię coś dobrego i mogę się potem przejść
-Mogę na Ciebie poczekać, mam czas - położył dłoń na moim nagim kolanie
-Jeśli chcesz - nakryłam jego dłoń swoją i splotłam nasze palce ze sobą
Wolną ręką wyjęłam z torebki telefon, weszłam w wiadomości i zaczęłam pisać do mojej przyjaciółki.

“Rób kawę, będę u Ciebie za dwadzieścia minut :)”
“Och! Co za niespodzianka :D czekam z niecierpliwością i … kawą”
Uśmiechnęłam się odkładając iPhone na miejsce, jednocześnie podgłośniając muzykę lecącą w radiu.
-Rozmawiałaś ostatnio z Theo? - spytał po dłuższej chwili ciszy
-Nie zazdrośniku - zaśmiałam się - nie rozmawiałam z nim od ostatniego obiadu u Twoich rodziców i … dnia Twojej rozprawy
-Mówiłaś coś, że chciałaś się z nim spotkać i lecieć do Londynu
-Tak, ale spotkamy się innym razem. Jak widzisz jestem w Dortmundzie i na razie nigdzie się nie wybieram
-Jeśli będziesz chciała to w wolnym czasie możemy jechać do niego razem
-Pomyślę o tym - zachichotałam - ale nie wiem, czy to dobry pomysł
-Boisz się, że się pozabijamy? - uśmiechnął się szeroko, na co przewróciłam oczami
-Nawet jak nie mów - zbeształam go - po prostu myślę, że byłoby to bardzo niezręczne, dla nas wszystkich
-Wiem - westchnął - trochę zamieszaliśmy każdemu w życiu
-A najbardziej sobie - bawiłam się swoimi palcami - ale mam wrażenie, że zaczynamy od nowa
-Bo zaczynamy od nowa, tylko korzystamy ze starych fundamentów - zaparkował pod cukiernią, a ja posłałam mu uśmiech - kupić Ci coś?
-Nie dziękuję - poklepał się po umięśnionym brzuchu - muszę dbać o linię
-Już prawie po wakacjach, można przestawić się na zimową figurę - cmoknęłam go w policzek - będę za kilka minut
-Nie spiesz się - machnął ręką, gdy już wysiadałam
Szybko weszłam do cukierni, gdzie nie było żadnej kolejki, rozejrzałam się i wybrałam kilka rzeczy. Z myślą o mnie, o Amie, a także o Oli, która uwielbia słodycze. Starsza ekspedientka zapakowana wszystko do dwóch siatek, zapłaciłam kartą i życząc jej miłego dnia opuściłam sklep. Gdy z powrotem wsiadłam do samochodu, to mój ukochany rozmawiał przez telefon. Z krótkiej rozmowy wywnioskowałam, że jego rozmówcą był jego tata.
-Jednak się spieszysz, co?
-Nie - zmarszczył brwi - tata chciał mi wytłumaczyć co się stało, żebym mógł to sobie wyobrazić, zanim przyjadę i pomyśleć jak to naprawić
-Praktycznie - zachichotałam pod nosem - zrozumiałeś coś? Wiesz już jak to naprawić?
-Nie mam bladego pojęcia - odchrząknął - ale myślę, że to nic skomplikowanego
-Tylko nic nie zepsuj - puściłam mu oczko
-Postaram się - zakrył niewielki uśmiech wskazującym palcem prawej dłoni
Kilka minut później dojechaliśmy pod apartamentowiec, w którym kiedyś mieszkałam, pożegnałam się z Marco czułym buziakiem i ruszyłam do środka. O dziwo pamiętałam jeszcze kod do wejścia, więc skorzystałam z niego, aby nie ganiać Amy do domofonu.
-Ciocia! - drzwi otworzyła mi córka państwa Walker, rzucając się na mnie z głośnym piskiem
-Cześć śliczna dziewczynko - pocałowałam ją w czoło - chyba urosłaś, co?
-Tak - pokiwała energicznie główką
W kuchni Ama przygotowywała dla nas kawę, więc podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno, odstawiając ciasta na blat.
-Nareszcie się pofatygowałaś - zażartowała
-Doczekałaś się - zachichotałam
-Cała promieniejesz, związek Ci służy - uśmiechnęła się, odsuwając się ode mnie
-Jestem szczęśliwa - wzruszyłam skromnie ramionami, a żeby zmienić temat wskazałam na pudełka z cukierni - przyniosłam coś słodkiego, do kawy
-Rozpieszczasz nas Emily - usłyszałam męski głos
-Przejrzałeś mnie Brian - uśmiechnęłam się - dobrze Cię widzieć
-I wzajemnie - pocałował mnie w policzek - załapiemy się z Oli na ciasto? Obiecuję, że potem zabiorę ją na spacer
-Wystarczy dla każdego - oznajmiłam wesoło
Usiedliśmy w piątkę przy stole i każdy z nas nałożył sobie ulubione ciasto. Oli nawijała o swoich wakacjach u dziadków, a Brian i Ama próbowali jej przerywać.
