piątek, 14 kwietnia 2017

33.

[Emily] 
Kilka godzin później siedziałam na kanapie w mieszkaniu Marco i trzymałam w rękach wszystkie dokumenty, które potwierdzały, że oficjalnie jesteśmy właścicielami mieszkania. Byłam pewna, że formalności zajmą kilka dni, ale blondyn wykorzystał wszystkie swoje kontakty i załatwiliśmy to dzisiaj. Cieszyłam się jak dziecko, bo teraz mamy już swój kąt i możemy się nim zająć, żeby jak najszybciej się tam wprowadzić. Chciałabym, żeby udało nam się to jeszcze w tym roku. Piłkarz przepadł gdzieś w sklepie, więc sięgnęłam po swojego laptopa, włączyłam go i odpaliłam program do profesjonalnego projektowania wnętrz. Wprowadziłam wszystkie dane na temat mieszkania, które dostaliśmy wraz z dokumentami i po chwili mogłam już pracować. Zaczęłam od parteru, gdzie chciałam usunąć jedną ścianę, tak żeby kuchnia była otwarta na część jadalną i salon, przez co do mieszkania wpadłoby jeszcze więcej światła. Oprócz tego nic innego nie przychodziło mi do głowy. Zabrałam się za kolejne poprawki, a gdy już kończyłam, to usłyszałam, że drzwi od mieszkania się otwierają.
-Kupiłem szampana. Skusisz się? - zawołał z kuchni
-Pewnie - uśmiechnęłam się, chociaż nie mógł tego zobaczyć
-Zahaczyłem też po sushi na kolację - odparł dołączając do mnie - mam nadzieję, że nie nudziłaś się tu sama
-Nie - odchrząknęłam - ale na noc chciałabym wrócić do domu, jeśli nie masz nic przeciwko
-Em, możesz spać w sypialni gościnnej - westchnął, a ja się skrzywiłam myśląc o tym, że w ogóle to zaproponował
-A Ty zajmiesz swoje łóżko, co? - mruknęłam urażona, wyobrażając sobie jak leżymy w dwóch różnych łóżkach, ale pod jednym dachem
-Jeśli mówisz o łóżku, którym spałem z Caroline, to muszę Cię rozczarować - uśmiechnął się delikatnie, za co miałam ochotę go uderzyć - nie śpię tam od kiedy się z nią rozstałem, a Ty wyjechałaś
-Nie rozumiem - pokręciłam przecząco głową, kompletnie zdezorientowana
-Moja sypialnia jest teraz w sypialni gościnnej - pochylił się, żeby szepnąć mi to do ucha - więc możesz spokojnie tu nocować. A jeśli naprawdę chcesz wrócić do domu, to możemy jechać już teraz i tam wypić szampana
-W porządku, zostanę - posłałam mu wymuszony uśmiech - w końcu musimy pogadać
Marco kiwnął głową, po czym odsunął się ode mnie, sięgnął po butelkę szampana i w kilka minut ją otworzył. Nalał nam trunku do kieliszków, podał mi jeden, a ja z szerokim i szczerym uśmiechem go przyjęłam.
-Co robiłaś, gdy mnie nie było?
-Zajęłam się projektowaniem naszego mieszkania - wskazałam głową otwartego laptopa - chcesz zobaczyć?
-Pewnie, jestem ciekaw co wymyśliłaś - przyciągnął mnie do siebie i wziął do ręki laptopa - niech Pani tłumaczy, Panno Brown
-Na razie zajęłam się, tylko stanem deweloperskim i częściowym rozmieszczeniem pomieszczeń - wcisnęłam kilka klawiszy i naszym oczom ukazał się plan pierwszego poziomu - tutaj, w przedpokoju mamy dużo miejsca, ale niczego nie chciałabym zmieniać, bo moglibyśmy spokojnie wstawić tu dużą szafę i miejsce do siedzenia
-Mhmm - wymruczał, głaszcząc moje nagie ramię
-W kuchni możemy zburzyć tę ścianę - wskazałam palcem, starając się nie zwracać uwagi na jego rozpraszające zachowanie - i wtedy mamy kuchnię otwartą na część jadalną i salon. Dzięki temu mamy więcej światła wpadającego od balkonu i większą przestrzeń
-I co dalej? - zabrał mi z dłoni kieliszek i odstawił go na stolik do kawy, po czym znowu zaczął mnie dotykać
-Drań - bąknęłam, ale musiał to usłyszeć, bo parsknął śmiechem - dalej w korytarzu mamy kilka pomieszczeń. Tu mamy łazienkę, ale dalej musimy coś wymyślić. Jeśli nie masz nic przeciwko, to tutaj chciałabym, żeby był mój gabinet
-Pewnie - uśmiechnął się - wszystko czego pragniesz
-Nie mam pojęcia co dalej - roześmiałam się - jak sądzisz?
