piątek, 14 lipca 2017

36.

[Emily] 
Wraz z nadejściem września, nadeszła smutna, jesienna rzeczywistość z mnóstwem obowiązków. Zarówno zawodowych jak i prywatnych. Skończyło się lato, skończyła się sielanka. Jeśli narzekałam, że mamy dla siebie z Marco za mało czasu, to byłam głupia. Teraz widujemy się na tyle rzadko, że nie mogę się już doczekać, aż zamieszkamy razem. Mimo wielu projektów zawodowych, staram się poświęcić czas na zaprojektowanie naszego mieszkania, żeby tylko wszystko przyśpieszyć. Niestety remont, który miał się zacząć na początku sierpnia, zaczął się kilka dni temu, a ekipa na wstępie ostrzegła nas, że wszystko może się przedłużyć. Wymyśliliśmy sobie zmiany, to teraz mam za swoje!
Obudziłam się kilka minut po szóstej, odsłoniłam zasłony, żeby wpadło trochę słońca do pomieszczenia i po cichu zeszłam do kuchni, żeby napić się kawy. W domu było bardzo cicho, co oznaczało, że wszyscy domownicy jeszcze śpią na górze. Z kubkiem gorącej, mocnej kawy wróciłam do swojej sypialni, aby przygotować się do pracy. Zgarnęłam z garderoby bieliznę i szlafrok, po czym udałam się do łazienki. Szybko się wykąpałam, nasmarowałam ciało balsamem, założyłam bieliznę, a mokre włosy owinęłam ręcznikiem. Suszarkę i lokówkę miałam u siebie, więc ogarnęłam po sobie łazienkę i wyszłam. Miałam jeszcze trochę czasu, więc nie śpiesząc się wysuszyłam włosy, wmasowałam w nie olejek, następnie zakręciłam delikatne loki. Z makijażem też nie szalałam, postawiłam raczej na naturalność. Wytuszowałam jedynie rzęsy, nałożyłam odrobinę podkładu i pomalowałam usta beżową pomadką. Miałam już iść do garderoby, aby wybrać sobie coś do ubrania, ale wtedy właśnie mój telefon oznajmił nadejście wiadomości. Sięgnęłam po niego, a na twarzy pojawił mi się szeroki uśmiech. I pomyśleć, że to tylko dlatego, iż wiadomość była od mojego ukochanego.
“Dzisiaj mam później trening. Z chęcią zawiozę Cię do pracy, co Ty na to? x.” 
“Jestem na tak!!! x.” 
“Będę po Ciebie o 8:15. x.” 
“Już się nie mogę doczekać. x.” 
Wciąż zadowolona i uśmiechnięta, odłożyłam telefon na blat toaletki, po czym ruszyłam do garderoby. Dzisiaj miałam luźniejszy dzień, więc postanowiłam ubrać się również nieco luźniej niż zwykle. Założyłam ciemne jeansy, z małymi dziurami na kolanach, niebieską koszulę z rękawem ¾, której tył sięgał mi poniżej kolan, a przód kończył się nieco poniżej bioder. Do tego dobrałam czarne szpilki na wysokim obcasie i dużą torbę, w tym samym kolorze, do której wrzuciłam całe mnóstwo potrzebnych mi rzeczy. Do przyjazdu Marco miałam jeszcze ponad pół godziny, więc zostawiłam torbę i buty w sypialni, a sama zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie i przy okazji odnieść pusty kubek po kawie.
-Dzień dobry - uśmiechnęła się moja siostra
-Dzień dobry - odwzajemniłam jej uśmiech - co tak wcześnie na nogach?
-Jakoś nie mogłam spać - mruknęła
-Urlop Ci nie służy - szturchnęłam ją w biodro, sięgając po talerz
-Daj spokój - mruknęła - co to za przyjemność, jak zmuszają Cię do wolnego
-Gdybyś wykorzystywała dni wolne jak każdy normalny człowiek, a nie zostawiała to na później, to nie musiałabyś teraz siedzieć w domu
-Mądrala - przewróciła oczami, na co się zaśmiałam
-Poczęstuję się Twoimi tostami - oznajmiłam - trochę się śpieszę
-Jasne, bierz - machnęła ręką w kierunku tostera - zrobię sobie nowe
-Dzięki - cmoknęłam ją w policzek
Nałożyłam sobie tosty na talerz, położyłam na nie po plasterku sera i usiadłam przy stole, żeby w spokoju zjeść.
