piątek, 28 października 2016

16.

[Emily]
Samolot do Londynu z Theo na pokładzie odleciał godzinę temu, a ja siedziałam na kanapie owinięta grubym kocem i wpatrywałam się w wyłączony telewizor. Cały czas rozmyślałam nad tym, czy dobrze zrobiłam nie przeprowadzając z moim mężczyzną poważnej rozmowy o naszej przyszłości. Oczywiście nie powiedziałam mu też o tym, że całowałam się z byłym narzeczonym. Dwukrotnie. I dwukrotnie zostałam odrzucona.
-Nie uważasz, że to okropne, że dwa razy zostałam odrzucona przez tego samego faceta ? – spytałam krzątającej się po kuchni Ann
-Uważam, że to bezczelne, bo to on Cię pierwszy pocałował. I to w dodatku dwukrotnie – westchnęła
-On zaczął i on skończył – powiedziałam cicho
-To niech lepiej on to naprawi – mruknęła wchodząc do salonu – zbieraj się, wychodzimy
-Gdzie ?
-Przejdziemy się na spacer albo do jakiejś kawiarni
-Nie chcę, nigdzie wychodzić Ann – pokręciłam przecząco głową
-Oj przestań, chcesz tu zgnić ?
-Tak – zachichotałam – na zewnątrz jest zimno, szaro i nieprzyjemnie. Po co mamy wychodzić ?
-To może zadzwonię do Mario, żeby przyjechać i coś razem porobimy – zaproponowała
-Pewnie, będzie miło – uśmiechnęłam się – ale niech ten Twój głupi narzeczony nie wpadnie na pomysł ściągnięcia tu swojego przyjaciela
-Spokojnie. Wybiję mu to z głowy – posłała mi pokrzepiający uśmiech – a po za tym i tak byśmy go tu nie wpuściły
-True – zaśmiałam się
-Posuń się – wcisnęła się koło mnie i zabrała mi pół koca
-Miałaś dzwonić do Mario – położyłam głowę na jej ramieniu
-Wysłałam sms, napisał, że wpadnie i przyniesie nam coś do jedzenia
-Fantastycznie, bo ja mam za mało rzeczy w lodówce – przewróciłam oczami – Theo wykupił pół sklepu, żebym nie głodowała, a mama chciała mi zrobić obiady w słoikach
-Dlaczego ? – wybuchła śmiechem
-Z tego samego powodu, dla którego jesteś tutaj ze mną. Boicie się, że jak będę sama to się załamię i będzie problem
-Wiesz, że to nie prawda – skrzywiła się
-Yhmm
-A po za tym Twoja mama na pewno nie myśli, że się załamiesz – szturchnęła mnie – widziała Cię z Marco
-Tak i zauważyła, że się całowaliśmy – jęknęłam
-Wszyscy to zauważyli
-Nie pocieszasz mnie
-A powinnam ? – zażartowała
-Zdecydowanie – zachichotałam
-Theo prosił, żebyśmy o Ciebie dbali, ale nie będziemy z Tobą cały czas Em
-To dobrze – odetchnęłam z ulgą – serio, bardzo się cieszę, że będę miała trochę wolności
-A wymyśliłaś już jak i kiedy powiesz Theo o tym, że całowałaś się z Marco ?
-Na razie nie – westchnęłam – cały czas się zastanawiam
-Powinnaś to zrobić jak najszybciej, może jak wybierzesz się do niego do Seattle
-Jeszcze nie wiem, czy w ogóle się wybiorę – zamknęłam na chwilę oczy – nie chcę, żeby wyglądało to tak jakby bardzo mi na nim zależało
-Okej, ale przez telefon tego nie załatwisz – stwierdziła
-Wiem, a jakbym poczekała, aż on wróci ?
-Wróci za dwa miesiące, do tego czasu zamierzasz udawać ?
-Nie będę nic udawać – oburzyłam się
-Poleć do niego za dwa tygodnie, powiedz mu i po sprawie – doradziła mi – nie możesz w kółko go zwodzić, a jak chcesz zawalczyć o Marco to najwyższa pora
-Daj spokój Ann. Nie zamierzam o nikogo walczyć
-Jesteś pewna ? – zmarszczyła brwi
Chciałam coś opowiedzieć, ale zanim zdążyłam zastanowić się nad tym co powiem to modelka poderwała się z kanapy i pobiegła otworzyć drzwi. Słyszałam jak rozmawia z Mario w przedpokoju, ale na szczęście słyszałam, tylko ich. Będziemy we trójkę.
-A co to za piękna istota na kanapie – usłyszałam
-Księżniczka – powiedziałam dziecięcym głosem – co mi przywiozłeś?
-Same pyszne rzeczy – wskazał na papierowe torby, które trzymał w rękach
-Pytam o konkrety – mruknęłam wygrzebując się z koca
-Zrobimy sobie sushi i może suflety. Co Ty na to ?
-Wspólne gotowanie ? – spytałam uśmiechając się szeroko – z Tobą zawsze!
-No to dawaj tu ten swój wielki tyłek
-Wypraszam sobie! – prychnęłam
-Zdemolujemy Ci kuchnie, ale co tam – zaśmiała się przyszła pani Gotze
-Trochę demolki nikomu jeszcze nie zaszkodziło – machnęłam ręką
Wszyscy ubraliśmy fartuchy, rozpakowaliśmy zakupy zrobione przez piłkarza i zabraliśmy się do gotowania. Oczywiście najpierw przygotowaliśmy sobie wszystkie potrzebne rzeczy, ale przecież w kuchni improwizacja też jest potrzebna. Chyba, że coś nie wyjdzie to wtedy powinno zajrzeć się do książki kucharskiej. A z Mario to raz wychodzi, a raz nie. Nigdy nic nie wiadomo. Na początku zabraliśmy się za sushi, bo przecież suflety robi się tylko kilkanaście minut. Ile mieliśmy przy tym zabawy! Śmialiśmy się tak długo, że brzuch mnie bolał, ale w pozytywnym znaczeniu oczywiście.
-To co dajemy jeszcze ?
-Wystarczy, następny zrobimy może z łososiem – uśmiechnęłam się patrząc jak Gotze sprawnie sobie radzi
-Wino mam, mam wino! – zawołała Ann-Kathrin pokazując nam butelkę – na trzeźwo nie powinno się gotować
-Coś czuję, że będę Was zbierał z podłogi – zażartował szatyn
-Ja chyba podziękuję – skrzywiłam się – jakoś ostatnio nie mam dobrych skojarzeń z alkoholem
-Z alkoholem może nie, ale z Marco na pewno – mężczyzna poruszył znacząco brwiami
-Drań! – rzuciłam w niego pałeczkami
-Spokojnie dzieci, to jeszcze nie czas na kłótnie
-Jak idą przygotowania do ślubu ? – spytałam – ja to chyba powinnam zacząć szykować wieczór panieński
-Żadnych wieczorów! Moja narzeczona nie będzie patrzyła na półnagich facetów w lateksowych strojach!
-Masz racje – zachichotałam – nie będzie facetów w lateksowych strojach ...
-Ej! – oburzyła się blondynka
-Będą faceci bez lateksowych strojów – dokończyłam śmiejąc się głośno
-I to mi się podoba! – powiedziała kobieta
Obie nie mogłyśmy już złapać oddechu tak mocno się śmiałyśmy, a Mario patrzył na nas udając złość i krzywiąc się z obrzydzeniem. Nie mam jeszcze pomysłu na wieczór panieński, ale na pewno wymyślę coś spektakularnego. Och i nie będzie to wodospad alkoholu z dodatkiem striptizerów. Może pojawią się jacyś wspaniali policjanci albo strażacy. Chociaż my z Ann najbardziej chciałybyśmy piłkarzy ...
-Zamyśliłaś się księżniczko – stwierdził Mario wkładając mi do ręki kieliszek z winem
-Myślałam, o Waszym ślubie – skłamałam – dziękuję za wino
-Cała przyjemność po mojej stronie – posłał mi braterski uśmiech
Kilkanaście minut później udało nam się dokończyć całą masę pysznego sushi, które ułożyliśmy na kilku talerzach i postawiliśmy na blacie.
-Zróbmy suflety czekoladowe – zaproponowałam – albo serowe
-Chyba Cię Bóg opuścił moja droga – usłyszałam – żadne serowe suflety nie wchodzą w grę. Czekolada, czekolada i jeszcze raz czekolada
-Ktoś ma chyba cheat meal – zachichotałam
-Mój grubasek – modelka cmoknęła go w policzek – będzie więcej ciałka do kochania
-Ja Ci dam grubasku! – zawołał „zły” łapiąc ją za biodra – doigrałaś się
-NIE! – zaśmiała się usiłując się wyrwać
-Teraz to już Cię nie puszczę – przycisnął ją do blatu
Uśmiechnęłam się blado, patrząc na nich i na to jacy są szczęśliwi. Wspaniała z nich para. Wycofałam się nieco, gdy moi przyjaciele zaczęli się całować i zamknęłam się w łazience. Ogarnęłam się trochę po gotowaniu, obmyłam twarz zimną wodą i umyłam ręce. Po kilku minutach wróciłam do kuchni, gdzie o dziwo wielkie love store się zakończyło.
-Gdzieś nam zniknęłaś mała
-Byłam w toalecie gołąbeczki – uśmiechnęłam się – to co robimy deser ?
-Zdecydowanie
-A możemy potem od niego zacząć ? Ania tak robi
-Ania nie je sufletów z czekolady i mąki – zaśmiałam się – ale pewnie zaczniemy od sufletów, bo nie powinny za długo stać
Piłkarz wydał z siebie okrzyk radości, a my zachichotałyśmy wesoło. Wspólnymi siłami przygotowaliśmy suflety, ale gdy były w piekarniku to zaczęliśmy rzucać się mąką. Chciałam się schować za wyspą, ale i tak byłam cała brudna, a raczej biała.
-Będziecie to sprzątać! – pogroziłam im palcem
-Ostrzegałam! – broniła ich kobieta – mówiłam, że tak będzie
-Jedna wielka katastrofa – rozejrzałam się po pomieszczeniu – ale podoba mi się to!
-That’s my girl! – zawoła modelka
Zaśmiałam się kolejny raz, a wtedy właśnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Nieco zestresowana swoim wyglądem ruszyłam do przedpokoju. Ciekawe co sobie pomyśli osoba stojąca po drugiej stronie drzwi, gdy otworzę ubrana w dresy, dużą, męską bluzę, fartuch i cała w mące. No cóż.
