piątek, 21 lipca 2017

37.

[Emily]
Rzuciłam swoje rzeczy na podłogę, oparłam się o drzwi wejściowe, zamykając oczy i wypuściłam ze świstem powietrze. Musiałam się uspokoić, potrzebowałam chwili, żeby złapać oddech. Kilka minut później pozbierałam swoje rzeczy i ruszyłam w głąb domu. W jadalni natrafiłam na moich rodziców i Annie, jedzących obiad. Poczułam ścisk w żołądku i ciche burczenie, ale nie miałam ochoty nic jeść.
-Wcześnie wróciłaś, kochanie - uśmiechnął się do mnie tata - siadaj do stołu i zjedz z nami obiad
-Nie jestem głodna - skłamałam
-Wszystko w porządku, Em? - Annie spojrzała na mnie z wahaniem
-Jestem zmęczona, pójdę się położyć - wzruszyłam ramionami
-Jesteś chora? - zmartwiła się moja rodzicielka
-Pokłóciłam się z Marco - mruknęłam
Nie czekając na odpowiedź, zmusiłam się do odejścia. Szybkim krokiem weszłam po schodach i zamknęłam się w swojej sypialni. Upewniłam się, że drzwi są zamknięte na klucz. Chciałam być sama. Rozebrałam się do bielizny, wyciągnęłam spod poduszki koszulkę Marco i założyłam ją. Leżąc w łóżku, otulona kołdrą i zapachem mojego ukochanego, pozwoliłam sobie na płacz. Łzy spływały po moich policzkach, rozmazując starannie zrobiony rano makijaż. Tak bardzo chciałabym, żeby ten wieczór inaczej się skończył. Nie miałam ochoty słuchać, jak moja siostra próbuje przekonać mnie do rozmowy, więc sięgnęłam po swój telefon i słuchawki. Odpaliłam aplikację Spotify, miałam tam kilka playlist na różne nastroje. Włączyłam najsmutniejszą z nich, zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby muzyka mnie pochłonęła. Dzisiejsza kłótnia bardzo mnie zaskoczył, ani przez chwilę się jej nie spodziewałam. A później było już za późno. Nie mogłam pogodzić się z tym, jak zachował się Marco i jak mnie potraktował. Czy jego zazdrość mogła wynikać z braku zaufania? Czy dałam mu do zrozumienia, że powinien być zazdrosny? Czy to w ogóle była moja wina? Myśli przelatywały mi przez głowę z prędkością światła, jedna za drugą. Oczywiście, że żaden związek nie jest idealny i w każdym zdarzają się kłótnie. Jednak miałam cichutką, malutką nadzieję, że my potrafimy tak dobrze się dogadać, żeby obyło się bez kłótni. Byłam naiwna. Sygnał przychodzącej wiadomości przerwał moje rozmyślania. Wstrzymałam oddech, myśląc o blondynie jako o nadawcy. Przeliczyłam się. Sms był od Ann, która jakimś cudem wiedziała już co się dzieje. Nie byłam tylko pewna skąd.
“Chcesz porozmawiać o tej kłótni?”
“Nie, chyba nie” 
“Na pewno? Na mnie zawsze możesz liczyć!”
“Wiem i bardzo Ci dziękuję. Teraz chcę być po prostu sama”
“Och. Jasne. Powiesz mi chociaż o co poszło?”
“Sama nie wiem. To trochę skomplikowane. Skąd w ogóle wiesz?”
“Annie do mnie dzwoniła”
“Hmm…”
“Em? Wszystko się wyjaśni, to tylko drobna kłótnia. Zdarza się w najlepszym związku”
“Tak, wiem. Muszę to na spokojnie przetrawić”
“Marco się odzywał?”
