piątek, 9 czerwca 2017

35.

[Emily]
Uśmiechnięta i zadowolona wyszłam z apartamentowca, kierując się do stojącego niedaleko wejścia czarnego, sportowego samochodu. Mój ukochany stał oparty o drzwi pasażera i obserwował każdy mój krok, a ja rumieniłam się jak nastolatka pod jego spojrzeniem.
-Stęskniłeś się, co? - zażartowałam stając niecały metr przed nim
-Żebyś wiedziała - posłał mi swój pewny siebie uśmiech
-Ja też tęskniłam - powoli pokonałam ostatnią dzielącą nas odległość, a Marco wykorzystał to i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie
-Nie mogłem przestać o Tobie myśleć - pogładził mnie po policzku
-To dlatego, że Cię obgadywałyśmy - roześmiałam się
-Niczego innego nie mogłem się spodziewać - zawtórował mi
-Masz pozdrowienia od Amy
-Bardzo dziękuję. Co u nich? - spytał otwierając mi drzwi od samochodu
-Dobrze, ale powoli planują życiowe zmiany
-Zabrzmiało poważnie - ściszył radio, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać
-Tak jest - przeczesałam palcami włosy - myślą o przeprowadzce, ale też o powiększeniu rodziny
-Faktycznie życiowe zmiany - kiwnął głową - trzymam za nich kciuki
-Ja też - uśmiechnęłam się - Oli o Ciebie pytała, była rozżalona, że jej nie odwiedziłeś
-Następnym razem wybierzemy się do nich razem - położył dłoń na moim kolanie
-Z jakiej okazji Twoja mama robi taki wielki obiad dla wszystkich?
-Nie mam bladego pojęcia, tylko mnie zaprosiła i powiedziała, że mam Cię koniecznie przywieźć. Nie chciała powiedzieć o co chodzi
-Och - westchnęłam - to dowiemy się dopiero na miejscu
-Dokładnie tak - mruknął
-A jak tata? Załatwiliście wszystko?
-Mniej więcej - zachichotał
-Mniej, czy więcej? - rozbawiona uniosłam pytająco jedną brew
-Mniej - odparł nieco zażenowany, ale ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu - Twój śmiech łamie mi serce
-Powinieneś się cieszyć, że potrafisz mnie rozśmieszyć - wytknęłam mu żartobliwie
-Kochanie ja doskonale zdaję sobie sprawę, że potrafię Cię rozśmieszyć - przerwał, aby na mnie zerknąć - na wiele innych sposobów
-No tak, jak mogłam o tym zapomnieć - pokazałam mu język, czym mocno go rozbawiłam
-Nie natknęłaś się na nowych lokatorów swojego mieszkania?
-Nie, a nawet jeśli bym się na nich natknęła, to pewnie bym ich nie poznała. Widziałam ich tylko raz i to było dawno temu
-Myślałem, że będziesz je chciała sprawdzić, tak jak sprawdziłaś nasze mieszkanie
-Nasze mieszkanie znaczyło dla mnie dużo więcej - przypomniałam mu
-Wiem - kiwnął głową
Dojechaliśmy na miejsce, a przed domem państwa Reus stały już samochody, co oznaczało, że Melanie i Yvonne są już na miejscu.
-Twoi dziadkowie też mieli być? - zmarszczyłam brwi, usiłując sobie przypomnieć
-Mama nic nie wspominała - wzruszył ramionami - ale jak widać, również się pojawili
-Ciekawe co się dzieje
-Nie tylko Ty chciałabyś wiedzieć
Blondyn zaparkował przed bramą, zabraliśmy swoje rzeczy i trzymając się za ręce ruszyliśmy w stronę domu. Zanim jednak doszliśmy do drzwi, to usłyszeliśmy śmiech dochodzący zza domu. No tak, siedzą na ogrodzie i korzystają z letniej pogody.
-Dzień dobry - powiedzieliśmy równocześnie
-Jesteście nareszcie
-Nie spóźniliśmy się - piłkarz zerknął na zegarek - nawet jesteśmy przed czasem
-Siadajcie gołąbeczki - zarządziła starsza z sióstr Reus
-Przywitam się z moim chrześniakiem - szepnął mi do ucha, kiwając głową w stronę trampoliny, na której skakał Nico
-Jasne - uśmiechnęłam się
Gdy blondyn poszedł do swojego siostrzeńca, ja przywitałam się ze wszystkimi obecnymi przy stole, a następnie zajęłam jedno z dwóch wolnych miejsc.
-Marco wspominał, że byłaś dzisiaj u swojej przyjaciółki - zaczęła pani domu
-Tak - kiwnęłam głową - dawno się nie widziałyśmy
-Dobra, to teraz się przyznajcie co jest grane - zanim pani Reus zdążyła powiedzieć coś jeszcze, to wrócił Marco i zaskoczył nas wszystkich swoją bezpośredniością
-A co ma być grane synku? Zaprosiłam swoje dzieci na obiad i i dziwo wszystkie znalazły dla mnie czas
-Zawsze znajdujemy dla Ciebie czas - posłał jej swój najpiękniejszy uśmiech - po prostu zapraszasz nas w weekendy
-Zmieniam przyzwyczajenia - zażartowała
-Nico, chodź tutaj do mnie, synku - zawołała Mela - musisz umyć rączki i będziemy jedli obiad
-Ale ja nie jestem jeszcze głodny - jęknął rozglądając się, aż jego wzrok zatrzymał się na mnie - cześć ciociu
-Cześć chłopaku - uśmiechnęłam się - dostanę jakiegoś buziaka na powitanie?
Radośnie kiwnął głową i podbiegł do mnie, żeby dać mi słodkiego buziaka w policzek, jednocześnie zarzucając mi ręce na szyję.
-A teraz biegnij do łazienki, żeby umyć rączki - szepnęłam mu do ucha
Kilka minut wszyscy siedzieliśmy już przy stole, który aż uginał się od nadmiaru jedzenia. Nałożyłam sobie na talerz po trochu wszystkiego, a Marco nalał mi wody do szklanki. Sam też zrezygnował z wina, ponieważ jest kierowcą. Zresztą chyba większość zrezygnowała z picia alkoholu. Może oprócz rodziców i dziadków Reus. Cóż, najwidoczniej zamierzających wrócić do domu taksówką albo będą tu nocować.
-Kiedy zobaczymy Wasze mieszkanie?
-Raczej nie prędko - westchnęłam - chcemy trochę pozmieniać
-Dokładnie, będziemy wyburzać ścianę w kuchni i łączyć pomieszczenia na górze - wyjaśnił blondyn - na razie musicie uzbroić się w cierpliwość
-Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, to od nowego roku będziemy mogli zacząć się urządzać i powoli wprowadzać
-Niecałe pół roku to niezbyt dużo czasu na tak wielki remont - zauważyła Melanie
-Wystarczająco - uspokoił ją jej brat - zresztą na pewno nie uda nam się wprowadzić w styczniu. Myśleliśmy raczej o końcu lutego, początku marca
-To i tak szybko, chyba już się nie możecie doczekać wspólnego mieszkania, co?
-Zdecydowanie - przytaknął
-Czekaliśmy tyle lat to poczekamy jeszcze trochę - uśmiechnęłam się - byle nie za długo
-Zawsze wiedziałam, że do siebie wrócicie - podsumowała babcia Reus
-I jak zawsze miałaś rację, babciu - zaśmiała się Yvonne
-Nie tak zawsze - bąknął żartobliwie mąż staruszki, na co wszyscy się roześmialiśmy
Dokończyliśmy jeść obiad w wyśmienitych humorach, oczywiście skusiliśmy się jeszcze na deser, a następnie razem z siostrami mojego ukochanego posprzątałam ze stołu.
-Poradziłabym sobie, dziewczynki. Nie musiałyście się tak starać
-Przygotowałaś cały obiad sama, mamo, więc my po nim posprzątałyśmy. Nie ma o czym gadać
-Następnym razem to my z chłopakami sprzątamy - zaśmiał się Marco
-I bardzo dobrze - zachichotałam
-Trzymam Cię za słowo - mama pogroziła mu palcem
Mia śpiąca do tej pory w wózku, obudziła się i zaczęła głośno płakać, a Yvonne poderwała się z miejsca i ruszyła ją uspokoić. Mimowolnie uświadomiłam sobie, że gdybym nie straciła swojego dziecka to ono byłoby już ze mną. Odruchowo położyłam sobie dłoń na płaskim brzuchu, co bardzo szybko zauważył piłkarz. Nakrył swoją dłonią moją dłoń i splótł nasze palce razem, po czym pochylił się, żeby szepnąć mi do ucha.
-Nie myśl o tym, mała - pocałował mnie w głowę - wszystko będzie dobrze
-Wiem - szepnęłam - tylko byłabym już mamą
-Jeszcze nią będziesz, zobaczysz - wolną ręką pogładził mnie po plecach - staraj się o tym za dużo nie myśleć
-Och jak ona urosła! - usłyszałam głos Meli, więc podniosłam wzrok i zobaczyłam siostrzenicę Marco
-Jest śliczna - odchrząknęłam - rośnie jak na drożdżach
-To prawda - przytaknęła jej mama - nie mogę się na nią napatrzeć, każdego dnia widzę jak bardzo się zmienia
-Należy się cieszyć każdą chwilą spędzoną z dzieckiem - podsumowała pani Reus
-Ani się obejrzysz, a Mia będzie taka duża jak Nico. Zobaczysz! - zaśmiała się Melanie, kiwając siostrze palcem przed nosem
-Nico jest jeszcze małym chłopcem, prawda? - najstarsza z rodzeństwa zaczęła droczyć się ze swoim siostrzeńcem, a ten posłał jej urażone spojrzenie
-Nie jestem mały, ciociu! - zawołał wyrzucając ręce w górę - jeszcze trochę i będę tak duży jak wujek Marco i będę grał w piłkę tak jak on!
-Rośnie mi konkurencja - odparł rozbawiony blondyn - to może zrobimy mały trening, co Ty na to duży chłopaku?
-Tak! Chodźmy! - w ciągu kilku sekund znalazł się obok nas i złapał Marco za rękę, ciągnąc go w stronę trawnika
Po chwili cała męska część rodziny zajmowała się grą w piłkę, a ja wraz z żeńską częścią siedziałam przy stole i oddawałam się przyjemnej konwersacji. Kilkadziesiąt minut później chłopcy zmęczeni wrócili do stołu i każdy z nich złapał za szklankę. Każdy oprócz Marco.
-Mógłbyś chociaż udawać, że się zmęczyłeś - szepnęłam
-Przecież oni i tak znają prawdę - wzruszył ramionami - to jak dobry wstęp do treningu
-I ani trochę się nie zmęczyłeś? - zmrużyłam oczy - ani troszeczkę?
-Możliwe, że miałem drobną zadyszkę - przyznał - ale minęła
-Hmm - uśmiechnęłam się, kładąc głowę na jego ramieniu
-O czym rozmawiałyście? - spytał muskając ustami moje czoło
-Tak ogólnie - mruknęłam - babskie tematy, nic ciekawego
Marco zamilkł na chwilę, a zanim znów zdążył się odezwać, to Mela i jej mąż wstali ze swoich miejsc i kobieta odchrząknęła, chcąc zwrócić naszą uwagę.
-Korzystając z okazji, że jesteśmy tu wszyscy, chcieliśmy Wam powiedzieć, że jestem w ciąży - uśmiechnęła się szeroko - to już ósmy tydzień
W ciągu kilku sekund wszyscy poderwali się, żeby zacząć im gratulować i wyściskać ich jak najmocniej. Ja będąc w lekkim szoku, po tym co usłyszałam, nie ruszyłam się nawet na milimetr.
-Skarbie, chcesz wyjść na chwilę, żeby to przetrawić? - usłyszałam cichy głos blondyna, ale pokręciłam przecząco głową
-Musimy im pogratulować - przełknęłam ślinę
-Nie musisz tego robić teraz, jeśli nie czujesz się na siłach. Melanie zrozumie
-To będzie niegrzeczne - skrzywiłam się - nic mi nie jest. Naprawdę
Nie czekając na mojego ukochanego odsunęłam krzesło i wstałam, kierując się w stronę siostry piłkarza, która właśnie wyswobodziła się z objęć swojej babci.
-Mela - przytuliłam ją mocno - gratulacje! Bardzo się cieszę!
-Widziałam Twoją minę - szepnęła - powinnam Cię wcześniej uprzedzić, przepraszam
-Daj spokój - westchnęłam - nic mi nie jest, po prostu mnie zaskoczyłaś i to wszystko. Naprawdę się cieszę, a Ty i Marco przesadzacie
-Mój brat się o Ciebie martwi, pozwól mu na to - poprosiła - jesteś dla niego wszystkim
-On jest dla mnie wszystkim - odsunęłam się od niej, żeby spojrzeć jej w oczy - możesz być o nas spokojna, wszystko będzie już dobrze
-Wiem - kiwnęła głową
Kątem oka widziałam, że Marco skończył już rozmawiać ze swoim szwagrem, więc puściłam jego siostrę i pozwoliłam mu wreszcie się do niej dostać. Sama wróciłam na swoje miejsce, dopiłam wodę, którą miałam w szklance, a do pustego do tej pory kieliszka nalałam odrobinę wina.
-Nic nie mów - ostrzegłam blondyna, gdy tylko do mnie dołączył i dostrzegł kieliszek w mojej dłoni
-Pozwól mi się tylko upewnić, że wszystko jest w porządku
-Wszystko jest w porządku - zapewniłam - po prostu dzisiejszy dzień jest pełen niespodzianek i przyszłych matek. Muszę to jakoś przetrawić
-Dobrze - usiadłszy na swoim miejscu, objął mnie ramieniem - rozumiem
-Melanie, ułatwiłam Ci tym obiadem sprawę, co? - zażartowała pani Reus - a Ty mnie nawet nie uprzedziłaś!
-Przepraszam mamo - roześmiała się - chciałam Wam zrobić niespodziankę
-Zrobiłaś, oj zrobiłaś - uśmiechnęła się
-A jak Nico na to zareagował? - spytała najstarsza z rodzeństwa
-Ucieszył się, już się nie może doczekać kolejnego członka rodziny
-Pewnie ma nadzieję, że to będzie brat - powiedział Marco
-To prawda, najbardziej chciałby mieć brata - pogładziła się po brzuchu - ale na pewno ucieszy się też z siostry
-Przepraszam - westchnęłam zerkając na wibrujący telefon - zaraz wracam
Zanim odebrałam, to przeszłam na przód domu i usiadłam na schodkach prowadzących do drzwi wejściowych.
-Cześć Ann - odparłam entuzjastycznie
-No nareszcie odebrałaś - bąknęła
-Bez przesady - zaśmiałam się - przecież codziennie mamy nawet mały kontakt
-Wiem, ale to za mało! Musimy się wreszcie zobaczyć! - jęknęła - co robicie zakochańce?
-Jesteśmy u rodziców Marco, ale pewnie niedługo się zbieramy
-To wpadajcie od razu do nas. Proszę!
-Marco wspominał coś o weekendzie …
-Nie! Przywiedźcie dzisiaj - przerwała mi
-Ann od rana jestem na nogach, a poza tym to był długi dzień. To nie może poczekać?
-Stęskniłam się za Tobą, zresztą chcemy Wam coś powiedzieć. Nie daj się prosić
-Tylko nie mów, że jesteś w ciąży - jęknęłam - albo że podjęliście decyzję i zaczęliście się starać o dziecko
-Co? - roześmiała się wesoło - kto jest w ciąży?
-Ama stara się o drugie dziecko, Melanie jest w ciąży - westchnęłam - oczywiście cieszę się ich szczęściem, ale to dziwne. A na dodatek za każdym razem jak pojawia się temat dziecka lub ciąży, to Marco chucha i dmucha jakbym była ze szkła
-Szykuje się wielki baby boom - odchrząknęła - Marco się martwi, bo Cię kocha i stara się na Ciebie uważać, po Waszej ostatniej rozmowie. Jeśli Ci to przeszkadza, to może mu powiedz
-Nie przeszkadza mi to, a przynajmniej nie cały czas. Wiem, że się martwi i staram się go uspokajać, ale czasem …
-Czasem ma powody do zmartwień? - spytała
-Tak - mimo, iż nie mogła tego zobaczyć, to i tak kiwnęłam głową - dzisiaj sobie uświadomiłam, że gdybym nie poroniła, to byłabym już mamą. Zabolało
-Wiem, zawsze będzie bolało, ale z czasem coraz mniej, aż w końcu nie będzie to uciążliwy ból. Czas leczy rany - uspokoiła mnie - dodatkowo wydaje mi się, że jak urodzisz dziecko, to będzie najpiękniejsza chwila Twojego życia i ona ukoi, każdy Twój ból
-O ile w ogóle kiedykolwiek urodzę - bąknęłam
-Emily Brown, zabraniam Ci tak mówić! - warknęła - wpadnijcie dzisiaj to wybiję Ci te głupoty z głowy
-Wpadniemy - obiecałam - ale nic mi nie będziesz wybijała
-Zobaczymy - zachichotała - o której będziecie?
-Sama nie wiem - zerknęłam na zegarek - za dwie godziny albo trochę później
-Okej, to daj znać jak będziecie w drodze
-Pewnie, odezwę się - rozejrzałam się po ogrodzie - a teraz kończę, bo na pewno wszyscy się zastanawiają, czemu zniknęłam na tak długo
-Marco pewnie odchodzi od zmysłów - zażartowała, na co przewróciłam oczami - pozdrów go
-Ty pozdrów Mario. Do zobaczenia - rozłączyłam się
Wstałam ze schodów, otrzepałam spódnice i już miałam wrócić do wszystkich, gdy zza rogu wyszedł na mnie Marco.
-Już myślałem, że uciekłaś - pogładził mnie po policzku
-Rozmawiałam z Ann - posłałam mu słodki uśmiech - przepraszam
-Nie ma sprawy - zaśmiał się - co ustaliłyście?
-Obiecałam jej, że do nich dzisiaj wpadniemy 

-Jeszcze? - potarł dłonią kark
-Yhmm - kiwnęłam głową
-Będzie ciekawie - cmoknął mnie w czoło - chodźmy, mama podała jeszcze ciasto i owoce
-Już nie mam miejsca na nic - poklepałam się po brzuchu - zaraz mi spódnica pęknie na szwie
-Z pewnością - spojrzał na mnie rozbawiony
-Twoja koszulka też jakoś bardziej opięta się zrobiła - zażartowałam, chcąc mu lekko dogryźć
-Doigrasz się wreszcie! - rzucił groźnie, robiąc krok w moją stronę
-Nie Marco, poczekaj chwilę - wyciągnęłam ręce w jego kierunku, żeby go powstrzymać, ale niewiele mi to pomogło, bo blondyn w ciągu kilkunastu sekund przerzucił mnie sobie przez ramię - Marco!
-Radzę nie kopać, bo wszyscy zobaczą jaką masz bieliznę
-Puść mnie! - piszczałam i śmiałam się jednocześnie
-Bardzo przepraszamy - powiedział, gdy znaleźliśmy się na tarasie - muszę załatwić kilka rzeczy z moją dziewczyną
-Marco - syknęłam
-Dosłownie kwadrans - kompletnie mnie ignorując, znowu zwrócił się do swojej rodziny
Zostałam wniesiona do domu, gdzie piłkarz od razu skierował się na piętro i zaniósł mnie prosto do swojej sypialni.
-Hmm … chcesz mnie tu ukarać? - przygryzłam wargę, gdy postawił mnie na podłodze
-Możliwe - uśmiechnął się - odwróć się
Posłusznie stanęłam tyłem do niego, a on objął mnie i … o zgrozo zaczął mnie łaskotać. Chciałam się wyrwać, ale on wcale nie chciał mi na to pozwolić. Piszczałam, krzyczałam i śmiałam się na zmianę, a on był nieugięty.
-Jesteś. Takim. Dupkiem! - ledwo z siebie wykrztusiłam wykrztusiłam
-Też Cię kocham - pocałował mnie w szyję, po czym przestał mnie łaskotać.