-Co Ty tu robisz ? – wykrztusiłam, po kilkunastu sekundach widząc przed sobą Caroline
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – uśmiechnęła się
-W zasadzie to przeszkadzasz – za moimi plecami odezwał się głos
-Ann! – zbeształam ją
-Powinnam Cię uprzedzić, ale nie mam do Ciebie kontaktu – skrzywiła się nowa dziewczyna mojego byłego chłopaka
-Nie ma problemu – machnęłam ręką – jeśli masz ochotę coś zjeść to zapraszam
-Dziękuję – weszła do przedpokoju i rozebrała się z wierzchniego ubrania
-Powiem Mario, żeby wstawił wodę na kawę – westchnęła modelka
Zostałam sama z nieco pulchną blondyneczką, więc posłałam jej z lekka wymuszony uśmiech. Jeśli poruszy temat pocałunku to chyba umrę. Nie. Marco na pewno nic jej nie powiedział.
-Pewnie zastanawiasz się co tu robię – powiedziała jakby czytając mi w myślach
-Trochę tak – zaśmiałam się nerwowo
-Wiem, że dużo znaczysz dla Marco i chciałabym Cię lepiej poznać. Może kiedyś się zaprzyjaźnimy
-Może – odpowiedziałam niepewnie
-Jeśli martwisz się tym co się wydarzyło to spokojnie. Ja już wszystko wiem i naprawdę rozumiem
-Marco Ci powiedział ? – spytałam zaskoczona
-Nie mamy przed sobą tajemnic – uśmiechnęła się
-Och, jasne
-Wiem w jakiej byłaś sytuacji i, że potrzebowałaś wsparcia. Na początku byłam zła, ale potem długo o tym myślałam i nie potrafiłam postawić się w Twojej sytuacji. To co się zdarzyło musiało być dla Ciebie straszne. Jeśli, tylko będzie trzeba to możesz liczyć na moją i Marco pomoc
Zaraz. Zaraz. Chyba się pogubiłam. O czym ona do mnie mówi ? O czym ona wie ? Bo chyba nie o tym, że całowałam się z jej facetem.
-Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy
-I może wybierzemy się kiedyś razem na lunch
-Pewnie – odpowiedziałam mało podekscytowana – a na razie zapraszam na kawę i suflet
-Na pewno ? Nie chcę Wam zawracać głowy
-Daj spokój, przecież zapraszam
Moi przyjaciele nie byli zbyt zadowoleni, gdy we dwie weszłyśmy do kuchni, ale przecież nie mogłam jej wyprosić. To nie wyglądałoby zbyt ciekawie.
-Czekamy na Was z sufletami, ja już nie mogę się doczekać – powiedział Mario
-Chcesz kawę czy herbatę? – spytała Ann
Brawo. Stara się
-Herbata będzie w porządku, dzięki
-Marco wie, że tu jesteś ?
-Nie miałam okazji mu jeszcze powiedzieć – westchnęła – zaraz po treningu pojechał do Melanie
-Rozumiem – pokiwałam głową
Siedząc obok Caroline czułam, jak wzrastają moje wyrzuty sumienia i nie mogłam się z tym pogodzić. To było duszące, paraliżujące i tak straszne, że nie mogłam tego znieść. Ani wino, ani suflet, ani nawet rozbawiający nas Mario nie pomagał. Nie wiem, czy blondynka zdawała sobie z tego sprawę czy może sama czuła się podobnie. Nie, wróć. Nie podobnie. Ona nie dobierała się do mojego faceta, ani on do niej.
-W porządku. Bardzo dziękuję za gościnę, ale czas już się zbierać – spojrzała na zegarek – mam nadzieje, że kiedyś to powtórzymy. Teraz zapraszam do nas
O nie. Jeszcze bardziej niezręcznie ? No way.
-Pewnie, jakoś się zgadamy – posłałam jej sztuczny uśmiech – odprowadzę Cię do drzwi
-Ja to zrobię – powiedział piłkarz –a Ty oddzwoń do mamy, bo dzwoniła kilka razy, gdy rozmawiałyście w przedpokoju
-Hmm, pewnie. To może być coś ważnego
-Oczywiście, mną się nie przejmuj! Do zobaczenia
Gdy sięgnęłam po telefon, a dziewczyna Marco i Gotze zniknęli z kuchni to Ann powstrzymała mnie kładąc mi dłoń na ramieniu.
-Ściemniał, chyba wystarczy Ci już towarzystwa Caro
-Dałabym sobie z nią radę – zapewniłam przyjaciółką
-Oczywiście, że tak, ale po co ? Masz nas, a my zawsze Ci pomożemy
-Za to Was kocham – przytuliłam ją – zaczęłam mieć wyrzuty sumienia
-Jak to ?
-Przez to, ze całowałam się z Marco – jęknęłam – ona tu przyszła, chcę być miła, a ja ... ja całowałam się z jej facetem i ona nic o tym nie wie
-Całowałaś się z jej facetem, bo się kochacie, a nie dlatego, że chcieliście dokopać Caroline
-Pocieszyłaś mnie, nie ma co
-Emily tu nie chodzi o to, żeby Cię pocieszać czy nie – westchnęła – zrozum, że nawet, jeśli zaprzyjaźnisz się z Caro to i tak będzie ciągnęło Cię do Marco
-Więc wspaniale, że jego do mnie nie ciągnie – powiedziałam cicho – połowa problemu z głowy
-On Cię odrzuca, bo Cię kocha
-To prawda – powiedział szatyn stając koło mnie – Marco Cię kocha
-Skąd ta pewność Gotze ?
-Jest moim najlepszym przyjacielem, znam go
-Czy chociaż raz od mojego powrotu powiedział Ci, że mnie kocha ?
-No nie – odpowiedział, po dłuższej chwili milczenia – ale ja wiem, że to prawda
-Zjedzmy sushi – powiedziałam – to lepsze, niż te rozmowy
-Jesteś pewna ?
-Nie – pokręciłam przecząco głową – ale na pewno jestem wściekle głodna
-W takim razie jemy – zarządziła Ann podając nam talerze
-Jeszcze wina ?
-Cały kieliszek – zachichotałam – zdecydowanie się przyda
-Przydadzą to się jeszcze dwie butelki
-I tabletki na kaca na jutro – dodał sportowiec
-I dużo wody – uśmiechnęłam się
Każde z nas wzięło sobie pałeczki i powoli konsumowaliśmy przygotowane przez nas danie. Pamiętam jak pierwszy raz jadłam sushi pałeczkami. Masakra. Nie najadłam się zbyt wiele, ale przynajmniej miałam frajdę.
-O czym myślisz księżniczko ?
-O tym jak pierwszy raz jadłam pałeczkami sushi
-Jak Ci szło ?
-Gorzej niż źle – powiedziałam rozbawiona – ale jak widać ... praktyka czyni mistrza
-To prawda – uśmiechnął się piłkarz – ja na przykład nie jestem dobry w graniu w piłkę, ale wciąż się uczę
-I jak Ci idzie ? – podjęłam jego szaloną grę – na pewno za dwadzieścia lat będziesz poziom wyżej niż amator
-Całe szczęście – położył sobie dłoń na sercu – już myślałem, że zajmę mi to z trzydzieści lat
-Nie nie, spokojnie – puściłam mu oczko
-Wciąż się zastanawiam jak to możliwe, że ja z Wami wytrzymuję – kobieta pokręciła z niedowierzaniem głową – powinnam dostać za to Nobla
-Mówisz i masz skarbie. Ja Ci to załatwię – zażartował szatyn
-To ja chcę Oscara! – powiedziałam
-Nie za dużo tych życzeń?
-Nie – uśmiechnęłam się – przecież Ty wszystko potrafisz i jesteś taki doskonały
-Pieścisz moje ego mała – uśmiechnął się
-Uważaj, bo jak spadniesz z jego poziomu na poziom swojej inteligencji to mocno się poobijasz – zażartowała jego narzeczona, a on się skrzywił
-Dziękuję Ci bardzo, będziesz coś ode mnie chciała – chciał jej pokazać środkowy palec, ale złapałam go za rękę
-Ja Cię nie przenocuję w razie czego – ostrzegłam go – pamiętaj o solidarności jajników
-Solidarność dzieli się na dwa typy Emily – spojrzał mi w oczy – męską i damską, więc nie groź mi swoją świtą, bo ja Ci pogrożę swoją
-Okej – śmiejąc się uniosłam ręce w geście poddania się – nie będę się kłócić, bo się Ciebie boję
-Tak ma być – pokazał mi uniesionego w górę kciuku
-Dał mi lajka Ann – zawołałam
-Zasłużyłaś – zachichotała
Niby dorośli, niby dojrzali, a jak przyjdzie co do czego to zachowujemy się jak małe dzieci. Taki nasz urok. Tak się zachowują przyjaciele, a ja mam najlepszych przyjaciół na świecie. Kilkadziesiąt minut i dwa wina później siedzieliśmy na podłodze w salonie oglądając pierwszy sezon Gry o Tron. Nie jest to mój ulubiony serial, ale po alkoholu jakoś wchodzi.
-Chciałbym mieć taki tron w domu – powiedział Mario
-Po moim trupie – zaśmiała się Ann – znając Ciebie to postawisz go w sypialni
-Nie – zaprzeczył – w salonie
-Nie pasuję nam do salonu – oburzyła się blondynka
-Ale ja chcę ! – powiedział jak małe dziecko
-Ja Ci kupię Mario – zapewniłam go – poczekaj do ślubu
-Poważnie ?
-Jasne – wybełkotałam – taki w odpowiednich wymiarach
-That’s my girl! – zawołał tak jak wcześniej jego narzeczona
-It’s me! – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu
-Będziemy się chyba zbierać – spojrzał na zegarek – jest późno, a ja mam jutro trening
-Oczywiście, dziękuję, że spędziliście ze mną cały dzień
-Świetnie się bawiliśmy – cmoknął mnie w policzek – dasz sobie radę ?
-Tak – przewróciłam oczami – bez stresu
-Chodź skarbie, zbieramy się – pomógł się podnieść blondynce – przyda Ci się odpoczynek
-Masz rację – uśmiechnęła się – jestem padnięta
Odprowadziłam ich do drzwi i poczekałam, aż się ubiorą, jednak zanim wyszli to Mario odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem.
-Pamiętaj, żeby zamknąć drzwi, a jakby coś się działo to dzwoń
-Oczywiście tato – zaśmiałam się
-Trzymaj się mała!