“Nie”
“Odezwie się. Zobaczysz”
Długo wpatrywałam się w te trzy słowa. Chciałabym, żeby Ann miała rację. Nie odpisując, odłożyłam telefon na bok i z powrotem zatraciłam się w muzyce. Mijały kolejne minuty, piosenki, myśli, a ja wciąż byłam w punkcie wyjścia. Nie doszłam do żadnych sensownych wniosków. I miałam wrażenie, że nie ruszę z miejsca dopóki nie wyjaśnię sobie wszystkiego ze swoim ukochanym. Na nieszczęście dla mnie, byłam tchórzem i bałam się zrobić pierwszy krok. Bałam się, że odtrąci mnie, bo sam nie jest jeszcze w nastroju do rozmów. Tego bym nie zniosła. Czas leciał tak szybko, że nawet nie zauważyłam, że się ściemniło. Byłam głodna. Chciało mi się siku. Dochodziła już dwunasta w nocy, więc wstałam z łóżka i po cichu wyszłam z pokoju. Nie słyszałam żadnych odgłosów, co oznaczało, że moi rodzice siedzą już w swojej sypialni. Siostra pewnie gdzieś wyszła albo też siedzi u siebie. Zeszłam na dół, gdzie najpierw skorzystałam z toalety, a następnie dorwałam się do lodówki. Znalazłam w niej resztki sałatki i makaron z serem. Pozwoliłam sobie na zjedzenie obydwu potraw i znowu przemknęłam do swojej sypialni. Tym razem nie zamykałam drzwi na klucz, nie czułam już takiej potrzeby. Najwcześniej rano ktoś do mnie zajrzy, a wtedy będę miała za mało czasu na rozmowę, bo będę się śpieszyć do pracy. W najlepszym wypadku, jak ktoś tu zajrzy to będę już w pracy. Uciekam przed własną rodziną, to straszne. Jednak pytania, które mogą paść z ich strony, nie są spełnieniem moich marzeń. Wystarczy, że rozmyślanie o kłótni boli, a rozmawianie z kimś pośrednim, to jak rozgrzebywanie ran. Na nowo zaczęłam płakać, szloch rozniósł się po całej sypialni, łzy spływały po policzkach. Powinnam wziąć się w garść, zamiast rozpaczać z takiego powodu. Skuliłam się w kłębek, objęłam mocno poduszkę, pozwalając aby moje łzy się na niej zatrzymywały. Drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do środka, ale nawet się nie obejrzałam.
-Chcę być sama - pociągnęłam nosem
Byłam pewna, że ktokolwiek to był, odpuścił, ponieważ drzwi z powrotem się zamknęły. Jednak materac ugiął się pod ciężarem drugiej osoby i w ułamku sekundy znalazłam się w objęciach Marco. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami, a on otarł moje łzy i pozwolił, żebym się w niego wtuliła.
-Musimy o tym porozmawiać - szepnęłam, nie przestając płakać
-Wiem - pocałował mnie w głowę
Udało mi się uspokoić po kilkunastu minutach. Mój ukochany przez cały czas trzymał mnie ciasno w swoich ramionach, głaskał po plecach i pozwalał mi się wypłakać.
-Zachowałem się jak palant - powiedział po chwili
-Zachowałeś się jak palant - potwierdziłam
-Przepraszam - westchnął - zraniłem Cię. Naprawdę tego nie chciałem i gdybym tylko mógł cofnąć czas to bym tego nie zrobił. Znowu przeze mnie płaczesz, nie powinno tak być. Przepraszam, skarbie
-Nienawidzę się z Tobą kłócić - odparłam cicho
-Ja też tego nienawidzę - mruknął
Nie wyjaśniliśmy sobie nic i było mi przykro z tego powodu. Na szczęście piłkarz zaczął mówić, a raczej się tłumaczyć.
-Sam nie wiem co we mnie wstąpiło, może byłem zmęczony całym dniem i nie panowałem nad sobą. Wiem, że nie miałem prawa się na Tobie odgrywać i oskarżać Cię. Bardzo tego żałuję. Chodzi o to, że jestem o Ciebie cholernie zazdrosny, jestem zazdrosny o każdego faceta, który się koło Ciebie kręci. Kocham Cię, ufam Ci, szanuję Cię. Skarbie, wielbię ziemię po której stąpasz. Nie zmienia to jednak faktu, że chciałbym być jedynym facetem w Twoim życiu. Jedynym, który o Ciebie dba. Jedynym, który pilnuje, żeby nic Ci się nie stało. Jedynym, który się troszczy, żebyś nie zapominała o posiłkach. Jedynym, który zawsze Cię wysłucha. Jedynym, który zawsze Cię pocieszy. Jedynym, którego będziesz kochała. Chcę być Twoim jedynym, w każdym aspekcie życia - przerwał na chwilę - obiecuję, że zrobię wszystko, żeby na to zasłużyć i nie będę się na Tobie odgrywał. Nigdy. Nie będę Cię ranił. Nigdy nie zrobię tego umyślnie. Wybaczysz mi, Emi? Wybaczysz mi, że zachowałem się jak dupek?
-Jak mogłabym Ci nie wybaczyć? - pocałowałam go w brodę - przecież Cię kocham
-Nawet jak zachowuje się jak dupek? - spytał żartobliwym głosem
-Nawet jak zachowujesz się jak dupek - zachichotałam
-To dobrze - uśmiechnął się delikatnie
-Jesteś moim jedynym, Marco - spojrzałam mu w oczy - już na zawsze nim będziesz. Nie zapominaj o tym
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham
Blondyn pochylił się, żeby mnie pocałować, a ja wplotłam palce w jego farbowane włosy. Czule musnął moje wargi, po czym pogłębił pocałunek, wsuwając język w moje usta. Jęknęłam, oddając się tej przyjemności. Przesunęłam paznokciami po jego karku, za co zostałam nagrodzona cichym westchnieniem.