-Tutaj moglibyśmy zrobić siłownię - wskazał na pomieszczenie na końcu korytarza - jest sporo miejsca, na kilka przydatnych sprzętów
-Sąsiadom z dołu nie będzie to przeszkadzało?
-Nie powinno - przeczesał palcami włosy - a z tego co wiem, to na razie nie ma tam żadnych sąsiadów
-Masz rację - uśmiechnęłam się, co on odwzajemnił i opuścił jedno z ramiączek mojej sukienki
-Coś jeszcze?
-Jeszcze jeden pokój - westchnęłam - myślałam, o sypialni gościnnej
-Dobry pomysł, wtedy jeden z pokoi na górze, moglibyśmy zagospodarować na garderobę
-No właśnie - zachichotałam - przyda nam się
-Przejdźmy do piętra - poprosił
-Jasne - posłałam mu swój najsłodszy uśmiech - tutaj mamy dwa pomieszczenia, w których nie trzeba nic zmienić i możemy tu zrobić sypialnie gościnne, a tutaj łazienkę na gości
-Fantastyczny pomysł - powiedział ochryple, a ja poczułam ciarki na plecach
-Na końcu korytarza - wskazałam palcem - jest największe pomieszczenie, więc tutaj zrobiłabym naszą sypialnie, a pokój obok moglibyśmy przeznaczyć na garderobę. Wtedy zrobilibyśmy tutaj przejście, a drzwi od strony korytarza by zniknęły
-To samo z drugą łazienką? - spytał całując moją szyję, a ja tylko kiwnęłam głową na znak potwierdzenia - czyli ta część będzie tylko nasza
-Myślę, że świetnie to podsumowałeś - zachichotałam
-A co będzie tutaj? - pokazał na pomieszczenie pomiędzy “naszą częścią”, a częścią dla gości
-Sama nie wiem - wzruszyłam ramionami - nie wiem, czy potrzebujemy więcej pokoi gościnnych
-Tutaj możemy zrobić pokój dla dziecka - trącił nosem moje ramię
-Jasne - wykrztusiłam - pokój dla dziecka
Odstawiłam laptopa na stolik, a zamiast niego wzięłam do ręki kieliszek i opróżniłam go prawie za jednym razem. Nie zdążyłam pokazać jeszcze Marco małej pralni, na którą znalazłam idealne miejsce w naszym mieszkaniu. Ale przyszedł czas, żebyśmy porozmawiali, cały dzień starałam się odwlekać to w czasie, ale nie mogłam tego ciągle robić.
-Porozmawiajmy - spojrzałam wreszcie na przyglądającego mi się piłkarza
-Jesteś gotowa? - w jego oczach widziałam łagodność i troskę, która chwytała mnie za serce
-Tak - usiadłam po turecku, przodem do niego i zaczęłam bawić się palcami - mam zacząć od początku?
-Poproszę - posłał mi zachęcający uśmiech, za który byłam mu bardzo wdzięczna
-Jak byłyśmy na śniadaniu z Ann, to zaczęłyśmy rozmawiać o przyszłości i o naszych planach. I o dziecku.- spojrzałam na niego niepewnie - Zawsze chciałam mieć rodzinę i dzieci i chciałam być z Tobą. Dom z ogródkiem, duży pies i dzieci biegające po trawie. Marzyłam o tym od kiedy nasz związek wkroczył w poważny etap. A potem się rozstaliśmy i wszystko się trochę zmieniło. Zresztą tu nie chodzi o to, co było wtedy. Po prostu jak zaszłam w ciążę to byłam przerażona, naprawdę przerażona. Nie byłam pewna jak to wszystko dalej będzie, co będzie ze mną i Theo i co będzie z Tobą i ze mną. Byłam zagubiona, ale ta ciąża … to dziecko, uświadomiłam sobie, że to najlepsze co mogło mi się przytrafić. Wiedziałam, że będę je kochała bezinteresownie i bezwarunkowo do końca życia. Nawet jeśli zostałabym samotną matką albo nie byłabym szczęśliwa z Theo, to nadal miałabym kogoś kto by mnie kochał. Zawsze. I nagle wszystko pękło jak bańka mydlana - westchnęłam ciężko - resztę historii już znasz. Dzisiaj jak Ann zapytała mnie czy chcę mieć dziecko, to nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Kocham Cię, chcę być z Tobą i chcę założyć z Tobą rodzinę, ale się boję. Boję się, że znowu coś pójdzie nie tak, a ja kolejny raz stracę ciążę. Nasze dziecko. Albo, że coś jest nie w porządku z moim ciałem i nie będę mogła nigdy więcej urodzić. Nie wiem, czy jestem na tyle silna, żeby ciągle próbować i przegrywać. A najbardziej na świecie boję się, że Cię stracę, bo nie będziesz już chciał ze mną być. Wiem, że chcesz być ojcem i chcesz mieć rodzinę, dzieci. Co jeśli ja nie będę mogła Ci tego dać? Zostawisz mnie, a ja nie dam sobie bez Ciebie rady. Nie mogę stracić Cię kolejny raz - przełknęłam łzy, które spływały po mojej twarzy jak szalone i nie spuszczałam wzroku z blondyna, który nie odezwał się, ani słowem - Marco? Powiesz coś?
-Co mam powiedzieć? - podniósł na mnie wzrok
-Powiedz cokolwiek – wyszeptałam
-Zaskoczyłaś mnie – przyznał – i nie za bardzo wiem, co mam powiedzieć, bo potwierdziłaś wszystkie moje obawy, Em. Miałem nadzieję, że może się mylę, że coś mi się wydaję, ale nie myliłem się i martwi mnie to
Jakie obawy? Co go martwi? Czułam, że serce pęka mi na milion drobnych kawałeczków, a z oczu wypływa jeszcze więcej łez. Obraz Marco rozmazywał mi się na tyle, że nie mogłam dostrzec wyrazu jego twarzy, ani tego co wyrażają jego oczy.
-Przepraszam – otarłam twarz dłońmi, wstałam z kanapy i minęłam go, kierując się w stronę przedpokoju
-Gdzie idziesz?
-Wracam do domu – wzruszyłam ramionami, czując, że wszystko co wydawało mi się idealne, może się skończyć szybciej niż ktokolwiek mógł zakładać
-Emily – szedł za mną krok w krok, aż dotarłam do drzwi wejściowych, których nie dał mi nawet otworzyć – nie skończyliśmy jeszcze rozmawiać. Nie chcę, żebyś wychodziła. Daj mi dokończyć, nie wygłupiaj się. Proszę
-A co chcesz dokończyć? – spojrzałam na niego
-Kochanie – wytarł kolejną porcję łez toczącą się po moich policzkach – nie skończyłem mówić. Ty powiedziałaś wszystko co chciałaś, ale ja jeszcze nie. Nie pozwolę Ci teraz wyjść. Nie w takim stanie i nie, kiedy nie wiesz o co naprawdę mi chodziło
-To mi wytłumacz – pociągnęłam nosem, na co on przyciągnął mnie do siebie i przytulił mnie mocno
-Musisz przestać płakać, skarbie. Nie ma powodu do płaczu – pocałował mnie w głowę – wróćmy na kanapę i daj mi sobie to wszystko wytłumaczyć
-Dobrze – pokiwałam głową
Wróciliśmy do salonu, gdzie blondyn posadził mnie na swoich kolanach i objął mnie mocno. Oparłam czoło o jego ramię, po twarzy wciąż spływały mi łzy, ale starałam się chociaż trochę uspokoić. Zanim piłkarz zaczął mówić, to minęło kilka, naprawdę długich minut.
-Chciałem z Tobą porozmawiać, ale nie sądziłem, że to co Ty mi powiesz, będzie się bezpośrednio łączyło z tym co ja muszę Ci powiedzieć. Kocham Cię Emily, zawsze Cię kochałem, zawsze byłaś dla mnie najważniejszą kobietą na świecie. I kiedyś o tym wiedziałaś, byłaś tego pewna, a teraz zwątpiłaś. Zauważyłem to jak tylko udało nam się dojść do porozumienia, ale uznałem, że to chwilowe, więc nie chciałem zawracać Ci głowy. Może się nie mylę, może to chwilowe – westchnął, gładząc mnie po plecach i mówiąc mi prosto do ucha – Ty cały czas myślisz, że Cię zostawię, że odejdę, że zniknę. Boisz się ze mną kłócić, dyskutować, boisz się, że nie będę przy Tobie jak masz zły humor. Emi zawsze byłaś taka silna, niezależna, a teraz jesteś niepewna. Nie chcę, żebyś taka przeze mnie była. Zrozum, że ja nigdzie się nie wybieram. Już nigdy. Cokolwiek by się nie działo, ja nigdzie nie odejdę, nigdy Cię nie zostawię, nie zniknę. Będę z Tobą zawsze. I nic tego nie zmieni. Przysięgam. Za długo czekałem na to, żeby Cię odzyskać i do końca życia będę pluł sobie w brodę, że Cię wtedy nie zatrzymałem. Ale wyszło jak wyszło i jest tak jak jest. Teraz jesteśmy razem, niedługo będzie razem mieszkać i będziemy rodziną. Em, my już jesteśmy rodziną. My. Ty i ja. Oczywiście, że chcę mieć dzieci, chcę mieć je z Tobą, bo to moje marzenie. Ale jeśli z jakiegoś powodu nam się nie uda, to nie zamierzam Cię z tym zostawiać. To Ty jesteś moim największym marzeniem, miłością mojego życia, moim powietrzem. Dzieci zawsze możemy adoptować, a jeśli nie to będziemy mieli duży dom z ogromnym ogrodem i wielkiego psa. I będziemy szczęśliwi. Dopóki mamy siebie, to jest w porządku. Nie jestem z Tobą dla dzieci, które możesz mi kiedyś dać. Jestem z Tobą, bo nie wyobrażam sobie, żebym miał zestarzeć się z kimkolwiek innym. Nigdy w nas nie wątp, we mnie, w siebie. Wiem, że byłem dupkiem, ale udowodnię Ci, że warto spróbować ze mną jeszcze raz – skubnął czubek mojego ucha, a ja się uśmiechnęłam – i obiecuję, że nie zostawię Cię, nawet jak będziesz mnie o to prosiła. Emi?
Osunęłam się od niego na tyle, żebym mogła patrzeć na jego niesamowicie piękną twarz. Na jego delikatny, chłopięcy, błyszczące oczy, malinowe usta i w końcu zmierzwione, jasne włosy. Patrzyłam na niego jak zahipnotyzowana i nie mogłam wykrztusić z siebie żadnego słowa.Kolejny raz powiedział coś, co chwyciło mnie za serce, wzruszyło, a także wycisnęło ze mnie kolejną porcję łez. Wysiliłam się na uśmiech, co spowodowało, że Marco uśmiechnął się jeszcze szerzej i przekrzywił delikatnie głowę, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Mam nadzieję, że te łzy są częścią cholernie dobrego płaczu – odparł, a ja zachichotałam
-Tak, to cholernie dobry płacz – wtuliłam się w niego z powrotem – myślisz, że kiedyś uodpornię się na Twoje gadki i nie będę płakała jak bóbr?
-Powinienem powiedzieć, że tak, ale cholera ... mam nadzieję, że nie – zaśmiał się – tylko ja doprowadzam Cię do cholernie dobrego płaczu
-To prawda – uśmiechnęłam się w jego ramię
-Obiecasz mi, że przestaniesz się tak o nas zamartwiać? – spytał cicho
-Obiecuję – zamknęłam oczy, rozkoszując się jego zapachem – chyba nie mam się czym martwić, prawda?
-Nie, nie masz – cmoknął mnie w ramię – strasznie mnie dzisiaj zmartwiłaś Em, nie możesz się ode mnie odsuwać, tylko dlatego, że nie masz humoru i boisz się mojej reakcji. Zawsze stanę po Twojej stronie
-Wiem, spanikowałam i teraz jest mi głupio
-Cieszę się, że mi wszystko powiedziałaś – odsunął mnie od siebie i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, to mnie pocałował – kocham Cię
-Ja też Cię kocham – uśmiechnęłam się szeroko
-Jesteś śliczna, wiesz? – pogładził mnie po policzku – najpiękniejsza kobieta na świecie
-Szczególnie teraz, gdy jestem spuchnięta po płaczu i pewnie spłynął mi cały makijaż – zaśmiałam się, a on pokręcił z niedowierzaniem głową – ale mimo wszystko dziękuję za komplment
Kilka minut później zeszłam z kolan piłkarza, usiadłam obok i sięgnęłam po swój kieliszek, do którego mój ukochany dolał szampana.
-Czas na kolację – sięgnął po pudełka z sushi – mam nadzieję, że jesteś głodna
-Jak wilk – zachichotałam
-Proszę – podał mi jedno z pudełek i do tego pałeczki – Mario mi wspominał, że kiedyś robiliście sushi we trójkę, w Twoim mieszkaniu
-Tak, po wyjeździe Theo – kiwnęłam głową na znak potwierdzenia – strasznie dużo tego wyszło. A do tego zrobiliśmy suflety czekoladowe i ... wypiliśmy trochę wina
-O tym też słyszałem – zaśmiał się
-Mario wszystko Ci mówił – przewrócilłam oczami – chyba dam mu popalić
-Coś tam udawało mi się od niego wyciągać, ale nie zawsze chciał mi coś powiedzieć
-A mówił Ci, że wtedy odwiedziła mnie Caroline? – uniosłam pytająco jedną brew, a on spojrzał na mnie zaskoczony
-Wtedy jak robiliśmy sushi, ale nie została długo. Chyba nie spodziewała się, że ktoś u mnie będzie
-Nic mi nie mówiła – zmarszczył brwi
-Tak myślałam – mruknęłam
Zjedliśmy w ciszy, ale co jakiś czas zerkaliśmy na siebie i posyłaliśmy sobie delikatne uśmiechy. Miałam wrażenie, że za każdym razem jak na mnie patrzył, to rumieniłam się jak nastolatka, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało.
-Dziękuję, było pyszne – odstawiłam pudełko na stolik do kawy, a on po chwili zrobił to samo – pójdę chyba pod prysznic
-Mogę iść z Tobą?
-Nie dzisiaj – przygryzłam wargę, żeby się nie roześmiać – marzę tylko o tym, żeby zaraz znaleźć się w łóżku, a obawiam się, że jak się zgodzę, to za szybko się tam nie znajdę
-Masz rację – zaśmiał się – to leć, a ja tu posprzątam
-Pożyczę od Ciebie coś do spania – zakomunikowałam idąc korytarzem, w stronę sypialni
-Rzeczy są w garderobie, więc musisz wejść do mojej starej sypialni – odchrząknął – i możesz skorzystać z tamtej łazienki. Jest większa
-Jasne – kiwnęłam głową – niedługo będę
Najpierw udałam się do łazienki, gdzie rozebrałam się i od razu weszłam pod prysznic. Zmyłam do końca makijaż, ciesząc się, że nie był specjalnie mocy, umyłam włosy i namydliłam szybko całe ciało żelem pod prysznic, który należał do Marco. Na szczęście nie było żadnych kosmetyków, które sugerowałby niedawną obecność Caro. Chociaż miało to swoje minusy, a na przykład brak dobrego szamponu, czy odżywki. Trudno. Jeśli chcę tu bywać, to muszę przynieść coś swojego. Owinęłam się ogromnym ręcznikiem i przeczesałam palcami mokre włosy. Podsuszyłam je tylko trochę, żeby nie ciekła z nich woda, a później związałam je w luźnego koka. W samym ręczniku opuściłam łazienkę i dopiero rozejrzałam się po sypialni, która kiedyś była sypialnią mojego ukochanego ... i jego byłej narzeczonej. Na obu szafkach nocnych stały zdjęcia, więc szybko domyśliłam się, po której stronie sypiał Marco, a po której Caroline. Po jej stronie stało ich wspólne zdjęcie, na widok którego poczułam ucisk w żołądku. Po jego stronie było zdjęcie rodzinne. Dziadkowie, rodzice, Mela i Yvonne z rodzinami i Marco. Uśmiechnęłam się, gdy uświadomiłam sobie, że na tym zdjęciu jest sam, a wygląda na dość niedawno robione. W końcu skończyłam się rozglądać i szybkim krokiem udałam się do garderoby. Zgarnęłam z półki jedną z koszulek, która zakrywała mi pupę, a z szuflady wyjęłam bokserki. Były na mnie trochę za duże, ale nie powinny mi spaść, ani zsunąć się w nocy. Zadowolona rozwiesiłam mokry ręcznik na grzejniku w łazience, po czym ruszyłam do salonu, do mojego faceta.
-Hej – objęłam go od tyłu, przytulając się do jego pleców
-Hej – uśmiechnął się, obracając się przodem do mnie – ładne wdzianko
-Pożyczyłam od całkiem fajnego faceta – zachichotałam
-Ach tak – przejechał dłonią na skraj koszulki, po czym włożył rękę pod spód – cholera ... Ty masz na sobie moją bieliznę
-Yhmm – uśmiechnęłam się
-Do. Łóżka – klepnął mnie w tyłek, a ja się zaśmiałam