-Pa! – pomachałam im, po czym zamknęłam za nimi drzwi
Gasząc po drodze światła udałam się prosto na górę. Mi też przyda się odpoczynek. I sen. Dużo snu.

*****
Pisałam Wam kiedyś, że przejechałam się na pewnych osobach. I myślę, że znowu nadchodzi ten moment, że kolejną osobę będę musiała usunąć ze swojego środowiska. Tym razem ze środowiska Bloggera ... 

piątek, 21 października 2016

15.

[Emily]
-Może, jednak Ci pomogę ? - spytałam po raz kolejny
-Poradzę sobie skarbie - usłyszałam w odpowiedzi
-Okej, w porządku - westchnęłam - w takim razie będę na dole, gdybyś mnie potrzebował
Theo nic nie odpowiedział, więc wyszłam na korytarz zostawiając go pakującego się w sypialni. Niektóre rzeczy spakował wczoraj, a dzisiaj rano je wysłał. Nie, żeby któreś z nas spodziewało się, że dojdzie to na miejsce do czwartku, ale przynajmniej nie będzie musiał płacić za nadbagaż. A to już jest jakiś plus. Kolejnym jest to, że przesiadkę ma w Londynie, więc może spotka się z rodzicami na kawę albo chociaż porozmawiają chwile na lotnisku.
Zeszłam do salonu, klapnęłam na kanapę i wzięłam ze stosiku jeden z magazynów. Trafiło na ten, na którego okładce znajdowała się moja najlepsza przyjaciółka, a w środku był wywiad z nią. Znałam go na pamięć, ale także wiedziałam o tych fragmentach, które Ann docelowo "wyrzuciła" do śmieci. Jak można się spodziewać redaktor naczelny nie był tym faktem jakoś specjalnie ucieszony, ale według umowy nie miał wyjścia. Kończyłam już czytać, gdy mój telefon zaczął wibrować na kanapie. Sięgnęłam po niego i odebrałam połączenie.
-Halo ?
-Co robisz ?
-Czytam wywiad z Tobą - zaśmiałam się - znam go już prawie na pamięć
-Theo się pakuje ?
-Tak, jest trochę w proszku - westchnęłam - ale nie chcę pomocy
-Szkoda, myślałam, że wyskoczymy razem na kolacje
-Jakaś okazja ?
-Nie, po prostu chłopaki zgadali się na treningu
-Kto będzie ?
-My - zachichotała - Mitch z Riri, Robert z Anią, Mats z Cathy ...
-Marco z Caroline - zaśmiałam się przerywając jej - nie musisz przedłużać
-Tak, oni też będą - jęknęła
-Nie wiem czy powinnam iść - skrzywiłam się - to Wasze, piłkarskie towarzystwo, a na dodatek wszyscy będziecie w parze
-Możesz być z nami w trójkącie - zażartowała
-Ale zabawne - mruknęłam - uśmiałam się do łez
-Przyjdź, będzie fajnie - prosiła - a może namówisz Theo
-Zobaczę co da się zrobić
-Wyślę Ci adres sms - oznajmiła - bądź o 19:30
-Ale ja się jeszcze nie ...
-Do zobaczenia - przerwała mi rozłączając się
Świetnie. Teraz nie mam wyboru. Muszę porozmawiać z Theo i zacząć się ogarniać. Tylko jak mam się ubrać ? Dobra, będę improwizować.
-Theo - zaczęłam wchodząc do sypialni - dużo Ci jeszcze zostało ?
-W zasadzie to nie - uśmiechnął się - a dlaczego pytasz ?
-Ann zaprosiła mnie na kolacje. Będzie kilku piłkarzy z partnerkami, masz ochotę wybrać się ze mną ?
-O której ?
-W pół do ósmej
-Nie dam rady kochanie - westchnął - muszę dokończyć się pakować, przygotować na jutrzejsze poranne spotkanie i lot
-Och jasne, a nie masz nic przeciwko, żebym wybrała się bez Ciebie ?
-No coś Ty - machnął lekceważąco ręką - i tak nie będę miał dla Ciebie za dużo czasu
-Jasne - szepnęłam - to ja się ogarnę
Stanęłam w garderobie przed swoimi rzeczami i nie miałam pomysłu co założyć, aż w końcu wzięłam kilka rzeczy i przeszłam z nimi do garderoby. Rozpuściłam swoje długie włosy, delikatnie je podkręciłam lokówką i przerzuciłam na prawe ramię. Zrobiłam makijaż, w którym główną rolę grały pomalowane na czerwono usta i skromne, czarne kreski wykonane eyelinerem na moich powiekach. Potem założyłam czarne spodnie, białą koszule i czarną, skórzaną kurtkę. Do tego dobrałam czarne, klasyczne szpilki i czerwoną kopertówkę. Byłam pewna, że przygotowanie nie zajęło mi zbyt wiele czasu, ale okazało się, że była już po siódmej.
-Będę pod telefonem- oznajmiłam wrzucając do kopertówki szminkę i lusterko - a jakbyś chciał dołączyć to dzwoń
-W porządku
-Lecę - cmoknęłam go w policzek zostawiając na nim czerwony ślad - powodzenia
-Baw się dobrze! - zawołał za mną
W przedpokoju założyłam jeszcze ciepły bezrękawnik oraz gruby, ciepły szalik, zgarnęłam klucze i wyszłam. Całe szczęście naprawili nam windę, więc zaoszczędziłam trochę czasu i energii. Niestety mimo, iż restauracja nie było daleko, a ja jechałam samochodem to, za każdym razem trafiałam na czerwone światło i na miejsce dojechałam z lekkim opóźnieniem. Trochę obawiałam się, że dziewczyny będą ubrane jakoś elegancko, ale jak zobaczyłam je prawie wszystkie w spodniach to odetchnęłam z ulgą. Jedynie Ann jak zwykle postawiła na obcisłą, krótką spódnice, która podkreślała wszystkie jej zalety. Byłam już przy stoliku, gdy jeden z kelnerów wpadł na mnie z całym impetem. Chwała Bogu, że nic na mnie nie wylał. Zachwiałam się, a on złapał mnie tuż przed tym, gdy straciłabym równowagę.
-Bardzo panią przepraszam! - powiedział trzymając mnie za ramiona - zagapiłem się
-Nic się nie stało - posłałam mu niepewny uśmiech
-Jeśli mógłbym to pani jakoś wynagrodzić to ...
-Naprawdę nie trzeba - zapewniłam go
-Ale ...
-Panu już dziękujemy - usłyszałam stanowczy głos Mario
-Oczywiście - westchnął puszczając mnie
-Dziękuje - zaśmiałam się - chyba był gotowy trzymać mnie tu do końca życia
-Do usług - ukłonił się teatralnie
-Tak w ogóle to dobry wieczór - pocałowałam go w policzek
-Cześć Em - objął mnie - dobrze wyglądasz
-Dobrze się czuję - uśmiechnęłam się
Podeszliśmy do wszystkich, piłkarz odsunął mi krzesło pomiędzy Ann, a Riri, a sam zajął miejsce obok swojej narzeczonej.
-Nic Ci nie jest Em ? - spytała modelka
-Nie - pokręciłam przecząco głową - wszystko w porządku
-Wyglądało groźnie - stwierdziła Caroline, a ja spojrzałam na nią zaskoczona
-Zagapił się - westchnęłam - dobrze, że nie niósł tacy
-Hej Emily, a czemu nie przeprowadziłaś Theo ? - usłyszałam pytanie Ani
-Jest trochę zawalony, pakuje się, a jutro z samego rana ma spotkanie i potem lot - wyjaśniłam szybko - w zasadzie wszystko na szybko
-A gdzie leci ?
No tak. Nikt nie wie, że Theo wyjeżdża, bo ja sama dowiedziałam się zaledwie kilka dni temu.
-Do Seattle, ma tam szkolenie
-Nie chciałaś lecieć z nim ?
-Nie lubię deszczu - zażartowałam
Po chwili ktoś zmienił temat, więc odetchnęłam z ulgą, że nie jestem już na świeczniku. Czułam na sobie wzrok Caroline co mocno mnie peszyło, a najśmieszniejsze jest to, że Marco starał się w ogóle na mnie nie patrzeć. Nie było to najłatwiejsze zważając na fakt, iż siedział naprzeciwko mnie. Jeżeli to Ann nas tak usadziła to przysięgam, że ją zabije. Podeszła do nas kelnerka wręczając, każdemu menu i przy okazji kartę win oraz deserów.
-Nie przeszkadza Ci, że jest tu Caro i Marco ? - szepnęła mi do ucha narzeczona bramkarza
-Nie - skłamałam - życzę im wszystkiego co najlepsze
-Ja bym tak nie mogła - skrzywiła się - serio, nigdy nie przestanę kochać Mitcha
-Czy ja mówiłam, że przestałam kochać Marco ? - powiedziałam na tyle cicho, żeby, tylko ona mnie usłyszała
-Jejku przepraszam - położyła mi głowę na ramieniu - nie pomyslałam
-Daj spokój - machnęłam ręką - nie musisz przepraszać
-Spotkamy się, któregoś razu to wszystko mi opowiesz - zachichotała
-Bardzo chętnie - uśmiechnęłam się
Złożyliśmy dość duże zamówienie, kilka osób postawiło na wino, a kierowcy w tym ja musieli zadowolić się wodą. Państwo Lewandowscy jako jedyni zaczęli od deseru, a przyszła pani Gotze zamówiła jedynie sałatkę. Reszta wybrała dość klasycznie. Miałam okazje, tylko raz być w tej restauracji, ale jedzenie było niesamowicie pyszne.
-To teraz deser - zarządził Mario, a patrząc na Anie i Roberta roześmiał się głośno - albo i nie
-Ja dziękuje - powiedziałyśmy równo z panią Bohs
-Z wyglądu może niepodobne, ale widocznie poleciał na Wasze charaktery - szepnęła do mnie Ann - nie wiem czy Ciebie bierze za taką sukę czy ją za taką zajebistą laskę
-Ann - skarciłam ją cicho - uspokój się
-Wkurwia mnie ta blondyna - jęknęła - spójrz na nich. Czy on wygląda jakby ją kochał ?
-Nie mnie to oceniać - wzruszyłam ramionami - ale może pasują do siebie
-Chyba jak siostra do księcia - prychnęła
-O czym Ty mówisz ? - zmarszczyłam brwi
-Kopciuszek pasował do księcia i miał dwie siostry. Te siostry zdecydowanie do księcia nie pasowały
-Chcesz mi powiedzieć, że Caro jest jak siostra, która próbuje być kopciuszkiem ? - zaśmiałam się
-Załapałaś - uśmiechnęła się
-To niedorzeczne - westchnęłam - poważnie, musisz przestać
-Ann, a Ty masz ochotę na deser ?