-O której masz autobus?
-Marco zawozi mnie do pracy - uśmiechnęłam się delikatnie - ma dzisiaj późniejszy trening
-Tylko nie spóźnij się do tej pracy - zażartowała
-Postaram się - zachichotałam - chociaż może być ciężko
-W sobotę znowu jest mecz?
-Nie, dopiero w przyszłym tygodniu - westchnęłam - chcesz się ze mną wybrać?
-Czemu nie - wzruszyła ramionami
Zjadłam śniadanie, rozmawiając jednocześnie ze swoją starszą siostrą, a gdy pakowałam naczynia do zmywarki, to w pomieszczeniu pojawiła się nasza rodzicielska. Zamieniłam z nią dosłownie kilka słów, ale ponieważ czas mocno mi się skurczył, to pobiegłam na górę, aby umyć zęby. Poprawiłam jeszcze szminkę, zgarnęłam swoje rzeczy z sypialni i byłam gotowa. W przedpokoju założyłam szpilki i w ostatniej chwili chwyciłam skórzaną kurtkę. Popołudniu jak będę wracała z pracy, może być chłodno.
-Wychodzę! - zawołałam - miłego dnia!
Przed domem stał sportowy samochód blondyna, więc szybko wsiadłam na miejsce pasażera i pochyliłam się w stronę kierowcy, aby go pocałować.
-Dzień dobry, skarbie - posłał mi swój uroczy uśmiech
-Dzień dobry - oparłam głowę o jego ramię - stęskniłam się za Tobą
-Ja też się stęskniłem - westchnął, całując mnie w głowę - wszystko w porządku?
-Pewnie - wysiliłam się na uśmiech, odsuwając się od niego - jedźmy, bo jeszcze oboje się spóźnimy
-O której dzisiaj kończysz? - spytał, odpalając auto
-Myślę, że uda mi się wyrwać koło czwartej - zerknęłam na zegarek - dzisiaj mam luźniejszy dzień
-Mogę Cię odebrać i skoczymy na jakiś obiad
-Obiad brzmi super. Dam Ci znać, jak będę kończyła - posłałam mu uśmiech
-W porządku - położył mi dłoń na kolanie i wsunął palce w dziurę w jeansach, tak że mógł dotykać mojej nagiej skóry - po treningu wpadnę do naszego mieszkania i sprawdzę jak ekipa sobie radzi
-Tylko bądź miły - poprosiłam
-Zobaczymy - zaśmiał się - jak trzeba będzie, to dam im popalić. Płacę, wymagam
-Masz rację - kiwnęłam głową - ja wybiorę się tam jutro w trakcie lunchu
-A kiedy coś zjesz? - uniósł pytająco jedną brew
-Pewnie w drodze - wzruszyłam ramionami
-Emi, nie możesz jeść w biegu - powiedział zmartwiony - to niezdrowe
-Od czasu do czasu nic mi nie będzie - zapewniłam go - możesz być spokojny
-Byłbym spokojniejszy, gdyby to Ci się nie zdarzało
-Wiem - pogładziłam go po karku - postaram się, żeby zdarzało mi się to jak najrzadziej
-To dobrze - zerknął na mnie kątem oka
-Rozmawiałeś ostatnio z Melanie? - spytałam zmieniając temat, a gdy kiwnął głową to zadałam kolejne pytanie - jak ona się czuje?