-Dlaczego nie zabrałaś wujka Marco? - z ust dziewczynki padło wreszcie pytanie skierowane do mnie
-Hmm … - udałam, że zastanawiam się nad odpowiedzią - był niegrzeczny
-Ciociu! - roześmiała się - pytam bardzo poważnie
-No skoro bardzo poważnie, to Marco pojechał do swojego taty, żeby mu w czymś pomóc - potargałam ją po włosach - ale późnej po mnie przyjedzie
-To dobrze - pokiwała głową na znak zrozumienia - bardzo mi się podoba Twój strój
-Dziękuję - uśmiechnęłam się szeroko - mi bardzo podoba się Twoja sukienka, sama chciałabym taką mieć
-Były tylko dla dzieci - skrzywiła się
-Dobrze kochanie, idź zakładaj buty, bo idziemy na spacer - powiedział w końcu były żołnierz
-Czemu? - jęknęła - chcę tu zostać!
-Mama i ciocia chcą porozmawiać, musimy dać im trochę czasu
-Ale jak wrócimy to ciocia tu będzie?
-Będę, obiecuję - potwierdziłam
-No dobra - dała mi szybkiego całusa w policzek i ruszyła do przedpokoju, żeby się ubrać
-Bawcie się dobrze! - zawołała za nimi Ama, po czym obie usłyszałyśmy dźwięk zamykanych drzwi
-Teraz musisz mi wszystko opowiedzieć, bo nie poznałam wszystkich szczegółów od Ann - spojrzała na mnie wyczekująco, a ja zaśmiałam się głośno
-Myślę, że znasz wszystkie szczegóły, ale w porządku … - zaczęłam opowiadać, przerywając co kilka chwil, aby odpowiedzieć na jej pytania lub rozwinąć coś jeszcze bardziej
-Nie można było tak od razu? – westchnęła, gdy skończyłam mówić
-Uwierz mi, chciałabym, żebyśmy załatwili to już dawno temu – upiłam łyk kawy – ale jak widać, co się odwlecze to nie uciecze
-To prawda – uśmiechnęła się
-Powiedz mi lepiej jak Wam się układa – zachęciłam ją – jest jak w raju, czy jeszcze lepiej?
-Jest cudownie, układa się i coraz częściej myślimy o zmianach – odruchowo obracała obrączkę na palcu – wiesz ... dom z ogródkiem na przedmieściach, rodzeństwo dla Oli, jakiś zwierzak – na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech
-Mieszkanie w centrum jest super sprawą, ale dom z ogródkiem to marzenie każdej rodziny
-Wy nie chcieliście kupić domu?
-Od razu myśleliśmy o mieszkaniu, na razie nigdzie nam się nie śpieszy, nie zakładamy rodziny, nie potrzebujemy domu
-Ale chcecie go mieć w przyszłości
-Jasne, że tak – kiwnęłam głową – ale omijanie pewnych etapów to byłoby za szybko. Chcemy, a przynajmniej ja chcę iść po kolei, nasze mieszkanie i tak jest duże jak na naszą dwójkę. Zresztą nawet nie wiem jak się z nim mieszkać, robię to pierwszy raz w życiu
-Faktycznie – zaśmiała się – ale to już na zawsze, prawda?
-Zdecydowanie, definitywnie na zawsze – przeczesałam palcami włosy – i prędzej czy później będziemy wchodzili na poważniejsze etapy związku, ale teraz to nie jest dla nas, aż tak istotne. Oboje z Marco zdajemy sobie sprawę, że teraz już nie ma odwrotu
-Czasem trzeba dojrzeć do pewnych spraw, po prostu Wam zajęło to trochę więcej czasu
-Masz racje – przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać – to co z tym rodzeństwem dla Oli?
-Dopiero niedawno poruszyliśmy ten temat, ale myślę, że niedługo przejdziemy do działania
-I bardzo dobrze! Już się nie mogę doczekać, aż zostanę ciocią kolejny raz
-Tak szybko to się nie wydarzy – zaśmiała się – ale na pewno będziesz jedną z pierwszych, które się dowiedzą
-No ja myślę – zachichotałam – a co u Matta?
-Powoli do przodu – wysiliła się na uśmiech – od czasu do czasu się z kimś spotyka, ale raczej nie na poważnie
-Strasznie mi głupio, że między nami się potoczyło tak jak się potoczyło – skrzywiłam się
-Em to nie była Twoja wina, zawsze kochałaś Marco – powiedziała na pocieszenie – nikt nie ma Ci tego za złe, a mój brat rozumie całą tę sytuację. Chociaż przez chwilę myślałam, że zostaniesz moją szwagierką
-To byłoby coś! – roześmiałam się
-Cieszę się, że jesteś ze swoją pierwszą i prawdziwą miłością, nawet jeśli mój ukochany brat miał przez to złamane serce
-Och mam nadzieję, że nie złamane, tylko lekko poobijane – westchnęłam – naprawdę nie chciałam go zranić, to wszystko mnie przerastało i sama nie wiedziałam co robię
-Wylizał się, spokojnie – uśmiechnęła się – jak zawsze zresztą
Rozmawiałyśmy jeszcze przez kilkadziesiąt minut, aż w końcu do domu wrócili Brian i Olivia, która kolejny raz zagadała nas wszystkich swoimi dziecięcymi, radosnymi opowieściami. Telefon zawirował na stolę, więc sięgnęłam po niego i odczytałam wiadomość od mojego blondyna.
„Obiad u moich rodziców? Będą wszyscy ... x.”
„Bardzo chętnie, już się nie mogę doczekać :) x.”
„Będę po Ciebie za godzinę, pasuje? x.”
„Pewnie, do zobaczenia <3 x.”