[Emily]
Dojechaliśmy na miejsce późnym wieczorem. Podjechaliśmy pod dość duży, drewniany, ale też nowoczesny dom. Hoho, chyba ktoś tu zaszalał wynajmując nam lokum. Mimo, że na zewnątrz było ciemno to wszystko było idealnie widać – małe lampki idealnie oświetlały budynek. Wspaniałe miejsce. Marco wjechał do garażu, gdzie wszyscy wysiedliśmy. -Proszę – blondyn podał mi klucze – idźcie pozwiedzajcie, a my z Mario zajmiemy się bagażami.
-Okej – uśmiechnęłam się.
-Chodź – Ann pociągnęła mnie za rękę.
-Idę – przewróciłam oczami.
Weszłyśmy do środka, ale nie rozbierałyśmy się, bo było trochę zimno. Chyba trzeba będzie rozpalić w kominku.
-Dużo zapłaciliście za wynajem ?
-Co ? – zmarszczyła brwi.
-Pytałam ...
-To dom Marco – przerwała mi – nie wiedziałaś ?
-Eee ... nie – westchnęłam.
-Też jestem tu pierwszy raz – położyła mi dłoń na ramieniu – to co pozwiedzamy sobie dół ?
-Pójdę na górę.
-No to leć – puściła mi oczko.
Rozdzieliłyśmy się, bo ona została na dole, a ja jak zwykle ciekawska poszłam na górę. Strzelałam, do którego pomieszczenia wejść, aż w końcu trafiłam do przepięknej sypialni. Cała zewnętrzna ściana to ogromne okna od podłogi, aż po sufit. Drewniane meble, drewniane podłogi, drewniane ściany. Ale największe wrażenie zrobił na mnie widok. Podeszłam do okna, oparłam czoło o szybę i wpatrywałam się w krajobraz. Góry, drzewa, śnieg. Bajka.
-Podoba Ci się ?
-Tak, sypialnia idealna – nawet się nie odwróciłam – chyba się zakochałam.
-Muszę Cię rozczarować.
-Tak ? – spojrzałam na niego.
-To moja sypialnia – uśmiechnął się, a ja spaliłam buraka.
Rozejrzałam się w milczeniu jeszcze raz. Faktycznie, bardzo w stylu Marco. Jak mogłam o tym nie pomyśleć ? Chyba za duże wrażenie zrobiło na mnie to pomieszczenie, żebym mogła racjonalnie myśleć.
-No to lepiej już wyjdę – wysiliłam się na uśmiech – znajdę w tym domu podobną sypialnie ?
-Poszukaj, porozglądaj się. Możesz sobie wybrać.
-A Ty, który mi proponujesz ?
-Pokój obok. Te same okna, ale jaśniejsze pomieszczenie.
-Dzięki – chciałam go minąć, ale zagrodził mi drogę – Marco ...
-Czy możesz wreszcie ze mną porozmawiać ?
-Przecież rozmawiamy.
-O tym co się stało trzy lata temu Emily.
-To już zamknięty rozdział – jakoś udało mi się go minąć – gdzie są moje walizki ?
-Stoją na korytarzu.
Nic nie powiedziałam tylko wyszłam zamykając za sobą drzwi. Zabrałam swoje walizki do pokoju obok, który był równie niesamowity jak sypialnia Marco. Nic nie rozpakowywałam, tylko się rozebrałam z wierzchnich ubrać i położyłam się na łóżku. Mimo, że było już dość ciepło to opatuliłam się szczelnie kocem. Nie chciało mi się spać, ale też nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nagle do środka wparowała modelka.
-Już idziesz spać ?! Przespałaś pół podróży !
-Nie śpię przecież.
-Chodź na dół, napijemy się wina, pogadamy.
-Ann przełóżmy to na jutro.
-Jutro idziemy na stok moja droga.
-Skąd Ty masz tyle energii ?
-Z serca – uśmiechnęła się – z miłości.
-Jasne – zaśmiałam się.
-Zejdziesz ?
-Zejdę – zrzuciłam koc – inaczej nie dasz mi żyć.
-Oczywiście, że nie.
-A mogłam siedzieć sobie w domu i czytać gazety.
-Zanudziłabyś się na śmierć.
-Nigdy w życiu !
-Skąd te przypuszczenia ? – spytała jak schodziłyśmy ze schodów.
