piątek, 8 lipca 2016

1.

[Emily]
Po trzech naprawdę długich latach przyleciałam do Dortmundu. Odebrałam swoje bagaże, a następie wyszłam z lotniska. Czekała tam na mnie moja starsza siostra - Annie.
-Hej ! - przytuliła mnie mocno.
-Cześć ! - objęłam ją.
-Stęskniłam się za Tobą.
-Ja za Tobą też.
-Gotowa zmierzyć się z Dortmundem ?
-Nie mam innego wyjścia - wzruszyłam ramionami.
-No to zapraszam - uśmiechnęła się.
Zapakowałyśmy wszystkie moje walizki do bagażnika białego Audi, a następnie wsiadłyśmy, ja na miejsce pasażera, a moja siostra kierowcy. Przez okno podziwiałam miasto, w którym się wychowałam i, gdzie spędziłam większość mojego życia.
-Kiedy przyjeżdża Theo ?
-W przyszły czwartek - oderwałam wzrok od szyby.
-No to masz jeszcze trochę czas, żeby się rozpakować i ogarnąć ostatnie rzeczy.
-Dziękuje za pomoc Annie.
-Nie ma sprawy - zaśmiała się - to była dla mnie przyjemność.
-Po prostu nie czułam się na siłach, żeby przyjechać wcześniej.
-Rozumiem, naprawdę.
-Co w domu ?
-Normalnie.
-A z Natem ?
-Pokłóciliśmy się, bo uważa, że nie mam dla niego czasu.
-Musicie pogadać i wszystko się wyjaśni.
-Wiem, pójdę do niego dzisiaj wieczorem.
-Będzie dobrze - posłałam jej pokrzepiający uśmiech.
W końcu podjechaliśmy pod bardzo imponujący apartamentowiec. Kobieta zaparkowała niedaleko wejścia, a następnie wysiadła.
-Macie piękne mieszkanie.
-Tak, razem wybieraliśmy.
-Będziecie tu szczęśliwi.
-Wszędzie będziemy - powiedziałam pewnie, ale tylko na pozór, bo nie do końca byłam pewna swoich słów.
-Proszę - podała mi kluczę - to Twój komplet, dostałam od Theo jak przyjechał podpisać umowę.
-Mówił mi.
-No to chodź.
Wzięłyśmy bagaże, weszłyśmy do środka i od razu skierowałyśmy się do windy. Wjechałyśmy na czwarte piętro, podeszłyśmy do drzwi z numerem szesnaście i otworzyłam drzwi nowymi kluczami. Widziałam to mieszkanie, a raczej apartament na zdjęciach w internecie, ale jak był jeszcze nie urządzony, a teraz stanęłam w progu i nie mogłam się ruszyć. Nasze mieszkanie w Londynie nie było nawet w połowie tak cudowne jak to. Jasny, przestronny przedpokój z białą podłogą. Po prawej stronie szafa z dużym lustrem, po lewej niewielka kanapa, a nad nią kilka ramek ze zdjęciami. Och. Tak pięknie.
-Podoba Ci się ?
-Tak - wykrztusiłam - przeszłaś samą siebie.
-A zamierzasz wejść dalej ? - zaśmiała się cicho.
-Oczywiście - uśmiechnęłam się.
Zostawiłyśmy walizki w przedpokoju, rozebrałyśmy się z wierzchnich ubrań i ruszyłyśmy pozwiedzać. Znaczy ja chciałam pozwiedzać. Zdążyłam wyjść z przedpokoju, a stałam już w salonie. W dalszym ciągu była biała podłoga i jasne ściany, ale nie tylko. Do tego jasne meble, a na środku tuż naprzeciwko kanapy wisiał nowy telewizor. Szklany stolik, na którym leżały moje ulubione magazyny to mebel bez, którego nie wytrzymałabym. I na szczęście moja siostra o tym wie.
-Chodź do kuchni mała - pociągnęła mnie za rękę -  i zamknij buzię, bo w końcu mucha Ci wpadnie do ust.
-Spadaj - zaśmiałam się.
Obeszłyśmy wszystkie pomieszczenia i, każde z nich chociaż do siebie podobne było zupełnie inne. Zakochałam się w tym mieszkaniu i teraz jestem pewna, że po raz kolejny zaczynam nowe życie. Już nie sama ze złamanym sercem, ale z ukochanym facetem.
-Dasz sobie radę ?
-Tak, zajmę się rozpakowywaniem ciuchów.
-W kartonach w garderobie jest reszta - przypomniała mi.
-Pamiętam – puściłam jej oczko.
-No to powodzenia.