-Nie dziękuje - mruknęła - już się najadłam
-Okej
Już miałam coś powiedzieć, ale wtedy właśnie poczułam, że telefon zaczyna wibrować mi w torebce. Sięgnęłam po niego dyskretnie, ale widząc, że dzwoni moja mama nie wahałam się, ani chwili, tylko szybko odebrałam.
-Cześć mamuś, coś się stało ?
-Kochanie jest z Tobą Marco ?
-Słucham ? - wykrztusiłam
-Jest z Tobą Marco ? - powtórzyła
-Tak, jest – odpowiedziałam niepewnie
-Zgarnij go szybko i przyjedźcie do nas
-Ale co się stało ?
-Są u nas rodzice, dziadkowe i siostry Marco - powiedziała, a ja musiałam zrobić dziwną minę i niektórzy się zaśmiali - Amelia źle się poczuła i zażyczyła sobie, żebyście przyjechali. Nie możemy dodzwonić się do Marco
-Będziemy za kwadrans - rzuciłam tuż przed tym jak się rozłączyłam
Dopiłam swoją wodę, schowałam telefon do kopertówki i poderwałam się z krzesła.
-Zbieraj się Marco – powiedziałam zakładając bezrękawnik
-Co się stało ?
-Chodzi o Twoją babcię – westchnęłam – wyjaśnię Ci po drodze
-Okej – poderwał się wkładając rękę do kieszeni – jesteś autem ?
-Yhmm – pokiwałam twierdząco głową
-Trzymaj skarbie – położył przed Caro kluczyki do samochodu – nie wiem, o której będę
Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony. Ja, Caroline czy nasi znajomi. Zważając na fakt, że wychodząc piłkarz ułożył dłoń na moich plecach, aby delikatnie popychać mnie do przodu to pewnie zarówno moje jak i nowej dziewczyny blondyna zdziwienie było na podobnym poziomie.
-Dlaczego zadzwonili do Ciebie ?
-Bo nie mogli się do Ciebie dodzwonić – wyjaśniłam – a wszyscy są u moich rodziców
-Ciekawe, o co chodzi z tym spendem rodzinny – zaśmiał się
-Prowadzisz – podałam mu kolczyki
-Wiesz, co dokładnie dolega babci ?
-Podobno źle się poczuła – westchnęłam – i poprosiła, żebyśmy przyjechali
-Oboje ?
-Na to wygląda – wzruszyłam ramionami
-Cholera, mam nadzieję, że to nic poważnego
-Trzeba być dobrej myśli – położyłam mu dłoń na ramieniu – na pewno wszystko jest w porządku
-Dziękuję Emily
-Za co ?
-Za wszystko – uśmiechnął się
-Nie ma sprawy – westchnęłam opierając głowę o zagłówek – może wreszcie poznam Nico
-Jak są wszyscy to on też jest – zaśmiał się – pewnie nie da Ci żyć
-O ile mnie polubi – zachichotałam
-Na pewno Cię polubi
-Skąd ta pewność ?
-Mamy ten sam gust – odparł lekko
-Marco! – zaśmiałam się
-Jestem szczery
Ależ mnie korciło, żeby zapytać, czy Nico lubi Caroline, ale w ostatniej chwili ugryzłam się dość mocno w język. Ałć, zabolało. Aż syknęłam z bólu.
-Co się stało ?
-Ugryzłam się w język. Nic poważnego
-Specjalnie ? – spojrzał na mnie kątem oka
-Oszalałeś ? – spytałam oburzona – czy ja wyglądam jakby to mi się podobało ?

-Nie – zaśmiał się – ale wolałem się upewnić
No i proszę. Okłamałam Marco. Nie, żeby to był pierwszy raz, ale jednak. Jestem prawie pewna, że on wie. Nie jest głupi, zna mnie i umie rozpoznać, kiedy kłamie. Jednak nic nie powiedział, aż do momentu, gdy podjechaliśmy pod dom moich rodziców.
-Mam nadzieję, że to co chciałaś powiedzieć, a raczej nie chciałaś nie było warte tego, żebyś się gryzła – posłał mi uśmiech, a ja przewróciłam oczami
-Jak zawsze jesteś wszechwiedzący
-Raczej wszechznający – zaśmiał się
-Na jedno wychodzi
Weszliśmy do domu, rozebraliśmy się w przedpokoju i wspólnie przeszliśmy dalej. W salonie siedzieli wszyscy i jak tylko weszłam tam w towarzystwie Marco to widziałam szerokie uśmiechy na twarzy Melanie, Yvonne, mojej mamy i oczywiście mamy mojego byłego narzeczonego.
-Gdzie jest babcia ?
-W sypialni Emily – usłyszeliśmy odpowiedź
Kurwa. Tylko nie to. Niech on tam nie wchodzi.
-Pójdę tam
-Pójdę z Tobą – powiedziałam szybko, modląc się, żeby ktoś zabrał stamtąd wszystkie nasze zdjęcia
-Panie przodem – uśmiechnął się wskazując na schody
Kiwnęłam głową posyłając mu nieśmiały uśmiech i ruszyłam pierwsza na górę. Zawahałam się na chwilę stojąc przed drzwiami, aż w końcu zapukałam i weszłam do środka słysząc „proszę”. Na moim dawnym łóżku leżała pani Amelia Reus. Nic się nie zmieniła od czasu, gdy ostatni raz ją widziałam.
-Nic się nie zmieniło – szepnął Marco wchodząc za mną, a ja się zarumieniłam
-Dzień dobry – uśmiechnęłam się do niej
-Emily – spojrzała na mnie babcinym wzrokiem pełnym miłości – chodź tutaj dziecko niech Cię uściskam
-Miło panią widzieć – przytuliłam ją – jak się pani czuje ?
-Bardzo dobrze, dziękuję
-Zaraz babciu, ale podobno właśnie źle się czułaś – odparł piłkarz marszcząc przy tym brwi
-Już mi lepiej – machnęła ręką
-To dobrze – zachichotałam węsząc spisek – martwiliśmy się o panią
-A, gdzie się razem szlajaliście ? – spytała wesoło, a ja z trudem powstrzymałam się przed wybuchem śmiechu
-Byliśmy na obiedzie ze znajomymi – wyjaśnił Reus – na pewno dobrze się czujesz ?
-Oczywiście – powoli podniosła się do pozycji siedzącej
-Jeśli chciałaś nas tu ściągnąć to wystarczyło powiedzieć – piłkarz przewrócił oczami – przyjechaliśmy od razu zostawiając naszych przyjaciół na lodzie
-Caro też została na lodzie ? – zaświergotała 
-Pani Amelio – postanowiłam ratować sytuacje – nic się pani nie zmieniła
-Jesteś taka miła – uśmiechnęła się szeroko – niestety, choćbym nie wiem co robiła to, z każdym dniem coraz bardziej się starzeje
-Skoro pani się starzeje to poproszę o przepis na tą starość – zaśmiałam się wesoło
-Och dosyć o mnie – pokazała ręką, aby jej wnuk usiadł na krześle – opowiedz mi co u Ciebie
-W porządku, bardzo dziękuję
-Słyszałam o tym co się stało – westchnęła
-Babciu! – warknął blondyn
-Nic się nie stało – powiedziałam cicho – jakoś sobie z tym poradziłam
-Zawsze możesz przyjść do mnie się wyżalić – położyła mi dłoń na ramieniu – a jak będziesz wolała to możesz iść do Marco
Przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać, a blondyn przewrócił oczami. Charakter babci Marco wciąż jest taki sam jak kilka lat temu. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
-Wujek! – drzwi otworzyły się i jak tornado wpadł przez nie mały przystojniak
-Cześć chłopie – piłkarz potargał mu włosy – przedstawię Ci kogoś
-A kto to jest ?
-Nazywam się Emily – wyciągnęłam dłoń w kierunku chłopca – a Ty ?
-Nico – spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami – kim jesteś ?
-Przyjaciółką Twojej mamy – uśmiechnęłam się – nie było mnie w Dortmundzie jak się urodziłeś
-A gdzie byłaś ? – spytał zaciekawiony
-W Londynie, mieszkałam tam – wyjaśniłam – ale urodziłam się tutaj, tak jak Ty
-A skąd znasz wujka ? – wskazał na Marco
-Chodziłam z nim do szkoły – zaśmiałam się, pochylając się nad chłopcem – strasznie słabo się uczył
-Naprawdę ? – uśmiechnął się
-Pewnie – poczochrałam mu włosy jak wcześniej blondyn – tylko ciągle grał w piłkę
-I uganiał się za dziewczynami – dopowiedział sam zainteresowany
-Ja będę się uczył jak będę chodził do szkoły – Nico wypiął dumnie pierś – i będę też grał w piłkę
-Wspaniale – posłałam mu szeroki uśmiech
-A wujek nauczy Cię uganiania się za dziewczynami – blondyn sprawnym ruchem podniósł chłopca, a ten zaśmiał się wesoło
-Masz rękę do dzieci wnusiu – pochwaliła pani Reus
-Powiedz do Caroline – mruknęłam – może jest nieświadoma
-O to się nie martw – puścił mi oczko
-Nie zamierzam – odparłam obojętnie
-Emily pobawisz się ze mną w chowanego ?
-A Ty nie powinieneś już spać ? – zażartowałam
-Nie, jest jeszcze wcześnie – machnął ręką
-No to chyba dam się przekonać na wspólną zabawę – uśmiechnęłam się
-A ja chętnie do nas dołączę – odparł blondyn – babcia na pewno chciałaby odpocząć
Zachichotałam cicho, zerkając na babcię Reus, ale ona pokiwała głową, po czym machnęła na nas ręką, żebyśmy wyszli. No to wyszliśmy. Stanęliśmy, na korytarzu patrząc na siebie uśmiechnięci.
-Ty szukasz – zakomunikował Marco puszczając mi oczko – a prawdziwy mężczyźni pokażą Ci jak się chować
-Tak! Tak! – młody podskoczył kilka razy w miejscu – Emily będzie szukać!