-Po pracy od rana do wieczora potrzebuje odpoczynku – usiadłam na kanapie obok Mario.
-Korpo, co ? – zaśmiał się szatyn.
-Zamilcz – posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Czerwone czy białe ? – zawołał Reus.
-Czerwone ! – odkrzyknęła panna Brommel.
Za chwile blondyn przyniósł wino kieliszki, ale ja nie zamierzałam pić. Nie w tym towarzystwie.
-Emily nie daj się namawiać.
-Serio nie odpuścisz ?
-Nigdy w życiu !- puściła mi oczko.
-Zaprzyjaźnij się z Ann mówili. Będzie fajnie mówili – jęknęłam.
Wszyscy się roześmiali, a ja w tym czasie wyjęłam z kieszeni wibrujący telefon i odebrałam połączenie.
-Kochanie jak miło, że dzwonisz – zachichotałam – już myślałam, że pakowanie pochłonęło Cię bez reszty.
-Dobij mnie bardziej – westchnął.
-Trzeba było mnie słuchać, a nie pakujesz się na ostatnią chwilę
-Następnym razem będę pamiętał.
-Kończysz już ?
-Taa – mruknął – dopiero garnitury i koszule.
Wybuchłam głośnym śmiechem i wstałam z kanapy, żeby nie przeszkadzać reszcie. Poszłam do kuchni, usiadłam na blacie i dopiero wtedy się odezwałam.
-Żałuje, że mnie tam nie ma i nie mogę Ci pomóc.
-Ja też żałuje. Zdecydowanie.
-Im szybciej skończysz tym lepiej. Pomyśl sobie, że niedługo będziesz tutaj ze mną.
-Tylko to mnie trzyma przy życiu.
-Już mi tutaj nie kłam.
-Ja ? Chyba żartujesz – prychnął.
-Masz jutro wolne ?
-Do pracy nie idę jeśli o to Ci chodzi, ale założyłem sobie, że jutro dokończę pakowanie i wyślę kartony.
-No to zrób to, a ja będę trzymała kciuki.
-A Ty co jutro robisz ?
-Wybieram się na stok – mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Super mnie pocieszyłaś, naprawdę.
-A prosiłeś mnie, żebym Cię pocieszyła ?
-A powinienem ? – zaśmiał się.
-Oczywiście – zachichotałam – błagaj na kolanach !
-No to wejdź na Skype.
-Nie teraz.
-Jutro ?
-Okej.
-No to napisz mi, o której będziesz mogła.
-Na pewno to zrobię.
-Wyśpij się skarbie.
-Postaram się.
-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham. Bardzo – szepnęłam.
-Odezwę się jutro. Pa myszko.
-Pa – westchnęłam rozłączając się.
Wsunęłam telefon do kieszeni i wróciłam do salonu. W moim kieliszku nalane było już wino, więc nie pozostawało mi nic innego jak je wypić. 1:0 dla Ann.
-Wygrałaś.
-Jak zawsze.
-Chciałabyś.
-Co tam u Theo ? – zagadał bez skrępowania Gotze.
-Pakuje się.
-No tak. Dortmund i narzeczona wzywają – uśmiechnął się przebiegle.
-Nie jesteśmy jeszcze zaręczeni.
-Jeszcze ?
-Ej już mnie nie łap za słówka.
-Tylko pytam – uniósł ręce w geście kapitulacji.
-Na szczęście Theo szanuje to, że mi do ślubu się nie śpieszy i czeka aż będę gotowa. Tylko, że on jest chyba jedyny w tym wszystkim.
-Jak to ?
-Babcia i tata i rodzina Theo usiłują nas zaobrączkować – pokręciłam z niedowierzaniem głową – jedynie Annie i o dziwo moja mama nie wywierają presji.
-Zaskoczyłaś mnie.
-Naprawdę ?
-Yhmm.
-Czym dokładnie ?
-Nie chcesz ślubu Emily.
-Oczywiście, że chce ! Która z nas nie marzy o białej sukni i księciu z bajki ? – spytałam ironicznie – ale to chyba za wcześnie, wiesz ?
-Dwa lata, wspólne mieszkanie, wspólne życie.
-Możesz mi nie wierzyć, ale czasami mieliśmy mniej czasu dla siebie niż Ty i Ann.
-Masz racje – zaśmiał się – nie wierzę.