-Jeszcze raz dziękuje.
-Cała przyjemność po mojej stronie – ukłoniła się teatralnie.
Odprowadziłam ją do drzwi, które potem zamknęłam na klucz i truchtem pobiegłam na górę do garderoby. Bogu dzięki, że jestem na tyle zorganizowana, żeby podpisać kartony. „Buty”, „sukienki”, „spodnie” i tak dalej. Wszystko po kolei układałam na półkach albo wieszałam na wieszakach. Co za wyczerpujące zadanie. Chyba jednak wolę się pakować. Już miałam ułożyć w szufladzie swoją bieliznę jak poczułam, że w kieszeni wibruje mi telefon. Wyciągnęłam go i zobaczyłam, że dzwoni do mnie moja przyjaciółka – Ann.
-Cześć kochana – uśmiechnęłam się.
-Hej piękna.
-Co tam ?
-Słyszałam, że ktoś tu jest w Dortmundzie.
-A i owszem – zachichotałam – właśnie się rozpakowuje.
-Musimy się spotkać ! Strasznie się za Tobą stęskniłam.
-No pewnie, ja za Tobą też.
-Jakie masz plany na dzisiejszy wieczór ?
-Brak – wybuchłam śmiechem.
-W takim razie wpadaj do nas.
-A coś się dzieje ?
-Yhmm.
-Nie trzymaj mnie tak w napięciu, tylko mów !
-Mario zarządził małą imprezę.
-Bardzo chętnie wpadnę.
-Cudownie.
-O której mam być ?
-A możesz przyjść gdzieś tak o 18:30 ? To wtedy sobie jeszcze trochę pogadamy.
-Będę, tylko wyślij mi adres sms.
-Załatwione.
-Kochana to widzimy się potem, a ja teraz kończę się rozpakowywać.
-Okej.
-Pa !
-Do zobaczenia – rozłączyła się.
Położyłam telefon na podłodze i wróciłam do kartonów. Mimo, że jeszcze w Londynie zrobiłam selekcje, które rzeczy potrzebuje, a które nie to nadal było ich zdecydowanie za dużo. Gdzie ja je wszystkie mieściłam w stolicy Anglii ? To jest bardzo dziwne. Trochę ponad dwie godziny później odłożyłam na półkę ostatnie szpilki. Złożyłam kartony, wyrzuciłam je do śmieci i zadowolona z siebie zrobiłam sobie kawę w kuchni. Chciałabym wyjść na zewnątrz i trochę popodziwiać miasto, ale niestety pora roku, pogoda i miesiąc mi na to nie pozwalają. Trudno.Odbije sobie w cudowny, czerwcowy poranek. Odprężona spojrzałam na zegarek, który o dziwo wskazywał godzinę 16:50. O fuck ! Spóźnię się do Ann ! Szybko odstawiłam kubek do zlewu i popędziłam na górę. Zgarnęłam z garderoby czystą bieliznę, czarne jeansy i białą bluzę w czarne paski. Dodatki wybiorę później. Zamknęłam się w łazience, gdzie się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Jak tylko odkręciłam kurek to poleciała na mnie gorąca woda. Cicho pisnęłam i zmniejszyłam temperaturę. Namydliłam całe ciało ulubionym żelem pod prysznic z ekstraktem z kawy i jagód goji, spłukałam pianę i zabrałam się za włosy. Dwukrotnie umyłam je jakimś nowym szamponem, a na same końcówki nałożyłam trochę odżywki. Wszystko porządnie spłukałam i zakręciłam kurek. Włosy owinęłam małym ręczniczkiem, a siebie wytarłam dużym, którym następnie się owinęłam. Wyszłam z kabiny, rzuciłam gdzieś ręcznik i założyłam bieliznę. Kolejny krok to jak zwykle balsam do ciała, dzięki któremu mam taką „idealną skórę”, a przynajmniej Theo zawsze mi to powtarza. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nic się nie zmieniłam. Chociaż ... może trochę ? Sama nie wiem. Sięgnęłam po czarną suszarkę, którą zaczęłam suszyć ciemne włosy. Jak zwykle zajęło mi to niecałe dwa kwadranse. Ehh. Nie chciałam się spóźnić, więc jak były już suche to tylko je rozczesałam i szybko zabrałam się za makijaż. Podkład, puder, bronzer, eyeliner i tusz do rzęs. Wszystko. Ubrałam się we wcześniej przygotowane ciuchy, psiknęłam się starymi perfumami i wyszłam z łazienki. Z powrotem wróciłam się do garderoby, gdzie na spotkanie wybrałam sobie jeszcze kilka złotych bransoletek, czerwoną dużą torbę i szary płaszczyk oversize. Jak prawie zawsze o tej porze założę czarne botki na obcasie. Moje ulubione i pasują do wszystkiego. Zerknęłam na telefon, aby skontrolować godzinę i było już kilka minut po 18. Czas wychodzić. Zadzwoniłam po taksówkę i w tym czasie zeszłam na dół, założyłam buty, płaszczyk i wyszłam z mieszkania zamykając je nowymi kluczami. Zamiast zjeżdżać windą postanowiłam przejść się schodami. W końcu cztery piętra to nie tak dużo.
-Dzień dobry – pomachała mi mała dziewczynka.
-Dzień dobry – uśmiechnęłam się.
-Jest tu pani nowa ?
-Tak – kiwnęłam głową.
-A w którym mieszka pani mieszkaniu ?
-Szesnaście na czwartym piętrze.
-Ja w dziewiątym na trzecim.
-Rozumiem.
-Jak ma pani na imię ?
-Emily.
-A ja Olivia – podała mi dłoń, a ja ją uścisnęłam.
-Miło mi Cię poznać.
-Olivia chodź już ! – usłyszałyśmy.
-Do widzenia ! – pomachała mi biegnąc na górę.
-Cześć !
No to znam już jedną sąsiadkę. Mała blondyneczka, na oko sześć lat. Urocza. Wyszłam na zewnątrz, gdzie czekała już na mnie taksówka. Podałam adres moich przyjaciół i niedługo byłam już na miejscu.
-Dziękuje – podałam kierowcy banknot – reszty nie trzeba.
-Miłego wieczoru – uśmiechnął się ostatni raz i odjechał.
Westchnęłam i podeszłam do furtki. Zadzwoniłam dzwonkiem, a Ann nawet nie sprawdzając kto to otworzyła mi. Weszłam na podwórko, a drzwi wejściowe uchyliły się i zobaczyłam blondynkę.
-No nareszcie !
-Jestem na czas – zaśmiałam się.
-Wiem, ale już nie mogłam się Ciebie doczekać.
-Cześć - przytuliłam ją.
-Hej – objęła mnie mocno – jak dobrze mieć Cię znowu przy sobie.
-Nareszcie blisko siebie – zachichotałam.
-A żebyś wiedziała.
-Wpuścisz mnie dalej ?
-No pewnie – odsunęła się ode mnie.
Szybko rozebrałam się w przedpokoju, a moja przyjaciółka zaprowadziła mnie do salonu. Na stoliku stały już filiżanki, talerzyki i ciasto. Och.
-Zrobię jeszcze herbatę, a Ty się rozgość.
-W porządku – uśmiechnęłam się.
Zostałam sama w salonie, ale zamiast usiąść na kanapie podeszłam do szafki na której zauważyłam ramki ze zdjęciami. Na prawie każdym była Ann z Mario. W Paryżu, w Dortmundzie, na wakacjach, w Nowym Jorku, podczas Świąt, imprez. Wiecznie razem, wiecznie zakochani, wiecznie uśmiechnięci. I nagle jedno zdjęcie mocno przyciągnęło moją uwagę. Ja i Ann. Obie ubrane z małe czarne i szpilki w tym samym kolorze, na mojej głowie spoczywała korona z napisem "panna młoda", a na jej opaska z rogami diabła. Obie uśmiechnięte i zadowolone trzymałyśmy w rękach kolorowe drinki. Gdyby się przyjrzeć można by zauważyć, że nasze oczy są już niego podpite. Ostatnie zdjęcie zrobione w Dortmundzie. Doskonale pamiętam ten dzień. Mój wieczór panieński. Cholera.
-Lubię to zdjęcie – usłyszałam za sobą.
-Ja też, mam je gdzieś w domu rodziców.
-Jeżeli Ci przeszkadza to mogę je schować albo zmienić.
-To Twój dom – odwróciłam się w jej stronę – ale spokojnie, nie przeszkadza mi.
-Mam więcej naszych wspólnych zdjęć, ale wiszą na schodach.
-Na schodach ? – uśmiechnęłam się szeroko.
-Na ścianie przy schodach – poprawiła się.
-Aż tak za mną tęsknisz, że musisz wieszać w domu nasze zdjęcia ?
-Oczywiście ! – zachichotała – i liczę, że Ty też jakieś powiesisz.
-No pewnie, że tak.
-Chodź, herbata stygnie.