-Jak się tu znalazłeś? - wyszeptałam w jego usta
-Annie mnie wpuściła
-Nie mogłeś poczekać do rana?
-Chciałem poczekać - pocałował mnie w ramię - ale nie mogłem czekać, skoro Ty tu płakałaś
-Nie miałeś pewności, że płaczę - zmarszczyłam brwi
-Zanim Twoja siostra mnie wpuściła, to zadzwoniła do mnie i kazała mi ruszyć do Ciebie dupę
-Zdrajczyni - roześmiałam się
-Zniszczyłem nam cały wieczór - westchnął - a zapowiadał się naprawdę dobrze
-Odbijemy sobie - przeczesałam palcami jego włosy
-Jeszcze dużo wieczorów przed nami, co?
-Pewnie - zachichotałam - tak samo jak kłótni
-Nie damy rady ich uniknąć?
-Niczego bardziej nie pragnę - wtuliłam się w niego - ale obawiam się, że to niemożliwe
-Byłem dzisiaj w naszym mieszkaniu - powiedział cicho - całkiem dobrze im idzie, ale nie są pewni, czy wyrobią się do końca roku
-Jak to? - wyjąkałam - przecież mieli to zrobić w góra dwa miesiące!
-To samo im powiedziałem, ale podobno wszystko jest bardziej skomplikowane niż im się na początku wydawało
-Wybraliśmy ich, bo byli najlepsi. Teraz się okazuje, że to bullshit
-Są najlepsi, dokładnie to sprawdziliśmy – cmoknął mnie w ramię – i dlatego powinniśmy im zaufać
-Mieliśmy plany, Marco. Do końca stycznia mieliśmy uwinąć się z remontem, żebyśmy mogli wprowadzić się na przełomie lutego i marca. Teraz wszystko się przesunie i wprowadzimy się pewnie dopiero w maju
-Wprowadzimy się tak jak planowaliśmy – pocieszył mnie – nie musimy czekać, aż całe mieszkanie będzie gotowe. Możemy się wprowadzić i wykańczać je, już w nim mieszkając
-I przez kilka miesięcy będziemy się męczyć z kartonami i innymi duperelami – skrzywiłam się – nienawidzę tego
-Jakoś sobie poradzimy – wzruszył ramionami – to nie będzie trwało wiecznie
-Mam nadzieję – zachichotałam
-A po za tym nie potrzebujemy dużo do szczęścia – wymruczał, bawiąc się moimi włosami – wystarczy nam sypialnia, kuchnia i łazienka
-Jesteś pewien, że to nam wystarczy? – uniosłam pytająco jedną brew
-Zapomniałem, że Ty potrzebujesz jeszcze garderoby – zażartował, na co dźgnęłam go w bok
-Myślałam raczej o salonie i jadalni – przewróciłam oczami – bo dam sobie rękę uciąć, że będą nas wszyscy odwiedzać jak tylko się przeprowadzimy
-No to ich nie wpuścimy – zaśmiał się – albo przyjmiemy ich w kuchni
-Co chcesz zrobić ze swoim mieszkaniem?
-Jeszcze o tym nie myślałem – przyznał – pewnie je sprzedam
-Nie będzie Ci go szkoda?
-Absolutnie nie – pokręcił przecząco głową 
-Jeśli chcesz je sprzedać, to powinieneś niedługo je wystawić – palcem rysowałam szlaczki na jego brzuchu – i zastanów się, co chcesz zabrać do naszego mieszkania
-Tylko ubrania i osobiste rzeczy, reszta zostaje
-Ale jak to? – wyjąkałam
-Zaczynamy od nowa, więc urządzamy wszystko od nowa – pocałował mnie w czoło – nie potrzebuję rzeczy, któcych używałem z Caro
-Chcesz wszystko zostawić? – spytałam jeszcze raz – sprzedać umeblowane mieszkanie ze wszystkim?