-Nie śmiej się Gotze – rzuciłam w jego poduszką.
-Jesteś agresywna Brown ... – przerwał na chwilę – a może powinienem powiedzieć James ?
I nagle Marco wstał z kanapy i zaczął iść w stronę schodów. O nie. Fuck. Kurde.
-Poczekaj Marco – powiedziałam zanim zdążyłam się zastanowić – ja pójdę, a Ty zostań.
-Jestem zmęczony. Bawcie się dobrze.
-Kurwa – powiedziałam pod nosem.
-Daj spokój, nie przejmuj się – powiedziała Ann.
-To ja zacząłem ten temat – westchnął Mario – jak chcesz to z nim pogadam.
-Nie – machnęłam ręką – ja nie muszę mieć z nim dobrych relacji.
-Chcesz przeżyć ten wyjazd i tyle.
-Tak. Dobrze wiecie, że bym tutaj nie przyjechała, gdybym wiedziała, że on tu będzie.
-Miała być jeszcze jego dziewczyna, ale zrezygnowała.
-Wiecie czemu ?
-Niestety.
-A jaka ona jest ?
-Normalna.
-Dużo się dowiedziałam.
-Totalnie nie w stylu Marco, ale chyba są szczęśliwi.
-Fajnie.
-Jest lekki dreszczyk zazdrości ?
-Zapomnij – zachichotałam.
-Może jednak ?
-Ann, każde z nas ma prawo do nowego związku. Nie mam prawa być zazdrosna o jego dziewczynę. Może to ona jest jego prawdziwą miłością, a ja byłam tylko przystankiem w tej podróży.
-Sama w to nie wierzysz.
-Dlaczego nie ? Przecież poznałam Theo i wierzę w naszą wspólną przyszłość, więc z nimi też może tak być.
-Opanowana, uśmiechnięta, zakochana – uśmiechnęła się – dobrze Cie taką widzieć.
-Nie jestem taka od wczoraj.
-Wiem wiem, ale jednak mam Cię teraz na co dzień i inaczej na to patrzę.
-Myślę, że chcecie pogadać dziewczyny, więc ja idę spać.
-Znowu kogoś wyganiam – jęknęłam.
-Nie mów tak Em – posłał mi ciepły, braterski uśmiech – nagadajcie się, ale nie siedźcie do rana, bo musicie być wypoczęte na stoku.
-Tak jest – zaśmiałyśmy się razem.
No i zostałyśmy same. Mimo moich sprzeciwów Ann dolała nam obu wina i tak sobie siedziałyśmy. Jak to możliwe, że wczoraj się nie nagadałyśmy ?
-O jakim ślubie teraz marzysz ?
-Skromnym. Tylko ja i on i nasi najbliżsi – spojrzałam na kieliszek, który trzymałam w rękach – boję się, że znowu coś się nie uda.
-Bez przesady.
-Wtedy też było idealnie Ann i cholera w jednej chwili wszystko się rozsypało jak domek z kart.
-Wiesz jak to mówią – spojrzała na mnie – do trzech razy sztuka.
-Do trzech ! – zaśmiałam się – O nie ! Co za dużo to niezdrowo.
-A co z suknią ?
-Chyba ją sprzedam.
-Co ? – zawołała.
-Po pierwsze przyniosła mi pecha, a po drugie nie założę jej na następny ślub.
-W takim razie ja chce ją od Ciebie odkupić.
-Słucham ?
-Dokładnie tak.
-Dlaczego ?
-Bo jest wprost idealna, perfekcyjna. No i zazdroszczę Ci jej od początku.
-Myślałam, że masz inny typ.
-Mam mnóstwo typów, ale Twoja suknia jest jak z bajki. Najpiękniejsza jaką kiedykolwiek widziałam.
-Może dlatego nigdy jej nie wyrzuciłam.
-Ja nie uważam, że ona jest pechowa. W końcu nie miałaś jej na sobie w dniu ślubu.
-Tak, ale ogólnie to wiele razy ją przymierzałam.
-Przymiarki się nie liczą – pokazała mi język.
-Zmieńmy temat - poprosiłam.
-Jeżeli chcesz.
-Dziękuje, że mnie tu zabraliście. Może towarzystwo nie jest idealne, ale podoba mi się tutaj.
-To najważniejsze.