-Fantastyczny pomysł – westchnęłam – liczę do pięćdziesięciu, więc macie mnóstwo czasu chłopcy
Zasłoniłam oczy i powoli liczyłam do określonej liczby, słyszałam jakieś szepty między panami, ale nie wsłuchiwałam się, bo chciałam grać fair. Jednak nie dało się nie słyszeć, że zostali na piętrze i chowają się po pomieszczeniach. Gdy skończyłam liczyć to odczekałam jeszcze chwilę i dopiero zaczęłam szukać. Po kilku minutach znalazłam Nico chowającego się pod łóżkiem moich rodziców, a zaraz potem Marco za zasłoną. Ambitnie jak zwykle.
-Kto teraz szuka ? – uśmiechnęłam się
-Ja! – zawołał chłopiec
-Na pewno ? – zmrużyłam oczy
-Tak – uśmiechnął się, a zaraz potem zasmucił – ale umiem liczyć, tylko do dziesięciu
-Nic nie szkodzi – jego ojciec chrzesny poklepał go po ramieniu – policz dwa razy, a my na pewno zdążymy się schować
-Dobra!
Młody zaczął liczyć, a piłkarz momentalnie ruszył na dół. Ja chwilę zastanawiałam się nad kryjówką, ale gdy drugi raz usłyszałam „jeden” to wiedziała, że nie ma czasu na myślenie. Zbiegłam na dół, więc przyciągnęłam wzrok wszystkich gości. Myślałam o skrytce pod schodami, ale czy nie to oczywiste ? Kolejny raz usłyszałam głos malca, tym razem krzyczał „szukam” i dosłownie w tym samym momencie zostałam wciągnięta ... do skrytki pod schodami.
-Myślimy podobnie, co ? – szepnął blondyn trzymając mnie na swoich kolanach
-Kradniesz moje najlepsze pomysły – uśmiechnęłam się
-To Ty je kradniesz słoneczko – powiedział, a ja zasłoniłam mu usta dłonią słysząc kroki na schodach
-Widzieliście Emily i wujka Marco ?
-Niestety – westchnęła Yvonne, a ja omal się nie roześmiałam – musisz ich poszukać
-Ale byli tutaj ? – dopytywał
-Jak Ci powiemy to nie będzie już fair – stwierdziła jego mama – szukaj szukaj, masz czas
-No dobra – jęknął
Siedziałam niecierpliwie wiercąc się na kolanach blondyna, ale gdy tylko chłopiec oddalił się od salonu to odetchnęłam z ulgą.
-Musimy być cicho – piłkarz pogładził mnie po policzku – inaczej się wydamy
-Spokojna Twoja rozczochrana – chciałam popsuć mu jego idealnie ułożone włosy, ale w ostatniej chwili złapał mnie za nadgarstki
-O nie mała – pokręcił przecząco głową – tak to my się nie bawimy
-A jak się bawimy ? – przygryzłam wargę
Mężczyzna spojrzał na mnie niepewnie, rzucił pod nosem kilka przekleństw, po czym przyciągnął mnie do siebie mocno i pocałował mnie tak namiętnie, że aż zrobiło mi się słabo. Gdy tylko puścił moje nadgarstki to wplotłam palce w jego dłonie napierając na niego bardziej i pozwalając mu całować mnie tak namiętnie jakby jutra miało nie być. Nagle Marco za mocno odsunął się do tyłu i oboje usłyszeliśmy jak jego plecy obijają się o ścianę. Momentalnie odsunęliśmy się od siebie, a chwilę później Nico radośnie otworzył drzwi schowka krzycząc głośno „mam Was!”. Nieco zażenowana wyszłam ze swojego ukrycia poprawiając ubranie, zaraz za mną wyszedł Marco i gdy go zobaczyłam to miałam ochotę zapaść się pod siebie. Wygniecione ubranie i potargane włosy to nic w porównaniu z moją czerwoną szminką na jego ustach. Cholera, z tego wszystkiego zapomniałam, że malowałam dziś usta na dość intensywny kolor.
-Strasznie tam ciasno – powiedziałam cicho
-Jasne – roześmiała się jego najstarsza siostra
-Marco wspaniały kolor szminki. Musisz mi koniecznie polecić – zawołała Melanie, a ja poczułam, że się rumienię
-Teraz szuka wujek – powiedziałam do Nico, po czym podniosłam wzrok na blondyna – może niech zacznie liczyć w łazience
-Pewnie – odchrząknął pewnie tak mocno zażenowany jak ja
Co mnie podkusiło, żeby całować się z byłym narzeczonym przy prawie całej rodzinie ? Chwała Bogu, że nie było tu Caroline czy Theo, bo rozpętała by się burza. Zachowaliśmy się jak napalona para nastolatków, która nie liczy się z konsekwencjami swoich czynów, a z tego co wiem to już od dawna nie jesteśmy ani parą, ani tym bardziej nastolatkami.
-Przepraszam, muszę lecieć. Dzwoniła Caroline – usłyszeliśmy wszyscy głos piłkarza
-Ja też będę się zbierać – powiedziałam ignorując ukłucie w sercu – muszę pożegnać się z Theo
-No tak – odchrząknęła moja mama – wspaniale, że przyjechaliście
-To już się nie pobawimy ? – spytał smutno syn Meli
-Następnym razem przystojniaku – pocałowałam go w czoło – obiecuję, że niedługo Cię odwiedzę
-I wtedy się pobawimy ?
-Oczywiście – uśmiechnęłam się
Kilka minut po wyjściu Marco z mojego domu rodzinnego, przeszłam do przedpokoju, ubrałam się i również wyszłam. Widziałam uśmiechy niektórych osób, gdy żegnałam się z całym towarzystwem, ale udawałam, że nie wiem o co chodzi. W końcu to był przypadek, żadne z nas tego nie planowało. I wyszło jak wyszło. Po kilkunastu minutach byłam już pod swoim mieszkaniem, ale bałam się wejść do środka. Co jak Theo coś zauważy ? Nie zamierzam znowu wdawać się z nim karczemne awantury, chociaż przyznaję, że teraz miały super powód, żeby na mnie nawrzeszczeć. I pewnie nawet nie próbowałabym się tłumaczyć, ani wykręcać.
-Jestem! – zawołałam zdejmując bezrękawnik w przedpokoju
Niestety nie doczekałam się żadnej odpowiedzi, a na dodatek wszędzie było ciemno. No cóż, najwidoczniej jeszcze mój mężczyzna położył się już spać. Najciszej jak potrafiłam rozebrałam się do końca i nie zapalając nawet światła ruszyłam na górę. Ani trochę się nie pomyliłam, jak tylko weszłam do sypialni to zauważyłam, że prawnik słodko śpi w naszym łóżku. No tak, tak się umówiliśmy. Przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż i wsunęłam się pod kołdrę. Tuż przed tym jak zamknęłam oczy usłyszałam jeszcze dźwięk przychodzącego sms. Nieprzytomnie spojrzałam na wyświetlacz telefonu i chyba od razu oprzytomniałam. Tej nocy już chyba nie zasnę. Dzięki Marco ...

„Uważam, że nie powinniśmy się na razie spotykać. Przepraszam.”

*****
Edit: Serdecznie pozdrawiam Anonima spod postu "." ... jak widzisz nie olałam bloga :) i oczywiście dziękuję drugiemu Anonimkowi, że się za mną wstawił <3 Buziaki!

piątek, 7 października 2016

14.

[Emily]
Po cichu weszłam do swojego mieszkania. Nic się nie zmieniło. Odwiesiłam kurtkę na wieszak, zdjęłam buty i zostawiłam bagaż na samym środku. Niespiesznie weszłam dalej i stanęłam przy wejściu do salonu, gdzie urzędował Theo. Dla obcych mógł wyglądać na spokojnego faceta, który pracuje czy odpalonym laptopie, ale ja widziałam, że wcale nie był spokojny. Stresował się pracą, czy może czekał na mój powrót ? W końcu Marco mu mówił, że odwiezie mnie w niedziele wieczorem.
-Pracujesz w niedziele ? – spytałam luźno – powinieneś trochę odpocząć
-Em – spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam szczerą troskę i miłość
-Cześć – uśmiechnęłam się
-Czekałem na Ciebie – odstawił laptopa na stolik do kawy, wstał i zbliżył się do mnie powoli
-Wiem – wzięłam głęboki oddech – przepraszam, to mnie po prostu przerosło i ...
-Nic nie mów – posłał mi delikatny uśmiech – wszystko rozumiem. Przepraszam, że nie okazałem Ci odpowiedniego wsparcia
-Theo ja nie chciałam tego wsparcia – westchnęłam – a okazało się, że bardzo go potrzebowałam
-I dostałaś je od Marco
-Przepraszam – spojrzałam na niego smutno
-Nie przepraszaj – niepewnie mnie objął – cieszę się, że nie byłaś sama
-Mogę Cię o coś zapytać ?
-Oczywiście – pocałował mnie w głowę
-Nienawidzisz mnie za to, że straciłam nasze dziecko ?
-Nigdy w życiu! – powiedział pewnie – ani przez chwilę o tym nie pomyślałem
-Żałuję, naprawdę żałuję
-Kochanie takie rzeczy się zdarzają. To nie Twoja wina, nawet przez moment nie myśl o tym. Nie możesz się obwiniać, okej ?
-Tak, wiem – oparłam czoło o jego ramię
Przez chwilę żadne z nas nic nie mówiło, a ja zdawałam sobie sprawę, że powinnam powiedzieć co czuję. Jednak nie byłam w stanie odezwać się, ani słowem, że chcę się rozstać. Jakbym miała gulę w gardle, które blokowała te najgorsze słowa. Cholera.
-Musimy porozmawiać Emily – usłyszałam nagle
-Tak ? – wyjąkałam
-Yhmm – pokiwał twierdząco głową – chyba, że nie czujesz się na siłach, żeby przeprowadzić poważną rozmowę to możemy ją przełożyć
-Nie nie. Porozmawiajmy – zrobiłam krok w tył uwalniając się z jego uścisku – pozwolisz, że usiądę w fotelu ?
-Jasne – uśmiechnął się – podać Ci koc ?
-Niekoniecznie – machnęłam ręką
Usadowiłam się wygodnie w ulubionym fotelu, a mój facet usiadł na kanapie. Nie spuszczał ze mnie wzroku, co mocno mnie peszyło, ale starałam się nie dawać po sobie poznać, że coś jest nie tak.
-Chodzi o nas Em – oznajmił, a moje serce mocniej zabiło – ostatnio się posypało, to ja zawaliłem i dobrze o tym wiem. I wiem też, że to co się ostatnio stało bardzo na nas wpłynie. Ale kocham Cię Emily i chcę o nas zawalczyć
No to się kurwa porobiło. Mój pech osiągnął szczyt.
-Zawalczyć – powtórzyłam
-Dopiero się przeprowadziliśmy – zaczął – ale mam wrażenie, że to tutaj wszystko się zawaliło. Tak jakby Dortmund był jakiś pechowy
-Może to nie Dortmund, tylko ja – skrzywiłam się – gdybym poroniła w Londynie to nie zwaliłbyś tego na miasto
-Em tu nie chodzi o to, że poroniłaś. Chodzi o nasz związek, o nas. Po prostu
-Theo nie rozumiem, o co Ci chodzi – westchnęłam – co chcesz mi przez to powiedzieć
-Chcą mnie wysłać na duże szkolenie do Chicago. Na dwa miesiące – wyjaśnił – to mogłoby nam pomóc. Odcięlibyśmy się od tego wszystkiego
-Chcesz wyjechać na dwa miesiące na drugi koniec świata ?!
-Chcę wyjechać z Tobą
-Już podjąłeś decyzje, prawda ?
-Przepraszam Em. Musiałem się zgodzić, nie miałem wyjścia
-W porządku – westchnęłam – kiedy mielibyśmy wyjechać ?
-Jak najszybciej
-Co to znaczy Theo ?
-Wstępne bilety mamy kupione na środę
Kurwa. Nie ma takiej opcji.
-Nie wyjadę z Tobą do Chicago Theo
I w ogóle nigdzie z Tobą nie wyjadę.
-Dlaczego ?
-Dopiero, co tu wróciłam, w naszym życiu nastąpiła duża zmiana i nie chcę znowu nic zmieniać
-Em ja muszę tam jechać, to ogromna szansa
-Rozumiem – pokiwałam twierdząco głową – jedź, a ja zostanę w Dortmundzie
-Chcesz na mnie poczekać ?
Nie. Chcę z Tobą zerwać idioto.
-Zawsze mogę Cię odwiedzić, prawda ?
-Na to liczę skarbie – uśmiechnął się
-Wyjedziesz już w najbliższą środę ?
-Przełożę wyjazd, nie chcę Cię zostawiać samej
-Nie w porządku. Im szybciej wyjedziesz, tym szybciej wrócisz. Nie będę tu sama. Mam rodziców, siostrę, Ann, Mario, Amę. Jakoś dam sobie radę
-Jesteś pewna ?
-Tak będzie dla nas najlepiej. Zaufaj mi
-Nie chcę Cię zranić, zawieść …
-Zaufaj mi – powtórzyłam – wszystko będzie w najlepszym porządku
I obmyślę plan jak Cię rzucić i nie zranić przy tym za bardzo.
-Kocham Cię Emily – uklęknął przede mną
Cholera. Nie oświadczaj się. Nie oświadczaj się. Nie oświadczaj się.
-Chcę, żebyś wiedziała, że bez względu na wszystko jesteś kobietą, którą kocham. Jeśli będzie się coś działo zawsze odbiorę od Ciebie telefon, o każdej porze dnia i nocy. Zawsze przyjadę, żeby Ci pomóc
-Wiem – uśmiechnęłam się – lepiej zacznij się pakować kochanie
Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i pokiwał głową, a potem przytulił mnie do siebie mocno, a ja mimo wszystko się w niego wtuliłam. W faceta, który w najgorszych chwilach mojego życia był dla mnie oparciem. I choć nie wyobrażam sobie życia z nim to nigdy o nim nie zapomnę. Nie mogłabym.
-A Ty jak się czujesz ?
-Te dni resetu były zbawienne, dużo sobie przemyślałam, a Marco dużo mi wytłumaczył. Staram się nie obwiniać i nie myśleć o tym co się stało, ale wiem, że to siedzi, gdzieś we mnie i może się ujawnić, w każdej chwili. Ann doradziła mi, żebym poszła na terapie i może to zrobię. Nie chciałabym wpaść w depresje, ani nic w tym rodzaju
-Na pewno są jakieś grupy wsparcia dla kobiet, które straciły dziecko. Pomogę Ci szukać
-Nie. Ja nie chcę słuchać innych kobiet i ich doświadczeń. Wolę był sam na sam z terapeutą i moimi problemami
-Okej, jasne. Rozumiem. Znajdziemy terapeutę
-Zapytam mamę, może ma kogoś godnego zaufania
-Damy radę – pogładził mnie po włosach
Nie damy. Ty nie dasz. Uciekasz do Chicago przed problemami.
-Tak – szepnęłam mało przekonująco – damy radę
-Jesteś zmęczona ? Może położymy się spać ? – zaproponował – jutro ciężki dzień, trzeba wrócić do rzeczywistości
-Ty idź, a ja prześpię się na kanapie
-Dlaczego ? Nie chcesz ze mną spać ? Czy stało się coś, o czym powinienem wiedzieć ?
-Nie – skłamałam – chodzi o mnie, a nie o Ciebie. Przepraszam, po prostu …
-Wciąż nie uporałaś się z pewnymi rzeczami, rozumiem. Spokojnie – uśmiechnął się łagodnie – idź do sypialni, a ja dzisiaj prześpię się, gdzieś indziej
-Na pewno ?
-Oczywiście, dobrej nocy – pocałował mnie w czoło
-Dobrej nocy – powtórzyłam
Zabrałam swój bagaż z przedpokoju i powlokłam się na górę do sypialni. Nie miałam na nic siły. Przebrałam się, tylko w piżamę i ułożyłam się do swojego łóżka. Wydawało mi się, że jestem zmęczona i szybko zasnę, ale bardzo się myliłam. Przewracałam się z boku na bok, a sen nie nadchodził. Zdecydowanie Morfeusz nie chciał porwać mnie do swojej krainy. Westchnęłam patrząc kolejny raz na telefon, w celu sprawdzenia godziny. Minęło, dopiero kilkadziesiąt minut. W końcu bez większego powodu, kierowana sercem weszłam w wiadomości i napisałam coś krótkiego … do Marco. Oczywiście.
„Śpisz ?”
O dziwo nie musiałam długo czekać na odpowiedź. I bardzo dobrze.
„Nie.”
„To tak jak ja. Nie mogę zasnąć.”
„Jak z Theo ?”
„W porządku. Długo rozmawialiśmy. A co z Caro ?”
„Pogodzeni”
Powinnam odpisać, że wiem, przecież słyszałam ich rozmowę. I słyszałam jak mówił jej, że ja już nic dla niego nie znaczę. To bardzo zabolało. Płakałam przez jakiś czas, ale w końcu moje serce skreśliło to z listy jego błędów i znowu błagało mnie, żebym wyznała mu miłość. Dzięki serducho. Zawsze można na Ciebie liczyć.
„To dobrze. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zła”
„Nie przejmuj się. Wszystko wziąłem na siebie i już po sprawie”
„Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, że mi pomagałeś przez ostatnie dni”
„Emily kolejny raz powtarzam Ci, że nie masz za co dziękować. Zawsze Ci pomogę”
„Miło to słyszeć”
„To dobrze”
Byłam już w trakcie odpisywania, gdy niespodziewanie doszedł kolejny sms. Z walącym sercem otworzyłam wiadomość i od razu zrobiło mi się smutno.
„Idź spać Emi. Już późno”
„Ale problem w tym, że nie mogę spać!”
„Dobranoc.”
„Hej”
Zawiedziona do kwadratu odłożyła telefon na szafkę nocną, otuliłam się szczelnie kołdrą i starałam się odpłynąć. Moje starania wychodziły beznadziejnie. Chyba nigdy nie zasnę. Zmęczona ciągłym staraniem usiadłam na łóżku, wyjęłam z szafki nocnej pudełko ze zdjęciami, które dostałam od Ann i Mario i otworzyłam je. Na samym wierzchu leżało moje zdjęcie z modelką. Stałyśmy uśmiechnięte i zadowolone pozując pod Big Benem. W Anglii była wtedy wspaniała pogoda, dużo słońca, zero deszczu i lekki wiaterek. Spędziłyśmy we dwie kilka dnia jak za starych dobrych czasów i nie przejmowałyśmy się facetami czy problemami. Wtedy jeszcze nie było mowy o powrocie do Dortmundu. Kolejne zdjęcie znowu przedstawiało mnie i Ann. Siedziałyśmy wtedy w londyńskiej kawiarni popijając pyszną kawę i jedząc ciasto. Nasz fotograf, którym był kelner uchwycił nas akurat, gdy śmiałyśmy się jak opętane. Aż uśmiechnęłam się widząc to zdjęcie. Przeglądałam zdjęcia czasem uśmiechając się, a czasem chichocząc na ich widok. Obejrzałam zaledwie kilkadziesiąt zdjęć, ale wszystkie były wspaniałe. Większość oczywiście przedstawiała mnie i moją najlepszą przyjaciółkę, ale czasem pojawiał się na nich także Mario, Theo, Annie czy inni nasi znajomi. Bardzo kusiło mnie, żeby obejrzeć zdjęcia z folijki, czyli te z Marco, ale powstrzymałam się. Zamiast tego schowałam wszystkie zdjęcia z powrotem do pudełka, a pudełko włożyłam do szafki. Było już bardzo późno, a mi zaczęło doskwierać zmęczenie. Jak, tylko ułożyłam się wygodnie to Morfeusz postanowił się nade mną zlitować i porwał mnie do swojej słodkiej krainy. 

[Marco]
Zaraz po wejściu do mieszkania odłożyłem walizkę na bok, rzuciłem na nią kurtkę i ściągnąłem buty. W mieszkaniu panowała nieznośna i przez chwilę byłem pewien, że Caroline nie dotrzymała naszej umowy.
-Marco ? – usłyszałem nagle
-Tak skarbie, to ja! – zawołałem
-Cześć – uśmiechnęła się wchodząc do przedpokoju
-Ślicznie wyglądasz – przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem
-Czaruś – zachichotała
-Strasznie się za Tobą stęskniłem – cmoknąłem ją w szyje
-A ja za Tobą – posłała mi promienny uśmiech – masz jutro trening ?
-Tak, muszę się na nim pojawić
-Szkoda, myślałam, że spędzimy trochę czasu razem
-Spędzimy – obiecałem – dzisiaj wieczorem, jutro wieczorem i każdego następnego wieczora
-Przekonałeś mnie – przytuliła mnie mocno
-Na co masz ochotę ? – spytałem bawiąc się jej włosami – zrobię nam coś pysznego do jedzenia
-Na pewno mam ochotę na wino – zachichotała – a z resztą zdaję się na Ciebie
-Okej – odsunąłem ją od siebie delikatnie – to idę do garów
Zaśmialiśmy się oboje i w wyśmienitych humorach ruszyliśmy do kuchni. Otworzyłem butelkę białego wina, napełniłem nim dwa kieliszki i jeden z nich podałem swojej dziewczynie. Nie do końca wiedziałem co chcę ugotować, ale w końcu postanowiłem przygotować sałatkę Cezar. Szybko, prosto i oboje lubimy to danie. A potem będziemy mieli czas dla siebie.
-Pójdę się przebrać – oznajmiła Caroline wskazując na swoje dresy – założę chociaż jeansy
-Nie musisz. Wyglądasz wspaniale
-Zawsze tak mówisz – pokazała mi język wychodząc z kuchni
-Bo to jest zawsze prawda ! – zawołałem za nią
W kilkanaście minut przygotowałem dla nas sałatkę, doprawiłem ją i postawiłem na stole, który dodatkowo nakryłem i zapaliłem świeczki. Żeby było nastrojowo włączyłem muzykę i zgasiłem światła.
-Czuję się jak na randce
-To jest randka kochanie
-Tak ?
-Oczywiście – pocałowałem ją w skroń
Zasiedliśmy wspólnie do stołu naprzeciwko siebie i zabraliśmy się za konsumowanie sałatki. Jedliśmy, piliśmy wino i rozmawialiśmy na luźne tematy. Od czasu do czasu któreś z nas opowiedziało jakiś żart iwspólnie się śmialiśmy. Czas mijał.
-A jak się czuje Emily ?
-W porządku – wzruszyłem razmionami – powoli dojdzie do siebie
-Dużo o tym myślałam i oczywiście dalej utrzymuję, że mnie zraniłeś, ale ... – przerwała przyglądając mi się – ale wiem, że Emily nie chciała na siłę zwrócić Twojej uwagi, ani nawet nie prosiła Cię o pomoc. Po prostu musiałeś jej pomóc, bo najprawdopodpodobniej byłeś jedyną osobą, która mogła tego dokonać. Cieszę się, że jesteś taki wspaniały
-To nie wina Em, że chciałem jej pomóc
-Wiem – uśmiechnęła się – nie mam i nie będę miała do niej żalu
-Żal możesz mieć tylko do mnie – złapałem ją za rękę
-Powoli staram się go pozbyć
-To bardzo dobra wiadomość – puściłem jej oczko
-Marco, jeśli będziesz chciał pomagać Emily to po prostu mi o tym powiedz. Wiem, że ona potrzebuje teraz dużo uwagi i pewnie towarzystwa i troski. Wiem, że ma faceta, przyjaciół i rodzinę, ale w pewnym sensie ma też Ciebie, a skoro ma Ciebie to ma też mnie. Jeśli będzie potrzebowała pomocy to pomożemy jej razem, okej ?
Patrzyłem na swoją dziewczynę tak mocno zaskoczony, że nie mogłem wykrztusić słowa. Zachowała się wspaniale, a ja ... a ja udaję zajebistego faceta podczas, gdy wczoraj pocałowałem swoją byłą narzeczoną. Och i jeszcze powiedziałem jej, że Em nic dla mnie nie znaczy i jej nie kocham. Brawo Reus. Jesteś taki szczery.
-Okej – powiedziałem ostrożnie – jest jakiś haczyk ?
-Nie – roześmiała się – żadnych haczyków. Po prostu chcę, żebyśmy byli ze sobą szczerzy
-W porządku – wysiliłem się na uśmiech
-Fantastycznie – uśmiechnęła się szeroko – bo chcę Ci powiedzieć, że Cię kocham
-Ja też Cię kocham – ucałowałem jej dłoń
Jeszcze chwilę poświęciliśmy na rozmowę i dopicie wina, po czym posprzątaliśmy po sobie i ruszyliśmy do sypialni. Pierwszy wziąłem szybki prysznic, umyłem zęby i ułożyłem się w naszym łóżku. Akurat jak Caroline brała prysznic to przyszedł do mnie sms. Od Emily.
„Śpisz ?”
Cholera. Co ona robi o tej porze ? I czemu do mnie pisze ? Powinna być z Theo ...
„Nie.”
„To tak jak ja, nie mogę zasnąć.”
„Jak z Theo ?”
„W porządku. Długo rozmawialiśmy. A co z Caro”
Tylko chwilę zastanawiałem się co napisać, ale postanowiłem powiedzieć prawdę.
„Pogodzeni”
„To dobrze. Mam nadzieję, że nie będzie na mnie zła”
„Nie przejmuj się. Wszystko wziąłem na siebie i już po sprawie”
„Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, że mi pomagałeś przez ostatnie dni”
„Emily kolejny raz powtarzam Ci, że nie masz za co dziękować. Zawsze Ci pomogę”
„Miło to słyszeć”
„To dobrze”
Usłyszałem, że moja dziewczyna myje już zęby, więc szybko naskrobałem nieco niemiłą wiadomość do mojej niedoszłej żony.
„Idź spać Emi. Już późno”
„Ale problem w tym, że nie mogę spać!”
„Dobranoc.”
„Hej”
Dosłownie w tym samym momencie, gdy odkładałem telefon na szafkę nocną to drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich pojawiła się blondynka. Posłała mi swój uroczy uśmiech i ułożyła się obok mnie.
-Z kim tak romansowałeś ? – spytała żartobliwie
Szczerość Reus. Choć raz bądź całkowicie szczery.
-Z Emily – westchnąłem – kolejny raz dziękowała mi za pomoc
-Miło z jej strony – odchrząknęła
-I jeszcze pytała czy jesteś na nią zła – dodałem – chyba obwinia się, że pokłóciliśmy się przed moim wyjazdem
-Co odpisałeś ?
-Że wszystko jest w porządku – pocałowałem ją w policzek – bo jest, prawda ?
-Tak – spojrzała mi w oczy – jest
-Wspaniale – uśmiechnąłem się – to możemy iść spać
-Dobranoc – złożyła na moich ustach słodki pocałunek
-Śpij dobrze – ucałowałem jej nagie ramię

[Emily]
Poniedziałkowy ranek nadszedł zbyt szybko. Mimo, iż nie ustawiałam budzika i zasnęłam późno to obudziłam się przed ósmą. W sypialni panowała cisza, która kiedyś bardzo by mi przeszkadzała, a teraz rozkoszowałam się nią jak nigdy. Za nic w świecie nie chciało mi się wstawać, więc leżałam i gapiłam się w sufit. Do czasu, gdy do sypialni nie zajrzał Theo.
-O już nie śpisz - spojrzał na mnie - przepraszam, że nie zapukałem, ale nie chciałem Cię obudzić
-Nie ma sprawy - zakryłam się kołdrą - dzień dobry
-Dzień dobry kochanie - uśmiechnął się
-Idziesz do pracy ?
-Mam kilka spotkań, ale mogę wrócić wcześniej
-Yhmm - pokiwałam twierdząco głową - ja pewnie spotkam się z Ann
-Świetny pomysł, przynajmniej nie będziesz sama
Mężczyzna zniknął w garderobie, z której wyszedł po kilku minutach ubrany w ciemny garnitur i białą koszulę. Poprawił krawat uśmiechając się do mnie swoim firmowym uśmiechem, a po chwili podszedł do łóżka, usiadł tuż przy mnie i położył mi dłoń na policzku.
-Kocham Cię - złożył na moich ustach krótki pocałunek - zrobię wszystko, żeby Cię uszczęśliwić
-Theo - szepnęłam chcąc przeprowadzić "tą ważną" rozmowę właśnie teraz
-Nic nie mów - objął mnie delikatnie - rozumiem, że teraz jesteś trochę zagubiona i poczekam
-Chyba przeczekam. W Chicago - pomyślałam, ale zamiast powiedzieć to głośno to ja się, tylko delikatnie uśmiechnęłam
-Muszę lecieć - pocałował mnie w czoło - i tak już jestem spóźniony
-Powodzenia ! - zawołałam za nim
-Nie dziękuje - słyszałam jak zbiega ze schodów
I zaraz znów było cicho i spokojnie. Przez dobre kilkadziesiąt minut leżałam na łóżko rozmyślając nad wszystkim, aż w końcu postanowiłam wstać i jakoś się ogarnąć. Przecież nie mogę spędzić całego dnia w łóżku. Wykąpałam się w naszej łazience, wysuszyłam długie włosy i zrobiłam makijaż podkreślając przede wszystkim oczy. Psiknęłam się jeszcze perfumami i przeszłam do garderoby, gdzie założyłam bieliznę, czarne, obcisłe jeansy i gruby, ciepły, ciemnoszary sweter z luźnym golfem. Gdy zeszłam do kuchni zegarek wskazywał, że jest już prawie dziesiąta trzydzieści. Idealny czas na zjedzenie śniadania. Przygotowałam sobie owsiankę na mleku kokosowym, dodałam do niej banana, nasiona chia, jagody goji, trochę wiórków kokosowych i zabrałam się za jedzenie. Czas chyba wrócić do zdrowych nawyków żywieniowych. Kończyłam akurat swój posiłek, gdy ktoś niezbyt głośno zapukał do drzwi wejściowych. Poderwałam się z krzesła i pobiegłam do przedpokoju, gdzie tuż przed otwarciem drzwi przejrzałam się w lustrze. Na klatce schodowej stała Ama, a tuż koło niej Olivka.
-Cześć – uśmiechnęłam się – co Was do mnie sprowadza ?
-Przepraszam ciociu – szepnęła dziewczynka
-Och skarbie – ukucnęłam przed nią i rozłożyłam ramiona, żeby mogła się do mnie przytulić – ja też Cię przepraszam. Nie chciałam Cię zestresować
-A ja nie chciałam, żebyś przeze mnie płakała – wtuliła się we mnie
-To nie Twoja wina – pocałowałam ją w czoło – już w porządku ?
-Yhmm – pokiwała słodko główką
-Wejdziecie na kawę ?
-Jeśli zapraszasz – zaśmiała się moja sąsiadka – ale nie chcemy Ci przeszkadzać
-Daj spokój – machnęłam ręką – i tak jestem sama
Podniosłam sięm wciąż trzymając w ramionach małego szkraba i wpuściłam jej mamę do środka. Zamknęłam za nią drzwi i we trzy ruszyłyśmy do kuchni. Posadziłam Oli na blacie, posprzątałam po swoim śniadaniu i wyciągnęłam z szafki dwie filiżanki.