-Coraz lepiej, powoli ustępują jej mdłości
-Muszę się z nią umówić, jak tylko znajdę trochę czasu
-Na pewno się ucieszy - odparł, podjeżdżając pod miejsce mojej pracy
-Nie chcę się żegnać - mruknęłam
-Wiem, ja też - pogładził mnie po policzku - zobaczymy się za kilka godzin
-Kocham Cię
-Ja też Cię kocham, myszko - pocałował mnie w skroń, a potem w usta - myśl o mnie
-Cały dzień - obiecałam - Ty też o mnie myśl
-Zawsze - uśmiechnął się
Ostatni raz pocałowałam mojego ukochanego, po czym zabrałam swoje rzeczy i wysiadłam z samochodu. Do dziewiątej było jeszcze kilka minut, więc nie śpieszyłam się z wejściem do budynku. Zamiast tego pomachałam jeszcze Marco na pożegnanie i przez chwilę patrzyłam jak odjeżdża.
-Dzień dobry, Emily - usłyszałam radosny głos sekretarki - Camilli, jak tylko weszłam do środka
-Dzień dobry, Cam - posłałam jej uśmiech
-Widziałam, że ktoś Cię przywiózł. Facet?
-Tak - kiwnęłam głową, nie wdając się w szczegóły
-Musisz nam go kiedyś przedstawić - uśmiechnęła się szeroko
-Kiedyś - zachichotałam
-Chcesz go przed nami ukrywać? - zawołała za mną, gdy szłam do swojego biurka
-Możliwe - odwróciłam się do niej i puściłam jej oczko
-Jest, aż taki dobry czy taki beznadziejny? - zażartowała
-To pierwsze! - zaśmiałam się
-Musisz mi opowiedzieć wszystko na lunchu!
Wybuchłam śmiechem, nie odpowiedziałam już nic, tylko ruszyłam do swojego biurka, które znajdowało się w open space. Większość ludzi, dopiero się schodziło, ale ja nie zwracałam na nich uwagi. Od razu zabrałam się za swoją robotę, żeby tylko udało mi się wcześniej wyjść i spędzić trochę czasu ze swoim facetem. Ostatnio zajmujemy się projektowaniem wnętrza hotelu, który powstanie nad jednym z jezior w okolicy Dortmundu. Będzie to bardzo nowoczesny budynek z mnóstwem atrakcji dla ludzi w każdym wieku.
-Em - zaczepiła mnie koleżanka z biurka obok, pokazując mi dwie podobne do siebie próbki kolorów - który Twoim zdaniem jest lepszy?
-To jest do lobby? - dopytałam, na co przytaknęła - zdecydowanie ten, który trzymasz w lewej ręce
-Właśnie tak czułam - cmoknęła z uznaniem - wielkie dzięki
-Do usług - uśmiechnęłam się
Wróciłam do swojej pracy, dłubiąc w programie do projektowania wnętrz i co chwila zerkając do wzorników, które zawalały moje biurko. Hotel ma 3 piętra, a każde z nich ma wyglądać nieco inaczej, choć wciąż pasować ma do reszty. Oznacza to, że musimy zrobić trzy różne projekty korytarzy, sypialni i łazienek tak, aby zmiany były widoczne, ale nie znaczące. Wydaje się proste? Wcale takie nie jest. Niestety. Do tego mamy do zaprojektowania cały parter, a także podziemie, które przeznaczone będzie do imprez. Głównie dla młodych ludzi. Gdy uda nam się wreszcie skończyć naszą pracę i wszystkie projekty zostaną zaakceptowane, to wtedy do akcji wkroczą architekci krajobrazu. Cały wielki teren, na razie pusty zmienić się ma w piękny ogród z miejscami do odpoczynku, kilkoma pomostami, prywatną plażą i wieloma innymi atrakcjami. Jak wszystko będzie gotowe, za jakieś dwa może trzy lata, to zabiorę tam Marco. Mam nadzieję, że mu się spodoba, kiedyś, jak to zobaczy. Czas leciał jak szalony, wypełniony robotą i, ani się obejrzałam, a nadszedł czas na lunch. Udało mi się wymigać, od wspólnego posiłku z Cam, która za wszelką cenę chciałaby dowiedzieć się czegoś o mężczyźnie, z którym się spotykam. A ja na razie nie czuję potrzeby ogłaszać światu, że moim ukochanym jest Marco Reus. Skoro media dają nam jeszcze spokój, to chcę żeby to trwało jak najdłużej.