-Dokładnie to chcę zrobić
-Powinieneś ogłosić to na swoim fanpage’u – zaśmiałam się – to będzie prawdziwy hit! Każdy będzie chciał kupić to mieszkanie. Nie mówiąc już o fankach, które przyjdą tylko po co, żeby chociaż przez chwilę poleżeć w Twoim łóżku
-Bardzo zabawne – prychnął
-Mówię poważnie! – zachichotałam – najbardziej pożądane mieszkanie w Dortmundzie
-Dobrze się bawisz, co? – spojrzał na mnie rozbawiony
-Wspaniale! – uśmiechnęłam się szeroko – a tak poważnie to myślę, że zamiast sprzedawać, powinieneś wynająć to mieszkanie. Wtedy będziesz mógł zostawić je całkowicie umeblowane i możesz sporo zarobić. Na dłuższą metę pewnie więcej niż na sprzedaży
-Ja nie potrzebuję dodatkowo zarabiać pieniędzy
-Wiem – kiwnęłam głową – to tylko pomysł. Zresztą możesz te pieniędze przeznaczyć na jakiś cel
-Charytatywny?
-Na przykład – przytaknęłam – albo zrobić z tego lokatę czy cokolwiek innego. Wiesz ... pieniądze na przyszłość albo coś na czarną godzinę. Trzeba to przemyśleć
-Pieniądze, które nasze dziecko dostanie na 18 urodziny – uśmiechnął się
-Taka góra pieniędzy rozpuściłaby nam dziecko do szpiku kości! – pokręciłam z niedowierzaniem głową – zresztą, jeśli będziemy mieli więcej niż jedno dziecko to będzie bardzo nie fair, żeby tylko pierwsze dostało taki prezent na 18 urodziny
-To prawda – skrzywił się nieznacznie – możemy zrobić z tego kilka funduszy, dla każdego z dzieci
-Mimo wszystko uważam, że to kiepski pomysł – upierałam się przy swoim – gdybyś dostał tyle pieniędzy na początek dorosłego życia, to co byś z nimi zrobił?
-Pewnie bym je wydał – roześmiał się – jakieś szybkie auto czy inne drogie zabawki
-No właśnie – westchnęłam – my wiemy jak trudno zarabia się pieniądze, ale jakbyśmy je dostali tak po prostu bez żadnej pracy to nie szanowalibyśmy ich
-Jak zwykle masz rację, skarbie – pogładził mnie po policzku – na szczęście mamy jeszcze mnóstwo czasu na zastanowienie
-Czasu z pewnością mamy mnóstwo – uśmiechnęłam się
-Nie chcę nic mówić – zerknął na zegarek – ale jest już prawie trzecia w nocy, a oboje musimy rano wstać
-Trzecia? – jęknęłam
-Yhmm – pokiwał twierdząco głową
-Jutrzejszy dzień będzie trudny – wypuściłam ze świstem powietrze, wygrzebując się z łóżka – muszę jeszcze zmyć makijaż i umyć zęby. Zostaniesz, prawda?
-Nie mam przy sobie żadnych rzeczy
-Zostań, proszę – spojrzałam na niego błagalnie – jest za późno, żebyś jechał do domu
-W porządku – posłał mi delikatny uśmiech – użyczysz mi swojej szczoteczki?
-To bardzo niehigieniczne – zbeształam to
-I tak wymieniamy się regularnie bakteriami, które mamy w ustach – zaśmiał się, rozbierając się do bokserek
-Musisz być cicho, jak będziemy szli do łazienki – posłałam mu mordercze spojrzenie – i ani mi się waż mnie szczypać, czy klepać po pupie
-Czuję się jak dzieciak, który jest tu po kryjomu – przewrócił oczami – a Twoja siostra wie, że tu jestem. Rodzice pewnie też. Jakbyś jeszcze nie zauważyła, to często tu bywam
-Nie bądź taki mądry, Marco – bąknęłam
-Będę się zachowywał, obiecuję – objął mnie, układając głowę na moim ramieniu – swoją drogą, zapomniałem Ci powiedzieć, ale masz piękną piżamę
-Założyłam ją, gdy wróciłam do domu – spojrzałam na koszulkę piłkarza, którą miałam na sobie – pachnie Tobą
-Będę częściej podrzucał Ci swoje koszulki – pocałował mnie w czoło
Po cichu przeszliśmy do łazienki, gdzie zmyłam makijaż i oboje umyliśmy zęby moją szczoteczką. Związałam jeszcze włosy w dobieranego warkocza, po czym wróciliśmy do mojej sypialni. Marco ułożył się wygodnie na łóżku, a ja ustawiłam mnóstwo budzików, zasłoniłam zasłony i dopiero do niego dołączyłam. Wtuliłam się w niego, oplatając jego ciało jak bluszcz i układając głowę na jego sercu tak, aby jego bicie mnie uśpiło.
-Kocham Cię – wyszeptałam, tuż przed zaśnięciem – dobranoc, kochanie
-Ja też Cię kocham – usłyszałam w odpowiedzi – śpij dobrze, skarbie

2 komentarze: