piątek, 24 lutego 2017

29.

[Emily]
W moim brzuchu wirowało stado motyli, które nie uspokoiły się, ani trochę nawet, gdy Marco przestał mnie całować. Odsunął się nieznacznie, oparł swoje czoło o moje i uśmiechnął się szeroko.
-Kocham Cię - szepnęłam 
-Wiem - odparł wesoło, a gdy dźgnęłam go palcem w brzuch to się roześmiał - i ja też Cię kocham
-Obiecaj mi, że teraz już będzie dobrze - poprosiłam
-Będzie lepiej - powiedział czule i pogładził mnie po plecach - obiecuję
-Nie tak to miało wyglądać - zaśmiałam się, po krótkiej chwili ciszy - wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej
-Nie chciałaś pokłócić się przy moich rodzicach? - zażartował, na co przewróciłam oczami
-Teraz już zdecydowanie mają o czym gadać - westchnęłam 
-Chcemy tam wracać? - obejrzał się przez ramię, w kierunku domu swoich rodziców
-Niekoniecznie - uśmiechnęłam się delikatnie 
-To dobrze - puścił mi oczko - bo w najbliższym czasie nie zamierzam się Tobą z nikim dzielić
-Masz jakiś inny plan, co będziemy robić? 
-Bardzo chętnie zaszyję się z Tobą u siebie i odetnę nas od świata - cmoknął mnie w czoło - co Ty na to?
Do siebie ... czyli do swojego mieszkania? Do mieszkania, w którym jeszcze do niedawna mieszkał ze swoją narzeczoną? Kobietą, które mnie nienawidzi i próbowała nam obojgu zrujnować życie? Czy byłabym w stanie to znieść? Gotować w tej samej kuchni, jeść przy tym samym stole, kąpać się w tej samej łazience i ... spać w tym samym łóżku? W łóżku, które przez długi czas dzielił z inną kobietą. Nie. Nie mogłabym tego znieść. To byłby cios prosto w serce. Nie potrafię tam jechać i po prostu udawać, że nie wiem, kto wcześniej tam bywał. Codziennie.
-Emi? - uniósł delikatnie moją brodę i spojrzał mi w oczy - wszystko w porządku?
-Nie chcę jechać do Twojego mieszkania - jęknęłam - przepraszam, ale chodzi o to, że mieszkałeś tam z ...
-Rozumiem - odchrząknął, przerywając mi - co powiesz na domek nad jeziorem?
-Nasz domek? - upewniłam się
-Tak, nasz domek - przytaknął - będziemy tam sami, będziemy mieli ciszę i spokój. Może nawet stracimy zasięg
-Brzmi fantastycznie - powiedziałam podekscytowana - tylko muszę wziąć kilka rzeczy z domu 
-W porządku. Podrzucę Cię i sam pojadę do siebie na chwilę - złapał mnie za rękę i zaczął iść w stronę domu rodziców
-Ale nie wystawisz mnie, prawda? - spytałam cicho, jak mała, zagubiona dziewczynka 
-Słucham? - obejrzał się na mnie, ale gdy zobaczył moją minę to zatrzymał się gwałtownie - o co chodzi?
-Boję się, że znikniesz - wyznałam - a ja znowu będę sama
-Emily - założył mi kosmyk włosów za ucho - nie zamierzam Cię wystawiać. Ani teraz, ani nigdy więcej. Obiecuję, przysięgam, że nie będziesz sama. Masz mnie. Zawsze. Kocham Cię i zamierzam Ci to udowadniać, każdego dnia do końca życia
Kiwnęłam głową na znak zrozumienia, po czym przytuliłam się do niego mocno, wplatając palce w jego blond włosy. Piłkarz objął mnie mocniej, przyciągając mnie bliżej do siebie i delikatnie pocałował mnie w szyję. 
-Nigdy w nas nie wątp - wyszeptał do mojego ucha - jesteśmy dla siebie stworzeni 
-Dobrze - bąknęłam zawstydzona swoim zachowaniem - to teraz idziemy po Twój samochód, potem zgarniamy swoje rzeczy i jedziemy nad jezioro?
-Dokładnie tak - uśmiechnął się 
-Chcemy komuś o tym powiedzieć?
-Nie - zaśmiał się - nigdy w życiu 
-Zamkniesz mnie w wieży i ukryjesz przed światem? - zażartowałam 
-W złotej wieży ze złotym księciem - wsunął dłoń w tylną kieszeń moich jeansowych spodenek 
Kilkanaście minut później byliśmy już w drodze do mojego rodzinnego domu. Słuchaliśmy radia, podczas gdy nasze telefony nie przestawały dzwonić. W końcu nasi przyjaciele postanowili sprawdzić jak potoczyły się nasze losy, po opuszczeniu domu państwa Reus. Marco oczywiście nie wytrzymał długo i wyłączył swojego iPhone'a. Ja natomiast obracałam swój telefon w dłoniach i co chwila zerkałam, na zmieniające się imię na wyświetlaczu. 
-Po prostu zrób to samo - westchnął - dobrze wiesz, że nie przestaną dzwonić, dopóki nie odbierzesz
-Musimy być pod telefonem. W razie, gdyby coś się stało - nieudolnie próbowałam go przekonać
-Nie będziesz wiedziała, czy coś się stało, jeśli i tak nie zamierzasz odebrać - położył dłoń na moim nagim kolanie i wystukiwał palcami rytm piosenki, lecącej w radiu 
-Hmm ... to prawda - skrzywiłam się - to jednak wyłączę. Chyba sobie bez nas poradzą
-Zuch dziewczyna - uśmiechnął się 
-To się obróci przeciwko nam - zachichotałam
-Trudno - przewrócił oczami - jesteśmy dorośli i będziemy robić, co nam się podoba
-A kto jeszcze ma klucze? Bo obawiam się, że mogą się szybko domyślić, gdzie jesteśmy
-Jeśli są chociaż trochę rozsądni to nie przyjadą - odparł nonszalancko - a oboje dobrze wiemy, że są
-Są równie ciekawscy, co rozsądni - zaśmiałam się
Gdy blondyn zaparkował przed moim domem, to cmoknęłam go szybko w policzek, ostatni raz upewniłam się, że po mnie wróci, po czym pobiegłam do domu. Z wejściem do środka, poczekałam, aż samochód mojego ... hmm ... Marco zniknął mi z pola widzenia. W końcu otworzyłam drzwi i od razu skierowałam swoje kroki na górę do sypialni. Do niewielkiej torby wrzuciłam trochę ubrać, kosmetyków i różnych, innych potrzebnych rzeczy. Na chwilę usiadłam na łóżku i cofnęłam się myślami o kilkadziesiąt minut. Deklaracje Marco wywarły na mnie ogromne wrażenie, ale też wzruszenie. Nie spodziewałam się, że dzisiejszy dzień będzie taki ... pełen wrażeń. Wybiegając z domu państwa Reus, nie myślałam o konsekwencjach swoich słów. Po prostu byłam wściekła i zraniona i za wszelką cenę chciałam udowodnić Marco jak bardzo się myli. A potem marzyłam już, tylko o tym, żeby uciec gdzieś daleko i zniknąć, zapaść się pod ziemię. Nawet przez chwilę nie przyszło mi do głowy, że piłkarz za mną pobiegnie i wyzna mi miłość. A może gdzieś głęboko w podświadomości właśnie tego pragnęłam? Słowa Marco rozjaśniły wszystko dookoła i sprawiły, że było dobrze. Bardzo dobrze. Idealnie. 
-Emily! - z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego ukochanego
-Na górze! - zawołałam, podnosząc się gwałtownie 
-Czekam na Ciebie i czekam, a Ty się nie pojawiasz - wszedł do mojej sypialni, a ja skupiłam się na jego zmieonych ubraniach
-Przepraszam - bąknęłam - zamyśliłam się i kompletnie straciłam poczucie czasu
-W porządku. Gotowa?
-Tak, możemy jechać - wzięłam swoją torbę, którą on szybko przechwycił - przebrałeś się
-Jakoś miałem dość garnituru - zaśmiał się, łapiąc mnie za rękę 
Wyszliśmy na zewnątrz, zamknęłam za nami drzwi i po chwili siedzieliśmy już w sportowym aucie blondyna. Nie minęło nawet kilkanaście minut podróży, gdy usłyszałam znajomą piosenkę. "I won't give up" utwór, który śpiewa Jason Mraz to jeden z moich ulubionych utworów. Mimowolnie zaczęłam śpiewać, od czasu do czasu zerkając na Marco, który uśmiechał się pod nosem. 