-No i dziękuje, że jesteś Ann – przytuliłam ją – zawsze i w każdej sytuacji.
-Od tego ma się przyjaciół.
Jeszcze trochę posiedziałyśmy spokojnie pijąc wino , trochę rozmawiając i od czasu do czasu. Milczenie też jest fajnie, a szczególnie w towarzystwie kogoś kto jest Ci bliski i przede wszystkim kto Cię rozumie. A Ann rozumie mnie bardzo dobrze.
-Nie wiem czy przestałam go kochać – po moich policzkach spłynęły łzy – jak mnie o to spytałaś to pękła jakaś blokada, która blokowała wszystkie uczucia z przed trzech lat.
-Och Emily – przyciągnęła mnie do siebie.
-Bardzo się boję, że wszystko spieprzę przez to, że tu wróciłam. Boję się o swój związek z Theo, boję się o uczucia do Marco, boję się o nasze relacje. A najbardziej na świecie boję się tej rozmowy, którą on chce ze mną przeprowadzić.
-Nie masz się czego bać. Musisz być opanowana i nie pokazuj mu, że Ci zależy.
-Uważasz, że to dobre wyjście ?
-Najlepsze na tą chwile.
-Pewnie masz racje.
-Mam – uśmiechnęła się.
-Idziemy spać ? – ziewnęłam.
-Tak, chodźmy.
Ogarnęłyśmy jeszcze z grubsza, pogasiłyśmy światła i każda z nas udała się do innego pomieszczenia. Zgarnęłam kosmetyki, coś do spania i poszłam do łazienki, żeby chociaż trochę się odświeżyć. Najpierw zmyłam makijaż, a potem wzięłam prysznic, ale włosów nie myłam. Po tym jak się wytarłam to założyłam piżamę i umyłam zęby. Tyle. Byłam gotowa do spania. Po cichu przemknęłam do swojej sypialni, położyłam się do łóżka, ale nie zasnęłam od razu. Jeszcze przez jakiś czas wpatrywałam się w krajobraz za oknem, który mimo późnej pory był widoczny doskonale. Wszystko przez oświetlenie. No cóż. Na pewno jakoś uda mi się zasnąć.
Ciekawe jak to będzie z kim będzie Emily na zawsze? Czekam na kolejny rozdział 😘😘
OdpowiedzUsuńDobra. Tu ci powiem, ŻE:
OdpowiedzUsuń1. Zupełnie nie ogarnęłam tej sukienki Emily. Wisi suknia ślubna do której ma sentyment, przez który chce ją wyrzucić jednak wcale jej nie miała na ślubie. This logic. To jak nie miała sukienki to w czym była...w bieliźnie?.. A może w innej sukience-to jest myśl..tak więc..nadal..czemu chce wyrzucić tą? Może ma schizofrenię. Nie napisałaś o tym w bohaterach-żądam poprawki!
2. Emily NADAL jest głupia. Chichocze jak nastolatka do swojego pseudo-narzczonego, którego nie kocha. A focha się na swojego pseudo-byłego, którego kocha.. Schizofrenia.
3. I jak zwykle biedny Marco. Kocha ją a ta *%$@(!.. chora schizofreniczka.. nie pilnuje się i niech nie zwala winy na Pączka.
4. Jeśli w 4 nie będzie pogodzenia (nawet łóżkowego!) to normalnie nakopię ci w chudy zadziec. a co.
Tak więc nadrobiłam zaległości, żeby nie było. Traw w spokoju mojego bloga,:)), zdrowiej, pisz, i wszystkiego najlepszego!!:)
Do następnego! <3
Paa :D
Dobra, kwestia dlaczego Reus pojechał z nimi się wyjaśniła, jednak nadal nie mogę pojąć, czemu Ann i Mario nie uprzedzili jej o tym ISTOTNYM fakcie.
OdpowiedzUsuńEmily mnie zaskoczyła. O ile Marco zachowuje się w miarę normalnie (swoją droga ciekawe dlaczego ta jego panna sie nie zjawiła), ta unika rozmowy jak ognia, choć ta jest wskazana i jeszcze dodatkowo opowiada o swoim chłopaku (a konkretnie o ślubie w przyszłości) jak gdyby nigdy nic prze Reusie...
Cóż, nie będę jej oceniać dopóki nie poznam powodu dla którego do ślubu nie doszło.
Movin' on...