-Tak w ogóle to gdzie jest Mario ?
-Pojechał jeszcze na szybkie zakupy.
-Wszystko na ostatnią chwilę. Rozumiem.
-Cały Mario.
-Jak Wam się układa ?
-Idealnie.
-Wasze kariery nie kolidują ?
-Jeszcze nie, cały czas udaje nam się to jakoś pogodzić.
-To najważniejsze.
-Lepiej powiedz mi co u Ciebie i Theo.
-Bez zmian – wzruszyłam ramionami.
-Ale jednak jesteście w Dortmundzie.
-Theo dostał tu świetną pracę, dużo lepszą niż w Londynie, więc jesteśmy.
-Nie bałaś się ?
-Cały czas się boję, ale myślę, że on boi się bardziej.
-Martwi się o Ciebie.
-Dlatego właśnie zdecydowałam się na przeprowadzkę. To ja miałam całkowite prawo do decyzji i gdybym powiedziała „nie” to zostalibyśmy w Anglii.
-Poświęciłaś się.
-Czy nie o to właśnie chodzi w miłości ?
-Trochę na pewno o to – uśmiechnęła się.
-Minęły już trzy lata, więc myślę, że mój powrót nic nie zmieni. A po za tym Theo już wiele dla mnie poświęcił, więc teraz czas na mnie.
-Ile propozycji odrzucił ?
-Tylko dwie, chociaż może aż dwie ? – zamyśliłam się – Jedną jak mnie poznał i wtedy zrezygnował z Kanady, a w zeszłym roku odpuścił Seattle.
-Szczęściara z Ciebie.
-Ogromna.
-Mogę Cię o coś spytać ?
-Dobrze wiesz, że tak.
-Nadal kochasz Marco, prawda ?
-Czemu o to pytasz ?
-Bo zdziwiła mnie Twoja reakcja na to zdjęcie.
-Dalej nie rozumiem.
-Patrzyłaś na nie dobre kilka minut i myślałam, że się popłaczesz. Em jesteśmy przyjaciółkami od bardzo dawna, od zawsze, a ja od trzech lat nie pytam o Marco. Teraz to zmieniam. Teraz chce wiedzieć.
-To już nie ma znaczenia Ann. Było minęło.
-Czyli go kochasz – bardziej stwierdziła niż zapytała.
-Nigdy o nim nie zapomniałam. To wszystko.
-Okej, nie męczę Cię więcej.
-Dziękuje.
-Theo już jest w Dortmundzie ?.
-Nie, przylatuje dopiero w przyszły czwartek.
-Szybko zleci.
-Mam nadzieje – zachichotałam.
Mario wrócił, ale nawet się ze mną nie witał, bo chciał dać nam czas na nagadanie się. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i wspominałyśmy dopóki nie zaczęli się schodzić pierwsi gości. O dziwo Gotze wszystko sam przygotował, więc my tylko sprzątnęłyśmy ze stolika i pomogłyśmy mu poodsuwać trochę meble. Ludzi było coraz więcej, a panna Brommel zaczęła przedstawiać mi partnerki chłopaków. Poznałam Anie Lewandowską, Cathy Fischer, Riri Woods i jeszcze kilka innych dziewczyn, których imion nie byłam pewna. Wszystkie były bardzo sympatyczne i od razu załapałam z nimi kontakt. Może wcale nie będzie tak źle ?
-No nareszcie mogę Cię wyściskać – rzekł Mario przytulając mnie.
-Dobrze Cie widzieć Mario.
-Ciebie też Em.
-Co tam ? – odsunęłam się od niego.
-Jest coraz lepiej.
-Ciesze się.
-Zmieniłaś się.
-Bez przesady – machnęłam ręką.
-Uciekam do chłopaków - powiedział po chwili.
-Pewnie leć – uśmiechnęłam się.
Sama wróciłam do dziewczyn, który mocno o czymś dyskutowały. Nie za bardzo łapałam o co chodzi, więc stałam i tylko się przysłuchiwałam. I nagle z niewiadomego powodu odwróciłam się i wtedy GO zobaczyłam. Wstrzymałam na chwilę oddech, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. O Mój Boże. W ogóle nie pomyślałam, że on może się tu pojawić. Wszystko inne przestało istnieć. Muzyka ucichła, ludzie się rozstąpili. Powolnym krokiem podszedł do mnie i zatrzymał się dosłownie jak dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
-Emily – szepnął.
-Marco – powiedziałam tak cicho, że nie wiem czy mnie usłyszał.