-Myślałam, że w końcu coś zjesz, ale coś nie możesz się oderwać od tego biurka - usłyszałam za sobą głos mojego kolegi
-Faktycznie - zachichotałam, patrząc na zegarek - trudno, wyjdę wcześniej i wtedy coś zjem
-Dzisiaj tak, czy siak możesz wyjść wcześniej - postawił na moim biurku miskę z sałatką - zjadaj i nie gadaj
-Dziękuję, Paul - westchnęłam z wdzięcznością
-Na zdrowie - mrugnął do mnie, odchodząc
Zrobiłam sobie krótką przerwę, zjadłam ze smakiem sałatkę grecką, po czym wyrzuciłam do śmieci plastikową miskę oraz widelec.


Kilka minut przed czwartą udało mi się wyjść z pracy. Niektórzy jeszcze siedzieli i pracowali nad swoimi projektami, a niektórzy wyrobili się wcześniej i tak jak ja mogli sobie pozwolić na wcześniejszy fajrant. Przed budynkiem zauważyłam samochód piłkarza, a on sam stał oparty o drzwi pasażera. Gdy tylko mnie wypatrzył, otworzył je z szelmowskim uśmiechem, delikatnie opierając się o nie opierając.
-Dobrze panią widzieć, panno Brown
-I vice versa, panie Reus - uśmiechnęłam się
-Cześć, kochanie - wymruczał prosto w moje usta, jak zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam się do niego - byłaś grzeczna?
-Jak zwykle - zachichotałam rozbawiona
-Zwykle nie jesteś grzeczna - kąsnął mnie w ucho
-Przestań - jęknęłam - jesteśmy na parkingu, ktoś może nas zobaczyć
-Wstydzisz się mnie? - uniósł pytająco jedną brew
-Nie, nigdy w życiu - dałam mu szybkiego buziaka - ale nie ogłaszam całemu światu, że jesteśmy razem, bo nie potrzebujemy niepotrzebnego zainteresowania
-Masz rację - kiwnął głową, po czym wskazał na wnętrze auta - wsiadasz?
-A mam inne wyjście?
-Zawsze mogę Cię wsadzić - stwierdził, wzruszając lekko ramionami
-Wsadzić możesz później - puściłam mu zalotnie oczko i usiadłam na miejscu pasażera, a on stał oszołomiony, choć też rozbawiony moimi słowami
-Zrobię to - odparł w końcu
Zamknął moje drzwi, obszedł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy, od razu odpalając silnik.
-Od kiedy zrobiła się pani taka wyuzdana, panno Brown?
-Wyuzdana? Kochanie, wyuzdana to ja dopiero będę - przygryzłam wargę
-Nie wiem, co w Ciebie wstąpiło, ale bardzo mi się podoba - pogładził mnie po udzie
-To z tęsknoty
-Czyli musisz się za mną trochę stęsknić i wtedy taka się stajesz - zażartował - czemu wcześniej mi tego nie mówiłaś?
-Wcześniej tego nie wiedziałam - zaśmiałam się
-Cóż - odchrząknął - dobrze, że to w końcu wyszło na jaw
-Lepiej prędzej niż później - położyłam swoją dłoń na jego i splotłam nasze palce
-Gdzie masz ochotę zjeść obiad?
-Obojętnie mi - wzruszyłam ramionami - wybierz coś
-Może ta nowa włoska knajpka? -zaproponował - podobno jest całkiem niezła
-Niech będzie, sprawdźmy jak jest - uśmiechnęłam się - może nawet skuszę się na małą pizzę. Na lunch Grecja, na obiad Włochy. Może na kolację Francja albo Hiszpania? A może Japonia?