-"I won't give up on us
Even if the skies get rough
I'm giving you all my love
I'm still looking up"
-Oto i ona. Moja prywatna piosenkarka - powiedział piłkarz, gdy tylko skończyłam śpiewać - uwielbiam Twój głos, wiesz?
-Nawet jak fałszuję?
-Nawet jak fałszujesz - zaśmiał się wesoło - chociaż wcale tego nie robić
-Sprawdzałam Cię - zachichotałam, uderzając go lekko w ramię 
-Zdałem?
-Powiedzmy - puściłam mu oczko - nie powinniśmy zrobić jakiś zakupów?
-Pewnie tak, bo raczej nie znajdziemy dużo jedzenia - podrapał się po brodzie - nie pomyślałem o tym
-Zatrzymaj się w jakimś sklepie, kupimy coś na szybko i będzie z głowy 
-Tak jest, proszę Pani - spojrzał na mnie rozbawiony, a ja uśmiechnęłam się szeroko 
-Byłeś tam od zimy? - spytałam zaciekawiona - no wiesz ... od kiedy ostatnim razem byliśmy tam we dwoje 
-Mówisz o tych lutowych, dniach, kiedy się na mnie rzuciłaś? - zażartował, na co pacnęłam go delikatnie w głowę - nie byłem. Jakoś się nie złożyło 
-Ty mnie wtedy pocałowałeś - prychnęłam
-Z tego co pamiętam, to było trochę inaczej - upierał się przy swoich 
-Ty mnie pocałowałeś i Ty mnie odepchnąłeś Marco - stwierdziłam gorzko - oboje dobrze wiemy, że tak właśnie było 
Cholera. Mogłam sobie darować, ale zanim zdążyłam się zastanowić nad swoimi słowami, to już je wypowiedziałam. Już chciałam przeprosić, ale blondyn odezwał się pierwszy.
-Byłem idiotą. I przepraszam Cię za to - westchnął ciężko - zwodziłem Cię i robiłem różne głupie rzeczy. Nie wiedziałem jak mam Ci powiedzieć, że dalej Cię kocham. Wydawało mi się, że jesteś szczęśliwa z Theo, a potem jak się rozstaliście to zaczęłaś się dziwnie zachowywać. Teraz już wiem, że chodziło o tę sytuację z Caroline. Trochę nam zajęło powiedzenie sobie prosto w oczy prawdy, co?
-Tak - przyznałam mu racje - i dużo w tym mojej winy. Wiedziałam, że Cię kocham i pewnie dużo wcześniej powiedziałabym Ci co czuję, ale ciągle coś się komplikowało. Najpierw okazało się, że jestem w ciąży, potem Theo był o Ciebie zazdrosny, poroniłam, odrzuciłeś mnie - przerwałam, żeby pozbierać myśli - mogłabym tak wymieniać i wymieniać 
-Dlaczego wtedy wyjechałaś?
-Kiedy? - zmarszczyłam brwi 
-Po walentynkach. Do Seattle - sprecyzował - dlaczego wtedy wybrałaś jego?
-Marco ja nie wybrałam wtedy jego. Wybrałam Ciebie  - jęknęłam, a on spojrzał na mnie zaskoczony, po czym zjechał na pobocze
-Mów dalej - poprosił, obracając się w moją stronę
-Nie złapałam Cię pod operą i w sumie nie miałam pewności, że to Ty. Miałam jednak nadzieję, chciałam Ci wyznać co czuję, ale musiałam być fair, wobec Theo. Poleciałam tam, żeby z nim porozmawiać. Już pierwszego wieczoru powiedziałam mu, że kocham Ciebie i rozstaliśmy się w przyjaźni. Zostałam dłużej, bo chciałam odpocząć, odetchnąć i zebrać myśli. Prosto z lotniska pojechałam do Ciebie, bo chciałam Ci wreszcie powiedzieć co czuję, a Ty ...
-A ja oświadczyłem się Caro - warknął, uderzając w kierownicę - strasznie wtedy spieprzyłem, co?
-Miałeś prawo pomyśleć, że ... no wiesz, że wybrałam Theo - złapałam go za rękę i spojrzałam mu o oczy - wiele razy chciałam Ci powiedzieć co czuję, ale Caro zaczęła mną manipulować i w końcu tego nie zrobiłam
-Wtedy na urodzinach mojej mamy mnie okłamałaś. Dlatego, że przyszła Caro?
-Tak - kiwnęłam głową - byłam gotowa, żeby wszystko Ci powiedzieć, ale wtedy ona się pojawiła i spanikowałam. Przepraszam. Wiem jak bardzo Cię wtedy zraniłam. Nawet nie wiesz jak ważne było dla mnie to, że oświadczyłeś się jej dlatego, że myślałeś, że Cię odrzuciłam
-Chodź tutaj - pociągnął mnie tak, że po chwili znalazłam się na jego kolanach i w jego ramionach - przepraszam, że tak długo się docieraliśmy
-Ja też przepraszam - oparłam czoło o jego ramię - cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy
-Kocham Cię - pocałował mnie w szyję - zawsze Cię kochałem
-Kocham Cię - szepnęłam - i zawsze będę Cię kochać
-Żadnych kłamstw i tajemnic. Już nigdy 
-Obiecuję - uśmiechnęłam się delikatnie - będę szczera do bólu 
-Oczywiście, że będziesz - zaśmiał się
-Marco, czy możemy być razem? - spytałam niepewnie - co jeśli Caro się o tym dowie i złoży apelacje? Co jeśli wtedy przegrasz i ...
-Emily - przerwał mi, zanim zdążyłam się rozkręcić i odsunął mnie od siebie, na tyle, żeby spojrzeć mi w oczy - to czy jestem z Tobą, czy nie ... nie ma dla sądu żadnego znaczenia. Nie tego dotyczyła rozprawa. A żadne z nas nie skłamało w zeznaniach. No prawie - roześmiał się - nie byliśmy razem dzisiaj rano. Wszystko stało się już po rozprawie i nie ma wpływu na apelacje sądu. Szczerze mówiąc, cokolwiek teraz zrobi Carolinie, nie zmieni to wyroku. Nie przejmuj się tym, dobrze?
-Dobrze - przytaknęłam 
-Zresztą nie dam im nas rozdzielić - pocałował mnie w czoło 
-Na to liczę - pocałowałam go w policzek
-Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć, czy możemy już jechać? 
-Nie - pokiwałam przecząco głową - a Ty chcesz mi coś jeszcze powiedzieć?
-Zupełnie nic - pogładził mnie po policzku - no może tylko, że bardzo Cię kocham
Uśmiechnęłam się szeroko, po czym pocałowałam go namiętnie, chcąc w ten sposób powiedzieć mu, że ja też go kocham. Cholernie mocno. I teraz będę mogła mu to mówić cały czas, będę mogła go całować, przytulać i patrzeć na niego bez skrępowania. Bo jest mój. Kilka minut później wróciłam na swoje miejsce, a Marco z powrotem ruszył w stronę naszego domku nad jeziorem. Pod drodze zrobiliśmy szybkie zakupy i jak byliśmy na miejscu, to powoli się ściemniało. Mężczyzna zabrał nasze rzeczy do środka, do swojej sypialni, a ja rozpakowałam zakupy i zabrałam się za przygotowywanie kolacji.
-Pięknie pachnie - przytulił mnie od tylu i oparł brodę o moje ramie
-To tylko kurczak z warzywami - roześmiałam się, obracając się w jego stronę
-Nie ważne - pochylił się, żeby mnie pocałować 
-Yhmm - zarzuciłam mu ręce na szyję, a on sprawnie mnie podniósł i posadził na blacie 
-W zasadzie nie jestem głody - wyłączył sprzęt do gotowania na parze, po czym znowu mnie podniósł i skierował się w stronę schodów
Pisnęłam cicho, gdy ścisnął moje pośladki, a potem, gdy rzucił mnie na łóżko. To łóżko, w którym pierwszy raz się kochaliśmy. Dawno, dawno temu. 

6 komentarzy:

  1. Ty polsacie jeden, jak możesz w takim momencie? Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo i o to chodziło nareszcie są razem bingo xd teraz będzie tylko lepiej. Czekamy na następny buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak ,taaaaak :D !!!
    Nareszcie są razem xD
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego nic sie nie pojawia?

    OdpowiedzUsuń
  5. 36 years old Community Outreach Specialist Isahella O'Hannigan, hailing from Chatsworth enjoys watching movies like "Swarm, The" and Basketball. Took a trip to My Son Sanctuary and drives a Ferrari 250 SWB California Spider. Ta witryna

    OdpowiedzUsuń