*****

Kochani rozdziały będą pojawiały się w każdy piątek o godzinie 20 :) jakby coś miało się zmienić to dam Wam znać :* Buziaki  

6 komentarzy:

  1. Wspaniały. Piszesz cudownie. Nie mogę się doczekać co wydarzy się w następnym :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczyna się świetnie 👌 Czekam na kolejny rozdział pamiętaj uda ci się powodzenia :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały uwielbiam twoje blogi :) Czekam na kolejny mam nadzieję,że Emily i Marco będą razem :) Buziaki pozdrawiam <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!

    Trzeba przyznać, że rozdział jest świetny. Emily wydaje się bardzo miłą osobą i mam nadzieję, że nikt jej nie skrzywdzi ani nic w tym rodzaju. :/ Do tego Ann! Mimo że na co dzień jest mi raczej obojętna to w tym opowiadaniu zaczynam darzyć ją sympatią i bardzo dobrze! Może nawet mnie do niej przekonasz :D
    Jeśli natomiast chodzi o samą treść rozdziału, rozpakowywanie się to najgorsza zmora - nienawidzę tego robić. Podziwiam, że Em zajęło to tylko dwie godziny. Ja spokojnie bym to robiła trzy, cztery, pięć ewentualnie sześć. Ociągam się wiecznie i brak mi motywacji... Jestem chodzącym przykładem lenistwa i zdaje sobie z tego sprawę. :"D
    Mniejsza z tym, wiedziałam od samego początku, że będzie tam Marco! No bo jak inaczej? Reusa u Mario by nie było??
    No musiał być!
    Mam nadzieję, że Emily nie ulegnie urokowi Marco, mimo wszystko szkoda mi Theo. Ale kurde zastanawiam się dlaczego się rozstali skoro odbył się wieczór panieński?
    Intrygujące!
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam cieplutko!♥

    OdpowiedzUsuń
  5. No to jestem. Maraton komentowania: czas start!
    A więc!
    (*obczaja o czym był rozdział*)
    A no tak. Spotkanie Ann. Trochę dziwnie komentować znając ciąg dalszy ale cóż. Spróbować można.
    Mario i Ann-idealny sposób na spotkanie Marco. Zaczynasz ciekawie, ale myślami jestem już przy 3, żeby dać ci za niego kopa w tyłek! Gdybym czytała nie znając kolejnych części byłabym ciekawa jak ta dwójka na siebie zareaguje..ale wiem, i o tym się rozpiszę pod 2. Taka będę!:))) A co do Theo! O właśnie. Jeszcze on. Nie mogę być co do niego obiektywna, bo wolę, żeby Emily była z Marco więc jemu..no niech spada i tyle :')
    Także lecę pod 2! :3
    Papaaa :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Od razu z grubej rury, to mi się podoba. Nie sądziłam, że spotkają sie w pierwszym rozdziale, ale jednak.
    Wydaje mi się, że ten pobyt Emily w Dortmundzie po powrocie wcale nie będzie taki spokojny. Ewidentnie ciągle myśli o Reusie, a teraz kiedy jeszcze go spotkała... przeczuwam, że on zaburzy jej ten perfekcyjny związek.
    Podoba mi się, że wszystko opisujesz z taką dokładnością. Czasami strasznie brakuje mi opisów w opowiadaniach, a u ciebie jest idealnie.
    Pędzę dalej!

    OdpowiedzUsuń