-Na kolacje będzie to samo co na deser
-A co będzie na deser? - zachichotałam
-Ty - założył okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnął się szeroko, zwiększając jednocześnie prędkość
-To groźba czy obietnica? - zmrużyłam oczy
-Jedno i drugie - oderwał wzrok od drogi, żeby na chwilę na mnie spojrzeć
-Czy będę rano obolała? - spytałam żartobliwie - bo od rana powinnam być na nogach, a nie wiem czy będę w stanie chodzić
-Możliwe, że przez noc byś się zregenerowała, ale ponieważ zamierzam mieć Cię też na śniadanie - ścisnął moje udo - to obawiam się, że musisz wziąć chorobowe
Wybuchłam szczerym, radosnym śmiechem, po czym klepnęłam go w ramię i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
-Co takiego greckiego jadłaś dziś na lunch?
-Paul przyniósł mi sałatkę grecką - bąknęłam - nic wielkiego
-Paul? - spytał z zaciekawieniem, ale wyczułam w jego głosie nutkę zazdrości
-Kolega z pracy - sprecyzowałam, chociaż zapewne nie było to konieczne
-Czemu to właśnie on przyniósł Ci coś do zjedzenia? - zadał kolejne pytanie, mocniej ściskając kierownicę
-Zauważył, że straciłam poczucie czasu i nie wyszłam na lunch - wyjaśniłam spokojnie
-Emily, wydawało mi się, że rozmawialiśmy o tym rano - mruknął, jakby obrażony - czemu zapomniałaś o lunch?
-Straciłam poczucie czasu - powtórzyłam rozdrażniona, że nie do końca mnie słucha
-I ten cały gość się Tobą opiekuje? - rzucił z pogardą
-O czym Ty w ogóle mówisz? – odparowałam zła - to była zwykła, koleżeńska przysługa! Każdy mógłby być na jego miejscu!
-Jakoś żadna koleżanka nie przyniosła Ci sałatki, tylko właśnie on! - warknął
-Przecież o to nie prosiłam! - przewróciłam oczami
Blondyn prychnął coś pod nosem, co jeszcze bardziej mnie rozjuszyło. Cudowne popołudnie i cudownej atmosferze.
-Marco, możesz mi powiedzieć o co Ci chodzi? Nie rozumiem tej całej afery - wbiłam w niego wściekłe spojrzenie - tutaj nie chodzi o lunch, co? Ty po prostu jesteś zazdrosny! - podczas, gdy on w ogóle na mnie nie patrzył, ja wciąż mu się przyglądałam - jesteś wściekły, że pracuje z facetami i się z nimi dogaduje? Cóż, to nie mój problem
-To nie mój problem - przedrzeźniał mnie
Westchnęłam ciężko, chowając twarz w dłoniach. Jakim cudem tak zepsuliśmy atmosferę? Było tak miło, byliśmy wyluzowani i swobodni. Teraz czuję, że oboje stąpamy po kruchym lodzie. A ja boję się wpaść do lodowatej wody. Boję się, że utonę. Znowu.
-Odwieź mnie do domu - poprosiłam - ta rozmowa do niczego dobrego nie prowadzi, a ja nie mam siły na dyskusje. Porozmawiajmy o tym jutro, jak oboje ochłoniemy
-Mieliśmy jechać na obiad - spojrzał na mnie
-Nie lubię jeść w nieprzyjemnej atmosferze - bąknęłam
-W porządku, porozmawiamy jutro … - przeczesał palcami włosy - albo innym razem
Pokiwałam twierdząco głową, błagając w myślach samą siebie, żeby się nie rozpłakać. Dlaczego ta drobna sprzeczki tak mnie załamała? Przecież kiedyś musiało to nastąpić. Pierwsza sprzeczka, która nie skończyła się buziakiem i śmiechem po kilku minutach. Cholera. Po kilkunastu minutach Reus zatrzymał się przed moim rodzinnym domem.
-Cześć - wysiliłam się na uśmiech
-Cześć - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, który odwrócił po kilkunastu sekundach Wysiadłam, trzaskając lekko drzwiami i ruszyłam do środka, nie oglądając się za siebie.

4 komentarze:

  1. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahh zaiskrzyło. Mam nadzieję że szybko się pogodza. Emily powinna być jednak trochę bardziej wyrozumiala.

    OdpowiedzUsuń