-Na jaką kawę masz ochotę ?
-Może być latte – wzruszyła ramionami
-Okej – posłałam jej blady uśmiech
-Marco mi powiedział – zakomunikowała – bardzo mi przykro
-Nie ma o czym mówić – westchnęłam – jakoś sobie z tym poradzę
-Jeśli będziesz potrzebowała się wygadać czy coś to wiesz, gdzie mnie znaleźć – posłała mi pokrzepiający uśmiech
-Oczywiście
-Ciociu włączysz mi bajkę ?
-Ja Ci włączę – opowiedziała jej mama – ciocia robi mi kawę
-Dobrze
Kilka minut później z salonu dobiegały głosy bohaterów bajki i śmiech dziewczynki, a my siedziałyśmy przy barku w kuchni i popijalyśmy gorącą kawę.
-Brian się odzywał ?
-Od jakiegoś czasu nie – mruknęła – ale liczę na to, że u niego wszystko w porządku
-Na pewno nie ma się czym martwić. Założę się, że lada dzień do Twoich drzwi zapuka listonosz i przyniesie Ci dobre wieści
-Oby, tylko były dobre – westchnęła – chciałabym, żeby przyjechał chociaż na przepustki
-Jak często je dostaje ?
-Rzadko, a nawet jak już je dostaje to nie korzysta
-Mówiłaś mu, że Ci się to nie podoba ?
-Nie – pokiwała przecząco głową
-To powiedz mu Ama – spojrzałam na nią – musicie być szczerzy
-Chodzi o to, że nie chcę go martwić. Ma już wystarczająco dużo na głowie
-Ama on Cię kocha, ale nie czyta Ci w myślach. Jeśli coś Cię dręczy to musisz mu o tym powiedzieć
-Zrobię to, jak tylko będę odpisywać na jego list. O ile w ogóle go dostanę
-Dostaniesz – powiedziałam pewnie
-Miałaś jakieś plany na dziś ?
-Ann mówiła, że mamy się dzisiaj spotkać, ale jeszcze się nie odzywała, więc nie wiem jak to wyjdzie – wzruszyłam ramionami – nie przeszkadzasz mi, jeśli do tego właśnie zmierzasz
-Opowiesz mi o tym wyjeździe z Marco ?
-Nigdzie z nim nie wyjechałam – zaśmiałam się – to on przyjechał do mnie
-Skąd wiedział, gdzie Cię szukać ?
-Zna mnie – obróciłam kilka razy kubek w dłoniach – ukryłam się w jego domu nad jeziorem. To było nasze miejsce, zawsze czuję się tam bezpiecznie i to było pierwsze miejsce, o którym pomyślałam, gdy postanowiłam wyjechać
-Czemu nikomu nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz ?
-Bo nie puściliby mnie samej, a ja właśnie chciałam być sama – westchnęłam – przynajmniej na początku
-Cieszysz się, że Marco do Ciebie dołączył ?
-Cieszę się, że znalazł się ktoś to mi pomógł
-Myślę, że każdy chciał Ci pomóc, ale tylko Marco tak naprawdę udało się tego dokonać
-On zna mnie lepiej niż ja sama. Wiedział co należy robić, żeby mi pomóc, ale jednocześnie nie powtarzał w kółko pustych słów. Nie pozwolił mi się załamać, dbał o mnie i będę mu za to wdzięczna do końca życia
-Ale ?
-Nie ma, żadnego ale – skłamałam
-No dalej, wyrzuć to z siebie
-Ale ten wyjazd namącił mi w głowie –schowałam twarz w dłoniach – i dowiedziałam się kilku rzeczy, których nie chciałam wiedzieć
-Myślisz, że Marco też ma teraz mętlik w głowie ?
-Nie. Wrócił do swojej dziewczyny i jest szczęśliwy
-Skąd ta pewność ?
-Powiedział mi, że chcę jej się oświadczyć – jęknęłam – a ja uświadomiłam sobie, że mój związek z Theo nie ma już przyszłości
-Och – spojrzała na mnie smutnym wzrokiem –bardzo mi przykro
-Już nie wiem co mam dalej robić
-Może powiedz prawdę Marco
-Powinnam wiem, ale najpierw chciałam załatwić sprawę z Theo
-Nie udało się ?
-Powiedział, że mnie kocha, że chcę walczyć i powinniśmy zacząć od nowa w Chicago
-Chicago ? – spytała wstrząśnięta
-Jedzie tam na szkolenie na dwa miesiące. Podjął już decyzje, a ja powiedziałam mu, że nie pojadę z nim
-I co dalej ?
-Będziemy tkwili w tym naszym pseudozwiązku na odległość. Ja w Niemczech, a on w Stanach – wzruszyłam ramionami
-Czemu nie powiesz mu, że to nie ma sensu ?
-Próbowałam, ale wtedy on zaczął mi mówić jak mu na mnie zależy i spanikowałam. Muszę wymyślić jak powiedzieć mu prawdę i nie zranić go za bardzo
-Moim zdaniem to głupie – upiła łyk kawy – może nie dajesz mu nadziei skoro powiedziałaś mu, że z nim nie wyjedziesz, ale tylko marnujesz czas. Jakbyś powiedziała mu prawdę to już mogłabyś stać pod drzwiami Marco i modlić się, żeby zerwał z Caroline dla Ciebie, a Ty czekasz, aż Theo będzie gotowy na Twoje wyznanie. Przecież zawsze może zacząć sam od nowa w tym swoim Chicago
-A ja będę miała poczucie winy
-Przez chwilę Em – westchnęła – potem zrozumiesz, że to było konieczne
-Może masz racje, ale naprawdę chcę to przemyśleć
-Okej okej – uniosła ręcę w geście kapitulacji – zrobisz jak zechcesz, ale ja chcę Ci, tylko przedstawić inny punkt widzenia
-Dziękuję – uśmiechnęłam się
Przez chwilę żadna z nas nic nie mówiła, a ciszę przerywał odgłosy ztelewizora dobiegające z salonu,a po chwili również znajome piknięcie. Nie miałam wątpliwości, że to właśnie Ann weszła do budynku, aby się ze mną spotkać. Ama chyba też doszła do tego wniosku, bo uśmiechnęła się szeroko. Modelka zadzwoniła dwa razy dzwonkiem, po czym weszła do mieszkania jak do siebie. Co za niecierpliwa istota.
-Emily – rzuciła mi się na szyje przytulając mnie mocno – tak bardzo się o Ciebie martwiłam
-Już w porządku Ann – zamknęłam oczy rozkoszując się zapachem jej słodkich perfum – nic mi nie jest
-Nigdy więcej mi tego nie rób, ok ?
-Obiecuję – uśmiechnęłam się
-Dobrze się czujesz ? – odsunęła się ode mnie, żeby mi się przyjrzeć – wyglądasz całkiem nieźle
-Nic mi nie jest – powtórzyłam – daję sobie radę
-Okej – powiedziała ostrożnie – powiedzmy, że Ci wierzę
Dopiero, po chwili dziewczyny przywitały się, a ja zabrałam się za robienie kawy dla mojej przyjaciółki. To będzie długa rozmowa.
-Zostawię Was same – powiedziała pani Zeit-Walker – powinnam iść jeszcze na zakupy, bo Matt wpada na obiad
-Jesteś pewna ? Nie będziesz nam przeszkadzała
-Powinnyście pogadać, może Ann przemówi Ci do rozsądku – roześmiała się – zgarnę Oli i wychodzimy
-Wpadajcie częściej
-Do zobaczenia – cmoknęła mnie w policzek – trzymaj się
-Do zobaczenia!
Obie z blondynką usłyszałyśmy jak drzwi wejściowe zamknęły się za moją sąsiadką i jej córeczką, ale mimo wszystko siedziałyśmy w ciszy patrząc, tylko na siebie.
-Całowałam się z Marco – powiedziałam w końcu
-I co ? – uśmiechnęła się szeroko
-Ustaliliśmy, że to był błąd i nie będziemy nic mówić, ani Caro, ani Theo
-Jak to ? – wyjąkała zaskoczona
-No cóż – westchnęłam – Marco najpierw mnie pocałował, a potem odsunął mnie od siebie i odszedł
-Cholera
-Myślę, że to wystarczający dowód na to, że mnie nie kocha, a jeśli ...
-Przestań – przerwała mi – nie wierzę w to i nigdy nie uwierzę
-Potrzebujesz czegoś, żeby jeszcze się przekonać ? – westchnęłam – słyszałam jego rozmowę z Caroline
-No i ?
-Kilka razy powtórzył, że mnie nie kocha, że jestem, tylko kimś z przeszlości. Za to jej w kółko powtarzał, że kocha, tylko ją i tylko ona jest jego przyszłością
-Chyba sobie żartujesz – prychnęła
-Wiem, co słyszałam
-Drań – wysyczała przez zaciśnięte zęby – ukręcę mu jaja, jak tylko go spotkam
-To raczej nie sprawi, że mnie pokocha
-Em, przecież to niemożliwe, żeby Cię nie kochał. Przecież pojechał za Tobą, spędził z Tobą kilka dni. Pocałował Cię do cholery!
-A potem uznał to za błąd
-Uważam, że coś jest z nim nie tak – skrzywiła się – jeszcze trochę i przestanę go lubić
-Nie przesadzaj Ann
-Irytujecie mnie oboje, zachowujecie się jak dzieci we mgle. Potrzebujecie latarki ? - zachichotałam słysząc jej słowa
-Chcesz być naszą latarką Ann ? – zażartowałam
-Nie śmiej się – skarciła mnie – chcę Wam pomóc
-Już nie ma takiej potrzeby, możesz odpuścić
-A Ty zamierzasz odpuścić ?
-Myślę, że najpierw powinnam powiedzieć Ci jak Theo spalił mój pomysł zerwania z nim na panewce – westchnęłam
-Rozumiem, że rozmowa z nim nie przebiegła tak jak chciałaś
-Rozmowa z nim nie przebiegła wcale – westchnęłam
-Opowiadaj – zarządziła
A ja posłusznie zaczęłam opowiadać jej wszystko po kolei czując, że to co się ostatnio dzieje w moim życiu to jedno wielkie bagno, z którego sama nie wyjdę. Na szczęście zawsze mogę liczyć na moją przyjaciółkę i pomoc od niej. Chociaż są rzeczy, z którymi będę musiała uporać się bez niej i to będzie najgorsze.